niedziela, 21 lutego 2016

I. Nie zbliżaj się


,,To, czego chcesz, przychodzi do ciebie
zawsze inaczej, wcześniej, później,
w niedoborze, w nadmiarze.”
~ Jakub Żulczyk Ślepnąc od świateł


< <> >


I które z nas by wtedy pomyślało, że choć znajdowaliśmy się jakieś dziesięć kilometrów od siebie, to oboje staliśmy ubroczeni we krwi, a nasze gardła wypalał wrzask nieopisanego bólu? W ciałach rozrastała się nienawiść i silne pragnienie zemsty, zmieszane z chorą bezsilnością i potrzebą odcięcia się od życia, przynajmniej na kilka chwil. By ochłonąć. By wziąć w płuca trochę powietrza. By móc zacząć myśleć trzeźwo i począć szukać źródła całej tej sytuacji.
Ani ty, ani ja. Żadne z nas.
Przez pierwsze dziesięć minut, w jakiejś chorej symbiozie, prawdopodobnie wykonywaliśmy te same ruchy. Miotaliśmy się z przerażenia, wrzeszczeliśmy z potrzeby zadość uczynienia, płakaliśmy, chcąc wyrżnąć w pień cały świat i dotrzeć do osób za to wszystko odpowiedzialnych.
Potem... Potem nie wiem, co działo się z tobą.
Wybiegłam z domu, choć deszcz szalenie lał z nieba i obciążał moje wykończone ciało. Mimo to parłam przed siebie, kiedy wiatr smagał zziębniętą skórę, a grzmoty wstrząsały podłożem. Płakałam, stękałam, jęczałam, a w tym wszystkim przeplatało się twoje imię. W głowie byłeś tylko ty, bo tylko ciebie wtedy potrzebowałam. Pragnęłam, byś mnie objął i powiedział, że jakoś sobie poradzimy, bo przy mnie będziesz. Zawsze to powtarzałeś.
Nawet nie wiedziałam, jak bardzo się myliłam.
Zdzierałam struny głosowe, waląc w drzwi twojego mieszkania. Wyjąc i błagając o to, byś do mnie wyszedł. Ale w środku nikogo nie było; z całych sił nie chciałam jednak pogodzić się z ową myślą. Mimo to siedziałam tam i czekałam, żywiąc nadzieję, że jednak się pojawisz. Wrócisz do domu. Znajdziesz mnie.
Czułam jak moje ciało traci ciepło, a serce jakąkolwiek nadzieję. Często znikałeś bez słowa. Na dzień, dwa, góra tydzień. Ale wtedy miałam dziwne przeczucie, że tym razem będzie inaczej. Że tym razem nie wrócisz.
Drżącą ręką sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do Graya, by mnie stamtąd zabrał.
Na świecie było tylko trzech mężczyzn przy których czułam się bezpiecznie. Ty, on i Loke, który konał w moich ramionach. Kto by pomyślał, że tamtego dnia stracę dwoje z was.
Nieodwracalnie.


< <> >


Pchnął ciężkie, drewniane drzwi i wszedł pewnie do środka, wpuszczając do zaciemnionego wnętrza światło z ulicy. Zbiegł sprawnie po czterech, szerokich stopniach i skierował się prosto w stronę zaplecza, próbując przyzwyczaić wzrok do mroku. Przez zaaferowanie poprzednim wieczorem nie potrafił się prawie na niczym skupić. Jego myśli były rozbiegane, a dookoła serca krążyła mała kapsułka żalu do samego siebie. Brak koncentracji poskutkował niezauważeniem wysuniętego, barowego krzesełka; wpadł w nie i runął na ziemię, rozplęgając po pomieszczeniu donośny huk.
— Szlag — syknął, czując jak krawędzie mebla wbijają mu się nieznośnie w żebra.
— Gray? — Podniósł wzrok i ujrzał kucającą tuż przed jego nosem Mirajane. Zamknął powieki, by głośno odetchnąć i stoczył się ze stołka, chcąc w końcu stanąć na nogi. — Wszystko w porządku?
— Zapomnij. — Wygładził koszulę z herbem swojej szkoły i poprawił ramiączko sportowej torby, która wżynała mu się bezlitośnie w ramię. Chyba było mu głupio, sam nie wiedział. — Jest może Laxus?
— Tak, przyszedł przed chwilą. — Strauss poprowadziła go w kierunku wahadłowego przejścia, za którym mieściły się dużo większe tajemnice niż zwykła, barowa kuchnia. — Jak wam wczoraj poszło?
— Daj spokój… — mruknął, zaciskając palce na pasku bagażu.
Dziewczyna zmarszczyła czoło, jednak zamilkła. Wiedziała, że Fullbuster zaraz i tak będzie opowiadał całą historię przed ich szefem, więc nie chciała go już ciągnąć za język, który nota bene właśnie strzępił w myślach. Przeszli wąskim korytarzykiem, by dotrzeć na sam jego koniec; kobieta delikatnie zapukała, a zza drzwi dobiegł do nich głos wcześniej wspomnianego mężczyzny. Weszli do środka, gdzie Dreyar ospale grzebał w szufladach swojego biurka i zatrzymali się, w milczeniu czekając na jakąś reakcję.
— I jak? — zapytał, nawet na nich nie patrząc.
— Złapaliśmy go i oddaliśmy, tak jak zlecono — odparł chłopak. Biuro starszego przyjaciela zawsze go przytłaczało. — Niestety nie obyło się bez szkód.
Blondyn znieruchomiał. Zmienił kąt ułożenia głowy i skierował swoje nieprzychylne spojrzenie w kierunku Graya. Oczekiwał, że będzie opowiadać dalej, ale ten zaniemówił, odwracając wzrok w zupełnie innym kierunku.
— Gadaj no — fuknął, prostując się — znowu zachowujesz się jak baba.
— Lucy mocno oberwała — wyrzucił z siebie brunet, słysząc po chwili jak Mira zachłysnęła się powietrzem. — Nie zdążyłem na czas.
Laxus zmrużył powieki i ważył w głowie jego słowa. Heartfilia była dla niego bardzo ważna; traktował ją jak młodszą siostrę, od kiedy ich drogi się zeszły, dlatego cholernie nie podobał mu się taki obrót spraw. Z drugiej strony jednak wiedział, że Fullbuster był względem niej nieco nadwrażliwy i musiał trzymać dystans co do jego słów, przynajmniej dopóki na własne oczy nie zobaczył dziewczyny. Popatrzył na elektroniczny zegarek, stojący na biurku. Miał do załatwienia kilka ważnych spraw na mieście, ale do tego czasu pozostała mu jeszcze godzina.
— O której zaczynacie zajęcia? — zapytał, hucznie zamykając szufladę.
— O dziesiątej.
— Świetnie. — Rzucił Grayowi kluczki od samochodu i zgarnął z krzesła bluzę. — Idź do auta, zaraz przyjdę.


< <> >


Siedziała w fotelu naprzeciwko telewizora i wpatrywała się w jego ekran, mrużąc powieki. Żadna wiadomość z porannego dziennika nie została zarejestrowana przez jej zmęczony bezsenną nocą umysł. Dzierżyła w dłoniach kubek z mocną kawą i zastanawiała się, czy iść do szkoły. Z jednej strony nie była to taka zła idea, bo nie potrafiła robić na tyle dobrego makijażu, by ukryć przed oczami ciekawskich uczniów rosnącego siniaka… Lecz z drugiej, nauczyciele niemalże od razu zainteresowaliby się jej nieobecnością drugiego dnia zajęć.
Do końca swoich dni, Lucy…
— Kurczę — szepnęła, potrząsając głową.
Wciąż nie mogła wyrzucić z głowy wczorajszego zajścia. Wspomnienia naprawdę dawno nie dały jej tak w kość, jak zeszłej nocy. Wizerunek tamtego chłopaka momentalnie przyciągnął do niej demony przeszłości, które ponownie uczepiły się jej umysłu. Przez jeden moment, głupie skojarzenie — jej zmysły oszalały na tyle, by wyprowadzić ją ze względnego spokoju, jaki osiągała od przeszło trzech lat.
Z zadumy wyrwało ją głośne walenie do drzwi, na które przeniosła zamglony wzrok. Odstawiła naczynie na stolik i wstała, rozciągając mięśnie. Nawet nie fatygowała się, by wyjrzeć przez judasza i sprawdzić, kto ją właśnie nawiedził. Tylko jedna osoba zawsze forsowała w ten sposób wrota jej azylu.
— No już, nie gorączkuj się tak!
Gdy tylko odsunęła zasuwę, skrzydło z impetem się otworzyło, a silne, męskie dłonie zacisnęły się na jej barkach. Dokładnie otaksował jej ciało i przyjrzał się twarzy, delikatnie obracając dziewczęcą głową.
— Niech zgadnę — mruknęła, odsuwając od siebie Laxusa — ten młotek stworzył obraz nędzy i rozpaczy, którym miałam być ja.
— Gray, ja się chyba za ciebie wezmę — fuknął blondyn, odwracając się do chłopaka, stojącego w progu mieszkania. — Zanim narobisz nam wszystkim strachu, zastanów się dwa razy nad tym co mówisz.
— Gdybyś widział na własne oczy, jak jakiś parszywy koleś pakuje jej pięść w twarz, sam byś nad sobą nie panował! — Fullbuster wcisnął dłonie do kieszeni spodni, zwężając usta w cienką linię.


— Nie, to nie było tak — mruknęła Lucy, zaciskając zęby, na co Gray zsunął się niżej na krześle. Postawiła przed nimi kubki z kawą, którą im zaproponowała i cofnęła się o krok. — Ten typ zorientował się, że coś jest na rzeczy dużo wcześniej niż przeczuwałam. Nie wiem jakim cudem, bo wszystko szło jak po maśle. Nagle się zatrzymał i zaczął na mnie wrzeszczeć, bez konkretnego powodu.
— Więc na dobrą sprawę, skończyłabyś dużo gorzej? — Laxus upił łyka gorącego napoju.
— Dokładnie. — Westchnęła i oparła się biodrem o blaty szafek. Założyła ręce na piersiach i zamyśliła się. — Gray nie rozumie, że i tak odwalił kawał dobrej roboty.
— Mimo wszystko, twoja buźka nie wygląda najlepiej. Jesteś w stanie coś z tym zrobić?
— Spróbuję. Jeśli nie dam rady, zaciągnę do łazienki Levy i ona mi pomoże.
— Dobrze. — Laxus skinął głową i odchrząknął, próbując zebrać myśli. — Ostatnio dużo się dzieje, więc napłynie do nas wiele zleceń. Chciałbym byście na siebie uważali, bo wrogów mamy co najmniej trzy razy tyle, co przyjaciół — prychnął i pokręcił głową. Przyległ plecami do oparcia kuchennego krzesła i uśmiechnął się. — Jellal i Cana powinni w tym tygodniu wrócić z Osaki, więc pewnie będzie nam się szykować huczne otwarcie sezonu. Bądźcie gotowi.
— Mówisz, jakbyśmy szli na wojnę — wtrącił Fullbuster.
— Wasze libacje w siedzibie są bardzo bliskie temu pojęciu, Gray. — Mężczyzna skarcił go wzrokiem. — Lucy, leć zrobić się na bóstwo, to zdążę was jeszcze podrzucić do liceum.
Dziewczyna uśmiechnęła się słabo i już miała opuścić pomieszczenie, gdy przypomniała sobie o dosyć istotnej sprawie.
— Laxus, sprawdziłeś tego człowieka? — mruknęła, odwracając się w progu.
Mężczyzna zmrużył powieki; faktycznie, Heartfila rzuciła na jego biurko jakiś papier dobry miesiąc wcześniej, a on obiecał jej, że się tym zajmie. Zdjęcie zginęło, chciał ją poprosić o kolejne, ale nie mógł jej złapać, aż w końcu wyleciało mu to z głowy.
— Lu, zapomniałem… — Odwrócił się do niej, wybity z dobrego humoru.
Westchnęła głośno, niespecjalnie zaskoczona takim obrotem spraw i wyszła zająć się w końcu sobą. Dreyar czuł na sobie nieco wyczekujące spojrzenie Graya.
— O kim ona mówi?
— Nie wiem — odparł, nadymając policzki. — Posiałem dokumenty, które mi dała. Ale chyba nie był tak ważny, skoro się nie awanturowała.
Fullbuster przeniósł wzrok na puste przejście. Coś mu nie grało.


< <> >


— Nie wygląda to najlepiej. — Erza stanęła nad ławką przyjaciółki i zlustrowała jej oblicze. Pod naporem jej spojrzenia, blondynka schowała szyję pomiędzy barkami, czując nadchodzącą reprymendę. Scarlet jednak jej to darowała, ze względu na własne zmęczenie i resztę ekipy, która okupowała tyły sali, tuż przy oknie. — Ale skoro sytuacja tak się miała, to i tak nieźle z tego wyszłaś.
Wszystkie cztery usłyszały obok donośny huk, spowodowany prawdopodobnie uderzeniem o ławkę. Gdy skierowały swój wzrok w kierunku Fullbustera, wiedziały, że dał znać o swojej frustracji uderzeniem głową o drewniany blat.
— Gray, nie zachowuj się jak baba! — Levy rozłożyła się wygodniej na biurku Juvii i zaczęła bawić się jej długopisem. — Gdyby nie ty, nasza Lu mogłaby skończyć dużo gorzej...
— Sądzę, że te słowa usłyszał dzisiaj przynajmniej dziesięć razy od Laxusa. — Heartfilia zaśmiała się ciepło, siadając wygodniej. — Swoją drogą, Cana i Jellal mają wrócić w tym tygodniu do Edogawy. Zapowiedział już popijawę na otwarcie sezonu.
— Zabiję drania, gdy tylko pojawi się na mojej drodze. — Erza usiadła na swoim miejscu, widząc jak nauczyciel wchodzi do klasy, rozmawiając z jakąś uczennicą. — Byłam bliska wyjścia poza Tokio, ale tak omamił Laxusa, że ten na pewno mnie szybko nie wypuści z tego miasta.
— Po prostu się o ciebie martwi — rzuciła luźno Lockser, przeganiając z ławki przyjaciółkę. — Jest względem ciebie bardzo nadopiekuńczy. Z resztą dobrze wie, że jeżeli wydostaniesz się poza Tokio, to oddalisz się od nas wszystkich i w razie problemów, możemy nie dać rady ci pomóc.
— Czy Erza wygląda na kogoś, komu trzeba pomagać? — prychnęła McGarden, zajmując swoją ławkę.
— Acha! — Dziewczęta popatrzyły ponownie na Fullbustera, który poderwał się w górę. — Czyli Jellal jest kochany i opiekuńczy, bo się o was martwi. A gdy ja to robię, jestem uznawany za babę?
— On robi to bardziej po męsku, Gray — wyszeptała Juvia, gdy w sali zaczęła panować cisza.
Lucy uśmiechnęła się pod nosem, widząc jak chłopak zamilkł, kiedy przyjaciółka puściła mu zalotne oczko. Wróżyła tej dwójce naprawdę gorący związek, mimo, że chłopak przez długi czas zapierał się, iż jedyną rzeczą, na której się skupia, jest praca, będąc wówczas pewnym tego, iż nikt nie widzi jak po kryjomu wciąż obserwuje Lockser.
Podparła brodę na dłoni i przeniosła wzrok na okno, zupełnie nie zważając na to o czym mówił ich nauczyciel. Była wybitnie dobrą uczennicą; doskonale wiedziała, że nawet gdy zostanie zapytana o coś zupełnie wyrywkowo, będzie znać odpowiedź. Mimo to, starała się nie zwracać na siebie uwagi; podejście do tablicy równałoby się ze zdemaskowaniem. Do tej pory czuła jak gryzie ją sumienie, gdy na początku drugiej klasy została wezwana do szkolnego psychologa, kiedy przyszła na zajęcia z podbitym okiem. Laxus musiał się nieźle nakombinować, sprawując rolę jej prawnego opiekuna. Zważając na jego wizerunek, był pierwszym podejrzanym, który mógł się nad nią znęcać w mieszkaniu, co tak naprawdę zupełnie przeczyło jego naturze względem swoich pracowników.
— Lucy… — Odwróciła leniwie głowę w stronę Juvii, która wskazała na jej torbę.
Blondynka wyciągnęła ukradkiem telefon, by odczytać wiadomość.


02 kwietnia 2016 10:43
Od: Mest
Cześć słońce! O której dzisiaj
kończysz zajęcia? Chętnie Cię
odbiorę i skoczymy na jakiś obiad.


Niewiele myśląc, w odpowiedzi wpisała daną godzinę i wrzuciła aparat z powrotem na miejsce. Widząc skupienie uczniów na swoich zeszytach, sama złapała do ręki długopis i zaczęła przepisywać z tablicy przykład do rozwiązania, kiedy do jej uszu dotarł ponownie dźwięk wibracji. Ściągnęła brwi i sięgnęła na oślep po komórkę. Odblokowała ekran i wstrzymała na moment powietrze.


02 kwietnia 2016 10:49
Od: Nieznany
O której kończysz?


Od wielu lat nie zmieniała numeru, a kontakty zawsze miała zapisane w kilku miejscach, by przypadkiem ich nie stracić, dlatego była zaskoczona zarówno nieznajomym ciągiem cyfr, jak i treścią wiadomości. Nie trzymała z nikim, spoza organizacji, a ich wysoka częstotliwość kontaktowania się ze sobą, nie pozwalała na brak znajomości swoich numerów.


02 kwietnia 2016 10:51
Do: Nieznany
Zależy kto pyta.


— Coś się dzieje?
Spojrzała na Fullbustera, wciąż delikatnie marszcząc czoło. Przyglądał jej się uważnie, kryjąc za wyprostowaną Erzą. Ich nauczyciel może nie był najmłodszy, ale cieszył się sokolim wzrokiem.
— Jakiś obcy numer… — mruknęła bez namysłu. Czerwona lampka rozświetliła się w jej głowie; niepotrzebnie mu mówiła, był zbyt nadgorliwy i mógł nie dać jej spokoju. — Ach, nie ważne.
Chłopak widocznie czuł niedosyt informacji. Przez jakiś czas nieprzerwanie jej się przyglądał, zakładając, że przyjaciółka jednak skusi się na to, by cokolwiek mu powiedzieć, ale ta sukcesywnie nie zwracała na niego uwagi i obserwowała w skupieniu tablicę. Odłożył długopis i wychylił się w lewo, by sięgnąć do dziewczyny; chciał zabrać z kolan komórkę i poznać powód jej niepokoju, lecz przez jego zachłanność — i niebezpiecznie zakrzywione nogi krzesełka — runął w dół, robiąc przy tym niewyobrażalny hałas. Heartfilia pisnęła, odchylając się na bok; nie wiedziała czy ma się z niego śmiać czy ochrzanić go za totalną głupotę.
— Lucy, Gray! — Głos nauczyciela przebiegł przez salę, powodując u niej dreszcze. — Co wy wyprawiacie?
Fullbuster podniósł wysoko rękę, dzierżącą ołówek.
— Wypadł mi! — krzyknął. — Co za mały drań, no nie? — zaśmiał się, stawiając prawidłowo siedzisko. Był żałośnie nieprzekonujący, a rozwścieczona aura Erzy prawie nabrała ludzkich kształtów i go udusiła.
Nieprzychylne spojrzenie mężczyzny uczepiło się ich sylwetek, a blondynka doskonale wiedziała, co ich zaraz czeka. W myślach wyliczała, kto pierwszy stanie pod tablicą.
— Następnym razem zrób to ciszej. — Ciemne oczy nauczyciela przeniosły się na Heartfilię, która trzymała w dłoniach skryty pod ławką telefon. — Lucy, chodź tu i to rozwiąż. Sądzę, że nie ma tu nikogo na tyle odważnego, by się zgłosić i nie zająć przy tym całych zajęć.
Dziewczyna zacisnęła zęby, lekko przekrzywiając głowę, jakby chciała skryć przed światem obity policzek. Dyskretnie wsunęła do kieszeni spodni komórkę i przełknęła głośno ślinę, powoli się podnosząc, jednak krzesełko obok niej przejechało po podłodze, wywołując przy tym nieprzyjemny zgrzyt; Lockser stanęła hardo na nogi.
— Ja pójdę!
Wszystkie pary oczu zwróciły się ku niej. Erza skryła twarz w dłoniach, wyrażając w ten sposób swoją zupełną dezaprobatę względem heroicznego zachowania ich przyjaciółki.
— Juvia — rzekł zdumiony nauczyciel — ledwo zdałaś egzamin poprawkowy z matematyki… Czyżby to przyczyniło się do ciężkiej pracy i nauki?
— Nie, wręcz przeciwnie — zaśmiała się beztrosko idąc ku tablicy. — Po prostu lubię wyzwania!
Blondynka odetchnęła z ulgą, niewyobrażalnie wdzięczna za pomoc dziewczyny. Doskonale zdawała sobie sprawę, że w ramach wdzięczności będzie dręczona przez najbliższy miesiąc, ale była w stanie to znieść, byleby nie narobić sobie znowu żadnych kłopotów. Gdy zaczęła odczuwać złudny spokój, komórka po raz trzeci dała o sobie znać.


02 kwietnia 2016 11:01
Od: Nieznajomy
Nie lubisz niespodzianek, Lucy?


Fuknęła pod nosem i wrzuciła telefon do torby. Nie podobały jej się takie gierki i nie miała najmniejszego zamiaru ich ciągnąć. Postanowiła definitywnie zignorować tego człowieka i skupić się na czymkolwiek innym.
Jej zdenerwowanie nie umknęło Fullbusterowi, ani czujnym oczom Erzy. Doskonale wiedzieli, że coś było na rzeczy. Z drugiej strony mieli świadomość, że Lucy tak łatwo niczego im nie powie, bo od początku ich znajomości cechowała się niechęcią do zawracania głowy innym własnymi problemami. To stwarzało między nimi pewną barierę. Może nie była ona bardzo szkodliwa, ale na pewno odbierała im możliwość udzielenia jej pomocy, gdy miała nieco gorsze dni. Choć była duszą towarzystwa, która scalała ich w jedną całość, to miała momenty totalnej izolacji, co wpływało na samopoczucie innych.


— Myślałam, że gdy ta stara prukwa od biologi odejdzie na emeryturę, to dadzą nam kogoś fajniejszego — mruknęła Juvia, zatrzymując się na korytarzu. — A w zamian dostaliśmy jeszcze gorszą jędzę!
— Uspokój się. Mieliśmy z nią dopiero pierwsze zajęcia. — Levy klepnęła ją w plecy. — Nie wygląda na niesympatyczną.
— Bardzo możliwe, że próbuje sobie tylko stworzyć opinię surowej, by zdobyć szacunek uczniów — wtrąciła Erza.
— Ja takich ludzi nie szanuję!
Gray przystanął przy drzwiach i obserwował Heartfilię, która w ślimaczym tempie zbierała się z sali. Dostrzegł jej przygaszoną minę i niechęć do świata, a to nie zdarzało się zbyt często.
— Uśmiechnij się — mruknął, gdy ruszyli za dziewczynami. — Zobaczysz się z Mestem, nie cieszysz się?
Osobiście najchętniej wepchnąłby mu w tyłek drut kolczasty, tak samo jak reszta, ale wiedział, że nie miał prawa dyktować przyjaciółce warunków co do jej partnerów. Mimo to, nie darzył go sympatią. Gryder był dziwny i nie chodziło tutaj o różnicę wieku. Pomijając fakt, że już na pierwszy rzut oka widać było, iż prowadzi podwójne życie; ten człowiek zachowywał się po prostu cholernie podejrzanie i Fullbuster nie potrafił mu zaufać. Wciąż odtwarzał w głowie słowa pijanej Erzy, która pewnego wieczora rzuciła głupią aluzją co do tego, że Lucy może już kiedyś do nich nie wrócić, jeśli Mest zabierze ją na kolejną wycieczkę w nieznane.
— Cieszę — odparła, siląc się na słaby uśmiech. — Po prostu od kilku dni chodzi za mną dziwne, nieprzyjemne przeczucie. Zastanawiam się, czy nie popadam w paranoję przez naszą robotę.
— Bez przesady — zaśmiał się, zwracając na siebie kilka par oczu. — Po prostu masz gorszy okres. Nikt nie cieszy się z rozpoczęcia nowego roku szkolnego, nie uważasz? To ostatnia klasa, może za dużo myślisz o egzaminach.
Nie odpowiedziała mu. Przecież oboje doskonale wiedzieli, że testy stanowiły dla niej najmniejszy problem. Zwróciła uwagę na nadchodzącego z naprzeciwka dyrektora i szybko wskazała na rozpięty kołnierzyk koszuli swojego przyjaciela. Gorączkowo zapiął guziki i równocześnie skinęli mężczyźnie głowami, następnie kierując się po schodach w dół.
— Pamiętasz zadanie sprzed miesiąca? — zapytała, gdy stali przy szafkach i zmieniali obuwie. — Ten koncert?
— Ta — mruknął na samo wspomnienie. — Przez chwilę myślałem wtedy, że nie damy rady się stamtąd wydostać żywi. Gdyby Erzy i Jellala nie było w pobliżu, skończylibyśmy jako pożywienie dla bezdomnych psów na przedmieściach.
— Wciąż nie mogę zapomnieć tego mężczyzny, na którego wpadłam uciekając tylnym wyjściem, on był cholernie…
— Ruszcie się do jasnej cholery! — Juvia stanęła nad nimi ze zniesmaczoną miną. — Zbiera się na deszcz, a ja naprawdę nie mam ochoty dzisiaj moknąć.
— Dlatego ja wracam samochodem — odgryzła się blondynka. Dosięgnęła ją dziwna ulga; chyba wcale nie chciała dokończyć swoich poprzednich słów. Mogła w ten sposób naszkicować w głowie Graya jakieś czarne scenariusze, przez które znowu by mu odbiło na punkcie ich bezpieczeństwa.
— Ty mi lepiej nie pyskuj dziewczyno! Pamiętaj, kto uratował ci dzisiaj tyłek!


< <> >


— Myślisz, że kiedykolwiek nasze drogi się rozejdą?
Przyglądał się jej reakcji. Na dziewczęcą twarz momentalnie wstąpił grymas zaskoczenia i strachu. Wiedział, jak bardzo nie lubiła, gdy zadawał jej takie pytania. Jednak z drugiej strony miał świadomość, że zawsze odpowiadała zgodnie z własnymi uczuciami, nie próbując omijać tematu. Ten zajmował ostatnio jego głowę i zastanawiał się, jakie miała na ten temat zdanie.
— Myślę, że to możliwe — odparła spokojnie, spoglądając w niebo. Westchnęła głośno, zamykając powieki, by po chwili zainstalować wzrok w czystym, bezkresnym błękicie. — Co nie znaczy, że tego właśnie bym chciała.
Uśmiechnął się, dumnie krocząc u jej boku. Szli zatłoczoną ulicą, w pobliżu pasażu, gdzie kręciło się od groma młodych ludzi. Koniec trzeciej klasy zbliżał się wielkimi krokami, a on wciąż nie miał pewności, czy trafią do tego samego liceum. Nie chciał, by była daleko od niego. Nie chciał żyć ze świadomością, że nie będzie mógł mieć na nią oka. Że ktoś inny będzie mógł je sobie na niej zawiesić.
— W każdym razie mam wrażenie, że byłoby mi bez ciebie trudniej — dodała, zaciskając palce na pasku torby. Nie wyglądała na zawstydzoną. Miał wrażenie, że naprawdę przejęła się jego słowami. — Wszystkim nam byłoby trudno. Od lat żyjemy razem… Gdyby któreś z nas nagle zniknęło, to byłby to niewyobrażalnie mocny cios dla reszty.
Odwrócił głowę przed siebie, zasysając policzki. Przez dłuższy moment się zastanawiał. Gdyby nagle skradziono Lucy z jego życia, prawdopodobnie jego serce po prostu by pękło. Wiedział, jak krucha była. Jak bardzo podatna na ludzką krzywdę, na ból, smutek czy żal. Nie hamowałby się. Porachowałby kości każdemu, kto ją skrzywdzi.
— Lu — zaśmiał się i lekko ją pchnął — nie rób takiej miny. Ja nigdy nie dam ci spokoju.
— Wiem — odparła, podzielając jego humor. W jej oczach jednak pojawiła się krótkotrwała powaga, która przez następne lata wypalała w jego sercu bolesne piętno. — Wiem Natsu. Wierzę ci na słowo.


< <> >


Rzeczywiście. Niebo spowiły ciemne chmury, które zwiastowały nadchodzącą ulewę, a wiatr wzmagał na sile, wprawiając w ruch korony znajdujących się w pobliżu drzew. Lucy opatuliła ciało szczelniej bluzą, mrużąc lekko powieki, by ochronić oczy przed wznoszącym się w powietrzu kurzem. Jej serce biło nieco szybciej; nie znosiła takiej pogody. Kojarzyła się jej tylko i wyłącznie z jednym wydarzeniem, do którego za nic nie chciała wracać pamięcią. Szła, trzymając się z tyłu w towarzystwie Levy, która rozmawiała przez telefon. Wszyscy powoli kierowali się w stronę bramy szkoły; ot, zwykła, codzienna rzecz, która nie wnosiła do jej życia zupełnie nic, więc przyzwyczajona taką kolejnością czynności, parła spokojnie do przodu, dopóki Gray, Erza i Juvia nie zatrzymali się w miejscu. Poszła w ich ślady zupełnie nie rozumiejąc co się działo.


Otwórz te drzwi, słyszysz?! Otwieraj je, błagam! Błagam cię; wyjdź do mnie!


Gorąc uderzył w jej ciało, gdy Fullbuster, cofnął lewą nogę i asekuracyjnie wyciągnął ramię do tyłu, jakby chcąc ją w razie czego osłonić lub pchnąć do ucieczki. Dłonie Scarlet zaciskały się w piąstki, a Lockser nawet nie drgnęła, upuszczając swoją torbę. Heartfilia nie wiedziała, co było powodem ich zachowania; zaczęła nieco szybciej oddychać, czując jak przepływ jej krwi zwalnia. Kątem oka dostrzegła, jak telefon McGarden ląduje na ziemi, a ona sama wznosi barki w przypływie jakiś bliżej nieokreślonych emocji. W jej ciemnych, brązowych oczach, odmalowywała się mieszanka strachu i obłędu, który wywoływał dokuczliwe dreszcze.
— Lucy. — Głos Graya dotarł do niej, jakby zza grubej, betonowej ściany. Stanął bokiem, wciąż wyciągając w jej kierunku ramię. Zaczęła drżeć i wbijała przerażone spojrzenie w plecy Juvii, która w końcu się poruszyła i popatrzyła na nią z przestrachem. — Lucy, cofnij się do szkoły. Zaraz po ciebie przyjdziemy.
Intuicja podpowiadała jej, by za wszelką cenę wykonać polecenie przyjaciela, jednak serce zupełnie temu przeczyło. Miała wrażenie, że znowu sprowadziła na nich jakieś niebezpieczeństwo, a oni ponownie chcieli jakoś to rozwiązać bez jej udziału. Dłoń Levy zacisnęła się mocno na jej przedramieniu, ale nie próbowała się cofać. Była tak samo skonfundowana jak blondynka; różnica polegała na tym, że ona dopatrzyła się źródła problemu, a Heartfilia wciąż była w tyle. Miała wrażenie, że wiatr przyniósł do niej dziwnie znajomy zapach.
Dlaczego nikt nic nie mówił? Dlaczego wszyscy milczeli?
Erza zaczęła roztaczać dookoła siebie mroczną aurę, która tylko wzmogła przerażenie dziewczyny. Nie wytrzymała — ruszyła gwałtownie przed siebie, chcąc wyminąć przyjaciół. Fullbuster złapał ją w pasie i obrócił tyłem do ulicy, ale dziewczyna zaczęła się szarpać. Krzyczał, by dała spokój. Naciskał na to, by naprawdę wróciła do szkoły, ale była zbyt zdeterminowana, by mu się poddać. Zwinnie wykorzystała jego własne techniki; błyskawicznie postawiła stopę między jego nogami i przestała się ruszać. Wyciągnęła w górę ręce i sprawnie uderzyła otwartymi dłońmi w jego uszy. Syknął lekko ogłuszony i rozluźnił uścisk, dzięki czemu wyrwała mu się i finezyjnie minęła. Nachylona podniosła wzrok, a wszystko wokół ucichło. Przez chwilę miała wrażenie, że jakieś nadprzyrodzone moce odebrały jej słuch, a jej ciało miażdży grawitacja. Głowę wypełnił potworny, dziewczęcy wrzask; należał do niej, był oznaką rozpaczy sprzed lat, z którą nie potrafiła sobie poradzić. Jej nogi niebezpiecznie zadrżały, a oczy przesłoniła mgła.
— Lucy…
Dziewczęca stopa przesunęła się niebezpiecznie po piachu, kiedy zaczęła tracić równowagę. Jego głos brzmiał nieco inaczej. Był niższy niż zapamiętała, jednak wciąż tak pewny siebie, tak cholernie przejmujący. Uwielbiała, gdy wypowiadał jej imię, nie ważne jakie były tego okoliczności. Mógł do niej nieustannie mówić, byle tylko miała szansę go słuchać. Sprawiało jej to nienaturalną przyjemność, którą chłonęła latami, a którą odebrał jej w chwilę.
— Jezu, nic się nie zmieniliście! — krzyknął niespodziewanie; drgnęła.
Ruszył ku nim, rozpościerając ramiona. Jego chód też był taki sam. Stawiał duże, pewne kroki, zabawnie przy tym podrygując. Szeroki, szary dres, czarna bluza i biała koszulka z niewielkim nadrukiem — ten sam, luźny styl, którym charakteryzował się lata temu.
Te same, roztrzepane, różowe włosy.
To samo, dzikie, przenikliwe, bystre spojrzenie czarnych jak smoła oczu.
Ten sam, zawadiacki, psotny uśmiech, którym kusił ją za każdym razem.
— Nie wiedziałem, gdzie was szukać, więc postanowiłem tu zaczekać.
Wyciągnął ku niej silne ramiona.
Pamiętała, jak bardzo uwielbiała być przez niego obejmowana. Zawsze zastanawiała się, jak reagowałaby na inne, dużo czulsze gesty, skoro sam jego uścisk przynosił jej tak przyjemne, odprężające wręcz doznania.
— Lucy — powtórzył lekko jej imię.
Zupełnie jak kiedyś. Zupełnie, jakby nic się nie zmieniło.
Był tak blisko.
— Nie dotykaj mnie! — ryknęła, mało się nie przewracając przy błyskawicznym cofnięciu. Zaczęła spazmatycznie oddychać, a jej spojrzenie zupełnie opustoszało. Coś w jej wnętrzu eksplodowało, zalewając je nieopisaną goryczą. — Nie zbliżaj się...
Gray chwycił ją za barki i prędko zawinął za siebie, nie spuszczając czujnych oczu z intruza. Stał tuż przed przyjaciółką, przy której momentalnie znalazły się Levy i Juvia.
— Lepiej stąd odejdź — warknęła Erza. — Inaczej to się źle skończy, a nie mamy zamiaru robić żadnej burdy przed szkołą.
Wiedzieli, że nie był dla nich zagrożeniem. Wiedzieli, że nic by im nie zrobił. Jednak jakaś niepohamowana siła ich umysłów wręcz krzyczała, by go do siebie nie dopuścić. Płaszcz przeszłości okrył ich wszystkich, zupełnie wyodrębniając z otoczenia. Przechodzący obok uczniowie przyglądali się sytuacji z zupełnym niezrozumieniem, a Lockser dojrzała, że z okna pokoju nauczycielskiego wychyla się jeden z pracowników.
Heartfilia wyczuła wibracje telefonu i niepewnie po niego sięgnęła. Gdy tylko Gryder powiedział, że jest już na parkingu po przeciwnej stronie, miała wrażenie, że ciężar sytuacji lekko z niej uchodzi. Miała gdzie uciec.
— To Mest? — zapytała Scarlet, spoglądając na nią przez ramię. Blondynka skinęła zgodnie głową, nieustannie mierząc się z jego wzrokiem. — Idź do niego, natychmiast.
Była w pułapce; topiła się w głębi różnorakich emocji, nad którymi nie potrafiła zapanować. Czuła jak traci oddech, nie wiedząc, czy powinna w ogóle skinąć palcem. Miała krzyczeć? A może płakać? Śmiać się? Bluźnić? Uciekać? Zostać? Każda z tych czynności działała na jej zupełną niekorzyść. Kiedyś obiecała sobie, że gdy go kiedykolwiek spotka, to wyrzuci mu w twarz cały żal, jaki w niej rósł. A teraz? Była niestabilną konstrukcją człowieka; domkiem z kart, który miał zaraz runąć, a do tego wystarczyło jeszcze jedno słowo…
— Lucy. — Padło z jego ust po raz trzeci. Tym razem nabrał dziwnej stanowczości, czegoś od niej wymagał, choć nie miał do tego prawa.
— Idź. — Levy ruszyła z nią do przodu, jakby chcąc asekurować jej osłabione ciało. — Nawet się do niego nie odwracaj. Nie zasługuje na to.
Nie potrafiła po raz ostatni na niego nie spojrzeć. W jego nieodgadnionym wzroku dostrzegała zupełnie niezrozumienie. Była pewna, że skupiał się tylko i wyłącznie na niej, reszta poszła w odstawkę.
Cierp. Cierp, tak jak ja musiałam cierpieć.
Jej kroki były niepewne, jej oddech był niepewny, jej siła była niepewna… Ona cała była niepewna.
Czuj ból, z którym ja sama musiałam walczyć.
Stanęła przy przejściu, cała rozdygotana, gubiąc resztki silnej woli i pewności siebie.
Nienawidzę cię…
— Natsu!
Westchnęła z przestrachem i odwróciła się za siebie. Groźny krzyk Graya powstrzymał chłopaka, który chciał podążyć za blondynką. Zatrzymał się i zwrócił wzrok ku dawnemu przyjacielowi, którego spojrzenie nie przynosiło żadnych przyjemnych wizji.
— Idźcie przodem… — mruknął brunet, a jego głos przepełniał zupełny obłęd.
— Gray. — Juvia widocznie nie chciała na to przystać, jednak Erza, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że Fullbuster załatwi to wszystko najlepiej z ich czwórki, pociągnęła przyjaciółkę do przodu. — Skończ to szybko…
Dziewczęta zniknęły za rogiem ulicy, a chłopcy stali naprzeciwko siebie. Gray nie miał pojęcia, do czego sam był zdolny. Targała nim chęć mordu. Miał ochotę rzucić się intruzowi do gardła, ale wystarczająco dużo ludzi już im się przyglądało, co zupełnie blokowało jego agresję. Wsunął dłonie do kieszeni spodni i ruszył ku chłopakowi, posyłając mu jedno ze swoich najgroźniejszych spojrzeń. Zatrzymał się tuż przed nim; byli tego samego wzrostu i bez przeszkód mogli patrzeć sobie w oczy.
— Nie zbliżaj się do nas, Natsu — wycedził jadowicie, mając wrażenie, że głos mu drży. — Nie pokazuj się nam na oczy. Nie waż się dotknąć Lucy, inaczej własnoręcznie cię zabiję
— Gray, nie rozumiesz… — zaczął Dragneel z nerwowym uśmiechem, jednak czoło Fullbustera w nikczemnie wyzywający sposób uderzyło o jego głowę, sprawiając obojgu ból. To chyba miała być swego rodzaju przestroga, skoro nie mógł użyć pięści. — Gray…
— Zapomnij o nas — syknął — nie jesteśmy tymi samymi ludźmi, których zostawiłeś lata temu. Nie myśl o Lucy. Zapomnij o niej tak, jak zapomniałeś wtedy.
— Mylisz się. O nikim z was nie zapomniałem.
Brunet prychnął głośno i minął chłopaka, bez oporów zahaczając o jego bark swoim. Nie posiadał już w swoim sercu nawet krzty szacunku do dawnego kompana, za to, co wyrządził Heartfili i im wszystkim. Był pewny, że gdyby spotkali się w bardziej dogodnych okolicznościach, nie miałby zahamowań przed roztrzaskaniem mu twarzy. Jedyne czego w tamtej chwili pragnął, to wyeliminowanie Natsu z ich życia, póki jeszcze doszczętnie w nim nie namieszał.
— Nie ma już dla ciebie miejsca pomiędzy nami — rzucił na odchodne — zapamiętaj to.


Pociemniałe, niebieskie oczy wpatrywały się w jej twarz z nieopisanym rozgoryczeniem. Od zawsze był dla niej bardzo zagadkowy, nieco nieprzystępny, nad wyraz opanowany. Miał swoje tajemnice, tak samo jak ona. Nigdy jednak nie dociekała tego, czym zajmował się jej kochanek; liczyło się to, że gdy go potrzebowała, w miarę możliwości się pojawiał i zawsze potrafił ją uspokoić.
— Co tym razem zbroiłaś? — zapytał, dotykając opuszkami siniaka. Wiedziała, że nie umknęło mu jej roztrzęsione ciało i rozbiegany wzrok.
Odsunęła głowę, by przypadkiem nie sprawił jej dodatkowego bólu. Siedzieli w zgaszonym aucie, na parkingu nieopodal liceum; pragnęła, by jak najszybciej stamtąd odjechali, wciąż zerkając w lusterka. Miała w głowie zupełny pustostan, wciąż cała drżała z przerażenia i nie potrafiła zebrać do kupy myśli. Miała ochotę zapaść się pod ziemię. Zapchać swoją głowę wszelkimi, niepotrzebnymi myślami, by tylko wyrzucić z niej wizerunek Natsu.
— Trochę popiłyśmy z dziewczynami — zaśmiała się, poprawiając na fotelu. — Nawet nie chcę o tym pamiętać. Łokieć Erzy śni mi się do dzisiaj.
Uniósł ku górze kącik ust; nawet się nie zastanawiała, przecież i tak wiedziała, że rozróżniał kiedy kłamała, a kiedy mówiła prawdę.
— Mów co się dzieje, Lucy — wyszeptał, spostrzegając na jej ramionach gęsią skórkę. — Jesteś blada jak ściana. Coś się stało?
— Zobaczyłam coś, czego zobaczyć nie chciałam — odparła, nie mając siły zmyślać. — Jedźmy stąd, proszę cię.
— Coś czy kogoś? — zapytał, odpalając silnik.
Sama nie wiedziała. Pojawienie się Natsu spowodowało w jej sercu kolejną, niezalepialną wyrwę, ale nie wiedziała czy to jego obecność nią tak wstrząsnęła, czy może nagły powrót wszystkich wspomnień, które przez tyle czasu skrzętnie skrywała na dnie umysłu i serca.
— Lu, jeżeli masz jakieś kłopoty, masz mi o tym mówić — powiedział stanowczo; rzadko kiedy używał wobec niej takiego tonu głosu. — Ja wiem, że masz swoich przyjaciół i oni o ciebie dbają, ale to ja jestem od tego, by cię chronić. Jeżeli grozi ci jakieś niebezpieczeństwo…
— Mest — przerwała mu, miętosząc w palcach brzeg bluzy — wiem o tym. Ale wszystko jest w porządku.
Nawet na nią nie popatrzył. Zwęził usta w cienką linię i westchnął głośno, wyjeżdżając na ruchliwą ulicę. Przez kilka minut milczeli, co tylko wzmagało jej wewnętrzny niepokój.
— Nie będę cię nigdzie ciągnąć. Kupimy coś do jedzenia i zrobimy obiad w domu, okay?
Czasem zastanawiała się ile prawdziwości było w jego przejęciu, słowach. Próbowała w nim dostrzegać kogoś, kogo mogłaby śmiało pokochać, jednak nie potrafiła. Miała wrażenie, że jej serce od lat pełniło tylko i wyłącznie funkcję narządu, który pompował krew. Nie była zdolna do żadnych głębszych uczuć. Nie wiedziała, czy powodował to strach przed ponownym zranieniem, czy po prostu pokłady jej miłości zostały wyczerpane, przez ciągłe wystawianie jej życia na katastroficzne próby.
— Kupmy awamori* — szepnęła, wspierając łokieć o drzwi, a głowę na dłoni. Musiała w jakiś sposób nad sobą zapanować, bo wciąż była bliska płaczu, a nie chciała nic wspominać kierowcy, by go nie denerwować. Może i ich związek był całkiem luźny i nikt nikomu nie wchodził w drogę, ale Mest potrafił być cholernie zazdrosny, a to kolidowało z wszelkimi próbami osiągnięcia spokoju. — Proszę cię.
— Lucy, co się do cholery dzieje?
— Nic. — Uśmiechnęła się słabo, czując ucisk w gardle. — Po prostu mam gorszy dzień.
Najgorszy.


< <> >


— Nie daruję mu tego! — Levy rąbnęła ręką w drewniany stół, przy którym siedzieli również Gray, Erza i Juvia. — Jak on śmiał po tym wszystkim tak po prostu przyjść i być takim beztroskim?! Cholera jasna!
Fullbuster w zdenerwowaniu jeździł kciukiem po zębach, wpatrując się w świecący napis Pepsi, który wisiał tuż nad głową Mirajane, obsługującej klientów. Był wściekły i rozbity; miał ochotę roznieść Dragneela, jednak wiedział doskonale, że mógł najpierw go wysłuchać, a dopiero potem skakać mu do gardła. Od kiedy chłopak zniknął, przez cały czas starał się go usprawiedliwiać, jednocześnie uparcie twierdząc, że go nienawidzi. Mimo to, wpajał sobie i innym, że Natsu musiał mieć jakiś konkretny powód by tak postąpić, zwłaszcza, że przez całe życie wciąż im udowadniał, że byli dla niego najważniejsi. Poniosły go emocje, gdy widział stan w jakim znalazła się Heartfilia i był o to na siebie zły.
Chwycił ciepłą dłoń Juvii i zacisnął na niej palce, potrzebując jakiegoś minimalnego wsparcia. Uśmiechnęła się do niego delikatnie i przysunęła bliżej, by oprzeć czoło na jego barku. Gdy był zdenerwowany stawał się zupełnie innym człowiekiem; zupełnie nieobliczalnym.
— Sama jestem wściekła — szepnęła Scarlet, przecierając twarz dłońmi. — Jednak mam wrażenie, że potraktowaliśmy go za ostro. Przez trzy lata oczekiwaliśmy jakichkolwiek wyjaśnień, a gdy w końcu mieliśmy okazję jakieś otrzymać, to mało go nie zamordowaliśmy.
— Teraz nawet nie wiemy, kiedy będziemy mieli okazję znowu się na niego natknąć. — Lockser poruszyła się na swoim miejscu, przypominając sobie przerażenie Lucy. — Nie chcę, by znowu cierpiała. Wciąż nie do końca się ze wszystkiego otrząsnęła, a to co zrobił było nieprzemyślane.
— Znamy Natsu od dziecka. — McGarden gwałtownie przywarła plecami do oparcia drewnianej ławy i zarzuciła ramiona na piersi. — Skoro już wrócił, to nie odpuści. Boję się, że skupi się na Lucy, wiedząc, że zawsze miał ją po swojej stronie.
— Tak będzie. — Westchnęła Erza. — Zawsze myślał i działał bardzo prostolinijnie. Nie ważne jak, byleby osiągnąć cel.
— On czuje się winny. — Wzrok dziewcząt skierował się na Graya. — Widziałem to po jego oczach, spojrzeniu, tym co mówił. Jego głos drżał, po raz pierwszy miałem wrażenie, że się wahał, że coś go przerastało. Skupi się na Lucy, to pewne, bo przecież zawsze wydawała się być dla niego najważniejsza i przyglądając się temu co robił, twierdzę, że nadal tak jest. Doskonale zdaje sobie sprawę, że to jej zaufania może już nigdy nie odzyskać.
— Zniszczę gnoja, jeżeli cokolwiek jej zrobi, przysięgam. Spędziła tak wiele nocy wciąż płacząc, nie rozumiejąc, dlaczego tak nagle nas zostawił. Ufaliśmy mu, a ona już szczególnie, po czym zostaliśmy wystawieni. Nic go przede mną nie usprawiedliwi. Nie ma takiej rzeczy, którą mógłby zrobić, bym mu wybaczyła. — Przyjaciele spoglądali na Levy, która roztaczała dookoła siebie bardzo gniewną aurę. — Niech zniknie w trybie natychmiastowym.
— Mimo wszystko to nasz dawny przyjaciel i nie możemy tak po prostu go skreślić, Levy — powiedziała Erza, lekko rozdrażniona nastawieniem przyjaciółki. Miała swoje zdanie na ten temat i miała zamiar się go trzymać, zupełnie jak McGarden. — Poczekamy, aż znowu się zjawi i damy szansę mu się wytłumaczyć. Potem zobaczymy co dalej, ale od tej chwili wszyscy mamy oko na Lucy. Nie ważne jak wiele razy powtórzy, że go nienawidzi… Ona i tak w końcu go do siebie dopuści, a my nie mamy pewności, czy to jeszcze na pewno ten sam Natsu, z którym się wychowaliśmy. Mógł stać się kimś takim jak my. Lub o wiele gorszym...


< <> >


Ciepło pulsowało w jej ciele, a głowę przejęły lekkie zawroty; wszystko na jej własne życzenie. Czuła jak alkohol zabawnie odrętwiał jej ciało i spowalniał wszystkie ruchy. Mimo to przyjmowała gorące pocałunki Mesta, którymi obdarowywał jej delikatną, długą szyję. Pozwalała na takie gesty, sądząc, że w końcu skupi umysł na czymkolwiek innym, niż przenikliwe, dziwne spojrzenie Dragneela. Ono jednak wracało za każdym razem, gdy zamykała powieki.
— Może jednak zostaniesz? — wyszeptał do jej ucha, mocniej ją obejmując. — Nie chcę, byś była sama, gdy masz taki humor. Rano wstaniemy wcześniej, zawiozę cię do mieszkania, a potem do szkoły.
— Nie, Mest — mruknęła, opierając czoło o jego obojczyk. Nigdy nie dziwiła się, że mijające ich na ulicy dziewczyny, łypały na nią z zazdrością. Gryder był naprawdę przystojnym mężczyzną, o silnej budowie ciała. Czarne kosmyki śmiesznie opadały na jego czoło; uwielbiała obserwować, jak zaczesywał je dłonią do tyłu. Czemu więc miałaby myśleć o uczuciach z przeszłości, skoro miała przy sobie prawie ideał? — Muszę dzisiaj pobyć nieco sama, z resztą nie chcę zawracać ci głowy.
— Lucy, jesteś moją kobietą — rzucił pretensjonalnie, unosząc lekko jej głowę. — Ty nigdy nie zawracasz mi głowy.
— Mimo wszystko…
Skinął zgodnie, choć niechętnie, i schylił się, by wsunąć na jej stopy białe trampki. Była mu wdzięczna za ten uroczy gest, bo miała wrażenie, że sama kilka razy uderzyłaby głową o posadzkę w jego kuchni. Kazał założyć jej swoją czarną bluzę i wziął do ręki beżową, materiałową torbę, w drugą dłoń ujmując jej palce. Wyszli z mieszkania i skierowali się do windy, która zawiozła ich na parter.
Orzeźwiające, wieczorne powietrze momentalnie uderzyło w jej rozgrzaną buzię i dało kilka chwil przyjemnej ulgi. Gdy tylko znajomy taksówkarz Mesta podjechał pod ich nos, dała się po raz ostatni czule pocałować i wsiadła do auta, powtarzając nazwę swojej ulicy dobre trzy razy, gdyż niemiłosiernie plątał jej się język. Usiadła wygodnie i zapięła pas, zamykając powieki. Przelatujące za oknem widoki przysporzyłyby jej dodatkowych mdłości, a tego nie chciała przeżywać przez najbliższe pół godziny drogi lub, co gorsza, zapaskudzić mężczyźnie auta.
Myślała, że gdy się upije, będzie jej prościej zapomnieć o dzisiejszym zdarzeniu. Nic to jednak nie dało. Przez resztę dnia, którą spędziła ze swoim partnerem, nie mogła przestać myśleć o Natsu. Po głowie wciąż obijał się jego głos, wypowiadający jej imię z pełną czułością i beztroską radością, które rozrywały jej duszę. Wiele razy zastanawiała się jak będzie wyglądać ich pierwsze spotkanie po latach — czy w ogóle takie zaistnieje — i wciąż nie mogła wymyślić dobrego scenariusza, aż do dzisiaj. Kiedy została postawiona pod murem i miała ochotę krzyczeć, by ktoś ją zastrzelił.
Przypomniała sobie, jak wyciągnął w jej kierunku dłonie, by móc jej dotknąć. W myślach wyła jak dzikie zwierzę, chcąc sprawić, by znalazł się jak najbliżej niej, lecz zdrowy rozsądek kazał jej przed tym uciec. Miała ochotę złapać go za bety i zacząć nim szarpać, krzyczeć i płakać, by tylko wydusił z siebie całą prawdę.
Dlaczego zostawił właśnie ją?
Ta cała sytuacja była jednym z powodów, dla których jej relacja z Grayem tak bardzo się zacieśniła. Levy przeklęła imię Dragneela i poprzysięgła sobie, że kiedyś mu się za to wszystko odpłaci. Juvia milczała i starała się nie wypowiadać w tej sprawie, kiedy każdy widział, jak sama bardzo zawiodła się na chłopaku. Erza miała podejście iście ambiwalentne — miała mu to wszystko za złe i nie potrafiła zrozumieć jego postępowania, lecz starała się pozostawać bezstronna, przynajmniej do wyjaśnienia całej sprawy.
A Heartfilia i Fullbuster? Jako jedyni, w tajemnicy przed resztą, wciąż starali się szukać usprawiedliwienia, choć wrogość względem Natsu rosła w nich każdego dnia. Nie byli w stanie przyjąć do wiadomości tego, że mógł to zrobić tak po prostu, bez konkretnego celu. I tak minął pierwszy rok, drugi… I trzeci, kiedy to ich nastawienie względem dawnego kompana stało się nijakie, przezroczyste — przestało istnieć, zupełnie tak jak on.
— Panienko! — Westchnęła i popatrzyła na kierowcę. — Jesteśmy na miejscu.
— Dziękuję — szepnęła, zabierając rzeczy. Nawet nie sięgała po portfel; nie raz i nie dwa zdarzyło się, że razem z Mestem trochę wypili i chłopak nie mógł osobiście odwieźć jej do domu. A z racji tego, iż się o nią martwił, dzwonił zawsze po swojego znajomego taksówkarza i rozliczał się z nim przy okazji. — Dobrej nocy!
— Wzajemnie!
Zatrzasnęła drzwi i niepewnym krokiem ruszyła w stronę klatki schodowej. Okolica wydawała się być zupełnie wymarła, co wzbudzało w niej dziwne poczucie strachu. Dostała się do środka i biegiem doskoczyła do windy, która chwilę później dowiozła ją na odpowiednie piętro. Po wejściu do mieszkania skierowała się do sypialni i zrzuciła z siebie wszystkie ubrania, które cisnęła w kąt pokoju, prócz bluzy Grydera. Przewiesiła ją przez krzesło i złapała w rękę koszulę nocną, by następnie boso ruszyć do łazienki.
Weszła do kabiny prysznicowej i chwilę walczyła z ustawieniem dogodnej temperatury wody. Ta oblała ją silnym strumieniem, powoli wsiąkając we włosy. Nie ruszała się, stała wlepiając wzrok w ścianę ze spuszczoną głową. Cholernie chciała cofnąć czas, choć sama nie do końca wiedziała, do którego momentu. W jej życiu wydarzyło się od groma okrucieństw i gdyby nie pomoc Laxusa i jej przyjaciół, prawdopodobnie nie byłoby jej już na tym świecie. Zawsze była słaba, zawsze potrzebowała czyjejś pomocy, zawsze chciała, by ktokolwiek przy niej był.
Zawsze pragnęła, by był to Natsu. Przecież jej to obiecał... Będę przy tobie do końca swoich dni, Lucy — mówił — choćby nie wiem co, rozumiesz?
— Nienawidzę go — sarknęła, uderzając bokami pięści o wilgotne kafelki. — Nienawidzę!
Chciała oszukać samą siebie, kryjąc swoje łzy w strugach wody.
Chciała zatrzymać świat i uciec z niego, jak najdalej.
— Nienawidzę cię, Natsu — jęknęła, osuwając się w dół.
Pragnęła, by to właśnie on przejął jej ból i zrozumiał czego się dopuścił.


< <> >


— Kurwa mać! — ryknął, z całą możliwą siłą uderzając w worek, który zerwał się z łańcucha i runął na ziemię. — Kurwa, jebana mać!
Opadł na kolana, zapełniając pomieszczenie dźwiękiem wydawanych z siebie, ciężkich, świszczących oddechów. Był niewyobrażalnie wściekły, wpadł w chory obłęd, gdy tylko zatrzasnął za sobą drzwi mieszkania. Miał dosłowną ochotę, by ktoś napatoczył mu się pod nogi, by mógł się na kimś wyżyć. Nigdy nie pomyślałby, że można wpaść w taki amok z własnej winy. Nigdy nie sądził, że tak się to wszystko potoczy.
Zerwał z siebie koszulkę, pozostając w samym dresie i popatrzył na swoje obdarte, zakrwawione dłonie. Wciąż nie miał dość, wciąż się dostatecznie nie wyładował, wciąż miał przed oczami jej przerażoną twarz, a jej głos nosił się po jego wnętrzu, wbijając szpile w wnętrzności.
Nie dotykaj mnie.
To był największy cios, jaki mógł otrzymać. Przez te wszystkie lata nie potrafił myśleć o niczym innym, jak o tym, że kiedyś znowu usidli ją w swoich ramionach. Ona jednak nawet nie chciała na niego patrzeć, a gdy już to robiła… Miał wrażenie, że nie spoglądała na niego, a na jakiegoś potwora.
— Nie wierzę! — wrzasnął i uderzył pięściami o panele.
Nie tak wyobrażał sobie powrót do domu, do nich wszystkich. Nie tak to wszystko miało wyglądać.
— Nie wierzę…
Jego słabe serce rozrywał niewyobrażalny ból. Chciał zniknąć, zapaść się pod ziemię.
Stracił wiarę w to, że ich odzyska.
Zgiął się w pół, obejmując nagi, napięty brzuch ramionami. Oparł się czołem o zimną podłogę i zacisnął zęby, czując w ustach posmak juchy.
— Lucy…


Od Mayako: *awamori — jest to niepospolity, całkiem mocny, destylowany alkohol w pełni stworzony na ryżu. Zawartość mózgotrzepa waha się od 25% do nawet 60-65%, więc może nieźle poklepać. Zrozumcie Lucy, plzz. Wiem, że może ten rozdział nie porywa akcją, ale wszyscy wiemy, że w większości przypadków, pierwszy rozdział służy wstępowi. Więc nie krzyczcie na mnie, proszę! No i nie żeby coś, ale mam już 50% drugiego rozdziału, więc o ile dobrze pójdzie z moim czasem i wykonam wszystkie szabloniarskie zamówienia, to dwójeczka pojawi się całkiem szybko. A zapewniam, tam już mamy naprawdę tylko i wyłącznie akcję. :D

19 komentarzy:

  1. Kayo: PIERWSZY ROZDZIAŁ!!!!!!!!!!!
    Laxus: Możesz być—
    Kayo: Nie, nie mogę! Jestem ZACHWYCONA!! Gray taki fajny, Erza - mistrzyni zastraszania, a Laxusa zrobiłaś takiego MEGA.
    Laxus: W końcu ktoś mnie docenił.
    Kayo: Yhmm... Ciesz się, póki możesz. Co do bohaterów - tylko Natsu wszystko spieprzył. Był beznadziejny. Zniknął bez słowa na trzy lata i BUCH, pojawia się. Taki normalny... i wszyscy mają ochotę go zamordowąć. Ale ja i tak go uwielbiam ^^.
    W dodatku MEST JAKO CHŁOPAK LUCY???!!! Tego jeszcze nie było. Może jestem samolubna—
    Laxus: Owszem, jesteś.
    Kayo: — ale tak się cieszyłam, gdy przeczytałam, że ona go nie kocha... To źle?
    Laxus: *ze zmartwioną miną* Taaak, BAAARDZOO źle. Dlatego idziesz odpocząć... *delikatnie pomaga Kayo wstać z krzesła i popycha ją w stronę drzwi* Idź, a ja tymczasem...
    Kayo: *nagle się obraca* NIE POZWOLĘ CI TKNĄĆ KOMPUTERA!! *próbuje wyrwać laptopa z rąk Laxusa*

    PS. Jestem pierwsza! To się nazywa wyczucie czasu <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kayo: Zapomniałam! Kocham nową odsłonę Juvii! A ta odpowiedź „— Juvia — rzekł zdumiony nauczyciel — ledwo zdałaś egzamin poprawkowy z matematyki… Czyżby to przyczyniło się do ciężkiej pracy i nauki?
      — Nie, wręcz przeciwnie — zaśmiała się beztrosko idąc ku tablicy. — Po prostu lubię wyzwania!“ powaliła mnie na kolana. Oby tak dalej!

      Usuń
    2. Oooo! Cieszę się, że Juvia się podoba, bo jakoś nie potrafiłam z niej zrobić takiej statycznej, typowo zapatrzonej w Graya. Musiałam coś z nią zrobić i bałam się, że to wam nie podejdzie. xD

      Usuń
  2. Hej, hej, hej, Mayako xD Zauważyłam błąd, znaczy wydaje mi się, że jest to błąd, więc zerknij "— Nic. — Uśmiechnęła się słabo, czując ucisk w gardle. — Bo prostu mam gorszy dzień." Zamiast "bo", powinno być "po" :). Poza tym, zanim zacznę cokolwiek mówić o rozdziale, to uwielbiam Cię za ten cytat Żulczyka, heh xD. Okey, więc teraz jedziemy z tym koksem... Jezu, Natsu wszystko tak cholernie zepsuł, chociaż chwała mi za to, że w ogóle raczył się im pokazać, zanim wpadłby do głównej siedziby Fairy Tail. Pokochałam Graya, już nawet zaczynając anime, zaskarbił sobie moją osobę, a teraz moja miłość przeszła na wyższy level xD. Dlatego szczególnie podobał mi się moment, w którym trochu się przełamał i złapał Juvię (<3) za rękę. Niby taki drobny gest, szczegół, a jakoś tak mnie rozczulił :3. Ostatni moment z Natsu; ogrom jego cierpienia powalił mnie na kolana; jak zawsze perfekcyjna, jeśli chodzi o opisywanie przeżyć wewnętrznych; oby tak dalej, Maja! Rzeczywiście, zgodzę się z tobą, że pierwsze rozdziały zwykle są... nudne? Ale Twój podobał mi się, mimo iż jest tym pierwszym :). Cóż mogę dodać? Życzę Ci dużo weny i pozdrawiam cieplutko! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Podeślij mi link do tej pierwszej piosenki <3 plzzz xDDD

      Usuń
    2. A miałam napisać to na koniec notki. Właśnie, żebyście wypisywali mi błędy, jak jakieś zauważycie, bo to mi naprawdę pomaga. Także bardzo Ci za to dziękuję!
      A co do piosenki, za kij nie mogłam sobie przypomnieć, która to była, ale w końcu ją wykopałam. xD
      https://www.youtube.com/watch?v=HMn5i1z6RHo

      Usuń
  3. Powaliłaś mnie na kolana i nie wiem jakim w ogóle prawem piszesz, że ten rozdział mógł być nudnawy!
    Bardzo podobają mi się te dwie wstawki wspomnień. Fajnie by było, gdyby w każdym rozdziale coś takiego się znalazło. :3 I aż serce mnie zabolało, gdy podczas pierwszej wspomniano, że Loke umarł i to w rękach Lucy. Początek zabawny, widzę, że Gray i jego uczynki będą nas rozbawiać. Czy to przewrócenie się o stołek, czy uderzenie głową o ławkę, czy oszukane nurkowanie za ołówkiem, haha! :D
    Bardzo podoba mi się Twój Laxus. Nie jest złośliwcem na 100% tylko tak na 80% co sprawia, że jeszcze chętniej się go przyjmuje. Mam nadzieję, że wyjaśnisz jego powiązania z Lucy. Tak jak mówi Kayo, Juvia też jest strasznie fajna u Ciebie. Potrafię ją sobie wyobrazić, jako taką naprawdę przyjemną dziewczynę, a nie zbzikowaną laskę.
    Szkoda mi Lucy, naprawdę. Może z jednej strony ludziom może się wydawać, że nie powinna mieć tego za złe Natsu, ale tak naprawdę taka ucieczka kogoś bliskiego i to bez słowa, to jedna z najgorszych rzeczy, jakie moga się człowiekowi przydarzyć! Dlatego jej ból jest dla mnie jak najbardziej zrozumiały, tak samo jak nienawiść do Dragneela.
    Jejku, Mest był dla mnie od zawsze taki no epizodyczny, a dzięki Tobie zaczynam darzyć go sympatią. Chyba będzie mnie boleć serce, gdy się okaże, że jest zły, a próbujesz nas na to naprowadzić. Przez moment było mi szkoda Natsu, gdy pojawił się pod szkołą. Zastanawiam się, czy to on pisał te smsy. I miałam wizję, że Gray go uderzy, heh. :D Albo co gorsza sam Mest.
    Zniewalająca końcówka. Szkoda było mi Lucy i tego, że ponownie działali w tej takiej "symbiozie" o której wspomniałaś. I ten Natsu, bożee. <3 Dosłownie widziałam, jak morduje ten worek, jak ma popękane kostki. A jak napisałaś, że zgiął się w pół i dotknął czołem paneli, to aż mnie dreszcze przeszły.
    Mayako, piszesz super! Mam nadzieję, że rzeczywiście nie będziemy długo czekać na dwójkę. :) Pozdrawiam i życzę weny!

    Co to za remix BMTH? ;o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie też polubiłam swojego Mesta i teraz mi przez to trochu smutno... xDDDDDDDD Ale nie ważne. xDDDDDD

      BMTH - Can you feel my heart (Iamsleepless Remix)

      Usuń
  4. Zazdroszczę Ci takiego tempa pisania. :D U mnie jak jest jeden rozdział w miesiącu to można się cieszyć. xD (i jeszcze, żeby był chociaż w połowie tak dobrze napisany jak Twój XD)
    ALE! Wracając do opowiadania, cieszę się na to całe NaLu, lubię Twój styl pisania, bo jest dobry, lekki i cudownie oddajesz uczucia bohaterów, więc... Ach, trochę żal mi Natsu, bo biedak nie na to liczył. Ale wiem, że musiał mieć dobry powód, by zniknąć, więc czekam aż to się rozwinie. :D
    I podobają mi się kreacje bohaterów, szczególnie Laxus, ale to dlatego, że ja go po prostu uwielbiam. xD
    Czekam na kolejny rozdział. :3

    OdpowiedzUsuń
  5. A jak dla mnie akcji jest w sam raz. Jak do każdziutkiego rozdziału w obu opowiadaniach będziesz dawać mordobicie czy trzymające w napięciu sceny jak na początku ostatnich "Zamkniętych" na przykład, to w końcu zejdę na zawał przez Ciebie xD Z resztą, wszystko bym oddała, żeby moje początki wyglądały tak genialnie jak Twoje.
    Troszkę nie wiem co napisać; mam wrażenie, że nie bardzo rozumiem ten tekst, łączące tych ludzi więzi... Może to dlatego, że jak wspomniałam wcześniej, nie miałam nigdy styczności z Fairy Tail, a może dodatkowo przyczynił się do tego fakt, że jeszcze nie o wszystkim wiemy. Mam nadzieję, że z czasem zacznie mi się wszystko w główce rozjaśniać ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Ach! No i nie wiem, czy taki był Twój zamysł, czy moja przeglądarka nie jest dostosowana do tej grafiki, ale numer i tytuł rozdziału ma u mnie taki sam kolor jak jego tło (ten, powiedzmy, że śliwkowego koloru pasek xD). Tak tylko wspominam, bo może nie zauważyłaś a tak nie miało być... :)

      Usuń
  6. Witaj kochana! :)
    Jestem zachwycona, choć w sumie mało co ogarniam.
    Już wiem, że lubię Lucy i lubię Graya. I nie, nie chodzi o shipowanie, ale po prostu jak na razie podeszli mi najbardziej. Ale od początku.
    Podoba mi się to wspominanie. Podoba mi się to,ze stała się jakaś tragedia, do której będzie się wracać, którą wszyscy razem dzielą. Również mam wrażenie, jak ktoś wyżej napisał, że sms-y wysłane do Lucy do zmyłka dla nas. Wcale nie nadesłał ich Natsu, a ktoś zupełnie inny. Jestem tego wręcz pewna. Równiez zaintrygował mnie szczegół, dotyczący tego mężczyzny, którego miał szukać Laxus. O tym samym typie wspomniała chyba w szkole, nim z niej wyszli.
    Natsu... Na razie nie wiem co myślec. Pewnie wszystko zalezy od tego, jaki będzie w stosunku do nich i gdy opowie o przeszłości. Mest wydaje mi się podejrzany.
    Ale końcówka jak zawsze emocjonalny rozpierdol. :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Wpadłam tutaj przez czysty przypadek i powiem tyle: MEGA. Choć osobiście średnio podchodzi mi tematyka przenoszenia postaci w inne realia, to jednak po tym rozdziale, jestem wręcz przekonana że zostanę tutaj do samego końca. Sposób przedstawienia postaci cholernie mi się spodobał, w szczególności Juvia podejmująca wyzwanie. Jedyne z czym mam problem, to wyobrażenie sobie tego wielkiego Laxusa przed biurkiem. Całe szczęście że nie wzięłaś do tego Elfmana, wybuchałabym śmiechem przy każdym jego wystąpieniu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział jest absolutnie genialny aż chce się więcej.
    Rozumiem zdenerwowanie przyjaciół Natsu, na jego widok, po tym długim czasie jego zniknięcia bez wyjaśnień... ale jak dla mnie troche przesadzili, ale chyba co niektórzy to zauważyli i teraz spróbują pogadać z Natsu i wszystko wyjaśnić wszystko z Natsu.

    Szkoda mi Lucy... ale mam nadzieje że Natsu ją do siebie przekona.

    Szkoda również mi Natsu, po tym jak odrzucenie ze strony Lucy i przyjaciół, wpłynęło na niego i zawód.

    Ciekawi mnie co Natsu teraz zamierza by zbliżyć się do przyjaciół i wszystko wyjaśnić a w szczególności Lucy.

    Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  9. Omg
    Ja chce kolejny :o
    Fakt że mało akcji
    Ale tak mnie nosi ciekawość jak się to potoczy wszystkim. Ciekawe jak teraz postapi Natsu. Musi coś wymyśleć :o

    OdpowiedzUsuń
  10. Od razu widać brak bystrego oka Iczirej. Masz przeokropny wysyp powtórzeń, chyba najbardziej słowa "jej", wyszukaj sobie. ;) Ale już się nie odzywam, bo dostanę po mordzie jak za ZD XDDD

    Miałam obawy co do tego opowiadania, bo w temacie FT jesteś kompletnie zielona. Jednak muszę przyznać, że sam fakt, iż nie mam pojęcia kto kim jest lub być powinien, podburza moją ciekawość. Niewiele mogę rzec po pierwszym rozdziale, ale już lubię Lucy.
    PRUKWA XD Kocham to słowo XDD
    "Osobiście najchętniej wepchnąłby mu w tyłek drut kolczasty, tak samo jak reszta" JA JEBEI KOCHAM CIĘ XDDD
    Mam ból dupy, nienawidzę takich komplikacji. Ten cały Natsu mi się nie podoba. W sumie Mest też nie. Nie mam pojęcia kto tu jest biały, a kto czarny, nie mogę nawet przypuszczać. Czuję się jakbym czytała jakiś chory kryminał, który mnie zaskakuje z każdym zdaniem. W fanfikach jest ten problem, że ma się jako tako rozeznanie kto kim jest. Ja nie mam go tutaj kompletnie. Podoba mi się to XD Powód, dla którego nie czytałam CTD i innych tego typu ff, stał się właśnie powodem, a którego to dokończę i zabiorę się za inne "odłożone" z tego samego powodu.
    Mimo obaw, mam przeczucia, że Natsu nie okaże się aż takim gnojkiem za jakiego go mają.
    Bajos Muczaczos.

    OdpowiedzUsuń
  11. Cześć :)

    Jestem pozytywnie zaskoczona, rozdział mega. PO PROSTU MISTRZOSTWO! Nie spodziewałam się, że będzie aż taki długi (co oczywiście na plus). Piszesz z sensem, miło się czyta, ogólnie dobrze opisujesz i wszystko jest dobrze rozplanowane. Fajne są też wtrącenia z przeszłości Lucy. Rozdział nie był przewidywalny i to też oczywiście na plus :)

    Uwielbiam tych bohaterów, są genialnie wykreowani i chociaż wiadomo - są z FT, to na tym blogu mają 'swoje ja' i 'to coś'.
    Gray taki badass, ale już to pisałam w poprzednim komentarzu. Gray tworzy fajną parę z Lucy, jednak on musi być z Juvią. Co do niej - jest fajna i nie denerwuje mnie tak jak w anime. Jeśli oni nie będą razem to koniec! Pasują do siebie idealnie.
    Natsu ahh co tu dużo mówić. Było o tym zaledwie kilkanaście linijek (może więcej), ale już go polubiłam. Ciekawi mnie ta przeszłość i co tak na prawdę się stało. Nie wydaje mi się, że on jest taki zły jak wszyscy myślą ;/
    Laxus jest mega, tutaj taki mistrz, powiedziałabym, że 'ojciec' i wydaje się super.
    Erza uuu to Erza, ona zawsze była fajna!
    I Mest.. ciekawi mnie co on kombinuje, czuję, że to będzie coś fajnego.

    Rzadko czytam blogi podchodzące pod kryminał, ale ten mi się bardzo spodobał. Jeśli nie będzie happy endu to nie wytrzymam! Natsu i Lucy są dla siebie stworzeni. I wracając jeszcze raz do Natsu: co jeeeest?! Przez cały rozdział nakręciłam się jaki to on jest zły, okrutny, że odszedł i jak Lucy przez niego cierpiała. A nagle bum, przychodzi i jest 'normalny', chce do nich wrócić jak gdyby nigdy nic? Uuu koniecznie muszę przeczytać kolejne rozdziały i dowiedzieć się o co chodzi. I ten moment kiedy Natsu siedzi sam i myśli o Lucy - bezcenne.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń