niedziela, 9 października 2016

VII. Lis

Gdy jesteśmy zazdrośni, przekonujemy się, że kochamy.
Tak jak przekonujemy się, że żyjemy, kiedy nas coś boli.
~ Sidonie Gabrielle Colette


No już, mała, przestań się tak stresować!
Erza bez krzty wyczucia poklepała Lucy po plecach w przyjaznym geście. Roztrzęsiona Heartfilia zmrużyła powieki, czując ból w okolicach prawej łopatki, ale nawet na moment nie spuściła wzroku z wahadłowych drzwi, które prowadziły do ciemnych korytarzy siedziby.
Natsu siedział w gabinecie Laxusa niespełna godzinę, doprowadzając dziewczynę do białej gorączki. W jej głowie powstało już około setki czarnych scenariuszy, dotyczących różnorakich aktów mordu. Nie sądziła, że ma tak bardzo rozbudowaną wyobraźnię.
— Kto wie, może szef sprząta właśnie jego zwłoki, a potem będzie próbował nam wmówić, że Dragneel spieprzył oknem — wymamrotał Gajeel, wypuszczając przy tym z płuc okazały kłębek dymu.
— Gajeel! — Levy trzepnęła go w ramię i zrobiła kwaśną minę, chwilę po tym, kiedy w brązowych oczach jej przyjaciółki pojawiła się najprawdziwsza trwoga. — Nie zapominaj, że Lucy jednak się martwi!
— Tam nie ma okien — zauważyła cicho blondynka, która powoli zaczynała przypominać osobę w głębokim transie. Potrząsnęła jednak głową i poklepała własne policzki, chcąc się nieco otrzeźwić. — To trwa za długo.
Gray wyprostował się jak struna; od dobrych piętnastu minut sterczał pod przejściem i nasłuchiwał, czy coś się tam nie dzieje. Kiedy tylko drzwi zamaszyście się otworzyły, odskoczył na bok i szybko wdrapał się na barowe krzesełko, udając, że sprawa go nie dotyczy.
Lucy z zapartym tchem obserwowała twarze Dragneela i Dreyara, którzy weszli do pomieszczenia, obdarowując resztę organizacji promiennymi uśmiechami.
— Wolę nie pytać o powód waszego zadowolenia — rzuciła Mira, mijając ich z tacą pełną pustych kufli po piwie.
— Moi drodzy, oficjalnie przedstawiam wam nowego członka Fairy Tail, Natsu Dragneela — oznajmił uroczyście blondyn, rozpościerając przy tym ramiona. — Mam nadzieję, że szybko wdrożycie go w system naszego działania i nie pozwolicie zostawać chłopakowi w tyle.
— Ej, zaraz! — oburzył się wspomniany. — Jeszcze nie zdecydowałem!
— Szybko zmienisz zdanie. — Laxus mrugnął do niego i oddalił się w stronę Strauss.
Natsu pokręcił zdezorientowany głową; westchnął w końcu i zbliżył się do przyjaciół, by zasiąść tuż obok Juvii. Popatrzył na każdego z osobna i uśmiechnął się ponownie, obracając w dłoni kluczami od auta.
— No gadaj w końcu — fuknął Fullbuster, który niepostrzeżenie się do nich prześlizgnął. — Czemu wam tyle zeszło?
— Wymienialiśmy się informacjami — odparł, opadając luźno na oparcie ławy. — Jak się okazało, udało nam się wypełnić luki we wszystkich informacjach, jakie oboje posiadaliśmy. Szansa na schwytanie Zerefa wzrosła. Po raz pierwszy od tak dawna czuję, że mam go na wyciągnięcie ręki…
Wykonał dłonią znaczący ruch, zaciskając palce w pięść. Utkwił wzrok w twarzy Lucy, która bez przerwy się w niego wpatrywała. Niemalże natychmiast wyłapał w jej oczach prawdziwy niepokój. Nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, czym było jego źródło.
— Czyli jesteś teraz jednym z nas? — Erza usiadła naprzeciwko niego, a na jej buzi zagościł delikatny, przyjazny uśmiech.
— Jeszcze nie — zaprzeczył natychmiast i przetarł twarz dłońmi. — Nie ogarniam działań tych wszystkich organizacji. Chcę najpierw przekonać się, jak to wygląda od środka. Laxus zaproponował mi, abym wybrał się na dzisiejsze zlecenie wraz z tobą, Grayem i Lucy.
— Rzuca cię na głęboką wodę — skwitował Fullbuster — dzisiejsza sprawa jest dosyć mocna.
— Tak, słyszałem… — Wciąż obserwował Heartfilię, która widocznie nie była zadowolona z takiego przebiegu zdarzeń. — Ale wolę to, niż zobaczyć zalążek waszego zajęcia, a potem przekonać się, że to jednak mnie przerasta.
— Lucy, gdzie idziesz? — Juvia skupiła uwagę reszty na blondynce, która nagle stanęła na nogi.
Heartfilia trzymała w ramionach wielką torbę, z której wystawał pomarańczowy, puchaty materiał. Dziewczyna zatrzymała się w miejscu, poprawiła zalegający na ramionach plecak i pomachała im ręką.
— Mam dzisiaj kilka godzin do odbębnienia w dorywczej pracy — powiedziała, zerkając na zegar wiszący nad barem. — Mam nadzieję, że zdążę wrócić do mieszkania przed zleceniem. Jeżeli nie, odbierzecie mnie z centrum, okay?
— Poczekaj, zawiozę cię. — Natsu poderwał się na nogi, gotów za nią pójść.
— Już poprosiłam Jeta o transport — obwieściła, uśmiechając się.
— To w takim razie cię odbiorę — drążył uparcie — i tak mam tam dzisiaj jedną sprawę do załatwienia.
Pomachała mu tylko komórką, na znak, by wiedział, że po prostu ma do niej dzwonić, i ruszyła pośpiesznie w kierunku wyjścia, w którym czekał na nią wspomniany kierowca.
< <> >
— Nie zrozum moich słów źle, dziecinko, ale jesteś chyba moją najlepszą inwestycją!
Lucy z uśmiechem odebrała słowa niziutkiego staruszka, który chwycił jej palce w swoje delikatne, pomarszczone dłonie.
— Panie Yajima, niech mi pan wierzy na słowo, ale gdyby nie pan, raczej bym się tego nie podjęła — odparła, poprawiając zsuwające się z niej getry.
— Wiem, moja droga! Może nie jestem już taki młody, ale kobiety zawsze miały do mnie słabość — zaśmiał się, podnosząc z ziemi torbę z zakupami. — Dlatego dzisiaj możesz wcześniej wrócić do domu. Pospaceruj jeszcze z godzinkę i zmykaj do przyjaciół.
Podziękowała mu i skinęła głową, poprawiając swój lisi ogonek, po czym wymaszerowała z restauracji, by ponownie zrobić kilka okrążeń po pasażu handlowym. Od pół roku pracowała dorywczo jako hostessa w restauracji Lisie smakołyki i nie mogła narzekać ani na wypłatę, ani na sympatię swojego szefa, który właściwie sam miał do niej słabość. Rzecz jasna, dużo bardziej wolała przebywać w kuchni, pomagać w przyrządzaniu dań czy siedzieć cicho na zmywaku, gdzie nie musiałby jej nikt oglądać, niż biegać po centrum w przebraniu… lisa. Choć Yajima nie kazał jej prezentować się w skąpym odzieniu, a jedynie nosić lisi ogonek i opaskę z pomarańczowymi uszkami, to wciąż nie czuła się z tym komfortowo. Ratowała ją jedynie myśl, że za rozdawanie tych głupich ulotek i uśmiechanie się do potencjalnych klientów, szef dorzucał jej do dniówki sympatyczny procent.
Zerknęła na wyświetlacz telefonu i powtarzała sobie jak mantrę, że została jej jakaś godzina do końca zmiany.
— Tato, tato, popatrz, jaka ładna pani!
Słysząc głos dziecka, zwróciła ku niemu wzrok. Gdy tylko mała dziewczynka do niej podbiegła, Heartfilia przykucnęła, by z nią porozmawiać. Nie umknęło jej jednak zawstydzone spojrzenie ojca, który niekoniecznie wiedział, co odpowiedzieć córce.
— Skąd ma pani takie fajne uszka?! — krzyknęło maleństwo, wpatrując się w ozdobę na głowie Lucy.
Dziewczyna sprawnie zakręciła się wokół tematu restauracji i dodatku w postaci owej opaski, kiedy tylko zakupi się specjalny zestaw dla najmłodszych. Zarówno ojciec, jak i córka, oczarowani przyjemnym głosem i uśmiechem dziewczyny, prędko skierowali się do restauracji, a Heartfilia skarciła się w myślach za to, że po raz kolejny musiała grać na ludzkich emocjach.
— Hej, koleżanko! Dla nas też będziesz miała takie uszka?
Westchnęła głośno, opuszczając luźno ramiona wzdłuż ciała i odwróciła się, by skrzyżować wzrok z dwojgiem mężczyzn, stojących tuż za nią. Jeden z nich był dość rosły, a na głowie miał sportową czapkę, spod której wystawały kosmyki czarnych jak smoła włosów. Drugi zaś, niewiele od niej wyższy i przeciętny, przyciągał uwagę ludzi swoją świecącą, łysą głową.
— Wydaje mi się, że jesteście na to za starzy — odparła spokojnie, wyciągając z torby nowy plik ulotek. — Zabawki dla takich jak wy znajdują się tam.
Wskazała kciukiem za siebie, prosto na sklep z elektroniką, dłużej na nich nie patrząc, po czym ruszyła w swoją stronę.
— Lisico, poczekaj na nas! — Nie mieli zamiaru odpuścić i ruszyli za nią, po chwili dorównując jej tempa. — Może wyskoczysz gdzieś z nami, co? Tylko zostań w tym słodkim stroju.
Zatrzymała się i popatrzyła na wyższego natręta, przyklejając do jasnej twarzy cierpki uśmiech. Podeszła bliżej i wcisnęła łysemu ulotkę, umyślnie wbijając przy tym w jego skórę paznokcie.
— Z chęcią, ale tylko wtedy, kiedy przebierzecie się razem ze mną. — Mrugnęła do bruneta i po chwili spoważniała. — A teraz zejdźcie mi z oczu i dajcie pracować.
Odchodząc, słyszała, jak rzucali komentarze dotyczące jej osoby, ale wolała to zignorować, niż dokładać sobie niepotrzebnych nerwów. Nie pierwszy raz trafiła na tego typu ludzi, jednak większość od razu odpuszczała; ci jednak zdawali się być niebywale uparci. Wciąż czuła na sobie ich wzrok, który zmusił ją do przyspieszenia i skrycia się w tłumie ludzi.


— No? — mruknęła, chwilę wcześniej chwytając w dłoń komórkę.
O której kończysz?
Choć z początku nie miała ochoty na pogawędkę z Natsu, jego cichy, lekko zachrypnięty głos wywołał u dziewczyny delikatne dreszcze. Była święcie przekonana, że jest już za dojrzała na takie zachowania i to szybko przejdzie, ale widocznie organizm nie potrafił przywyknąć do tego, że Dragneel ponownie zagościł w jej życiu i namieszał w głowie.
— Za pół godziny powinnam być wolna — odparła, uśmiechając się mimowolnie. — Tylko bez żadnych sztuczek. Chcę pojechać prosto do mieszkania i wziąć prysznic.
Dobrze — zaśmiał się, a w tle słyszała, jak odpalał silnik. — Będę w centrum chwilę wcześniej. Muszę spotkać się z kumplem, więc dzwoń, jak tylko wyjdziesz z pracy.
Podziękowała mu i wsunęła aparat do kieszeni niewielkiej torebki, którą nosiła przewieszoną przez ramię. Z uśmiechem wręczyła ulotkę jakiejś parze, która tuż za jej plecami ochoczo stwierdziła, że właściwie mogliby coś zjeść. Rozglądała się dookoła, wciąż promieniejąc i przyciągając uwagę mijających ją ludzi. Pragnęła jak najszybciej znaleźć się już w mieszkaniu i odpocząć przed zleceniem, które od rana wnosiło do jej umysłu lekki niepokój.
Podeszła na moment do ławki usytuowanej pod ścianą, by odłożyć torbę i napić się wody. Gdy tylko zakręciła butelkę i odstawiła ją na siedzisko, wyczuła, że ktoś za nią stoi. Nim zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować, poczuła gwałtowne szarpnięcie.
— Co u licha?! — warknęła, odruchowo łapiąc za torebkę.
Zdenerwowana, odwróciła się i dostrzegła, jak jej wcześniejsi prześladowcy bardzo dobrze się bawili, ciągnąc ją za doczepiany lisi ogonek. Wcześniej wolała po prostu ich spławić, ale w ich twarzach coś się zmieniło. Miny, spojrzenia, to, jak obstawili ją z dwóch stron; zadrżała, czując wewnątrz buchające gorąco i dziwne obrzydzenie. Wcześniejsze żarty zamieniły się w coś na wzór osaczającej gierki, w której nie chciała brać udziału.
— Nadal będziesz nam odmawiać? — mruknął ten niższy, którego głowa odbijała światło lamp.
— Nie macie nic lepszego do roboty? — syknęła, wyrywając puszyste akcesorium z jego ręki. — Nie mam czasu na wasze zabawy, wynoście się.
— Ale nam się tu bardzo z tobą podoba i nigdzie nam się nie spieszy — wtrącił brunet, łapiąc ją lekko za podbródek. Odór papierosów i alkoholu sprawił, że jeszcze bardziej pobladła. — No więc, jak będzie?
Znajdowała się w niekorzystnej sytuacji; oboje szczelnie ją zasłaniali i właściwie żaden przechodzący obok człowiek nie był w stanie dostrzec tego, że działo się tam coś nieodpowiedniego. Mogła zacząć krzyczeć, ale nie miała ochoty zwracać na siebie uwagi całego centrum handlowego. Tym bardziej więc nie chciała rozprawić się z nimi na własną rękę, zwłaszcza, że oboje w żaden sposób nie przypominali ludzi, z którymi miała kiedykolwiek do czynienia. Doznała wrażenia, że jeden jej niepożądany ruch wywoła u nich jeszcze większa agresję, a ona skończy z nożem w brzuchu.
— Odczepicie się, czy mam wezwać ochronę? — wycedziła przez zaciśnięte zęby, aby tylko nie zadrżał jej głos.
— Odważysz się wydrzeć i zrobić z siebie wariatkę? — Wyższy ponownie chwycił ją za ogon i pociągnął, tym razem na tyle mocno, że poplątały jej się nico nogi. Mimo to, szybko wróciła do pionu, wyrwała się z jego sideł i opadła tyłkiem na ławkę. — Ochrona ci nie pomoże.
— Ochrona nie, ale z nami możecie mieć większy problem.
Czekoladowe oczy Heartfilii prześlizgnęły się po zdezorientowanych twarzach swoich oponentów, którzy po chwili, jednocześnie zwrócili w tył głowy. Niemalże natychmiast rozpoznała dwie inne postacie, które sterczały tuż za nimi. Nim zdążyła zebrać myśli, udało jej się jedynie uciec z ławki na bok, kiedy jej wybawiciele wyprowadzili dwa, szybkie ciosy, nokautując wrogów. Intruzi dosłownie przysiedli na beżowej posadzce, tuż pod ścianą; zszokowani, w milczeniu trzymali się za obolałe twarze i wpatrywali w nowo przybyłych.
Lucy wędrowała spojrzeniem za blond czupryną chłopaka, który zrobił krok przed siebie i przykucnął tuż przed agresywniejszym z natarczywych drani, po czym uśmiechnął się do niego w naprawdę ironiczny, wręcz jadowity sposób, wywołując na dziewczęcych ramionach gęsią skórkę.
— Zwiniecie się stąd w pięć sekund, czy mamy was wyprowadzić własnoręcznie?
Heartfilia z otwartą buzią obserwowała, jak dwoje opryszków podrywa się na nogi i rozbiega w dwóch różnych kierunkach. Nie zwróciła nawet specjalnej uwagi na to, że czyjeś ramię opadło na jej barki, a do jej nozdrzy dotarł przyjemny zapach męskich perfum.
— Kobiety… — mruknął brunet, wypatrując w tłumie uciekinierów — co wy byście bez nas zrobiły?
— No nie? — zaśmiał się drugi, który zacisnął na jej ramieniu palce.
— Sting… Rogue! — zaśmiała się nerwowo, kręcąc energicznie głową. Przyłożyła dłonie do twarzy i zamrugała kilka razy, wzdychając przy tym. — Dziękuję wam!
Chłopcy zaśmiali się jednocześnie, a Eucliffe mocniej przycisnął do siebie dziewczynę w przyjaznym geście. Właściwie w ogóle ich nie znała; jedyną stycznością było spotkanie w barze, w nocy, kiedy to razem z Grayem polowała na Minervę. Mimo to, poczuła się niebywale bezpiecznie i nie wiedziała, jak okazać swoją wdzięczność za ratunek.
— Fajne wdzianko — skwitował Sting, taksując dziewczynę badawczym spojrzeniem — skąd je wytrzasnęłaś?
— Nie pytaj, błagam… — mruknęła, przecierając dłonią czoło. — Chyba zrezygnuję z tej roboty. Co wy tutaj robicie?
Chłopcy wymienili się spojrzeniami.
— Przyszliśmy coś zejść — oznajmił Rogue, wyciągając ze sportowej torby opaskę z lisimi uszkami. — Tak się składa, że lubię to, co macie w dziecięcym menu, więc otrzymałem ten niebywale ciekawy prezent.
Lucy zassała policzki, czując lekkie zażenowanie. Chłopcy bynajmniej się z niej nie nabijali. Byli naprawdę mili, tryskali dobrą energią i utwierdzali ją w przekonaniu, że za nic w świecie nie mogliby mieć wobec niej złych zamiarów.


— Obserwowaliśmy cię od jakiegoś czasu, ale nie mieliśmy pewności, czy to na pewno ty. — Sting przejął od dziewczyny reklamówkę ze strojem, kiedy poszli razem z nią do Lisich przekąsek, by się przebrała i powiadomiła resztę personelu o tym, że kończy pracę. — Ale kiedy już zobaczyliśmy, jak im pyskujesz, nie mieliśmy żadnych wątpliwości.
— Fajną mam etykietkę — mruknęła buńczucznie, zakładając na siebie sweter. — Dokąd idziemy na tę kawę? Muszę napisać znajomemu smsa, gdzie ma mnie szukać.
Chłopcy zaprowadzili ją do niewielkiej kawiarenki, gdzie w ramach zadośćuczynienia za ratunek, miała postawić im po gorącym napoju. Na zewnątrz zrobiło się ponuro, a ciężkie, stalowe chmury zapowiadały silną ulewę, której Lucy nie przewidziała.
— Dziwna z ciebie dziewczyna — zauważył Eucliffe, kiedy siedzieli już na kanapach przy jednym ze stolików. — Włóczysz się po klubach w środku nocy i masz ciekawą zdolność, do ściągania na siebie kłopotów. Nie chciałbym być twoim facetem, za dużo z tobą problemów.
— Mógłbyś dobierać nieco lepiej słowa, do swoich durnych opinii? — skarcił go Rogue, podając dziewczynie do rąk duży, tekturowy kubek z parującym napojem. — Nie słuchaj tego pajaca. On nie wie, co to instynkt samozachowawczy, dlatego Anaya odprawia go co tydzień z kwitkiem.
— Anaya? — mruknęła, uśmiechając się do blondyna, który nagle zamilkł i zaczął wpatrywać się w jakiś punkt za oszkloną ścianą.
— Widzisz? Nadepnij mu tylko na odcisk i od razu się wyłącza. — Brunet zasiadł naprzeciwko Heartfilii, która, śmiejąc się pod nosem, wciąż obserwowała swojego sąsiada.
Chwyciła w dłoń saszetkę z cukrem i dźgnęła nią bliznę, która przecinała jasną brew Stinga.
— To przez nią twój przyjaciel ci to sprawił? — drążyła, kiedy udawał oburzonego. Uśmiechnął się jednak radośnie i wziął niewielkiego łyka kawy.
— Tak… To ten, co się tutaj zaraz pojawi. Będziesz miała okazję go poznać. A tak swoją drogą, mogłabyś łaskawie nie naruszać sfery dotyku? — Odwrócił się do niej przodem i pokręcił z dezaprobatą głową. — To nie jest normalne w tym stadium znajomości.
— Przepraszam? — warknęła, mrużąc powieki i odstawiając kubeczek na stolik. — Kto niespełna piętnaście minut temu mnie obściskiwał, po przegonieniu tamtej dwójki?
Uderzyła go pięścią w ramię, nawet przez chwilę nie myśląc, że chłopak podłapie ochotę na przepychanki. Nim się obejrzała, zaczęli się nawzajem szarpać za ubrania, nie zważając na to, że przykuwali uwagę innych gości kawiarni. Była wystarczająco zaskoczona faktem, że tak szybko złapała z nimi wspólny język, więc zrezygnowała z zastanawiania się nad tym, czy takie głupie zabawy są w ogóle na miejscu.
— Trafił swój na swego — bąknął Rogue, wyglądając w stronę przejścia, gdzie ujrzał znajomą sylwetkę. — O, o wilku mowa!
Sting i Lucy nie zainteresowali się nawet przez chwilę nadchodzącym gościem; ich potyczka zaczęła nabierać na agresywności, a pomiędzy kolejnymi ciosami wplatali coraz to gorsze przekleństwa, wyrywając sobie wzajemnie włosy.
— Cześć! Sorry, że tak długo, ale dosyć dawno mnie tu nie było i nieco się pogubiłem — oznajmił towarzysz, zbijając z Cheneyem piątkę.
Lucy struchlała, słysząc ten głos. Trzymając Stinga za kołnierz bluzy i unosząc na wysokości jego twarzy swoją pięść, wpatrywała się w gościa z istnym przerażeniem. Nawet zamrugała kilka razy, starając się odgonić od siebie majaki, które jednak okazały się prawdą. Cała czwórka wgapiała się w siebie w milczeniu i głuchej konsternacji, dopóki nie przerwał tego rozbawiony głos Eucliffe’a.
— Znacie się? — zarechotał. — Jaki ten świat mały, co nie, Natsu?
Dragneel popatrzył na Stinga, a potem przesunął wzrok na jego dłoń, która wciąż mocno zaciskała się na warkoczu Heartfilii. Jego pociemniałe spojrzenie przeniosło się w końcu na twarz dziewczyny, która poruszała ustami jak ryba i nieco pobladła. W przeciwieństwie do Stinga, Rogue od razu wiedział, że coś było na rzeczy i zaczął próbować kopnąć przyjaciela pod stolikiem, jednak ani razu nie udało mu się trafić.
— Znamy — rzucił ponuro Natsu, mrużąc powieki. Lucy miała wrażenie, że jego aura płonie ze swoistej wściekłości.
— Jest straszna, co nie? — Eucliffe pociągnął za pukiel długich włosów jak za dzwoneczek, a wolną ręką chwycił naczynie z kawą. — Właśnie wyciągnęliśmy ją z łap jakichś opryszków. Magnes na kłopoty.
Lucy jęknęła, puszczając prędko ciuchy Stinga. Miała wrażenie, że na Natsu ktoś wylał kilka litrów benzyny i rzucił w jego stronę zapałkę.
— Zmiataj z mojego miejsca — rzucił Dragneel, wykonując ręką znaczący gest.
— Żartujesz? — oburzył się blondyn.
— Nie. — Chłopak złapał go za kaptur i wyciągnął siłą z kanapy.
Eucliffe warknął coś pod nosem, odgrażając się Heartfili, że ten pojedynek nie został rozstrzygnięty i kiedyś na pewno go dokończą, po czym zasiadł obok Rogue’a. Natsu natomiast klapnął obok dziewczyny i obdarował ją badawczym spojrzeniem.
— Jakich opryszków? Zrobili ci coś? — zapytał, patrząc pytająco również na pozostałą dwójkę.
— Nie zdążyli — odchrząknęła i usiadła prosto, udając, że to co przed chwilą miało miejsce, w ogóle się nie wydarzyło. — Rogue i Sting przyszli mi z pomocą.
— A skąd się znacie? — drążył Dragneel.
— O Jezu, stary! — Eucliffe uderzył dłonią o stolik. — Serio będziemy się teraz nad tym rozwodzić?
Cheney, widząc poważne spojrzenie Natsu, rąbnął sąsiada w potylicę i syknął mu coś na ucho, po czym zwrócił się z powrotem w stronę Lucy i uśmiechnął się.
— Odwiedziła nas kiedyś w klubie, a że jej przyjaciel zostawił ją samą i poszedł rwać panienki, to dotrzymaliśmy jej towarzystwa — oznajmił na jednym wydechu, kiedy Sting wciąż mruczał coś pod nosem.
Nim Heartfilia się zorientowała ich rozmowa przeszła na zupełnie inne tory. Rozmawiali o rzeczach, które średnio ją interesowały i tylko Eucliffe starał się co jakiś czas ją zagadywać, widząc, że przestała się czuć swobodnie. Sama nie rozumiała nagłej zmiany nastroju, ale im dłużej wpatrywała się w dosyć poważną postawę Natsu, tym bardziej doznawała wrażenia, że w czymś mu przeszkadzała.
Westchnęła krótko, kiedy Dragneel w końcu się podniósł i zabrał ze sobą gdzieś Cheneya. Powiedział jedynie, że zaraz po nią wróci i pojadą do mieszkania. Odprowadziła ich wzrokiem, czując na barkach coraz większy ciężar niewiadomego pochodzenia.
— Coś tak posmutniała? — Popatrzyła na Stinga, który rozsiadł się wygodniej i odstawił na stolik pusty kubek. — Taki ponury wyraz twarzy do ciebie nie pasuje, dziewczyno.
— Mam wrażenie, że moja obecność wadzi Natsu — odparła, wpatrując się w błękitne tęczówki. — Odkąd wrócił, pierwszy raz dał mi coś takiego odczuć.
Eucliffe popatrzył na wyjście, za którym znajdowali się chłopcy. Przez chwilę intensywnie nad czymś myślał, jakby analizując, co mógł powiedzieć, a co powinien zachować dla siebie.
— Nie mam po co cię oszukiwać — mruknął cicho — wiem, że nie jesteś głupia. Po prostu miał coś z nami do obgadania, a raczej zdajesz sobie sprawę, że Natsu nie wrócił tutaj z byle powodu. Do tego się o ciebie martwi.
— Jaki macie w tym udział? — zapytała, ściągając brwi.
— Dowiesz się pewnie w swoim czasie — odparł szybko, wyglądając na nadchodzących chłopaków. — Uważaj na siebie i nie dawaj mu wielu powodów do zmartwień, wtedy wszyscy będą bezpieczni.
Jego słowa były dla niej jak kubeł zimnej wody, zwłaszcza, że nie mogła się dowiedzieć już niczego więcej. Dragneel wrócił w nieco lepszym humorze, a to dodatkowo ją zdenerwowało. Zaczynała martwić się, że chłopak mógł coś przed nią ukrywać i to miało nie dać jej spokoju już przez długi czas.
< <> >
— Lucy, ruszaj — szepnęła Erza, która razem z Natsu minęła blondynkę w przejściu.
Dragneel i Scarlet przeszli szybko przez niewielką salę pubu i zasiedli przy jednym ze stolików, uważnie obserwując, jak Lucy zbliża się do baru, gdzie znajdował się ich cel. Poruszała się w niebywale finezyjny, kobiecy sposób, zupełnie nie przypominając tej wiecznie nieogarniętej blondynki, z którą mieli do czynienia na co dzień.
Usiadła na krzesełku i bardzo szybko weszła w rolę uwodzicielki, już po trzech minutach zwracając na siebie uwagę mężczyzny, który siedział tuż obok niej. Zsunął z głowy kaptur i odwrócił się w jej stronę, zatapiając wzrok w dziewczęcym, słodkim uśmiechu i spojrzeniach, które mu ukradkiem rzucała.
— Nie, kurwa. Nie zdzierżę tego — warknął Dragneel, nerwowo się poruszając. — To tak zawsze wygląda?
Scarlet posłała mu dziwne spojrzenie; wywnioskował z niego tylko to, że scena, która rozgrywała się na jego oczach, była niczym w porównaniu do innych akcji.
— Właściwie to tak… — odparła spokojnie, sącząc zimną colę przez słomkę. Wpatrywała się w swoją przyjaciółkę, próbując skupić myśli. — Nieważne, jak źle wygląda to w twojej wyobraźni, Lucy w życiu nie dała się pocałować czy dotknąć w niesympatyczny sposób. I to jest w jej roli najważniejsze. Uwieść, być niedostępną, skusić, zaciągnąć gdzieś, gdzie zaszyje się w cieniu i pozostawi robotę w rękach moich czy Graya. Lucy musi być jak lis i nie może wyjść z roli do samego końca. Jest w tym bezprecedensowo najlepsza, dlatego duet z Grayem jest jednym z najskuteczniejszych w Fairy Tail.
— Naprawdę zdecydowała się na to przez morderstwo Reedusa?
— Tak mówi. — Scarlet zerknęła na krążącego po sali Fullbustera. — Mam jednak wrażenie, że szukała niekonwencjonalnego zajęcia, by odciągnąć swoje myśli od śmierci Lokiego i twojego zniknięcia. Nie radziła sobie z tym najlepiej, więc sięgnęła po radykalne środki.
Dragneel zrobił kwaśną minę. Świadomość tego, że jego ukochana zajęła się czymś takim po części z jego winy, stała się kolejnym gwoździem do trumny. Poczucie winy zżerało go od lat; był pewny, że kiedy wróci i wszystko wytłumaczy, zrobi mu się dużo lżej. Jak się okazało, karma zbierała swoje żniwa i wciąż prezentowała przed nim katastrofalne skutki jego ucieczki.
Prześlizgnął wzrokiem po długich, smukłych nogach Heartfilii i zassał policzek, widząc, jak jej sukienka podwija się przy każdym ruchu, odsłaniając coraz większą ich część. Nigdy się tak nie ubierała, zawsze wyglądała jak chłopaczara, nosiła głównie sportowe ciuchy, czasem wcisnęła się w jakąś spódnicę, a w szpilkach widział ją chyba po raz pierwszy w życiu. Ruch, który wykonywała, by zaczesać do tyłu swoje puszyste włosy, doprowadzał go do szału, zwłaszcza, że nie robiła tego dla niego, a dla jakiegoś obcego typa, któremu miał ochotę ukręcić jaja. Delikatny makijaż dodawał jej kilku lat, więc śmiało mogła udawać studentkę, a na takie faceci rzucali się jak wilki na świeże mięso.
— Dojrzała… Fizycznie, psychicznie. Ale mam wrażenie, że wiele jej cech charakteru się nie zmieniło — wymamrotał, przechylając do tyłu głowę.
— To prawda. Nadal ma momenty, kiedy się izoluje, kiedy nie chce nam powiedzieć co ją dręczy, kiedy po prostu wyłącza się z naszego życia — przytaknęła Erza. — Ale przywykliśmy do tego na tyle, że nikt nie ma z tym problemu, a ona jest spokojniejsza.
Nie dopowiedziała nic więcej. Widząc, jak Natsu podrywa się na nogi i cały napina, wiedziała już, że plan Lucy właśnie zaczynał działać. Zerknęła w kierunku przyjaciółki i dostrzegła, że zbliża się do niej kolejny mężczyzna, na którego czekali. Tamtego wieczora to właśnie ta dwójka była ich celem.
Skupiła spojrzenie na Heartfilii, która z zaciśniętymi zębami znosiła to, jak oboje mężczyzn uznanych za jej cel, zaczynało ją oblegać.
— Nie możesz! — syknęła, chwytając Dragneela za bluzę, kiedy zrobił krok przed siebie. Widziała, jak cholernie był wściekły i od samego początku nabierała pewności, że może dojść do takiej sytuacji. — Wszystko schrzanisz, a jej starania pójdą na marne! Uspokój się i obserwuj, chyba coś ci przed chwilą powiedziałam!
Natsu nabrał w płuca powietrza i chciał się wyrwać, kiedy w końcu zwrócił uwagę na Graya. Brunet zbliżył się w tamtym kierunku i bez słowa, całkiem zwinne znalazł się pomiędzy Heartfilią a ich podwójnym celem. Dragneel nie miał pojęcia, co mówił do Lucy, ale wolał, żeby to jego kumpel głaskał jej włosy czy policzek, niż ci obleśni ludzie. Nie potrafił jednak ukryć przed sobą samym, że nawet Fullbuster doprowadzał go do białej gorączki.
— Gray, ty pospolita gnido — syknął, zaciskając pięści.
Erza pokręciła głową z dezaprobatą i siłą zaciągnęła Dragneela na kanapę. Wcisnęła mu do ręki szklankę z napojem i skinęła głową na pozostałą dwójkę, by chłopak zaczął ich obserwować nieco uważniej.
Lucy idealne odwzorowywała zachowanie niezainteresowanej, rozdrażnionej kobiety, kiedy Gray w teatralny sposób ją adorował. Zbywała go grzecznie, w niezauważalny sposób dając znać swoim nowym znajomym, że potrzebuje ich wsparcia. Nie musiała na nie długo czekać; niemalże natychmiast jej wdzięk i niewinność sprawiły, że mężczyźni wstali i w skuteczny sposób odepchnęli od niej Fullbustera. Brunet wzniósł w górę dłonie, jakby w pokojowym geście i po prostu się stamtąd zmył, ukradkiem posyłając Erzie i Natsu znaczące spojrzenie.
Lucy miała ich w garści.
— Mamy ich zabić, tak? — warknął Dragneel, kiedy podnieśli się z kanapy i skierowali w stronę wyjścia.
— Tylko jednego — odparła pośpiesznie Scarlet, kiedy równocześnie pchnęli drzwi. — Drugiego musimy eskortować do Lamii, bo mają z nim jakieś osobiste porachunki.
Erza z niepokojem popatrzyła na towarzysza, który stracił resztki spokoju i opanowania. Przeszli na drugą stronę ulicy i przeskoczyli niewielki żywopłot.
— Dzwonił Lyon. — Cień Graya pojawił się przy nich ułamek sekundy wcześniej niż on sam, tak samo jak dym papierosowy. — W siedzibie zostali tylko on i Sherry, więc będziemy musieli go podrzucić do nich.
— Nie widzę problemu — odparła dziewczyna.
Fullbuster popatrzył na Natsu, który nieustannie wpatrywał się w drzwi wejściowe lokalu. Choć był to niepokojący widok, miał wrażenie, że idealnie pamiętał tę rozwścieczoną aurę przyjaciela, która nawet w czasach ich wspólnego dzieciństwa, towarzyszyła chłopakowi, kiedy tylko Lucy znajdowała się w niebezpieczeństwie.
— Zacznij z nami pracować, to nie będziesz się wściekał o to, co robię — prychnął półżartem, rzucając peta na ziemię.
— Lepiej zamilcz — warknął chłopak, nawet na moment nie zmieniając toru spojrzenia. — Bo ci powyrywam rączki.
Wstrzymywał powietrze za każdym razem, kiedy drzwi się otwierały. Gdy w końcu pojawiła się w nich Lucy razem z dwójką przyszłych ofiar, cofnął się o krok. Była rozanielona, uśmiechnięta i wyglądała na szczęśliwą. Zszokowany nie potrafił uwierzyć w to, że ona tylko grała, że potrafiła być taka przebiegła.
Przez jego głowę przedostała się krótka myśl o tym, że może zachowywała się tak również wobec niego. Może wcale nie cieszyła się z jego powrotu, nie pragnęła go i nie łaknęła jego dotyku, pocałunków czy jakichkolwiek innych gestów, uczuć. Może szykowała taką pułapkę również dla niego, może chciała się zemścić, sprawić, by jego serce roztrzaskało się na tysiące kawałków — w końcu kiedyś zrobił jej to samo.
— Wyższy do odstrzału, niższy do eskorty — oznajmiła rzeczowo Erza i w mgnieniu oka zniknęła gdzieś pomiędzy krzewami.
Natsu i Gray skryli się za drzewami i nasłuchiwali, wciąż patrząc na siebie i czekając na jakieś znaki.
— Nie chce mi się iść naokoło! — Usłyszeli miękki, wesoły głos Heartfilii, która kręciła kluczykami od auta na palcu wskazującym. — No, zdecydowaliście się, który z was poprowadzi moje maleństwo?
Zarówno Gray, jak i Natsu usłyszeli, jak nadchodząca trójka przechodzi nad żywopłotem, a ich cienie coraz bardziej się wydłużały, w miarę oddalania się od ulicznych latarni. Już w tych ciemnych plamach, rozpościerających się na mokrym zielonym trawniku, Dragneel dostrzegł, jak jeden z mężczyzn oplatał dziewczęce biodra swoim ramieniem. Wyczekiwanie momentu, w którym miał go dorwać, było istną katorgą.
— Czekajcie, coś wam pokażę — szepnęła Lucy.
Nakazała stanąć swoim towarzyszom w miejscu, a potem powoli kierowała się tyłem do chłopaków, wciąż nie ściągając z buzi swojego słodkiego uśmiechu. Opatuliła się szczelniej skórzaną kurtką i zatrzymała dopiero wtedy, kiedy dobrze widziała przed sobą zarówno ofiary, jak i wspólników.
Wyciągnęła przed siebie dłoń i poruszyła palcem, zachęcając ich do podejścia. Mężczyźni bez wahania ruszyli w danym kierunku, mając w głowie już tylko ten jeden, ohydny plan.
— Nie musimy jechać do ciebie, mała — szepnął jeden z nich.
— Wiem — oznajmiła chłodno, pozbywając się swojej słodkiej otoczki.
Błyskawicznie sięgnęła do niewielkiej torebki i wyciągnęła z niej pistolet, w mgnieniu oka go odbezpieczając. Skierowała lufę w stronę człowieka, którego mieli dostarczyć Lamii Scale i nawet nie zwracała uwagi na jego towarzysza.
— Nie ruszaj się, bo zdechniesz na miejscu — syknęła, kiedy Natsu i Gray wydostali się z cienia.
Sojusznicy szybko pochwycili drugiego, na co dziewczyna z początku nie zwracała uwagi. Zainteresowało ją to dopiero wtedy, gdy Gray pojawił się za jej celem. Kątem oka zlokalizowała Natsu, który, przyduszając swoją ofiarę ramieniem, powoli odciągał ją w głąb parku. Nie podobało jej się to, że działał sam i choć miała pojęcie o tym, iż Fullbuster na pewno dał mu wszystkie potrzebne wskazówki i informacje, wciąż nie chciała, by to Dragneel dokonał egzekucji.
— Co chcesz mi zrobić tą pukawką? — syknął mężczyzna, który jeszcze nie zdawał sobie sprawy z tego, że Gray stał tuż za nim.
Lucy mu nie odpowiedziała. Jedynie skierowała jedną dłoń i wskazała nią na swoją lewą pierś, uśmiechając się przy tym niewinnie. Zerknął na swoją klatkę piersiową, a widząc na niej czerwony punkt, emitowany przez laserowy celownik, zamilkł, głośno przełykając ślinę.
— Zmów paciorek, być może to twoja ostatnia okazja — syknął Gray, zakładając na jego głowę płócienny worek. Mężczyzna zaczął się wierzgać i bluźnić, sprawiając Fullbusterowi małe problemy. — Lepiej się uspokój, bo bez wahania strzelę ci w łeb, rozumiesz?
— Czego chcecie?!
— Niczego — odparła Lucy, podchodząc bliżej — ale lepiej, żebyś milczał. Inaczej przestrzelę ci fiuta i zdechniesz z bólu.
Jej serce mocno zakołatało, a wewnątrz ciała buchnęło gorącem, kiedy usłyszeli dziwny, wygłuszony jęk. Zaczęła rozglądać się wokół, zaniepokojona nieobecnością Dragneela.
— Do samochodu, szybko — warknęła Erza, trzymająca na plecach broń z długą lufą i wyłączonym noktowizorem.
Lucy pomogła bez słowa Grayowi i razem zaciągnęli mężczyznę do auta. Erza zasiadła za kierownicą, a Fullbuster wcisnął się na tyły z przerażonym mężczyzną.
— Jestem. — Usłyszała zdyszany głos Natsu.
Odwróciła się w jego stronę, ledwo powstrzymując się od uściskania go. Nie rozumiała tej potrzeby i nie potrafiła ochłonąć, widząc na jego jasnej koszulce drobne niczym pchełki plamki krwi, które zdobiły również jego policzek. Miała wrażenie, że słyszy jego łomoczące serce, a dzikie wydechy owiewały jej buzię. Dostrzegała w męskich oczach nienaturalny błysk, dziwną agresję. Przez moment się go bała, zwłaszcza kiedy wpił w nią swój wzrok i chwycił za ramię, mocno zaciskając na nim palce. Miała wrażenie, że powoli zacierał granice pomiędzy zdenerwowaniem a ekscytacją.
— Nic ci nie jest?
Pokręcił tylko nerwowo głową i delikatnie pociągnął dziewczynę do samochodu. Wpuścił ją na przód, a sam zasiadł obok ofiary, nie dając po sobie poznać, że tego typa też by z chęcią zamordował.
< <> >
Odchyliła lekko głowę, kiedy uderzył otwartą dłonią o chropowatą ścianę pokoju. Wpatrywała się w niego, lecz nie była w stanie dostrzec twarzy. Miał pochyloną do przodu głowę; różowe włosy łaskotały dziewczęcą twarz, jednak nie miała najmniejszej ochoty się śmiać.
— Powiedz — syknął, układając również lewą dłoń, po drugiej stronie jej głowy. — Potrzebujesz tego?
— Potrzebuję pieniędzy — odparła spokojnie, puszczając ramiączko torebki, która upadła na ziemię.
— Zapewnię ci je — mówił wciąż tym samym, niskim, cichym głosem. — Powiedz tylko, czy tego potrzebujesz…
— To nie potrzeba, Natsu — wyszeptała, kiedy naparł na nią swoim ciałem. Chciała spojrzeć w jego oczy, ale jej na to nie pozwalał. Wsunął kolano między jej  nogi i przejechał nosem po kości szczęki, dotykając wargami płatek dziewczęcego ucha. — To przyzwyczajenie. To, co robię, jest dla mnie normą.
— Jest normą… — powtórzył cicho. — Ale czy jest normalne?
— Nie jest…
— Więc dlaczego się w to, kurwa, bawisz?! — ryknął, odrywając ją od ściany. Zrobił to tylko po to, by przycisnąć ją jeszcze mocniej, by pokazać swoją złość, by sprawić, żeby w jej oczach pojawiła się jakaś panika. — Wiesz, ile ryzykujesz?!
— Wiem — odparła spokojnie, wprawiając go tym w większy szał. — Wiem i lubię to ryzyko. Lubię adrenalinę.
— Ją też mogę ci zapewnić — syknął, wsuwając dłonie pod kusą sukienkę. — Mogę zrobić dla ciebie wszystko, bylebyś tylko zostawiła tę posraną robotę. Zajęła się czymś innym.
— Beze mnie Fairy Tail stanie się… niekompletne. Ja stanę się niekompletna.
— Nie musisz odchodzić od organizacji. — W końcu na nią popatrzył. Jego twarz nieco złagodniała, kiedy pomyślał, iż dziewczyna może go źle zrozumieć. Nie chciał odciągać jej od przyjaciół. Chciał tylko… by zmieniła profesję. — Po prostu zajmij się czymś innym.
— Nie umiem obsługiwać komputerów tak dobrze, jak Levy. Nie chcę mieć na koncie tylu zabójstw, ile ma Erza, Gray czy Jellal. A szpieg ze mnie marny, Juvia by mnie wyśmiała. — Musnęła nosem jego usta, starając się brzmieć spokojnie. — Jestem dobra w tym co robię. Nie ukrywam, że w dużej mierze dzięki temu Fairy Tail jest na wyżynach i właściwie zawsze ponosi zwycięstwo. Nie twierdzę, że jestem niezastąpiona, ale jak na razie, nie ma nikogo, kto mógłby pracować na tym stanowisku tak skutecznie, jak ja. Cana pracuje w wiecznej delegacji. Ktoś musi się tym zajmować na miejscu.
Puścił ją i odsunął się na kilka kroków, unosząc w górę głowę. Spoglądał na nią spod przymkniętych powiek, ściągając z siebie bluzę, którą rzucił na kanapę. Widziała, że nad czymś myślał, że coś nie chciało dać mu spokoju.
— Mimo wszystko — szepnął, podrywając Heartfilię z ziemi — jest w tym coś, co mnie rozwścieczało i pociągało jednocześnie. — Niósł ją do sypialni, składając na jej rozgrzanej szyi kolejne pocałunki. — Zazdrość zmieszana z pożądaniem, nad którym przestałem panować.
— Co robisz? — wyszeptała, kiedy położył ją na łóżku.
Ulokował się tuż nad nią i zablokował drogę ucieczki. Wyprostował ciało, by zrzucić z siebie koszulkę i ponownie nad nią pochylił. Całował dziewczęcy dekolt i wsunął pod Lucy jedną rękę. Pobudzona jego czułymi gestami wzdychała cicho i wyginała się jak kot, pozwalając mu jednocześnie rozpiąć suwak sukienki, znajdujący się na plecach. Kiedy poczuła jego palce na nagich łopatkach, wiedziała, że sama traci panowanie nad sobą i swoją silną wolą, która prysła jak mydlana bańka.
— To, co powinienem zrobić już dawno temu… — odparł prosto w jej usta. — Sprawiam, że stajesz się moja na wyłączność.
< <> >
Heartfilia z trudem znosiła zaciekawione spojrzenia przyjaciół i nie potrafiła długo milczeć. Natsu naznaczył jej szyję wieloma malinkami i nawet czarna apaszka nie pomagała dziewczynie w ukryciu tej zbrodni. Gray, Erza i Juvia od razu wiedzieli, co zaszło między Lucy a Natsu poprzedniej nocy. Levy próbowała nie dopuścić do siebie tej myśli, bo aż skręcało ją w środku ze złości.
Lucy przez długi czas wmawiała sobie, że nie pójdzie z Natsu do łóżka za nic w świecie, a przynajmniej nie w najbliższym czasie, jednak lata gromadzenia tego dziwnego napięcia i pożądania sprawiły, że seks stał się czymś nieuniknionym. Wiedziała, że był wybitnym kochankiem i za każdym razem, gdy jej umysł przywoływał nocne wspomnienia jego zapachu, dotyku czy głosu, przechodziły ją niekontrolowane dreszcze.
— Lucy…
Zatrzymała się.
Słońce tego dnia zlewało na ziemię okropny żar. Letnia sukienka lekko kołysała się na wietrze, tak samo jak długie, rozpuszczone, jasne włosy. Czekoladowe oczy dziewczyny nagle straciły blask i zostały pozbawione radości, kiedy na jej drodze pojawił się nieoczekiwany gość. Zadrżała, czując, jak gorąco spowiło jej wnętrzności, a strach zapanował nad trzeźwością umysłu. Zacisnęła mocniej palce na pasku torebki i wzięła głęboki wdech.
— Mest.
Nic więcej nie mówił. Uważnie obserwował jej twarz; badał wzrokiem każdy fragment jej ciała, jakby szukając na nim jakichkolwiek skaz. Jego wzrok przenikał przez nią i dostawał się do środka, powodując dziwne ukłucie w sercu. Nie czuła niczego negatywnego, jedynie zimną pustkę i to, że nie miał wobec niej złych zamiarów. Miał dziwną, zbolałą minę. Wyglądał na zmartwionego, a nawet stęsknionego.
— Wszystko w porządku? — zapytał miękkim głosem, zbliżając się o krok.
Wyciągnął coś z kieszeni.
Skinęła zgodnie głową, przełykając ślinę, i spojrzała na jego dłoń.
Stanął tuż przed nią i chwycił lekko jej rękę. Czuła, jak coś w nią wkłada i pozwoliła, by zacisnął jej własne palce.
Męska twarz nagle zmieniła wyraz; stała się tęga i nieprzyjemna, oczy niebezpiecznie błysnęły, jakby zwiastując jakieś katastroficzne zdarzenia. Złapał ją za brodę i pocałował w czoło. Miała wrażenie, że to był najchłodniejszy gest, jaki kiedykolwiek otrzymała.
Odszedł bez słowa, znikając gdzieś za rogiem, lecz jego zapach wciąż drażnił nozdrza, a dziwne wrażenie dotyku nad prawą brwią wprawiało ją w lekki trans. Spojrzała na swoją dłoń i dostrzegła srebrny, długi łańcuszek, który kołysał się coraz wolniej. Cholernie bała się rozsunąć palce, miała wrażenie, że w jej dłoni znajduje się najniebezpieczniejszy przedmiot na świecie. Kojarzyła ten łańcuszek; w głowie powoli układał się znajomy wizerunek człowieka, a z każdym dochodzącym szczegółem czuła, że blednie i traci resztki sił.
Odgięła paliczki i odczytała wybity na blaszce tekst. Jej serce zabiło stokroć mocniej, rozprzestrzeniając po całym ciele niewyobrażalny ból. Runęła na kolana, ściągając na siebie spojrzenia wszystkich przechodniów i zawyła głośno, rozsyłając swój zrozpaczony głos po najbliższych ulicach. Przyciągnęła dłoń do serca, czując jak płytki zniszczonego nieśmiertelnika wojskowego wbijają się w jej skórę. Pochyliła ciało do przodu i dotknęła czołem chłodnych, chodnikowych płyt, wyjąc wniebogłosy.
Loki Heartfilia
08.10.1991
Japan, Tokio

Od autorki: 4 miesiące!
Ja wiem, porażka, ale większość osób wie, że siedziałam w Belgii i naprawdę nie miałam możliwości przesłania tam czegokolwiek do kochanej Kayo, a już tym bardziej nie byłam w stanie gdziekolwiek czegokolwiek wrzucić. :(
Ale już jestem i nigdzie się nie wybieram! :3 Mam jeszcze jeden gotowy rozdział, ale muszę go dobrze ogarnąć, by móc znowu męczyć Kayoszka. A ogólnie to dostałam w nocy wizji i napisałam do niej, że w końcu mam ambitny plan na partówkę  z Gruvią. Yakiimo, szykuj się!
No, w każdym razie ja spadam i modlę się, że jednak było kilka osób, które o mnie nie zapomniały.

Do szybkiego, następnego! :D

11 komentarzy:

  1. Witam po trzech miesiącach przerwy!
    No ja wiem, że ty byłaś w tej Belgii, opiekowałaś się tymi cudownymi zwierzętami i wybuchałaś kible, więc ci niczego nie zarzucam i nawet jako tako strałam się być cierpliwa. xDD Chociaż wiesz, trzy miesiące przerwy, to jednak nie tak strasznie, jak w porównaniu z roczną obsuwą na Koszmarnych Treściach. xD
    Rozdział czytałam dwa razy. Raz, od razu po podesłaniu zarywałam nockę, żeby zobaczyć, co ci się w mózgu uroiło i dwa, żeby poprawić. I wtedy, nocą, rozdział mi się BARDZO podobał, chociaż po powtórnym czytaniu ciągnął się i ciągnął. ;___; W każdym razie, jak już wiesz, kocham Gajeela za teorię spieprzania oknem, którego nie ma i utożsamiam się Grayem uciekającym spod drzwi. XD
    A Lucy w galerii handlowej... Szczerze mówiąc, nie wiem, jak to skomentować. xD Bo fajnie, że jest pan Yajima i ogólnie wiadomo, że Lucy nie utrzymuje się wyłącznie z podrywania typów spod ciemnej gwiazdy, ale ten lisi ogonek mnie trochę przeraża... I przeraża mnie to, że jakimś facetom się to spodobało. Cóż, są różne zboczenia. xD Ale wielbię cię, że nie wepchnęłaś tam Natsu!! Bo po pierwsze – Sing i Rogue to genialny duet, którego nie można pominąć (inaczej grozi ci przypadkowa śmierć w całkowicie niepodejrzanych okolicznościach xD), a po drugie – to by wyglądało strasznie naciąganie. Natsu super hero zawsze w odpowiednim miejscu i czasie! Itd. Rzygać mi się chce na samą myśl. No a tak wszyscy żyją i w dodatku dowiedziałam się, że Sing i Rogue to KOLEJNE TYPY SPOD CIEMNEJ (albo przyciemnionej) GWIAZDY. Coraz więcej i więcej ich wszystkich.
    No a potem jakże cudowna misja do wykonania. Ja ci mówię, że morderstwo lub mordobicie to najlepszy sposób, aby zachęcić mnie do obejrzenia/przeczytania czegoś. Wyjątkiem są horrory. Wtedy wystarczy mi zwiastun. I TAK MAM ZAWSZE WRAŻENIE, ŻE ZEJDĘ NA MIEJSCU. Ale jakoś zboczyłam z tematu.
    Lucy na serio ma talent do podrywania tych gości. Tylko jeszcze raz się zapytam: co by było, gdyby chociaż raz się nie nabrali? Już niekoniecznie musieliby ją brać jako tą zakładniczkę, ale np. gdyby nie zwrócili na nią uwagi? Gdyby woleli zostać w klubie czy czymtam? JESTEM CIEKAWA (jak z Hyouki xD, polecam tak btw).
    Spodobało mi się, jak Natsu był zazdrosny o Lucy. Jakoś bym nie łyknęła, gdyby zachowywał się jak jakaś oaza spokoju (właśnie zauważyłam, że chyba już nie ma mięśniaka xDDD). W końcu Natsu to ten wybuchowy i gwałtowny. Nie wiem, co napisz dalej, oprócz tego, że ciekawi mnie, czym ten drugi zalazł za skórę Lamii i czym ten pierwszy zasłużył sobie na śmierć. (W poprzednich rozdziałach, z tego co pamiętam, te rzeczy były wyjaśniane, a teraz jest tak niejasno. W sumie mogłam ci to napisać wcześniej. Jako wymówkę mogę powiedzieć: DOPIERO TERAZ O TYM POMYŚLAŁAM. Cholera, walę tą kursywa i mam wrażenie, że w połowie przypadków jest to co najmniej bez sensu xD).
    Tej sceny w mieszkaniu też nie skomentuję. Albo nie, powiem coś. Wiedziałam, że do tego dojdzie, wcześniej czy później, bez różnicy. Takie proroctwo xD (W ogóle ostatnio miewam prorocze sny, za opłatą mogę komuś powróżyć, chociaż nie gwarantuję, że to się spełni, bo równie dobrze może to być o, załóżmy, latających świaniach xD).
    Za to tego cholernego gnoja Mesta mam ochotę wypieprzyć z tej ulicy. Nieważne. Dobrze chociaż, że nie porwał jej jako niewolnicy i nie kazał mieszkać w jakieś obsurnej celi o wymiarach czterech metrów kwadratowych. Ale ja, jak to ja, nie łapię końcówki. W sensie świta mi Loki, łapię, co znaczy nieśmiertelnik, ale NIE łapię, jak to ma się do morderstwa. Pożyjemy, zobaczymy.
    Rodział fajny, jedyną rzeczą, jakiej mi ewentualnie tu bakowało, to to, że nie miałam żadnego momentu, gdzie mogłam się idealnie czuć w scenę, jak to na przykład było na początku poprzedniego rozdziału (chyba).
    No i jeszcze zarzucę dwoma linkami, dzięki którym skisłam i orzeżyłam załamanie emocjonalne xD.
    http://mangowa-norka.blogspot.com/2016/06/gowno-czarna-walkiria-recenzja.html#more
    http://mangowa-norka.blogspot.com/2016/02/pasozyt-twoj-dobrobyt-parasistence-sana.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ŚMIERĆ W NIEPODEJRZANYCH OKOLICZNOŚCIACH, OK XDDD Nie zapomnę o bliźniakach (umyślnie ich tak nazwałam, bo nie umiem odmienić imienia Cheneya xD) bo Sting to moje love #1.
      Do tego nienabierania to można wrócić do prologu. Tam się właśnie nie nabrali, przez co Gray zachowywał się jak baba z okresem.
      NIE MA MIĘŚNIAKA. XD Wywróż mi, czy się obronię na koniec roku. <3

      ZA TE LINKI MASZ BANA NA INTERNET, JUŻ SIĘ POUCZYŁAM NA JUTRO, DZIĘKUJĘ

      Usuń
  2. Ja wiem, że na mnie czekałaś! Bo ja czekałam na Ciebie jak głupia, z każdym dniem próbując sobie wyprzeć z głowy to, że jednak nas porzucisz. [*]

    Nie mam dużo czasu, więc skrobię ile mogę.
    Martwiłam się, że Natsu rzeczywiście wyjdzie "niekompletny" z gabinetu Laxusa. Spodziewałam się różnych rzeczy, ale nie pomyślałam o tym, że Natsu naprawdę przyjmie propozycję przyjęcia do FT. Sądziłam, że pozostawisz go takim... bezpartyjnym? xD W każdym razie, ciekawa jestem jak wypadnie jako jeden z członków. Znaczy w sumie już nie jestem, bo wypadł jak wypadł. Ale do tego zaraz.
    Rozbawił mnie pomysł na Lisią Lucy i tę późniejszą sugestię Erzy co do lisiego cwaniactwa. Dobre zagranie, ale ogonek i uszka wygrały. ^^ Wiedziałam, że tych dwóch typków nie odpuści, ale W ŻYCIU NIE POMYŚLAŁABYM O STINGU I ROUGU (tak to się odmienia? xd) Fajnie że ich wplotłaś i fajnie wiedzieć, że są jakoś uwikłąni w to wszystko, na co wskazuje późniejsza akcja.

    W ogóle podobała mi się rozmowa Erzy z Natsu, a raczej monolog Scarlet i ten póxniejszy opis akcji, od której przeszedł mnie dreszczyk. Czy Natsu ponownie przybrał w tamtym momencie postać tytułowego "demona"? W sumie w każdym rozdziale on ma taki demoniczny moment. xD

    Potem miód na serce. Ta intymna rozmowa pod ścianą, to mizianie, ten dialog od którego miałam gęsią skórkę i w końcu fenomenalne, ostatnie zdanie Natsu, które rządzi całym rozdziałem.

    Takiej końcówki również się za nic nie spodziewałam. Jak zaczęłaś ten spokojny opis, to miałam inne wyobrażenia. Jak wjechał Mest, myślałam, że ktoś zaraz wjedzie w niego. A jak się okazało, drogi Doranbolt wjechałw Lucy i w nas. No złamałaś mi serce tym Lokim bardziej niż jej. Jestem cholernie ciekawa roli Mesta, bo z nim ewidentnie jest coś nie tak i ja to wiem i bede o tym mowic do konca, że on jeszcze pokaże się tu nie raz.

    Pozdrawiam Cię Mayako, mam nadzieje, że nie kłamiesz z tymi rozdziałami. Na partówkę z Gruvią też cierpliwie poczekamy. :3 Ale dawaj Zamknięte, bo to jużostatni rozdział i epilog i ja nie wytrzymam!

    I chce też osobiście podziękować Kayo, bo zdaję sobie sprawę, że bez niej byś tego nie publikowała i w ogóle widać, że dziewczyna się stara, bo zawsze ją tak chwalisz. :3

    Do następnego! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. KORA, JA TEŻ NIE UMIEM ODMIENIAĆ RODŻERA. XDDDDDDDDDDD

      Usuń
    2. Mi się zdaje, że tak samo jak Snape. W sensie Rogue'owi i te sprawy. ALE RODŻER MOŻE ZOSTAĆ xD

      Usuń
  3. Ja to czekam na bombę, bo jest za dobrze. Nie wierzę, żeby TA Mayako od ZD poprowadziła tak całą historię. Coś jebnie, pewien jestem.

    OdpowiedzUsuń
  4. O boże, boże! *_* Uwielbiam Twoje momenty NaLu. <33

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka! :D
    Nie wierzę, doczekałam się nowego rozdziału u Ciebie. xD Czytałam, że byłaś w Belgii i zazdroszczę ci tych przeżyć tam. :D
    Ja już przestałam interesować się fanfikami na podstawie mang/anime, ale Demona czytam i czytać będę. :D
    Lucy w galerii w lisim stroju. Pewnie wyglądała uroczo, ale faceci, którzy ją zaczepili... Wiedziałam, że będą z tego kłopoty. xD
    I w sumie nie spodziewałam się, że Lu z Natasiastym tak szybko pójdą do łóżka, w ogóle nastawiałam się, że Lucy będzie dłużej się mu opierać, będzie bardziej zawzięta. :D
    Ale rozdział bardzo mi się podobał.
    Pozdrawiam cieplutko. :*

    OdpowiedzUsuń
  6. O nie o nie o nie o nie.
    Końcówka złamała mi serducho </3
    Pierdolę, nie czytam dalej. Ty zniszczysz to dziewczę psychicznie. WIEM TO XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Hotel, Casino & RV Park - Mapyro
    Find your way around the casino, find 속초 출장샵 where everything is located, and book the hotel with Mapyro. It's your chance 청주 출장안마 to earn 아산 출장샵 a free hotel 수원 출장샵 stay. 남양주 출장샵

    OdpowiedzUsuń