czwartek, 2 czerwca 2016

VI. Jestem wróżką!

“Znaleźć wrażliwych ludzi,
którzy czują to, co my, jest z pewnością
największym szczęściem na ziemi.”
~ Carl Spitteler


Brązowe oczy z uporem wpatrywały się w ciemne, burzowe chmury, które przesłoniły niebo nad Tokio. Wykład o Rajdzie Doolittle’a, jaki nawiedził Japonię podczas II Wojny Światowej, niespecjalnie ją interesował, bo właściwie znała na pamięć cały jego przebieg. Zdecydowanie przyjemniejszym zajęciem było wspominanie nocy, kiedy Natsu znalazł się w jej mieszkaniu pod pretekstem potrzeby pomocy.
Z zadowoleniem oddawała się jego ciepłym dłoniom i gorącym pocałunkom, zupełnie tracąc jakąkolwiek świadomość i kontrolę nad tym, co się tam działo. Była jednak niezmiernie wdzięczna Dragneelowi za to, że opamiętał się w ostatniej chwili, nim wszystko zaszło za daleko. Przez ich relację na powrót zaczęła przepływać niewyobrażalnie silna namiętność, która w końcu nabrała odpowiedniego wymiaru; przecież kiedyś ograniczała się ona tylko do sugestywnych słówek, dotyku i enigmatycznego milczenia.
Chłopak został u niej na noc, ze względu na zapewnienie jej bezpieczeństwa. A potem bez słowa zniknął; rano obudził ją dźwięk zamykanych drzwi i nieopisana niechęć na przygotowanie się do zajęć.
Rzuciła kątem oka na swoją torbę, dostrzegając, że wyświetlacz komórki powoli wygasał. Sięgnęła po nią dyskretnie ręką i otworzyła odebraną wiadomość, z niepokojem orientując się, iż owy tekst został nadany z tego samego numeru, który dręczył ją w dniu pierwszego spotkania z Natsu. Zupełnie o tym zapomniała, a teraz nie było jej już wcale do śmiechu.


14 maja 2016 11:13
Od: Nieznany
Takie młode i piękne dziewczynki
nie powinny się nigdzie włóczyć
same. Prawda, Lucy?


Co jest? — pomyślała, marszcząc brwi. Rzuciła krótkie spojrzenie w stronę pustego miejsca, które powinien zajmować Gray. Erza wykonywała zlecenie w Suginami, Juvia zachorowała, a Levy po historii miała zwolnić się do domu, zostawiając Heartfilię zupełnie samą na dwie pozostałe godziny.
Zerknęła w stronę nauczyciela, który nagle podniósł głos i nim zdążyła wrócić wzrokiem do wyświetlacza, sprzęt ponownie wydał z siebie wibrację.


14 maja 2016 11:15
Od: Nieznany
Miej oczy dookoła głowy.


Zablokowała komórkę i wrzuciła ją do torby, czując, jak zaczyna dygotać. Wracając myślami do wydarzeń z poprzedniego wieczora, obudziła się w niej istna panika. To, że adrenalina pomogła jej się postawić Mestowi, a za plecami posiadała paczkę przyjaciół, nie przekładały się na jej rzeczywistą siłę.
W pojedynkę była łatwym celem dla każdego.


< < > >


— Słucham? — mruknęła, wyciągając telefon z kieszeni swetra.
Zacisnęła palce lewej ręki na rączce parasola, nie chcąc, by silny wiatr skradł jej jedyną osłonę przed irytującą mżawką. Wciąż uważnie rozglądała się dookoła, mając wrażenie, że ktoś depcze jej po piętach. W rzeczywistości nie dostrzegała nikogo i czuła się jak paranoiczka.
Cześć, Lucy. — Głos Laxusa od razu dał jej do zrozumienia, że miał do powiedzenia coś ważnego. Coś, co nie niosło za sobą niczego dobrego. — Gdzie jesteś?
— Wracam właśnie do mieszkania — odparła, wchodząc na pasy. — Coś się stało?
Niekoniecznie… — mruknął i westchnął ospale. — Chcę ci tylko powiedzieć, że wiem już, kto zaatakował Levy. I to nie są wcale dobre wieści. Od jakiegoś czasu jesteśmy obserwowani i wiem, że szykuje nam się starcie z potężnymi ludźmi. Zrób więc dla mnie te jedną rzecz; nie pakuj się w żadne kłopoty.
— Jak słaba jest nasza sytuacja?
Opatuliła się szczelniej, kiedy silny podmuch wiatru przyprawił ją o dreszcze. A może był to przelotny strach, którego próbowała do siebie nie dopuszczać?
W średniej — odparł, ściszając głos. — Wciąż niewiele wiemy. Muszę rozejrzeć się za nowymi ludźmi. Im nas będzie więcej, tym lepiej. Naprawdę nie chcę ponieść żadnych ofiar, a najbardziej martwię się o ciebie. Jellal opowiedział mi, w co się wczoraj wpakowaliście i od rana próbuję namierzyć tego cholernego gnoja, który próbował cię skrzywdzić, ale dosłownie nigdzie go nie ma. Nie podoba mi się również to, że wciągnęliście w akcję jakiegoś obcego człowieka.
— Laxus — wyszeptała, zaciskając powieki. — On nie do końca jest nam obcy…
Tak, wiem. Erza coś wspominała. Mimo to jestem zły, ale nie będę sprzedawać ci żadnej reprymendy, bo jakoś z tego wyszliście. Chciałbym się z tobą spotkać i porozmawiać o tym całym Natsu. Opowiesz mi co i jak? Wiem, że to dla ciebie ciężki temat, taka informacja również do mnie dotarła, ale sama wiesz, w jakiej sytuacji się aktualnie znajdujemy.
— Dobrze. Powiem wszystko. Ale również będę mieć do ciebie interes.
Zgoda. Dasz radę pojawić się w siedzibie jakoś o osiemnastej?
— Tak, pewnie.
No to do zobaczenia, Lucy. Uważaj na siebie.
Znaczenie słów jej przybranego ojca dotarło do dziewczyny z pewnym opóźnieniem. Dobrze wiedziała, że skoro byli obserwowani, to mieli na ich temat zbyt wiele informacji. Wskaźnik niebezpieczeństwa po raz pierwszy wykroczył poza skalę, nawet jeszcze bardziej niż podczas ataku na Levy. Wtedy Heartfilia uważała to jeszcze za jeden z takich wypadków, z którymi mogli poradzić sobie w chwilę, najnormalniej w świecie się mszcząc. Tym razem dosłownie wszyscy byli na czyimś celowniku i nie mogła pozbyć się wrażenia, że zagłada Fairy Tail jest już bardzo blisko.
— Lucy...
Struchlała, słysząc ten głos. Nieprzyjemny gorąc i odrętwienie opanowały chyba każdy fragment jej ciała, a jakiś wewnętrzny duch alarmował ją o tym, by jak najprędzej zaczęła uciekać; wiedziała, że to spotkanie w końcu nadejdzie i twierdziła, że będzie na nie przygotowana, lecz koniec końców nawet nie potrafiła się ruszyć.
— Już nie jesteś taka ruchliwa i zdeterminowana jak wczoraj?
Odwróciła mechanicznie głowę i wbiła otępiały wzrok w nieźle skatowaną twarz Mesta. Wpatrywał się w nią z pewną wyższością, trzymając dłonie w kieszeniach. Gdyby była głupia, zrzuciłaby wszelkie blokady, sądząc, że nie miał zamiaru jej w żaden sposób zaatakować. Wiedziała jednak, że były to tylko chwilowe pozory, bo każde jej niepożądane słowo, mogło wywołać lawinę niebezpiecznych zdarzeń.
— Długo będziesz tak milczeć? Nie masz mi nic do powiedzenia? — drążył Gryder. Zrobił w jej stronę pewny krok, wyciągnął rękę, by chwycić za guzik błękitnego swetra, kiedy zwróciła się do niego przodem. — Chyba powinniśmy omówić wczorajsze zajście.
Miała wrażenie, że ogłupiała. Mówił do niej tak, jakby wczoraj nie widziała bandy jego ludzi, która miała zamiar ich wszystkich wyeliminować. Istniały dwie opcje: albo Mest był niezrównoważony psychicznie, albo ją do czegoś prowokował.
— Nie mam — odrzekła w końcu, odsuwając się. — Jedyne, co musisz wiedzieć, to to, że nie chcę mieć z tobą już zupełnie nic wspólnego.
— No tak — prychnął, śmiejąc się przy tym — twój chłoptaś wrócił, więc postanowiłaś się z nim puścić.
— Zważaj na słowa — warknęła i cofnęła się o kolejny krok, gdy niebezpiecznie nachylił ciało. — Dzięki temu chłoptasiowi upewniłam się, że jesteś obrzydliwym oszustem, który miał wobec mnie inne plany, niż mogło mi się wydawać, prawda? Chciałeś mnie wywieźć i sprzedać, czy po prostu zabić?
— Chciałem cię tylko i wyłącznie chronić, Lucy.
W tonie męskiego, zachrypniętego głosu pojawiła się złość. I choć jego słowa zabrzmiały całkiem szczerze, wiedziała, że za nic w świecie nie powinna w nie wierzyć.
— Już nie ma takiej potrzeby — powiedziała, odwracając się w swoją stronę. Złożyła parasolkę, widząc, że deszcz całkowicie ustąpił. — Dam sobie radę bez ciebie.
Zacisnęła dłoń na drewnianym, zdobionym uchwycie i zrobiła pewny krok, chcąc odejść. Tak jak się spodziewała, Gryder nie miał zamiaru łatwo odpuścić. Chwycił ją za ubranie i szarpnął mocno, obracając w swoim kierunku.
— Nie masz prawa tak po prostu ode mnie uciec, Lucy! — ryknął, targając nią. Pchnął dziewczynę na ścianę; na tyle mocno, że gdy uderzyła plecami o kamienną powierzchnię, z jej płuc wyrwało się niekontrolowane stęknięcie. — Jesteś moja, rozumiesz?!
Nie chciała krzyczeć i wołać o pomoc, bo nie miała pojęcia, co chłopak zrobi komuś, kto będzie próbował się wtrącić. Widziała, jak wiele osób zatrzymało się po obu stronach ulicy i spoglądało w ich kierunku. Pewien mężczyzna zaczął iść w stronę szarpaniny, głośno nawołując, by Mest ją zostawił, a inny młody chłopak kazał swojej partnerce pozostać na miejscu i również potruchtał w ich kierunku.
— Zaraz zjawi się tu policja — wycedziła, kiedy trzymając ją za poły swetra, zaczął naciskać pięściami na żebra. — Sądzę, że wystarczy ci już kłopotów, Doranbolcie.
Pociemniałe oczy rozszerzyły się i z zaskoczeniem otaksowały twarz blondynki.
— Skąd wiesz?!
Pędzący na pomoc faceci zatrzymali się w miejscu, kiedy tuż za plecami jakiś samochód z piskiem opon zahamował i wjechał nieprzepisowo na chodnik. Kierowca wyskoczył z auta i pobiegł w ich stronę, pałając czystą nienawiścią. Oderwał Grydera od Lucy, która osunęła się po ścianie, próbując złapać oddech. Obcy mężczyźni pomogli jej wstać i zaczęli pytać, czy wszystko w porządku; pokiwała energicznie głową i podniosła wzrok na scenę, która rozgrywała się tuż przed jej nosem.
— Wiesz, że dzisiaj ci wpierdolę, prawda? — Natsu pchnął Mesta na barierki oddzielające pieszych od ulicy i stanął nad nim jak kat. — Wszystkie informacje, jakie chciałem od ciebie wczoraj wyciągnąć, są mi już znane. Teraz nie będę się hamować.
Brunet roześmiał się głośno, spoglądając na swojego oprawcę z czystym obłędem w oczach. Odbił się od balustrady i poprawił bluzę, nie przestając szczerzyć zębów.
— On już wie, że tu jesteś — warknął, spluwając krwią pomiędzy nich; Natsu wpakował mu w międzyczasie pięść w twarz, zupełnie nie zważając na zbierających się gapiów. — Na twoim miejscu uciekałbym z Tokio, a nie pakował się prosto w jego ręce.
— Możesz mu przekazać, że jego dni są policzone.
Dragneel odsunął się gwałtownie od swojej ofiary i odwrócił w stronę rozdygotanej, wystraszonej Lucy. Doskoczył do niej niemalże natychmiast, podziękował mężczyznom za pomoc, po czym otaksował dziewczynę opiekuńczym spojrzeniem. Skontrolował powierzchownie, czy nic jej nie jest i bez słowa pociągnął w kierunku auta.
— Wsiadaj — nakazał, a gdy chciał przejść do drzwi kierowcy, Gryder stanął mu na drodze.
— Jej życie jest wiele warte i dla mnie, i dla ciebie — syknął, kiedy Natsu go odtrącił. — Radzę ci więc na nią uważać.
— Nie masz z nią już żadnego związku, więc sobie nie dopowiadaj. — Zwinął wolną dłoń w pięść, drugą otwierając drzwi. — Jeżeli jeszcze raz cię przy niej zobaczę, to powyrywam ci łapska.
Prędko odpalił silnik auta i wycofał pojazd na jezdnię, gwałtownie włączając maszynę w ruch. Heartfilia obróciła się na siedzeniu, doglądając bruneta, który oparł się o barierki i pomachał w stronę samochodu, widząc, jak dziewczyna na niego zerka. Ściągnęła brwi i popatrzyła na Nastu, czując w wewnątrz żołądka coś strasznie nieprzyjemnego, ostrego, zaś w głowie panowała istna pustka.
— Jak ty wylazłaś z tej szkoły? — warknął gniewnie, nim zdążyła cokolwiek powiedzieć. Skupiał wzrok na drodze, ale miał ochotę spojrzeć i na nią. — Czekałem na ciebie na parkingu.
— Wyszłam bocznym wyjściem, bo chciałam zdążyć na inny autobus.
— Nie pomyślałem...
Cofnęła głowę, mrużąc oczy. Widziała, jaki był roztargniony.
— Czemu na mnie czekałeś?
— No chyba po to, żeby uniknąć takiej sytuacji jak ta! — Uderzył dłonią w kierownicę i zacisnął na niej palce. — Zadzwoń po Graya, Erzę, Juvię i Levy. Muszę wam coś powiedzieć, wyjaśnić. Umów nas gdzie chcesz, byleby jak najszybciej.
Dziewczyna posłusznie wyciągnęła komórkę i zaczęła szukać numeru Fullbustera w ostatnio wybieranych kontaktach. Drżały jej dłonie, suchy język przylepiał się nieprzyjemnie do podniebienia; była bardziej wystraszona niż wczoraj. W oczach Grydera kryło się wiele emocji, ale gdzieś pomiędzy tymi wszystkimi negatywnymi sygnałami, chowało się coś niedającego jej spokoju. Nie potrafiła po tym wszystkim uwierzyć, że ten człowiek chciał ją w jakikolwiek sposób bronić, a jeśli już to robił, to prawdopodobnie na pokaz, by niczego się nie domyśliła. Cholernie pragnęła dostać się do jego umysłu i ujrzeć, co tak naprawdę musiało się tam znajdować; mimo wszystko spędziła z nim dużo czasu, w tym dobrych chwil i nie tak łatwo było przyjąć do wiadomości, że osoba, dla której poświęciło się tak wiele, okazała się jej wrogiem.
— O kim mówił Mest? — szepnęła, przykładając komórkę do ucha.
— Po kolei. Zadzwoń, potem wszystko wyjaśnię.
Halo? — Gdy usłyszała głos przyjaciela, ściągnęła wzrok z Dragneela i przeniosła go na zatłoczoną drogę.
— Gray, gdzie jesteś?
W siedzibie. Coś się stało?
— Nie, nie… — Zupełnie odruchowo pokręciła głową, jakby chcąc wzmocnić swoje przeczenie. — Erza już wróciła z Suginami?
Dosłownie przed chwilą przyjechała — odparł leniwie. — Mam jej coś przekazać?
— Nie. Zabierz ją i Levy i jedźcie do Juvii. — Zerknęła na kierowcę, który co jakiś czas na nią spoglądał, cholernie zniecierpliwiony. — Spotkamy się u niej. Natsu twierdzi, że musi nam powiedzieć o czymś bardzo ważnym.
W porządku, powinniśmy być u niej za jakieś dwadzieścia minut. Levy muszę zgarnąć od Gajeela.
Pożegnała się krótko i westchnęła, układając dłonie na kolanach. Choć nie miała pojęcia, czy informacje Natsu będą miały wydźwięk pozytywny, czy też negatywny, to odczuwała swego rodzaju stres, który wzmagał się przez niespokojne zachowanie chłopaka.
— Czy to nie jest niegrzeczne, że chcemy się jej napraszać do mieszkania? — zapytał Dragneel..
— Juvia uwielbia mieć gości.


< <> >


— Jezu, nie mogliście mnie uprzedzić, że przyjedziecie?! — Lockser wpuściła ich do środka, odziana w czarny, puszysty szlafrok. — Mam straszny bałagan!
Heartfilia spojrzała na nią znacząco; wszędzie panował wręcz pedantyczny porządek. Jedynym mankamentem czyściutkiego mieszkania, była zasmarkana Juvia, która wyglądała jak zwłoki.
— Zaraz będą tu jeszcze Gray, Erza i Levy — rzucił luźno Natsu, ściągając buty.
— Co?! — Gospodyni wyjrzała na nich z kuchni, do której chwilę wcześniej się udała. — Muszę się przebrać! Jak ja was nienawidzę!
Lucy zaprowadziła chłopaka do salonu i razem usiedli na fotelach ustawionych naprzeciwko siebie. Dziewczyna podciągnęła pod brodę kolana i popatrzyła w stronę okna, nie mogąc znieść naporu wzroku Natsu. Gdy tylko odetchnęła po sytuacji z Mestem, wróciły do niej wspomnienia z poprzedniego wieczora. Czuła się nieco zawstydzona, w przeciwieństwie do chłopaka, który wciąż pożerał ją wzrokiem.
— Przed tobą męczące popołudnie — mruknął nagle, słysząc, jak reszta zwołanych wchodzi do mieszkania.
— Co masz na myśli? — zapytała, spoglądając na niego.
Uśmiechał się w podejrzany sposób; zrobił minę w stylu przekonasz się i odwrócił głowę za siebie, gdy do salonu weszła reszta. Gray zbił z nim piątkę, Erza uśmiechnęła się przyjacielsko, a Levy… nawet na niego nie popatrzyła.
— No więc, o co chodzi? — zapytała Juvia, stawiając na stoliku tacę ze szklankami i dzbankiem soku. — Bo raczej nie spotkaliśmy się tutaj, żeby sobie poplotkować.
— Natsu… — Gray popatrzył na chłopaka, który usiadł wygodniej i pochylił się do przodu. Złożył ręce i pomasował kciukami punkt pomiędzy brwiami, jakby wahał się nad jakąś ciężką decyzją.  — Chyba powinieneś zacząć.
— Nie będę tego rozwlekać i zajmować wam wiele czasu — powiedział cicho chłopak, wcześniej ciężko wzdychając. — Mieliście prawo o tym wszystkim nie wiedzieć, bo policja zataiła całą sprawę.
Lucy przyglądała się mówcy z niesamowitą uwagą, czując na plecach straszne dreszcze. Choć jeszcze nie miała pojęcia, co dawny towarzysz miał im do powiedzenia, była niemalże pewna, że te informacje nią wstrząsną. Dodatkowo odczuła swego rodzaju złość, domyślając się, że Fullbuster wiedział dużo więcej od reszty; nie musiała się długo zastanawiać, by wywnioskować, że to on był pierwszą osobą, przed którą Dragneel się otworzył.
— Dzień przed morderstwem Lokiego, zginął mój ojciec. Byłem z nim umówiony w naszym drugim mieszkaniu, mieliśmy jechać na dworzec i odebrać stamtąd Zerefa. Niestety, jedyne co zastałem w środku, to zmasakrowane ciało taty.
Juvia usiadła na podłodze; tak samo jak Gray, nie wyglądała na zaskoczoną. To ona jako pierwsza zyskała na ten temat jakiekolwiek wiadomości, kiedy natknęła się pamiętnej nocy na rozmowę forumowiczów.
— Niewiele myśląc, zadzwoniłem na policję i wybełkotałem, co mniej więcej się stało. Po ich przyjeździe zostałem zabrany na przesłuchania, a tam całkiem szybko dowiedziałem się, że zabójcą był mój brat. — Przetarł dłońmi twarz i zamilkł na kilka chwil. — Gdy wróciłem do pustego mieszkania, zrozumiałem, że zostałem zupełnie sam. Moja jedyna rodzina stała mi się obca. Ojciec nie żył, a Zeref, jak się domyślacie, został przeze mnie przekreślony. Jeszcze tej samej nocy, w moim mieszkaniu pojawili się ludzie z pewnej organizacji. Jak się okazało, mój ojciec miał z nimi dobre stosunki, a ja niemalże natychmiast zgodziłem się na współpracę; wtedy liczyła się dla mnie tylko i wyłącznie zemsta.
Heartfilia zadrżała, marszcząc czoło. Siedziała otępiała w fotelu i wpatrywała się w chłopaka, nie wiedząc, co robić, mówić, myśleć. Przez cały okres nieobecności ukochanego nawet przez chwilę nie przeszło jej przez głowę, że mógł przeżyć taką tragedię.
Erza, tak samo jak blondynka, wyglądała na cholernie poruszoną i jednocześnie wściekłą; nawet Levy była wstrząśnięta.
— Walczyłem z tym, by się z wami spotkać, cokolwiek powiedzieć, pożegnać się — kontynuował cicho, zachrypniętym głosem. Na jego twarzy nie malowały się właściwie żadne emocje, prócz swoistej nostalgii. — Wiem, że powinienem był to zrobić, ale bałem się; nie chciałem obarczać was sobą, swoim problemem. Nie chciałem, żebyście próbowali mnie w jakiś sposób powstrzymać. Przez te wszystkie lata ścigałem Zerefa, pragnąc jedynie jego unicestwienia. — Pochylił głowę, robiąc kolejną pauzę. Zaraz jednak jego głos stał się nieco bardziej ożywiony. — W pewnym momencie jednak się poddaliśmy. Był dla nas zupełnie nieuchwytny, a ja wiedziałem, że mój cel przepadł. Uznałem to więc za moment, kiedy mogłem tu wrócić, ułożyć sobie wszystko w głowie i pomyśleć nad tym, co mógłbym jeszcze zrobić. Gdy tylko pojawiłem się w Edogawie, nastąpił przełom. Dowiedziałem się, że Zeref również stacjonuje w Tokio i gdy na nowo odbiło mi na jego punkcie, zobaczyłem was… — Zawiesił wzrok na Lucy, która słuchając go, wpatrywała się w martwy punkt za oknem. — Zobaczyłem, jak wychodziliście z liceum po zakończeniu roku i chyba właśnie wtedy pękłem. Wspomnienia, tęsknota — to wszystko wzięło nade mną górę... ale nie było na tyle silne, by wygrać z moim przerażeniem. Byliście weseli, szczęśliwi. Miałem wrażenie, że zupełnie nie przeszkadzała wam moja nieobecność i pomyślałem, że nie chcę tego niszczyć.
Wszystkie pary oczy dawnych kompanów utkwione były w jego spokojnej twarzy; każde z nich przeżywało to samo. W ich sercach tlił się ból i smutek, które wciąż stanowiły przeszkodę dla radości z jego powrotu. Nadal czuli obawy, martwili się, czy wszystko się jakoś ułoży, a każde słowo Natsu stawiało przed nimi kolejne argumenty, opowiadające się za przebaczeniem.
— Wtedy ponownie usunąłem się w kąt i skupiłem na bracie. Dowiedziałem się, że jedna ekipa z Edogawy prawie go odstrzeliła na jakimś koncercie, kiedy zaprzyjaźniona ze mną organizacja próbowała go dostać… — dopowiedział, krzyżując ramiona na piersiach. — No i znowu uciekł. Dałem więc sobie spokój, doszedłem do pewnych wniosków i postanowiłem na jakiś czas się od tego odciąć. Wtedy poszedłem pod waszą szkołę, wierząc, że jestem gotowy na to, by się z wami w końcu zobaczyć, wszystko wyjaśnić… Czekałem na taką okazję tyle czasu, a okazało się, że mało mnie tam nie zabiliście — stwierdził wesoło, lecz w jego śmiechu tak naprawdę nie było nawet krzty rozbawienia.
Mimo to, uśmiech, który pojawił się na jego twarzy na sam koniec, sprawił, że Lucy skryła twarz w poduszce. Żal ściskał jej serce, a zupełna niemoc sprawiła, że rozkleiła się do reszty i dała upust łzom. Trochę jej było za to wstyd; postanowiła, że będzie twarda, że nie ulegnie, że pokaże, iż w jej mentalności nastąpiła wielka zmiana. Nic z tego — wciąż była krucha i za bardzo się wszystkim przejmowała.
— Bez waszej wiedzy spotkałem się z Natsu i próbowałem go zrozumieć. — Gray zabrał głos zupełnie niespodziewanie, ściągając na siebie uwagę całej reszty. — Chciałem wybadać grunt, sprawdzić jakie miał zamiary. Jak się okazało, były one cholernie szczere. Oboje doszliśmy do wniosku, że przez naszą niewiedzę mieliśmy prawo go znienawidzić, ale powinniśmy również dać szansę na wyjaśnienia. Tak się w to wszystko wkręciłem, że zacząłem mu po cichu pomagać.
— Wina leży po środku — stwierdziła ponuro Erza, choć jej usta wygięły się w lekkim uśmiechu. — Teraz wiemy, że nie możemy mieć ci niczego za złe, więc wybacz nam nasze zachowanie.
— Nie mam wam czego wybaczać — odparł Dragneel. — Gdybym był na waszym miejscu, zachowałbym się tak samo, o ile nie gorzej.
Podniósł zmęczony wzrok i skierował go prosto w stronę Levy. Dziewczyna przez cały czas słuchała go z takim samym zaangażowaniem co reszta, ale wciąż nie potrafiła się do niego uśmiechnąć. Za bardzo przeżyła jego zniknięcie i to, przez co musiała przechodzić jej przyjaciółka. Obiecała sobie, że nigdy mu tego nie daruje i mimo tej sytuacji, wciąż nie potrafiła się do niego przekonać.
— Wiem, że mnie nienawidzisz — powiedział, przyglądając się jej. — W jakiś sposób to doceniam, bo wiem, że ta nienawiść jest spowodowana troską o Lucy.
— Nie przypominam sobie, żebym prosiła cię o ocenianie moich zachowań — sparowała McGarden, nie chcąc nawet na niego spojrzeć.
— Nikogo nie oceniam. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że naprawdę nie mam złych intencji. I że jestem ci wdzięczny za to, że tak starannie próbowałaś pozbyć się z głowy Lucy takiego śmiecia jak ja. — Znowu się uśmiechnął, a ten wyraz na jego twarzy wzbudzał w obecnych miłe uczucie, kojarzone z dawnymi czasami. — Mimo to pragnę powiedzieć, że nie mam zamiaru nigdy więcej jej tak skrzywdzić.
— Zobaczymy — parsknęła, odwracając głowę. — Ale na razie będę trzymać do ciebie dystans.
— Wybaczcie, że wam przerwę. — Erza podniosła się nagle na nogi i podeszła do okna. — Ale mamy nie lada problem.
— To znaczy? — Gray odwrócił się, by na nią popatrzeć.
Tytania zmarszczyła czoło i ważyła słowa. Nie wiedziała, jak przekazać zebranym wiadomość, którą otrzymała, ale po krótkim namyśle zdecydowała się na prostolinijną szczerość.
— Zeref… On jest również naszym śmiertelnym wrogiem.
Dragneel się ożywił; popatrzył na nią poruszony, wyczekując, aż będzie mówiła dalej.
— Jest przywódcą organizacji, która nam zagraża. To jego ludzie zmasakrowali ostatnio Levy. — Scarlet łypnęła niespokojnie na przyjaciół. — To o nich mówił Laxus. Szykują się na nas i mają zamiar wytępić co do jednego.
— To prawda — wtrąciła Juvia — z informacji, które zebrałam wynika, Zeref jest człowiekiem, na którego natknęliśmy się wtedy w dniu koncertu. — Popatrzyła na Natsu i uśmiechnęła się do niego. — Przepraszamy, że przeszkodziliśmy w jego likwidacji, zarówno nasze plany jak i twoich znajomych, zostały pokrzyżowane.
Natsu wyglądał, jakby oberwał obuchem w głowę. Przebiegł wzrokiem po wszystkich i ulokował go w czekoladowych, załzawionych oczach Lucy. Ona również wpatrywała się w niego z otępieniem, doskonale pamiętając dzień, w którym stanęła oko w oko z pewnym brunetem. Teraz wiedziała, że był nim Zeref, którego zbyt rzadko miała okazję widzieć w dzieciństwie, by zapamiętać jego twarz.
Zwykła licealistka z kokardkami we włosach — mruknął cicho Natsu, podnosząc się powoli z fotela. — Zwinnie powaliła go na ziemię. — Świadomie przytaczał słowa swojego informatora, z którym spotkał się w parku. — Ta dwójka, która się na nich natknęła, to byłaś ty i Gray?
Blondynka cofnęła głowę do tyłu i zaczęła nerwowo nią kręcić, jakby bojąc się do tego przyznać. Juvia i tak powiedziała za dużo; właśnie odsłaniali się przed Dragneelem z ich największą tajemnicą.
— Wróżki — szepnął chłopak, jakby w jakimś transie. Rozejrzał się po zebranych i prychnął głośno, manifestując swoje niedowierzanie. — Ja pierdolę. Wy wszyscy należycie do Fairy Tail?!
— Jezu… — Heartfilia skryła twarz w dłoniach, po chwili spoglądając na Fullbustera. — Musimy go teraz zabić, prawda? Zróbmy to, zanim Laxus zabije nas.
— To dlatego tak sprytnie poradziłaś sobie z Gryderem w klubie — syknął Natsu, nachylając się nad dziewczyną. Przyległa plecami do oparcia fotela i patrzyła na niego przez palce. — Ale z was dranie! Mogłem się wcześniej domyślić, że coś jest nie tak! Dlaczego do nich dołączyliście?!
— Pamiętasz Reedusa? — zapytała cicho Levy. Chłopak pokiwał zgodnie głową, wciąż stercząc nad blondynką. — Został zamordowany przez jakiegoś psychola, niedługo po twoim zniknięciu… Coś nam wtedy odbiło i postanowiliśmy się mścić. Gdy rozprawialiśmy się z jego mordercą na własną rękę, zostaliśmy… Zauważeni?
— Przyglądał nam się jeden z członków Fairy Tail, który widząc naszą determinację, zaproponował nam wstąpienie w szeregi organizacji. — Juvia upiła łyk soku. — Niczego nieświadomi poszliśmy za nim, zwabieni sporym wynagrodzeniem... a tam, w siedzibie, spotkaliśmy najbardziej przerażającą osobę, jaką znamy.
— To znaczy?
— Mojego przybranego ojca, Laxusa Dreyara — oznajmiła cicho Lucy.
Natsu opuścił luźno ramiona wzdłuż ciała, wykrzywiając twarz w kompletnym niezrozumieniu. Miał wrażenie, że ktoś właśnie wcisnął guzik odpowiadający za pranie jego mózgu.
— Przywódca Fairy Tail, to twój przybrany ojciec? — mruknął cicho.
— Tak.
— Musze usiąść. — Cofnął się na fotel i przysiadł na nim na moment, żeby po chwili ponownie poderwać się na nogi. — To ma być ojciec?!
— Doszedł do wniosku, że jako jego córka, mogę paść ofiarą jakiś szemranych konfliktów. Stwierdził, że woli mnie wyszkolić i pokazać na czym stoję, niż zostawić na pastwę przestępczego świata! — wyjaśniła prędko, czując nienaturalną potrzebę wyspowiadania się.
— To jest poronione!
— Nie bardziej od chłopaka, który jeździł po całej Japonii, by zarżnąć swojego brata nie sądzisz? — McGarden popatrzyła na niego uważnie. — Odsłoniliśmy przed sobą wszystkie karty, nie tylko ty masz na koncie takie chore rzeczy. Powiedz nam tylko jedno: czy należysz do jakiejś organizacji?
— Nie — zaprzeczył natychmiast — nigdy nigdzie nie wstąpiłem. Organizacja zaprzyjaźniona z ojcem jedynie wymieniała się ze mną informacjami i czasem pomagała. Ale nawet przez głowę mi nie przeszło, żeby pchać się w jakiekolwiek szeregi.
— To pomyśl nad tym teraz — rzuciła Erza, stając tuż za Lucy — już za dużo o nas wiesz. Zdajesz sobie sprawę z tego, co cię teraz czeka?
— Chyba tak…
Zamilkli. Cisza, choć była tak naprawdę krótkotrwała, dla nich dłużyła się w nieskończoność. Każde z zebranych kalkulowało w głowie zebrane informacje i próbowało poukładać je sobie tak, by zrozumieć siebie nawzajem.
— Zeref nie wiedział, że jesteś w Fairy Tail — odezwał się cicho Dragneel. Zagryzał policzki i popatrzył na Graya, jakby szukając u niego pomocy. Zwrócił jednak z powrotem wzrok na blondynkę. — Nie wiem, z jakiego powodu może ścigać waszych ludzi, lecz ty i tak jesteś jego celem.
Heartfilia ściągnęła brwi i zerknęła na niego z niezrozumieniem, po chwili spoglądając w ten sam sposób na Fullbustera, który spuścił głowę. Natsu ponownie podszedł do dziewczyny i kucnął przed nią; to, co zobaczyła w jego oczach sprawiło, że opanował ją straszny chłód i niepokój.
— Lucy… Miałem naprawdę wiele powodów do tego, by wrócić do Tokio. Może się wydawać, że głownie skupiałem się na Zerefie… Ale to ty jesteś tą główną przyczyną. — Złapał ją delikatnie za dłonie i spuścił wzrok, zupełnie nie zwracając uwagi na to, jak dziewczyna czerwienieje. — I choć oboje wiemy, jak to jest z naszymi poronionymi uczuciami… To nie chodzi tutaj o nie, a o twoje życie.
— Co? — mruknęła, kiwając ze zdziwieniem głową.
— Mest pracuje dla Zerefa — oznajmił Gray, ściągając na siebie uwagę reszty. — Ani jeden, ani drugi nie wiedzieli, że należysz do Fairy Tail. Zakładam, że gdyby byli tego świadomi, to by się nie pierniczyli w jakieś symulacje związków, a po prostu cię porwali.
— Omamienie cię i zlikwidowanie miało być równoznaczne ze zniszczeniem mnie, o czym doskonale wiedział mój brat — przyznał Dragneel. — Dlatego od teraz nie mogę odstąpić cię nawet o krok. Przynajmniej dopóki Zeref nie zostanie wyeliminowany. Rozumiesz?
— Nie rozumiem — warknęła, wyrywając rękę. — Dlaczego ja?
— Gdybyś chciała sprawić komuś niewyobrażalny ból, co byś zrobiła? — Blondynka poczuła na ramieniu dłoń Erzy. — Bo ja celowałabym w osobę, którą mój wróg kocha najbardziej.
Czekoladowe oczy przeniosły się na Natsu, który wpatrywał się w jej szyję. Jego wzrok wydawał się być opustoszały, a w miarę pogodna aura została zastąpiona tą ponurą.
To co powiedział jej w nocy; to, że kochał ją odkąd sięgał pamięcią...
To było ceną jego miłości?


< <> >


— Natsu…
— Wejdź do środka — szepnął, popychając drzwi jej mieszkania — zaraz ci wszystko wyjaśnię.
Dokończył rozmowę przez telefon i wszedł za nią do środka, nawet nie przymierzając się do ściągnięcia butów.
— Spakuj wszystko, na czym ci zależy — powiedział, kiedy obserwowała go w wyczekujący sposób. Gdy tylko zaczął, na jej buzi zagościł grymas zaskoczenia, mieszającego się ze zdziwieniem i niezrozumieniem. — Ubrania, kosmetyki, kosztowności. Wszystko, czego nie chcesz stracić.
— Możesz powiedzieć, co planujesz? — Odłożyła jeansową kurtkę na komódkę i oparła się o nią, przenosząc ciężar całego ciała na lewą nogę. — Nie podoba mi się to, że podejmujesz jakieś decyzje za mnie.
— Od dzisiaj będziesz mieszkać ze mną.
Uniosła brew w niedowierzaniu, ale jego poważna mina utwierdziła ją w przekonaniu, że chłopak nie żartował. Prychnęła śmiechem, pokręciła głową i machnęła ręką, wchodząc w głąb mieszkania; chłopak podążył za nią, chcąc, by w końcu go wysłuchała.
— Mam nieopłacony czynsz za trzy miesiące — wyszeptała jakby do siebie, otwierając lodówkę. Wyciągnęła z niej butelkę soku i nie kwapiąc się do użycia szklanki, przechyliła ją, wlewając do ust sporą ilość zawartości. — Do tego miałabym mieszkać z tobą — dodała ironicznie, celując w jego kierunku palcem. — Naprawdę masz dzisiaj dobry humor.
Przewrócił oczyma i sięgnął do wewnętrznej kieszeni kurtki, by wręczyć jej do rąk złożony plik kartek. Patrząc mu w oczy, odebrała papiery i rozłożyła je, by następnie uważnie prześledzić tekst, który się na nich znajdował.
— Boga w sercu nie masz?! — pisnęła, wyrzucając ramiona w górę. — Rozum ci odjęło?! Natsu! Takie rzeczy powinieneś ze mną uzgodnić, nie uważasz?!
Dzierżyła w dłoni dokumentacje, która jasno przedstawiała opłacone zaległości, jak i również wypowiedzenie w sprawie mieszkania, które czekało na jej podpis. Z racji tego, iż właściciel jej kawalerki był w dobrych układach zarówno z Laxusem jak i z jej biologicznym ojcem, wiedziała, że przyjmie je od razu. Nadal jednak nie rozumiała jednej rzeczy.
— Jak ty to sobie wyobrażasz? — warknęła, rzucając kartki na kuchenny blat. — Myślisz, że ojciec czy Laxus się tak po prostu na to zgodzą?
— Nie obchodzi mnie to — mruknął i podszedł do niej bliżej. — Jedyne, co się aktualnie liczy, to twoje bezpieczeństwo. Mam po swojej stronie was wszystkich; nie trudno będzie mi postawić przed tą dwójką jasne argumenty.
— Czemu myślisz, że chcę w ogóle z tobą mieszkać… — wyszeptała osłabionym głosem, przykładając do czoła dłoń. — To co się wczoraj wydarzyło… Natsu, jaką ja mam gwarancję? — Poderwała wzrok i utkwiła go w jego ciemnych oczach. — Jaką gwarancję mam na to, że nie obudzę się któregoś dnia i nie dowiem, że znowu zniknąłeś? Drugi raz nie dam sobie tak dobrze rady…
— Nie mogę cię do tego zmusić. — Chwycił jej policzki w ciepłe dłonie i uniósł lekko dziewczęcą głowę, nachylając się nad nią. Ucałował delikatnie czoło i oparł o nie głowę. — Ale chociaż na jakiś czas zostań u mnie. Oboje wiemy, że nie jesteś tutaj bezpieczna.
— Nie wiem…
— Lucy, proszę cię, do jasnej cholery… — Przycisnął ją do siebie, oplatając mocno ramionami. — Muszę mieć pewność, że jesteś blisko, cała i zdrowa. Przekonaj się do mnie chociaż na te kilka dni, póki ta cała sytuacja się nie rozwiąże. Niczego więcej od ciebie nie oczekuję.
Zamilkła. Choć Jude mógł pamiętać Natsu, Laxus niekoniecznie. Dodatkowo, Dreyar już wiedział, że Dragneel był tym, przez którego cierpiała. Nie potrafiła patrzeć na ten pomysł przez różowe okulary, z drugiej jednak strony, coś w środku niej bardzo się na tę wieść cieszyło. Nieważne jak bardzo próbowała zachowywać się wobec niego obojętnie, i tak czuła, że wszystkie dawne uczucia powoli w niej ożywały.
Chciała na nowo poznać Natsu; przypomnieć sobie, jak to było spędzać z nim te długie godziny na rozmowie czy w milczeniu. Chciała znowu mieć go blisko siebie.
Chciała ponownie być tylko jego.
— Nie podpiszę wypowiedzenia — wyszeptała, zaciskając palce na jego koszulce. — Nad tym muszę się jeszcze zastanowić i omówić z ojcem oraz Laxusem. Dodatkowo pragnę najpierw sprawdzić, jak będę z tobą wytrzymywać.
Nie odpowiedział jej; usłyszała tylko, jak głośno odetchnął, jakby zrzucając z siebie jakiś niewyobrażalny ciężar.
— Postaram się być dobrym gospodarzem — oznajmił, gdy wyślizgnęła się z jego rąk.
— Mam nadzieję, że masz wygodną kanapę — mruknęła, wyciągając z szuflady foliową reklamówkę, do której zaczęła pakować lekarstwa, znajdujące się w niewielkim, wiklinowym koszyczku.
— Daj spokój, przecież nie każę ci spać w salonie…
— Wiem — zaśmiała się — martwię się raczej o ciebie.


< <> >


Wspierała głowę na pasie, obserwując, jak krople deszczu spływały po szybie auta, łącząc się ze sobą. Wciąż nie czuła się za dobrze, biorąc udział w dziwnym pomyśle Natsu, ale gdy tylko w końcu pojęła, że do jej mieszkania mogą dostać się ludzie Zerefa czy Mesta, szybko zmieniła zdanie. Doskonale wiedziała, że jej lokum było po prostu pułapką.
Choć zajęło im to prawie cztery godziny, wynieśli stamtąd wszystko, ponieważ doszła do wniosku, że każda rzecz jest jej potrzeba — a tych wcale nie miała tak wiele. Dragneel zaczął wyliczać przeróżne wrogie alternatywy na pozbycie się dziewczyny; od włamania i uduszenia, poprzez odstrzelenie, aż do podpalenia. Kiedy tylko skończyły mu się palce do liczenia, zaczęła krzyczeć, żeby jej pomógł.
— Nie wiem, kiedy będę mogła oddać ci pieniądze za spłatę czynszu — wyszeptała w końcu, kiedy ich twarze oblepiało czerwone światło z sygnalizatora na drodze. — Wezmę więcej zleceń, ostatnio zaniedbałam pracę.
Przez kilka chwil milczał, mrużąc dziwnie powieki; wiedziała, że nad czymś się głęboko zastanawiał.
— Nie musisz mi ich oddawać — odparł spokojnie, wrzucając bieg, gdy tylko mógł dalej jechać — wciąż dorywczo pracowałem, więc mam sporo oszczędności. Z resztą, sama wiesz… — Pokręcił głową, cierpko się uśmiechając. — Staram się odpokutować grzechy na każdy możliwy sposób.
— I tak oddam — stwierdziła luźno, poprawiając się na fotelu.
— Powiesz mi, dlaczego tak naprawdę dołączyłaś do Fairy Tail? Czym w ogóle się zajmujecie?
— Później — oznajmiła i popatrzyła na niego. — Gdzie właściwie jedziemy? Przecież twoje mieszkanie…
— Kilka dni temu je sprzedałem — odparł, zjeżdżając na mniej uczęszczaną ulicę. — Za wiele wspomnień się z nim wiązało. Do tego było ogromne; ilość wolnej, pustej przestrzeni mnie przytłaczała. Wolałem zamienić to na jakiś przytulny, mniejszy kąt. Czekałem na kupca, przewiozłem większość mebli i teraz… żyje mi się jakoś lepiej.
— Nie będę ci przeszkadzać? — Uśmiechnęła się, skubiąc materiał swetra.
— Wiesz dobrze, że nie. — Wyciągnął w jej stronę dłoń; chwycił jej smukłe palce i lekko je ścisnął. — Gdybym w ogóle przewidywał taką opcję, to bym cię do siebie nie zabrał.


Chłopak zaparkował niemalże pod samym wejściem, korzystając z wolnego miejsca. Prędko wyskoczyli z auta i zabrali jak najwięcej rzeczy, chcąc uniknąć zupełnego przemoknięcia. Gospodarz zaprowadził dziewczynę do windy, dzięki której dostali się na siódme piętro bloku.
— Posprzątałem, zrobiłem zakupy, przygotowałem pościel — wyliczał, przepuszczając ją w wejściu do lokum. — Nie musisz się zupełnie o nic martwić. Prosiłbym jedynie o to, że gdybyś czegokolwiek potrzebowała, to dasz mi znać, dobrze?
Przewróciła oczyma, jednak skinęła zgodnie głową, zdając sobie sprawę, że ten chłopak znowu wrócił do starego, ulubionego zajęcia — ratowania tyłka Lucy. Rozejrzała się po mieszkanku i od razu poczuła do niego swoistą sympatię, o ile w ogóle można było nią darzyć rzeczy martwe. Wejście prowadziło bezpośrednio do niewielkiego, acz przestronnego saloniku, który oddzielony od kuchni był wąską pół-ścianką. Z owego pomieszczenia można było dostać się do łazienki i jedynego, oddzielnego pokoju, którym musiała być sypialnia Natsu.
Bez namysłu ruszyła w jej stronę, lecz chłopak skutecznie zagrodził jej drogę.
— Nie, nie, kochana — zaśmiał się gardłowo, stąpając do przodu, przez co zaczęła się cofać. — Na wejście do mojej świątyni trzeba sobie zasłużyć.
— Oj, daj spokój! — Uderzyła otwartą dłonią w jego ciepłą pierś. — Chcę tylko zobaczyć, jak się urządziłeś.
Błyskawicznie podszedł do drzwi i przekręcił w zamku klucz, który następnie wrzucił do kieszeni spodni. Uśmiechnął się do niej, jasno dając do zrozumienia, że nie żartował, po czym zakomunikował, że idzie po resztę jej rzeczy. Zwyzywała go pod nosem od gburów i temu podobnych istot, podchodząc do jednej z toreb. Jako że pakowała ją jako ostatnią, dobrze pamiętała, że wrzuciła do niej swoją ciepła, flanelową koszulę, którą chciała zastąpić wilgotny sweter.
Podeszła do okna i z niesmakiem popatrzyła na stalowe chmury, które pochłaniały czubki okolicznych wieżowców. Z reguły darzyła takie dni szczególną sympatią, kiedy mogła odciąć się od świata i przesiedzieć kilka godzin na kanapie w salonie, pod kocem i z dobrą książką… Jednak tym razem dziwna, mleczna mgła wzbudzała w niej niepokój, jakby ostrzegając przed nadchodzącymi kłopotami.


< <> >


— Wróg naszego wroga jest naszym przyjacielem. — Laxus odchylił się do tyłu na swoim biurowym fotelu i popatrzył po twarzach nastolatków. — Ale to nie zmienia faktu, że zupełnie nie znam tego chłopaka. Jaką mam gwarancję na to, że nie skrzywdzi Lucy?
— Nie ma szans — mruknął Gray, wychodząc przed szereg. — Za bardzo mu na niej zależy… Za mocno ją kocha. Jedyne, czego chce, to ją chronić.
— Mieszkanie do którego zabrał Lu jest bezpieczne?
— Wyprowadził się ze starego, by nie dać się namierzyć — wtrąciła Erza i pomachała mu przed twarzą świstkiem papieru. — Oto adres.
Dreyar pokręcił głową, delikatnie się uśmiechając. Odebrał świstek i wcisnął go do portfela.
— Wkurzacie mnie — warknął, wyciągając z szuflady plik papierów. — Cholernie mnie wkurzacie, gówniarze. Zawsze się w coś wpakujecie i potraficie wyjść z tego obronną ręką, a ja nawet nie mam jak was ukarać.
— To podchodzi pod sadyzm — mruknęła Juvia.
— Żebym nie musiał go na tobie użyć, dziecino — rzucił niedbale blondyn i zaznaczył coś na kartce. — Przyprowadźcie go jutro o osiemnastej na zebranie; przemagluję go i sprawdzę co i jak. Jeżeli się okaże, że jest z nim coś nie tak, to wy poniesiecie tego konsekwencje.
Wygonił ich z biura i w ciszy zastanawiał się nad tym, co powinien zrobić. Nie przyznał tego przed podopiecznymi, ale znał Igneela bardzo dobrze; byli dobrymi przyjaciółmi. Dlatego tak bardzo chciał ścigać Zerefa; nie obchodziło go to, czy był jego synem czy nie. Jedyna rzecz, jaka kojarzyła mu się z tym chłopakiem, to zabójstwo własnego ojca. Sam Igneel wiecznie mówił, że w jego starszym synu jest coś niepokojącego; coś, czego nigdy nie potrafił rozszyfrować a momentami nawet się tego bał.
Wiedział, że umrze.
Na kilka dni przed tym, jak brutalnie pozbawiony został życia, skontaktował się z Laxusem i poprosił o jedną, jedyną przysługę.
Miał zamiar ją spełnić.


< <> >


— To, że Jellal ściągnął nas do Fairy Tail, widząc, jak mścimy się za Reedusa, było prawdą — szepnęła, siedząc na kanapie. Miała podciągnięte pod brodę kolana, a w dłoniach trzymała kubek z gorącym kakao. — To stało się już po tym, jak mój ojciec zrzekł się praw rodzicielskich i poprosił o opiekę Dreyara. Więc pewnie jesteś w stanie sobie wyobrazić zaskoczenie zarówno moje, jak i Laxusa, gdy weszliśmy do jego biura. Do tej pory zastanawiam się, jakim cudem nie zacementował mnie w jakiś katakumbach.
Dragneel siedział w rogu kanapy i przyglądał się dziewczynie, z uwagą śledząc każdy ruch jej ciała. Przez cały czas martwił się, czy na pewno chce usłyszeć całą prawdę.
— Potem doszedł do wniosku, że skoro i tak już wiem, to nie ma czego przede mną ukrywać i dał mi wolny wybór. Ale pod warunkiem, że to on będzie mnie trenował. — Westchnęła i odchyliła na chwilę do tyłu głowę. — No i właściwie tak było. On nauczył mnie samoobrony i tego, jak skutecznie przywalić komuś po to, by dać sobie szansę na ucieczkę. Na początku wykonywałam drobne zlecenia, z boku obserwując, jak Gray, Erza i Juvia pną się w górę. Pomagałam Levy, czasem zajmowałam się siedzibą. Ale Cana zauważyła we mnie potencjał na coś, o czym nawet nie śmiałam myśleć.
Chłopak zacisnął pięści, kiedy w jego głowie nagle odegrało się kilka scenariuszy na raz.
— To ta szatynka, z którą cię wczoraj widziałem?
— Tak. — Przytaknęła głową i uśmiechnęła się do niego. — Wyleczyła mnie z kompleksów i zamieniła je w swego rodzaju atuty.
— Lucy, jeżeli masz zamiar powiedzieć mi coś, przez co zrobię komuś krzywdę, to może jednak daj spokój — wymamrotał, kryjąc twarz w dłoniach. Potarł nimi rozgrzaną skórę i wypuścił głośno powietrze, spoglądając na blondynkę. — Dlaczego się na to zgodziłaś?
— Natsu — zaśmiała się — sądzisz, że Laxus pozwoliłby mi zostać… panną do towarzystwa?
— Nie wiem! I tak to co robicie jest co najmniej nienormalne!
— Jedyne, czym się zajmuję, to ściaganie na siebie uwagi. Mam ich uwieść, nic więcej. Wyprowadzić z pubu, sklepu, domu… i zaciągnąć prosto w ręce Graya.
Chłopak odetchnął, ale nie dało się w tym wyczytać specjalnej ulgi. Dźwignął się na nogi i okrążył w milczeniu kanapę; podszedł do okna, popatrzył na zalaną deszczem okolicę i skupił wzrok na jednej z latarni.
— To nieistotne… — szepnął, zamykając oczy. — Nieistotne, czy tylko ich uwodzisz, czy nie… Wystarczająco wkurza mnie fakt, że patrzą na ciebie w wygłodniały sposób i wyobrażają sobie te wszystkie obrzydliwe rzeczy…
— Nic na to nie poradzę — odparła chłodno, odstawiając kubek na drewnianą etażerkę — wdrożyłam się w taki tryb życia, nie przeszkadza mi to.
Gwałtownie odwrócił się w jej stronę i doskoczył do kanapy; przeskoczył oparcie i momentalnie przygwoździł dziewczynę do mebla. Słyszała, jak materiał siedziska skrzypi pod naporem zaciskających się na nim palców; popatrzyła na niego z przestrachem — to był drugi raz w przeciągu tej znajomości, kiedy zachował się w podobny sposób.
— Nie przeszkadza ci to, że stada obleśnych typów ślinią się na twój widok? — warknął, niebezpiecznie się nad nią pochylając. — Tacy ludzie myślą tylko o jednym; skąd wiesz, czy kiedy coś nie pójdzie po twojej myśli, to nie skończysz gdzieś martwa? Zgwałcona? Co?
— Natsu, przestań…
— Wszyscy faceci są tacy sami… — Oparł czoło o jej obojczyk, jakby chcąc skryć przed nią rozwścieczoną twarz. — Wszyscy, Lucy.
— Ty też? — szepnęła, bojąc się drgnąć.
Rozluźnił mięśnie i osunął się na dziewczynę, nakrywając swoim ciepłem. Przełożył ramiona pod jej ciałem i głową, mocno ją do siebie przytulając.
— Wszyscy… — powtórzył niemalże drżącym głosem.
— Ale ty mnie nie skrzywdzisz…
Pokręcił delikatnie, przecząco głową, składając na jej skórze delikatny pocałunek.
Leżeli tak długi czas, w zupełnej ciszy, napawając się swoją obecnością czy zapachem. Lucy zacisnęła powieki, kiedy ponownie przypomniała sobie o poprzedniej nocy; z jednej strony chciała unikać takich czułych sytuacji, zaś z drugiej niewyobrażalnie mocno ich pragnęła.
Wciąż miała swego rodzaju blokady i nie wiedziała, jak powinna to wszystko traktować.
— Natsu…
Chłopak wyplątał głowę z jej długich włosów i popatrzył na nią lekko nieprzytomnym wzrokiem. Obserwowali się wzajemnie, w głuchej ciszy ciemnego mieszkania; jedyne dźwięki jakie do nich docierały, to deszcz i wichura, panujące za oknem.
— Pocałuj mnie.
Rozchylił lekko usta, wciąż wpatrując się w nią spod prawie zamkniętych powiek. Jej serce zabiło mocniej, kiedy wzniósł się na ramionach i przesunął wyżej. Wszystkie jego ruchy przyprawiały ją w tamtej chwili o kolejne salwy przyjemnych dreszczy i skurczów w brzuchu. Przesunął nieświadomie nogą po wewnętrznej stronie jej uda, lewą dłoń wsunął pod kark i lekko zacisnął, po chwili zupełnie niwelując odległość między ich twarzami.
Przywarł do jej ciepłych warg, wypuszczając nosem gorący oddech. Całował ją z niewyobrażalną czułością i gorącą pasją, angażując ich oboje. Pogłębiali pocałunki, a Lucy miała wrażenie, że zaraz odleci; kręciło jej się w głowie i robiło coraz goręcej.
Poderwał ją z kanapy i usiadł na niej, sadzając dziewczynę na swoich nogach. Oplótł ją mocno ramionami i nie przerywał pocałunków. Mruknął cicho, gdy ułożyła dłonie na jego szyi i naprawdę nie pragnął w tamtej chwili niczego więcej.
— Właśnie zasłużyłaś na to, by otrzymać honorowe miejsce w moim łóżku — zażartował mrukliwie — oczywiście bez żadnych podtekstów.
Na jej buzi, po raz pierwszy od dawna, zagościł szczery uśmiech. Nie wiedziała, kiedy ostatnio czuła się choć trochę szczęśliwa, ale gdy mogła znowu wpatrywać się w jego oczy i znajdować się w centrum uwagi Natsu… Wszystko znowu zaczęło nabierać jakichś barw.
— Muszę ci coś pokazać — mruknęła nagle, schodząc z niego.
Podbiegła do torby i zaczęła w niej grzebać, po chwili się niecierpliwiąc. Wyrzuciła z niej większość rzeczy i w końcu się poddała, próbując wysilić umysł.
— O co chodzi? — zapytał, pochylając się do przodu, by oprzeć łokcie na udach.
— Dostawałam ostatnio pewne wiadomości z obcego numeru…  — Kucała nad swoim bałaganem i zaczęła pocierać skronie. — Chciałam ci je pokazać, ale chyba posiałam telefon.
Głupkowate przerażenie na jej twarzy rozbawiło chłopaka. Sięgnął do kieszeni własnych spodni i pokazał jej aparat.
— Skąd go masz?!
Dźwignęła się na nogi i podeszła do niego, odbierając urządzenie. Zdziwiona spostrzegła, że było wyłączone i zerknęła na Dragneela.
— Przykro mi, ale musiałem pozbawić cię starej karty sim — zakomunikował, stając naprzeciwko niej. — Mogliby nas namierzyć, słońce.
Rozdziawiła usta i zadrżała ze złości.
— Znowu zrobiłeś coś bez mojej zgody!
Zaśmiał się i ukradkiem cmoknął ją w policzek, idąc z wolna do kuchni.
— Przyzwyczajaj się!


Od Mayako: Jedyne co mam do powiedzenia, to sesja. Ale po niej wrócę z rozmachem, obiecuję. :D


21 komentarzy:

  1. Cudowny cytat na początek. Jest taki... no taki! Aż brak mi słów!
    I za nic nie mogę się domyślić, kim jest ten prześladowca telefoniczny Lucy. Dlatego tak się zdenerwowałam, gdy przeczytałam, że Natsu zmienił jej kartę. No bo, kurde, w końcu wszystko mogłoby pójść z tym naprzód,a tu taki BACH!. I co? I nic. Nie ma SMS-ów, w ogóle niczego nie ma.
    Ale za to scena, kiedy spotkała Mesta straszliwie mi się podobała. Co z tego, że gnoja nie lubię od początku opowiadania, a w anime tak średnio mi przypadł do gustu. Ważne, że dzięki niemu Natsu miał okazję wkroczyć na scenę! Ale tak na serio – od razu, kiedy napisałaś o jakimś wściekłym kierowcy, który wjechał na chodnik. No dobra, nie wiem dlaczego, najpierw pomyślałam o Grayu, ale zaraz po tym o Natsu. I jak widać, miałam rację! Przewiduję przyszłość. xD
    Ale i tak najbardziej mi się podobało porównanie zasmarkanej Juvii do zwłok. No po prostu zdechłam ze śmiechu, gdy to przeczytałam. I nadal zdycham, kiedy to widzę. xD Zarazem historia Natsu była taka... może inaczej, bo przymiotnika nie znajdę. :D Miałam wrażenie, że aż do momentu, gdy zobaczył ich po skończeniu roku w liceum, takich happy i w ogóle, opowiadał to, ale nie pokazując zbytnio żadnych uczuć. Dlatego sama ożywiłam się dopiero, gdy doszło do tego zakończenia roku – nawet mi się tak smutno zrobiło i szczerze mu współczułam. A potem wyskoczył z tą imprezą. No Boże, wiedziałam, że to było Fairy Tail. Poza tym, gdyby to był ktoś inny, załamałabym się i nie wychodziłabym z domu przez tydzień. xD
    No ale, żeby Laxus był najbardziej przerażającą osobą? To brzmi, jakby był jakimś mafiozą, który chodzi tylko z okularami przeciwsłonecznymi na twarzy oraz napakowanymi ochroniarzami w garniturach, a gdy mu coś nie pasuje, od razu mówi tym facetom w czerni „ Zabijcie go”. Psujesz wizerunek Laxusowi Dreyarowi!
    Ale fajnie, że być może Natsu dołączy do Fairy Tail... Chociaż inaczej zostałby zabity, więc tak czy inaczej nie miał wyboru...
    HAHAHAHA! Lucy się przeprowadza! HAHAHAHA! Podoba mi się te jego nowe mieszkanko. W mojej wyobraźni jest takie przytulne... :) A świątynia Natsu mnie powaliła. „Na wejście do mojej świątyni trzeba sobie zasłużyć” – dziwna jestem, wiem, ale przyszło mi na myśl, że Lucy będzie musiała zrobić nie wiadomo co, by się tam dostać. xD
    Co Laxus obiecał Igneelowi? Chciałabym wiedzieć, a z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że istnieje jakieś 98% szans, że nie powiesz. No cóż...
    No i ostatnia scena też cudo, oczywiście. :D
    I mam nadzieję, że na serio po sesji wrócisz z tym ROZMACHEM, jak to określiłaś. :) A tak btw, chyba nigdy nie napisałaś tak krótkiej notki końcowej, prawda?
    Pozdrawiam
    I życzę powodzenia na sesji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny raz nie mam zielonego pojęcia, w jaki sposób mogę wyrazić swój zachwyt. Pełna ciekawości czekam na nowy rozdział.
    Pozdrawiam i życzę weny. Powodzenia na sesji

    OdpowiedzUsuń
  3. Najlepsze Nalu jakie czytalam. :) pelna profeska, akapity, brak bledow, cudowne dialogi i bogate opisy. Dojrzala historia choc bardzo luzna, ale takie sa przyjemne.

    Wravaj szybko, chce wiedziec jak sie im razem mieszka ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Co Ty dałaś tam na końcu to nie mam pytań. Już myślałam, że moje slutty zboczenia zostaną zaspokojone, a ta "muszę ci coś pokazać"! Powinien jej odpowiedzieć bish, ok, ale później, dobra?. No, ale dobra, dobra... Dobra... Niech będzie, to w końcu nie jest hentaiec. XD Powodzenia na sesji, stara! Obyś wszystko w pierwszych terminach zaliczyła!
    Mua! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział wyszedł ci genialnie.
    Bardzo przyjemnie mi się czytało, aż zdziwiłem się kiedy przeczytałem do końca.
    Nie mogę doczekać się następnego rozdziału.

    Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  6. Wpadam z kolosalnym opóźnieniem, więc jedyne, co powiem, to że coraz mocniej wciągam się w tę historię! Czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Zakochałam się w Twoim blogu, jest cudowny :) To jak opisujesz, wymyślasz, po prostu wszystko! Relacje między bohaterami są świetne, a ostatnio najbardziej podobają mi się momenty, w których jest Natsu i Lucy. Czuję, że Natsu dołączy do FT i będzie coś o obietnicy, którą Laxus złożył kiedyś jego ojcu.
    Nie mam pojęcia skąd bierzesz pomysły na dialogi i ogólnie fabułę. Na podstawie tego bloga powinno zostać nakręcone anime haha :D Masz talent!

    Jak widzę nowych rozdziałów na razie nie ma.. muszę uzbroić się w cierpliwość i czekać. A nie mogę się doczekać!
    Co się stało z Mestem? A raczej Doranboltem ^^ Jestem ciekawa kiedy się pojawi i namiesza. Z drugiej strony nie wiem co zrobię jak znowu NaLu się rozpadnie ;d I te tajemnicze smsy... domyślam się, że wyniknie z tego coś co mnie zaskoczy (albo i nie?) :) Czekam aż bohaterowie dopadną Zerafa, ale w między czasie będzie dużo Nalu, Gruvii i jakiś ciekawy wątek :)
    Pozdrawiam i ślę wenę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeeej. <3 Mam nadzieję, taką malutką, że może wciąż czekasz. Rozdział pojawi się prawdopodobnie w poniedziałek. :)
      Jezu, dlaczego ja musiałam wyjechać. xD

      Usuń
  8. Przysięgam, że dawno nie wciągnęło mnie żadne opowiadanie tak jak te. Dziewczyno, zakochałam się w tym co piszesz. Z jednej strony ubolewam, że jest póki co tylko 6 rozdziałów, bo akcja naprawdę mnie wciągnęła i zżera mnie ciekawość, ale z drugiej to dobrze, bo nigdy bym się nie oderwała od czytania. XD
    W każdym razie życzę dużo weny i mam nadzieję, że niedługo ujrzę kolejny rozdział.
    Miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matkoooo, jakie to miłe! :D Właśnie najbardziej raduje mnie uczucie, kiedy mówicie, że wciąga was akcja, bo mi, jako autorce, cholernie na tym zależy. :v Rozdział już napisany, ale dopiero wróciłam do Polski. :9 Kayo już ma go w łapkach, powinien pojawić się w przyszłym tygodniu!

      Usuń
  9. Twój blog jest genialny! Czekam z utęsknieniem na następny rozdział ^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie! :) Wybacz zwłokę, rozdział pojawi się w przyszłym tygodniu. :*

      Usuń
  10. SUPER!!! OPOWIADANIE JEST WSPANIALE PROSZĘ O KOLEJNY ROZDZIAŁ SZYBKO BO NIE MOGĘ SIĘ JUŻ DOCZEKAĆ!!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Super!! Opowiadanie jest wspaniałe i daj kolejny rozdział bo nie mogę się doczekać!! ������

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział został wysłany do Kayo, powiedziała, że da radę w weekend go sprawdzić, więc proszę o cierpliwość. :3

      Usuń
  12. Ten blog... Nie mam po prostu słów. Jesteś naprawdę wspaniała. To jak piszesz. Sam dobór słów. Wszystkie twoje opowiadania czyta się doskonale! Jesteś stworzona do pisania :) Masz mega talent !

    OdpowiedzUsuń
  13. "— To jest poronione!
    — Nie bardziej od chłopaka, który jeździł po całej Japonii, by zarżnąć swojego brata nie sądzisz?" Skisłam.

    A tak na poważnie, cholernie to wszystko rozbudowane. Wszystko składa się z wielu elementów, idealnie do siebie dopasowanych. Czytając, czuje sie jakbym układała puzzle, najpierw rozkładała je na podłodze odpowiednią stroną, później dokładała kolejnych kawałeczków, aż w końcu powoli i rozwanie starała się dopasować je do siebie by stworzyć zgrany obraz. Żadnych nieścisłości, żadnych wątpliwości. Mówiąc szczere, marnujesz się, pisząc fanfiki. Wydaje mi się, że jesteś już ponad to. Grubo ponad to.

    OdpowiedzUsuń
  14. "— To jest poronione!
    — Nie bardziej od chłopaka, który jeździł po całej Japonii, by zarżnąć swojego brata nie sądzisz?" Skisłam.

    A tak na poważnie, cholernie to wszystko rozbudowane. Wszystko składa się z wielu elementów, idealnie do siebie dopasowanych. Czytając, czuje sie jakbym układała puzzle, najpierw rozkładała je na podłodze odpowiednią stroną, później dokładała kolejnych kawałeczków, aż w końcu powoli i rozwanie starała się dopasować je do siebie by stworzyć zgrany obraz. Żadnych nieścisłości, żadnych wątpliwości. Mówiąc szczere, marnujesz się, pisząc fanfiki. Wydaje mi się, że jesteś już ponad to. Grubo ponad to.

    OdpowiedzUsuń