poniedziałek, 31 października 2016

VIII. Sprzymierzeńcy

“Jednak rozpacz, gdy już się na kogoś zwali,
nie patyczkuje się z nim, dusi go do skutku.”
~ Unknown

Podniósł się cicho z kanapy, słysząc niebywale słabe pukanie do drzwi. Mimo niedawnej zmiany mieszkania, wciąż odczuwał swego rodzaju niepokój i wiedział, że właściwie nigdzie nie był w stu procentach bezpieczny. Podszedł ostrożnie do wejścia, po drodze wyciągając z drugich spodni swój motylkowy nóż. Wsunął go za pasek i wsparł dłonie na drzwiach, by zerknąć przez judasza na swego gościa.
— Lucy — szepnął i prędko otworzył wejście.
Przyglądał się dziewczynie ze zdziwioną miną; doskonale pamiętał, że jeszcze rano wybiegał za nią na klatkę, by dać jej klucz.
Heartfilia przez kilka pierwszych sekund nie wykonała najdrobniejszego ruchu, ani nie wydała z siebie najcichszego dźwięku. Znał ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie oznaczało to niczego dobrego. Wyciągnął powoli rękę w jej stronę i dotknął gorącego policzka, ale nawet to nie wystarczyło, by mógł otrzymać jakąkolwiek reakcję. Dopiero gdy powtórzył kilkukrotnie jej imię, dziewczyna podniosła głowę, ukazując mu przy tym swoją czerwoną i mokrą twarz. Miała przekrwione, spuchnięte oczy. Malinowe wargi drżały niemiłosiernie, a nogi uginały się pod ciężarem ciała, które z bezsilności w końcu przechyliło się niebezpiecznie do przodu.
— Lucy!
Dragneel chwycił ją w ramiona dosłownie w ostatniej chwili i lekko potrząsnął, chcąc, by nieco oprzytomniała i zwróciła na niego uwagę, ale Lucy jedynie coraz głośniej łkała. Wciągnął dziewczynę do środka i nieporadnie zatrzasnął drzwi, po czym dosłownie zawlókł ją do salonu. Posadził Heartfilię na sofie i przykucnął tuż przed nią, chwytając w dłonie jej zaciśnięte pięści. Przyłożył do nich usta, nieustannie wpatrując się w zaciśnięte powieki i czuł, że sam zaczyna drżeć. Powoli ogarniała go nieopisana wściekłość, ponieważ wszystkie jego myśli sprowadzały się do tego, iż ktoś śmiał skrzywdzić jego skarb.
— Lucy, powiedz coś… — wyszeptał przez zaciśnięte zęby.
Nabrała w płuca powietrza, próbując z całych sił powstrzymać nieustające spazmy, lecz za nic w świecie nie potrafiła się temu postawić. Zanim w jej głowie wykiełkowała jakakolwiek inna myśl, niż ta dotycząca brata — wizerunek Mesta od razu powracał do jej umysłu i niszczył te szczątkowe ilości spokoju, które starała się osiągnąć.
Heroine… — Puścił jej ręce i dźwignął się na nogi.
Coraz mocniej zasysał policzki i zagryzał usta; w końcu poczuł w buzi metaliczny posmak krwi, który go jedynie bardziej zdenerwował. Nie miał pojęcia, na kim zacząć skupiać swoje nienawistne myśli, a wizja tego, że to Zeref mógł coś jej zrobić, doprowadzała chłopaka do czystego obłędu.
— Błagam, powiedz, co się stało! — Złapał dziewczęcą twarz w swoje ciepłe dłonie i próbował siłą uchwycić z nią kontakt wzrokowy. — Ktoś cię skrzywdził? Lucy, odpowiedz!
Jeszcze przez długi czas potrafiła jedynie łkać. Natsu starał się nie dokładać jej zmartwień swoim zachowaniem. Odczuwał swego rodzaju trwogę, bo właściwie nigdy nie widział jej w takim stanie. Nie miał zielonego pojęcia, jak jej pomóc, jak ulżyć. Kiedy w końcu się od niej odsunął i chciał pójść do kuchni po szklankę wody, to jedno, jedyne słowo, które zdołała z siebie wykrztusić, sprawiło, iż wszystkie jego blokady zostały opuszczone.
— Mest…
Uniosła w milczeniu dłoń i rozsunęła palce, a jego oczom ukazał się stary, zniszczony nieśmiertelnik.
— Nie wierzę...

< <> >

Prowadził auto i starał się opanować swoją wściekłość, nieustannie zerkając w kierunku tablicy rozdzielczej, gdzie leżała wojskowa zawieszka. Drżał i wciąż kręcił przecząco głową, kiedy któryś z pasażerów chciał go o cokolwiek jeszcze dopytać. Nie był w stanie z nimi rozmawiać; bał się, że po prostu wybuchnie i wyładuje się na Bogu ducha winnej osobie.
— Jedź trochę wolniej, bo zwrócisz na nas niepotrzebną uwagę policji — sarknął Laxus, który wciąż rozmasowywał skronie palcami.
Gdy rozwścieczony Dragneel do niego zadzwonił i kazał mu ściągnąć do siedziby Graya i Erzę, myślał, że chłopak sobie żartuje. Nikt do tej pory nie zwracał się do niego w ten sposób, nikt mu niczego nie narzucał. Gdy jednak Natsu ryknął w słuchawkę o tym, że skrzywdzono Lucy, Dreyar poczuł, że jego krew zaczyna wrzeć. Tym bardziej, kiedy dowiedział się, o co dokładnie chodziło.
— Wiedziałem, kurwa, od samego początku, że coś było nie tak z tym złamasem. — Gray poprawił się na tylnym siedzeniu i zacisnął pięści, będąc pod ostrzałem wzroku Erzy. — Po prostu, kurwa, wiedziałem.
— Każdy to wiedział — skwitowała Scarlet, opierając łokieć o drzwi. Choć wyglądała na opanowaną, to wewnątrz jej głowy panował istny chaos. Nie potrafiła się pogodzić z tym, że jej przyjaciółka ponownie stała się ofiarą tak obrzydliwej gierki ze strony Grydera. — Czasu nie cofniemy. Jedyne, co możemy teraz robić, to ją chronić.
— Żeby ją chronić, musielibyśmy ją zniewolić — syknął Dragneel, który odezwał się po raz pierwszy, od kiedy wyruszyli spod Fairy Tail. — Musimy po prostu wyeliminować zagrażających jej ludzi. Lucy niczym nie zasłużyła sobie na to, by siedzieć zamknięta w czterech ścianach jak w jakimś pieprzonym bunkrze.
Erza zerknęła na chłopaka, który uparcie wpatrywał się w drogę przed sobą i zaczął jechać nieco wolniej. Choć sytuacja zupełnie na to nie pozwalała, poczuła się nieco lepiej. Świadomość tego, że Natsu naprawdę z całych sił starał się naprawić swoje błędy z przeszłości i pokazać, iż cholernie zależy mu na Lucy — podnosiła ją nieco na duchu.
— Taki właśnie mamy cel — wyszeptał Dreyar.
Natsu zatrzymał swoje auto dopiero na obrzeżach miasta, tuż pod sporym, drewnianym budynkiem, otoczonym pięknymi ogrodami. Ścieżka prowadząca pod same wrota, usypana była żwirem, który chrzęścił pod ich butami. Ze środka dobiegał głośny gwar wywołany przez znajdujących się wewnątrz gości, którzy co chwilę wchodzili i wychodzili z restauracji.
— Na pewno dobrze trafiliśmy? — mruknął Laxus, rozglądając się po urodziwym wnętrzu lokalu, gdzie panoszyło się pełno zabieganych kelnerów, a z kuchni dobiegały do nich krzyki rozjuszonych kucharzy.
Dreyar musiał się dosłownie schylać, by nie zahaczyć głową o drewniane bale, podtrzymujące konstrukcję dachu.
— Nasze Fairy Tail wygląda niemalże identycznie, kiedy mamy sezony piłkarskie — burknęła Scarlet, w ostatniej chwili robiąc przejście kelnerowi niosącemu tacę pełną pustych talerzy.
— Natsu?
Obrócili się w stronę baru, skąd dobiegł ich czyjś głos. Gray przyjrzał się dwójce chłopaków w czarnych koszulkach, zdobionych na piersi białym emblematem restauracji i niemalże natychmiast rozpoznał ich twarze. Zdziwiony, obserwował Dragneela, który ochoczo do nich podszedł i się przywitał. Fullbuster po chwili zrozumiał, że wspomniana dwójka przyglądała się mu z taką samą uwagą.
— Rogue, patrz — mruknął ponuro blondyn, wskazując skinieniem głowy na zaskoczonego Fullbustera — to przyjaciel naszej drogiej Lucy.
— To was wtedy spotkaliśmy w barze — powiedział Gray, podchodząc bliżej.
Fullbuster również się z nimi przywitał i zaraz przedstawił im Erzę. Chłopcy byli całkiem sympatyczni, jednak Sting w żaden sposób nie potrafił ukryć się przed podejrzliwym spojrzeniem Natsu. Dragnel doskonale wiedział, że coś było nie tak; spuchnięte oczy Eucliffe’a, dziwny, zachrypnięty głos, przygarbiona postawa. Ta imitacja niczym nie przypominała prawdziwego Stinga, który zawsze i wszędzie zarażał swoją energią.
— Co was do nas sprowadza? — zapytał blondyn, siląc się na uśmiech. — Gdzie zgubiłeś Luśkę, Natsu?
— Lucy nie mogła z nami przyjechać — wtrąciła Erza, zerkając ukradkiem na kryjącego się w cieniu Laxusa. — Mamy spory problem i chcemy was prosić o pomoc.
— To znaczy? — Rogue kontrolnie zerknął na Stinga, a następnie oboje skupili wzrok na Natsu.
Nie mieli pojęcia, o co chodziło; z całej tej ekipy znali jedynie Dragneela, a Graya kojarzyli z nocnej eskapady Lucy. To, że ci ludzie prosili ich o pomoc, było całkiem zaskakujące. Sting zmarszczył czoło, spoglądając na Natsu; przez chwilę pomyślał, iż powiedział tym ludziom, czym zajmuje się ze swoim kuzynem, ale nie wydawało mu się to zbyt prawdopodobne. Doskonale wiedział, że Natsu unikał takich akcji.
— Chcemy zawrzeć z wami układ. — Głos Dreyara rozbrzmiał w końcu nad ich głowami. Mężczyzna podszedł bliżej, ukazując całą swoją sylwetkę. — Potrzebujemy wzajemnie swojej pomocy.
— Natsu, co ty z nim robisz? — syknął Cheney, cofając się o krok. — To szef Fairy Tail! Mówiłem ci o nich wtedy, w parku!
Sting stał w miejscu, zszokowany wpatrując się w twarz Laxusa, i czuł, jak resztki sił opuszczają jego ciało. Nie był w stanie nawet drgnąć; jedynie wypuścił z ręki szmatkę, którą wcześniej wycierał kontuar.
— Właśnie dlatego musimy porozmawiać — odparł Dragneel.

— Dołączyłeś do wróżek?! — Sting poderwał się na krześle i złapał za głowę. Zacisnął powieki i przez chwilę mierzwił swoje włosy, by w końcu ponownie popatrzeć na Natsu. — Ile lat trułem ci, żebyś skumał się z nami, a ty wciąż powtarzałeś, że w życiu nie dołączysz do żadnej organizacji! Teraz mówisz mi takie rzeczy?!
— Sytuacja tego wymaga — odparł Natsu, za którego plecami wciąż stał Laxus. — Przyszliśmy cię poprosić o pomoc, jako lidera Sabertooth.
— Żartujesz? Tak? — Eucliffe ponownie popatrzył na Dreyara i aż wykrzywił usta. Przywódca innej organizacji właśnie stał w jego prywatnym biurze i oglądał to, co miał na zakurzonych półkach. Wziął w końcu głęboki wdech i pokręcił ze zrezygnowaniem głową. — Ty to ty, Natsu. Jesteś naszym kumplem. Ale my nie wchodzimy w kolaboracje z innymi organizacjami, przykro mi.
— Dlaczego? — Erza zwróciła na siebie jego uwagę. — Przecież to dosyć popularne w Tokio. Łączymy siły, by pokonać wspólnego wroga.
— Zbyt wiele razy przejechaliśmy się na takich sytuacjach — wtrącił Rogue. — To nie tak, że coś do was mamy. Po prostu jesteśmy już uprzedzeni do takich układów.
— Życie naszej przyjaciółki wisi na włosku… — Gray skrył twarz w dłoniach, chcąc nie wybuchnąć. — Tylko jeżeli zbierzemy się do kupy, będziemy mieli szansę jakoś pokonać Zerefa.
Sting się zaśmiał. W chłodny, cierpki a wręcz cyniczny sposób, i pokręcił głową; Natsu od początku wiedział, że jego przyjaciel nie jest w dobrym humorze i tylko starał się to jakoś zamaskować, ale widocznie słowa Graya go nieco pobudziły.
— Ten skurwiel zabił Anayę — syknął, a jego głos zdawał się być przepełniony jadem. Dragneel natychmiast dostrzegł, że błękitne oczy się zaszkliły i nawet nie próbował tego ukryć. — Ja naprawdę mam już tego wszystkiego dość, wiesz, Natsu?
— Ona żyje — warknął Rogue — przestań pisać czarne scenariusze.
Blondyn pokręcił głową i dźwignął się ospale na nogi, po czym bez słowa opuścił pomieszczenie, odprowadzony spojrzeniami reszty.
— Natsu, to naprawdę nie jest tak, że nie chcemy wam pomóc — powiedział Rogue, przerywając nieprzyjemną ciszę. — Po prostu w tej branży nie mamy żadnej gwarancji na nic. Nadstawianie karku za kogoś, kogo nie znamy, jest dla nas niekorzystne.
— Fairy Tail to uczciwi ludzie — mruknął Dragneel — większość osób, którzy tam są, to moi przyjaciele z dzieciństwa, Rogue. To ja nadstawiam za nich karku, prosząc was o pomoc. Oboje wiemy, kim jest Zeref i jakie ma zamiary oraz jaką siłą dysponuje. Żadna ekipa nie pokona go w pojedynkę. Naszym jedynym wyjściem jest połączyć siły. Błagam, pomyślcie logicznie!
— Spokojnie. — Cheney potarł kciukiem brodę, czując na sobie peszące spojrzenie Erzy. — Czy rozmawialiście już z kimkolwiek na ten temat? Jakaś organizacja to popiera?
— Lamia Scale, Blue Pegasus i Mermaid Heel zgodzili się bez zająknięcia — oznajmiła Scarlet, której słowa zostały poparte przez energiczne kiwanie głową Graya. — Powtarzamy. Mamy tylko jeden cel i okazję do tego, by sobie pomóc.
— Wiem, pojąłem. Sting też, ale musicie go zrozumieć. Jest w totalnej rozsypce, od kiedy zniknęła Anaya — wyszeptał, bojąc się, że jego przyjaciel go usłyszy. — Mojej Yukino udało się uciec. Widziała, jak ludzie Zerefa wciągają Anayę do auta, już nieprzytomną. Od kilku dni nie otrzymujemy od niej żadnego znaku życia. Nikt nie dzwonił również w sprawie okupu czy głupich pogróżek, dlatego Sting czuje, że przegrał.
— Idiota — warknął Natsu, jakby do siebie — tak jakby nie wiedział, jakie gierki Zeref lubi urządzać.
— Jeżeli zgodzicie się na współpracę, zyskacie większe szanse na odbicie tej dziewczyny, o ile jeszcze żyje — wtrącił Laxus.
— Natsu.
Wszyscy zwrócili swoją uwagę w stronę przejścia, gdzie ponownie pojawił się Sting. Jego czerwone oczy sprawiły, że dosłownie każdy wstrzymał oddech. Gray i Erza bardzo mu współczuli, choć właściwie go wcześniej nie znali, a tego dnia widzieli jedynie jego gorszą stronę.
— O kim mówiliście na początku? — zapytał, wpatrując się w oczy Dragneela. — Czyje życie wisi na włosku? Chodzi o Lucy? Chcesz mi powiedzieć, że ona też w tym siedzi? Też jest… wróżką?
Dragneel nie odezwał się słowem. Jedynie skinął mozolnie głową, jakby nie chciał potwierdzać tych słów.
— W porządku. — Eucliffe wrócił na swoje wcześniej zajmowane miejsce. — Jeżeli chodzi o Lucy, pomożemy wam. — Przetarł dłońmi twarz i podniósł wzrok prosto na Laxusa.
Dreyar, Scarlet i Fullbuster popatrzyli po sobie, nie ukrywając swojego szoku. Skąd ją znał? I dlaczego tak nagle zmienił zdanie?
— Jestem żałosny, skoro zwątpiłem w to, czy Anaya żyje. A tylko wy jesteście w stanie pomóc mi odkryć prawdę. — Sting po raz kolejny podczas tego spotkania, zaśmiał się tak cholernie ponuro. Mimo to, dało się zauważyć, że nabrał nieco więcej determinacji, od kiedy domyślił się, że chodzi o Lucy. — Zgadzam się. Sabertooth się na to pisze. Proszę was tylko o sprecyzowany plan i informowanie mnie o wszystkim na bieżąco. Kiedy planujecie pierwszy krok?
— Wszystko w swoim czasie. Rzecz jasna zgadzamy się na twoje warunki. — Laxus wyciągnął do chłopaka rękę, a ten bez zastanowienia ją uścisnął.
— Dlaczego padło na Lucy? — zapytał Rogue, który wciąż trawił otrzymane informacje.
— Zeref prawdopodobnie już od dawna planował wykończyć Natsu psychicznie. Wiedział, kim była dla niego Lucy, więc postanowił rzucić haczyk — tłumaczył Gray. — Podstawił jej chłoptasia, na którego Lu się skusiła, a owy dosłownie kilka dni temu, miał zamiar ją w końcu pojmać. Budował jej zaufanie prawie rok i grał na tyle dobrze, by rzeczywiście ją nieco omotać. — Westchnął głośno i przetarł dłonią twarz. — Koniec końców przekopała go po twarzy.
— Co? — zaśmiał się Sting. Na jego twarzy na krótką chwilę pojawił się w końcu szczery uśmiech.
— Uwierzcie mi. Znam ją od dziecka, a to, co zastałem po powrocie do Tokio, nawet mi się nie śniło — rzekł Dragneel, siadając wygodniej na kanapie. — W każdym razie… Zeref nie chciał jedynie wykorzystać jej do zniszczenia mnie. Jak się okazało kilka godzin temu, mój brat zabił naszego ojca i brutalnie zamordował jej brata.
— Jej brat był ofiarą tego głośnego zabójstwa, które nastąpiło chwilę po twoim ojcu?
— Tak.
Sting i Rogue wymienili przerażone spojrzenia. Lubili Lucy i na tyle, na ile zdążyli ją poznać, w życiu nie powiedzieliby, iż Heartfilia mogła tyle przejść.
— Jej ojciec zrzekł się praw rodzicielskich, by ją chronić, a Laxus przejął nad nią opiekę — kontynuował Gray, chcąc unaocznić chłopakom całą sytuację. — Jak silna Lucy się nie wydaje, jeżeli ktoś wie, co robić, złamie ją w chwilę. Tak jak zrobiono jej to dzisiaj.
Natsu podał Stingowi nieśmiertelnik Lokiego. Zarówno Cheney, jak i Eucliffe, nie potrafili pojąć tego, jak wielkim ścierwem na każdym kolejnym kroku okazywał się Zeref.
— Nie powinno cię tu być — szepnął Sting. — Nie powinieneś popełniać tego samego błędu co ja, Natsu. Powinieneś przy niej być nieustannie, pilnować, czy jest cała i zdrowa. Zeref znajdzie sposób, żeby ci ją w końcu odebrać, a ty nie możesz do tego dopuścić. — Przenikliwe spojrzenie błękitnych oczu wpiło się w twarz Natsu. — Nie możesz.

< <> >

Nie umiem ci nic powiedzieć, córeczko — wyszeptał Jude.
Jego głos drżał, jak zapewne cały on. Wsłuchiwała się w każde słowo ojca, ale nie wyciągała z nich żadnych wniosków. Bolało ją serce, bolała ją głowa. Bolało ją to, że nie mogła wybudzić się z tego straszliwego koszmaru.
Nie umiem cię nawet pocieszyć ani wesprzeć, przepraszam — kontynuował, słysząc w słuchawce jedynie jej nierówny, przyspieszony oddech. — Znowu nie ma mnie przy tobie, kiedy mnie potrzebujesz.
— To nie twoja wina — odparła cicho. Nawet nie chciała, by czuł się winny. Nikt przecież nie wiedział, co dokładnie wydarzyło się w przeszłości. Zeref idealnie to przed nimi wszystkimi zataił. — Nie winię cię za nic. Wszystko rozumiem. Chciałam po prostu, żebyś wiedział... to wszystko.
Bądź ostrożna, proszę cię. Uważaj na wszystko i wszystkich. Pilnuj się na każdym kroku, proszę cię, kochanie. Niedługo będę w Tokio. Dosłownie za tydzień, dobrze?
— Dobrze tato — odparła, nie potrafiąc okazać swojej radości, która mimo wszystko na moment ją otrzeźwiła. Tęskniła za ojcem. — Będę na ciebie czekać.
Odsunęła telefon od ucha i popatrzyła nieprzytomnie na wyświetlacz komórki. Nie miała już czym płakać. Niemiłosiernie szczypały ją oczy i drapało w gardle, a jedyne, czego pragnęła, to cisza i spokój. Oraz jego ciepło i obecność. Nikogo więcej.
Dźwignęła się ospale na nogi i podeszła do okna. Nie odsuwając firanki, obiegła wzrokiem całą ulicę, łudząc się, że dojrzy nadjeżdżającego Natsu. Nie podobało jej się to, że tak nagle wyszedł z mieszkania, bez żadnych wyjaśnień. Powiedział jedynie, że ma się nigdzie nie ruszać do jego powrotu.
— Natsu, co ty kombinujesz?

< <> >
— Gajeel, przewidziało ci się!
Juvia nieustannie szarpała jego wielkim ramieniem, chcąc powstrzymać Redfoxa przed wpakowaniem ich w kłopoty. Chłopak jednak nie miał najmniejszego zamiaru odpuścić i właśnie wciągnął ją do jednego z największych hoteli w Chuo.
— Patrz — mruknął, bez większego wysiłku podnosząc towarzyszkę i przestawiając przed siebie. Skierował jej stosunkowo małą główkę w kierunku wejścia do windy, czując jak po chwili cała się spina. — Nadal twierdzisz, że mi się przewidziało?
— N-nie wiem, czy to d-dobry pomysł, by z-za nim iść… — wydukała, kiedy chłopak ją wyminął i podszedł nieco bliżej, starając się być niezauważonym.
Wyglądało to nieco komicznie, zwłaszcza, że Gajeel tamtego dnia chyba nie do końca zdawał sobie sprawę z gabarytów swojego ciała. Potrafił stanąć za doniczką z fikuśną palemką, która nie zakrywała nawet pięćdziesięciu procent jego sylwetki. Mimo to, wciąż zachowywał się w ten sposób, ponieważ jego racjonalne myślenie zostało przesłonięte przez żądzę zemsty. Nie reagował na żadne prośby Lockser, która z chwili na chwilę stawała się coraz bardziej drażliwa.
Redfox wyglądał zza winkla i czekał, aż będzie miał szansę dojrzeć, na które piętro będą musieli się dostać.
— Gajeel, to, co robimy, jest chore — syknęła, ponownie próbując wyciągnąć chłopaka poza hotel. — Porywamy się z motyką na słońce! Wiesz przecież, do czego on jest zdolny! I na pewno nie przylazł tutaj sam, do jasnej cholery! Rusz się, ty głupia kupo mięsa!
— Juvia, zamilcz — warknął, zapierając się nogami. Wbrew pozorom, dziewczyna miała całkiem sporo siły.
— Gajeel!
— To nasza jedyna szansa — wycedził, odwracając się w jej stronę. Zacisnęła zęby, lekko wystraszona agresją swojego przyjaciela. — Przypomnij sobie, co zrobili Levy. Przypomnij sobie, na kogo polują teraz. Zrozum, że im więcej będziemy wiedzieć, tym większe szanse zyskamy, by być górą. Nikt nigdy nie wie, gdzie on jest, a nam udało się go złapać. Rozumiesz to?
Lockser wstrzymała oddech, zdając sobie świetnie sprawę z tego, że kompan miał rację. To naprawdę mogła być jedyna szansa, na zyskanie jakichkolwiek informacji. Z drugiej strony jednak potrafiła na tyle trzeźwo myśleć, by wiedzieć, że naprawdę pchali się do paszczy lwa. Mimo to, pamięć o krzywdzie, jaką wyrządzono McGarden, oraz wiedza o tym, że Lucy jest teraz na celowniku tego przerażającego człowieka, popychała ją do kierowania się sercem, nie rozumem.
— Dobrze — mruknęła, zaciskając pięści — ale jeżeli cokolwiek zacznie się dziać, zwijamy się stąd. Nie chcę umrzeć w hotelu… Boże, jeżeli Gray się dowie, to mnie zabije!
Chłopak poczochrał jej włosy i zaśmiał się, jak to miał w zwyczaju. Był jej wdzięczny, ponieważ rzadko kto miał do niego tyle cierpliwości, co Juvia.
Po raz ostatni wyjrzał na zamykające się wejście i zaciągnął ją do windy obok, dostrzegając, że ich cel kieruje się na dwudzieste trzecie piętro. Wypuścili ze środka starszego mężczyznę, a sami wybrali ten sam numer. Droga na górę niemiłosiernie się dłużyła i oboje odczuwali niewyobrażalny stres. Porywali się na coś, na co nie otrzymaliby zgody od Laxusa, więc jeden minimalny błąd, jakaś wpadka i byli skończeni. Dosłownie i w przenośni.
— Idź cały czas za mną, rozumiesz? — powiedział, pierwszy wychodząc na korytarz.
Jakimś lichym cudem udało im się dojechać jako pierwszym na odpowiednie piętro, ze względu na to, że nikt się do nich po drodze nie dosiadł. Przedostali się na koniec korytarza, skąd mieli widok na całą jego długość i w milczeniu czekali.
— O kurwa — warknęła Juvia, czując jak wewnątrz cała płonie. — Popatrz!
Redfox zwrócił wzrok w tym samym kierunku, w którym patrzyła jego rozjuszona przyjaciółka. Sam po chwili miał wrażenie, że coś go rozsadzi. W drzwiach jednego z pokoi pojawił się Mest. Ubrany w dres, ze zmierzwioną fryzurą, wyraźnie na kogoś czekał.
— Gdybym go dorwała…
— Nie możesz. — Gajeel aż zadrżał. — Sam mam ochotę go rozerwać, ale nie mamy na to dzisiaj czasu.
Juvia zmrużyła powieki i wzięła kilka głębokich wdechów, chcąc ochłonąć. Utkwiła wzrok w plecach towarzysza i zmrużyła powieki, wsłuchując się w panującą na korytarzu ciszę.
Ściągnęła brwi, słysząc charakterystyczny dźwięk windy i czekała, aż Zeref wyjdzie z jej wnętrza. Jednak ani ona, ani jej przyjaciel, nie mieli szansy tego dostrzec. Ta durna, metalowa puszka, była pusta.
— Co do… — warknął Redfox, wychylając się bardziej do przodu.
Dziewczyna cofnęła się o kroczek, próbując zrozumieć, co się stało. Wiedzieli, że Dragneel wybrał to piętro, a sterczący na korytarzu Mest mówił sam za siebie. Gdzie popełnili błąd?
Nagle struchlała. Wydała z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, kiedy poczuła, że ktoś opiera wyprostowane ramię na jej barku. Nie potrafiła nawet drgnąć; jedynie spojrzała kątem oka w lewo, gdzie ujrzała pistolet z tłumikiem. Czyjaś wsparta o nią ręka nawet nie drgnęła, celując prosto w jej kompana.
— Gajeel! — wrzasnęła, lecz nim zdążyła cokolwiek zrobić, intruz nacisnął na spust.
Ogłuszający świst podrażnił lewe ucho na tyle, że zgięła się w pół i je zakryła, mając wrażenie, iż bębenek pękł. Zacisnęła zęby i skołowana spostrzegła, jak jej przyjaciel opada na ścianę, trzymając mocno za krwawiące ramię i patrzy na sterczącego za nią oponenta.
Zmusiła się do krótkiego wydechu. Nie była laikiem i wiele lat ciężko trenowała, by nie pozwolić na dalszy rozwój takich sytuacji. Wykonała błyskawiczny odwrót i wyrzuciła w górę jedną dłoń, drugą chwytając intruza za zgięcie w ramieniu, by przypadkiem nie strzelił w nich ponownie. Skierowała jego rękę w górę po czym wytrąciła z niej broń. Kiedy tylko chwyciła lodowatego gnata, odskoczyła o krok, celując prosto w niego.
— Zeref — warknęła, zaciskając powieki. Miała ochotę strzelić prosto w jego głowę i zakończyć to wszystko, ale Gajeel chwycił ją za przedramię, widocznie chcąc powstrzymać ów zamiary. — Ty gnido!
— Nie ładnie tak śledzić ludzi, nie uważacie? — zapytał Dragneel, pozostając niewzruszonym. W jego oczach emanowała pewność co do tego, że Juvia nie strzeli. — Czego potrzebujecie, moje kochane wróżki?
Lockser kontrolnie popatrzyła na postrzelonego przyjaciela, który wciąż zaciskał zęby, starając się zatamować krwotok. W jej głowie panował istny chaos; za nic w świecie nie potrafiła zorganizować myśli i stworzyć jakiegoś planu.
Zeref w końcu ruszył z miejsca, zupełnie przestając zwracać uwagę na dziewczynę. Wyminął ją całkiem swobodnie, kiedy ta wciąż wiodła za nim lufą pistoletu i podszedł do Redfoxa. Popatrzył na jego dłoń, która z każdą chwilą była coraz to brudniejsza od krwi i uśmiechnął się cierpko.
— To wiadomość dla mojego braciszka — szepnął, patrząc prosto w oczy Gajeela. — On wie, co to oznacza.
Odszedł w stronę Mesta, który sterczał na środku korytarza i przyglądał się całej sytuacji. Juvia posłała mu jedno z najbardziej chłodnych i niewdzięcznych spojrzeń, na jakie było ją stać. Gryder poczuł na plecach przeraźliwe dreszcze i dosłownie cofnął się o krok, kiedy Zeref był już prawie przy nim.
— Możecie mu również przekazać, że jego ukochanej Lucy zostało naprawdę mało czasu — dodał Dragneel, znikając w mieszkaniu Mesta.
Juvia doskoczyła do Redfoxa i skontrolowała, czy starczy mu sił na ucieczkę. Podniosła załzawiony od strachu wzrok ponownie na Grydera, który z przerażeniem wpatrywał się w sylwetkę Zerefa. Dziewczyna miała wrażenie, że to właśnie ostatnie słowa Dragneela nim tak wstrząsnęły i poczuła co do niego jeszcze większe obrzydzenie.
— Czemu jesteś taki zszokowany — wycedziła przez zaciśnięte zęby, pomagając przyjacielowi dojść do schodów ewakuacyjnych. — Nagle rusza cię sumienie?
Gryder popatrzył na nią beznamiętnie, a gdzieś w tym spojrzeniu pojawiła się namiastka przegranej.
— Pamiętaj skurwysynu — wyszeptała, otwierając barkiem drzwi — to ty będziesz mieć ją na sumieniu, Doranbolcie.
Ostatnie, co zdołał ujrzeć, to jej mrożące krew w żyłach spojrzenie, którego miał już nigdy nie zapomnieć.

< <> >
Biegła przed siebie, czując, jak powoli traci oddech. Kiedy tylko Levy do niej zadzwoniła, myślała, że wyjdzie z siebie. Napisała Natsu jedynie sms-a, że idzie do Fairy Tail i nie miała najmniejszego zamiaru czekać na jakąkolwiek zgodę z jego strony.
Po raz kolejny czuła się winna za krzywdę przyjaciela. Nie miała pojęcia, dlaczego Zeref obrał ją sobie za cel, a jedyny domysł, jaki przychodził jej do głowy, to właśnie Natsu. A raczej chęć zniszczenia swojego młodszego brata, jak i całego Fairy Tail, które z jakiegoś powodu mu przeszkadzało.
— Jest Laxus?! — krzyknęła wściekła, wpadając do środka siedziby.
Co niektórzy popatrzyli na nią ze zdziwieniem, bo właściwie nigdy nie mieli okazji widzieć jej w takim stanie złości. Stała przed kontuarem, a jej barki podnosiły się i opadały w rytm szaleńczego oddechu.
— Nie ma — odparła Mirajane, wychodząc do dziewczyny zza baru. — Pojechał razem z Natsu, Grayem i Erzą do siedziby Sabetooth, dogadać się w sprawie współpracy.
— Jakiej współpracy? — warknęła, rzucając swój niewielki plecak na bar. — Co się, do jasnej cholery, dzieje? Dlaczego nikt mi nic nie mówi?
— Lucy, to po prostu wynikło z chwili na chwilę. — Mira podeszła bliżej Heartfilii, ale blondynka cofnęła się o krok, jakby chcąc uniknąć jakiegokolwiek kontaktu. Była tak rozdygotana, że jeszcze kilka niepotrzebnych słów popchnęłoby ją do przywalenia w twarz Strauss, co mogłoby być dla niej tragiczne w skutkach. — Nie denerwuj się i poczekaj chwilę, aż wróci Laxus. Zaraz ci wszystko powiedzą.
— Lucy.
Dziewczyna odwróciła się, słysząc swoje imię z końca sali. Niemalże natychmiast wyłapała siedzącą w kącie Canę, która sączyła piwo ze sporego kufla.
— Ty też? — syknęła, chwytając z powrotem plecak i idąc w stronę starszej przyjaciółki. — Nawet nie raczyłaś mi dać znać, że przyjeżdżasz!
— Uspokój się i siadaj — bąknęła, nieco pijana. — Mira przed chwilą powiedziała, że wszystko dzieje się z chwili na chwilę.
— Patrząc na ciebie, mam wrażenie, że siedzisz tu dłużej niż chwilę — skwitowała Heartfilia, unosząc ku górze brwi.
Alberona otworzyła jedną ze stojących obok niej butelek piwa i podała ją blondynce, ziewając przy tym głośno. Zdjęła kurtkę i obserwowała, jak jej młodsza towarzyszka próbuje nie rozsadzić budynku swoją rozwścieczoną aurą.
— No już, już. Po co te nerwy, mała? — bąknęła, kiedy Heartfilia w końcu zajęła miejsce i przestała się ruszać. — Chciałam ci zrobić niespodziankę i wpaść do ciebie wieczorem, ale dowiedziałam się, że wyprowadziłaś się ze starego mieszkania i mieszkasz z tym chłopakiem. — Zamilkła na moment, robiąc znaczącą minę zatroskanej matki. — A chwilę potem zadzwonił do mnie Laxus, że bezzwłocznie mam się stawić w siedzibie i na niego czekać. Ściągnął nawet Jellala, dlatego ochłoń.
Lucy wzięła sobie te słowa w końcu do serca. Zamknęła oczy i poklepała policzki, dochodząc do wniosku, że znowu zareagowała dosyć nerwowo. Sama Levy, która poinformowała ją o tym, iż Redfox został postrzelony, zachowała stoicki spokój.
— Wiesz, co się dzieje z Gajeelem? — zapytała cicho, chcąc zająć głowę czymś innym, niż pomysłami na zabicie wszystkiego, co się rusza.
— Ultear zabrała go do siebie, by wyciągnąć kulę — oznajmiła Cana, znacząco spoglądając na piwo, by zachęcić do niego dziewczynę. — Wyliże się.
— Po co w ogóle tam poszli… Gdzie Juvia? Gray wie, co się stało?
— Juvia pojechała razem z Gajeelem. Nie wiem, czy Gray już wie. Właściwie to nie wiem nic, więc przestań mnie o wszystko wypytywać, bo robisz się uciążliwa. — Podparła głowę na dłoni i omiotła wzrokiem ciemny sufit, dając towarzyszce chwilę do namysłu. Sięgnęła do kurtki po swoją starą, lekko zniszczoną papierośnicę. — Posłuchaj mnie, Lucy — wyszeptała, odpalając papierosa — żarty się skończyły. To, co się teraz dzieje, to nie przelewki. Zeref powoli zaczyna pokazywać, jaką siłą dysponuje. Wszyscy jesteśmy w niebezpieczeństwie, ale z tego, co się orientuję, to ty jesteś na jego celowniku. Przyjazd tego chłopaka…
— Natsu?
— Tak. Jego przyjazd sprowadził na ciebie wielkie kłopoty. O tym, że Zeref położył na tobie łapska poprzez Mesta, już wiesz. Miałaś być zakładką; kimś, kto ściągnie tutaj Natsu i pozwoli jego starszemu bratu go dorwać. Zeref nie spodziewał się jednak, że twój kochaś pojawi się tu dużo wcześniej i nieco namiesza.
W siedzibie zrobiło się głośniej. Wszyscy powoli schodzili się w pubie, wezwani przez Laxusa. W powietrzu czuć było niesamowite napięcie, związane z zebraniem. Ludzie zdawali sobie sprawę z powagi sytuacji i tego, co się szykowało.
— Zeref ma jednak pewien problem. — Alberona ściągnęła na siebie uwagę Lucy. — Natsu jest jedyną osobą, której on się obawia. Jedyną, Lucy. Z jednej strony swoim przyjazdem skupił na nas uwagę Zerefa, z drugiej zaś, będąc naszym sprzymierzeńcem, daje nam jakąś przewagę. Starszy braciszek zdaje sobie sprawę z tego, że Natsu wie o nim dużo więcej niż ktokolwiek. Młody od lat był nieugięty i zdobywał wszystkie informacje, zbierając je do kupy. Zna jego słabe punkty i wie, gdzie uderzyć. Wychowywali się razem. Wie, jakie ma nawyki. Jest w stanie przewidzieć jego ruchy. Dlatego jako jedyny jest również w stanie cię chronić. Jedyną istotną rzeczą jest to, byś go słuchała i robiła wszystko, co mówi. Przynajmniej przez ten okres, w którym będziemy toczyć wojnę.
— Skąd o tym wszystkim wiesz?
— Laxus zabronił mi mówić o tym komukolwiek, żeby się to nie rozeszło. Ale mam wrażenie, że czas w końcu powiedzieć wam prawdę. — Wypuściła z płuc spore kłęby dymu po czym wpiła swój wzrok w czekoladowe oczy Lucy. — Mamy szpiega w szeregach Zerefa. Kogoś, kto jest niewyobrażalnie blisko niego. Niemalże cały czas.
Lucy wstrzymała oddech. Przez chwilę pomyślała o Meście i dosłownie zabolało ją serce. Modliła się, by nie powiedziała, że właśnie o niego chodzi. Gdyby okazało się, że Gryder nie jest wcale kimś złym, jej życie obróciłoby się ponownie o sto osiemdziesiąt stopni, a cała ta sytuacja wprowadziłaby niewyobrażalny zamęt.
— Kto to jest? — zapytała w końcu, czując, że ktoś za nią stoi.
— Mavis Vermilion.
Heartfilia otworzyła szeroko oczy, nie potrafiąc uwierzyć w to, co właśnie powiedziała Cana. Usłyszała za sobą bliżej nieokreślony dźwięk i wściekły, krótki oddech, który rozpoznałaby niemalże wszędzie.
Dłoń Natsu z impetem uderzyła o drewniany stół, przewracając przy okazji jedną z pustych butelek. Lucy wiedziała, że miała mniej więcej identyczną minę co chłopak i że myśleli dokładnie o tym samym.
Przecież Mavis była martwa.



Od autorki: DZIEŃ DOBRY.
Właśnie sobie uświadomiłam, że ta historia, która zostanie zawarta w 10 rozdziałach, to w sumie takie one-shot. xD Cały blog skupia się tylko na konflikcie z Zerefem i dotarło to właściwie do mnie ze dwa dni temu. Nie, nie planuję tego jakoś przedłużać. Otworzyłam wątek to go zamykam i tyle. ACZKOLWIEK wymyśliłam sobie kilka właśnie takich krótkich one-shotów (które będę publikować albo tutaj, albo na Koszmarnych treściach, jeszcze nie wiem) związanych z bohaterami Demona. Na pewno coś o Gruvii, bo bardzo dałam z nią ciała na tym blogu. GaLevy raczej nie będę rozgrzebywać, bo mimo sympatii do tego paringu, to jednak nie umiałabym czegokolwiek stworzyć. No i przede wszystkim napiszę historię z przeszłości, o powstaniu Fairy Tail, o którym sporo w przyszłym rozdziale.


Wiedzieliście, że prak po czesku to proca? ~ Kayo i jej śmieszki z moich błędów. xD Ej, ale nie śmieszkując, takiej betunii to naprawdę ze świecą szukać. Oficjalnie mówię, że możecie mi jej zazdrościć. Cóż, w życiu nie dzielę się tylko dwiema opcjami; żarciem i Kayo. Łapy precz, akysz, akysz. xD

9 komentarzy:

  1. Początek rozdziału jest ekstra. Tak miło i przyjemnie, o ile mogę tak powiedzieć, wprowadziłaś nas w akcję i w ogóle ten martwiący się Natsu dobrze ci wyszedł. Byłam w stanie (i tak zrobiłam xD) wyobrazić sobie, jak ktoś dzwoni do drzwi, jak okazuje się, że to Lucy, jak próbuje ją uspokoić i jak dociera do niego, dlaczego ona jest w takim stanie i jak widzi ten nieśmiertelnik (właśnie ogarnęłam to, co oni ogarnęli w połowie tekstu, z tym Lokim xD). I cieszę się, że nie zapomniałaś o tej heroinie, bo inaczej to trochę słabo by było.
    Scena w samochodzie też była ok i w sumie nie wiem, jak to inaczej skomentować, więc zostawię to tak jak jest i przejdę do baru. Baaardzo mi się podobało porównanie Erzy do Fairy Tail w sezonie piłkarskim, bo aż mi się przypomniało, jak w zeszłym roku na wycieczce klasowej siedzieliśmy w dwadzieścia osób w jednym pokoju i oglądaliśmy mecz (a przynajmńiej taki był zamiar). Świetnie było :D
    A wracając do tematu, wiedziałam, że oni byli związani z Sabertooth i wiedziałam, że nie wcisnęłaś ich tam w poprzednim rozdziale przypadkowo (taka mądra ja xD), ale mimo wszystko nasuwa mi się pytanie, dlaczego akurat teraz, a nie wcześniej zwrócili się do nich i pomoc. Znaczy, rozumiem, że właśnie Lucy została... może nie zaatakowana, ale powiedzmy, że jej grożono, ale przecież Levy została poturbowana, a, za przeproszeniem, dupę ruszyli dopiero teraz. Więc... trochę mi to nie pasuje.
    Się tak zastanawiałam, czy Anaya to OC czy bohaterka z fandomu i stwierdziłam, że twoja własna. Mam rację, prawda? (Właśnie słucham piosenki Christyny Perri – „The words“ POLECAM – tak samo jak „Human“ to MAGIA). Czekam na rozwinięcie tego wątku, bo baaardzo polubiłam twojego Stinga i naprawdę mi go żal – szczególnie zaczęłam mu współczuć, kiedy Rogue opowiadał, że Yukino widziała, jak Anayę wciągali do samochodu. Może to z powodu muzyki, ale naprawdę coś mnie chwyciło za serce i poczułam, że chłopaka rozumiem.
    Popieram to, że nieco ci ta Gruvia nie wyszłam, MIMO TEGO też zdajesz sobie sprawę, że ja ten typ ich relacji ubóstwiam, prawda? Musisz, tyle razy w końcu o tym wspominałam. Ten fragment z Gajeelem i Juvią taki śmieszkowaty. Ale i tak czułam, że coś się zepsuje. Tylko nadal zastanawiam się, JAKIM CUDEM ON ICH ZASZEDŁ OD TYŁU?? Kurde, mam przerażająco dobry nastrój przez tę piosenkę. Ale w sumie to Zeref nie sprawił na mnie... złego wrażenia. Powiedziałabym, że raczej nieprzyjemnej. Niby zdaję sobie sprawę, że zamordował Lokiego, Igneela i pewnie dziesiątki innych osób, ale za mało o nim wiem. Więc chociaż zdaję sobie sprawę, że to ”ten zły“, to na razie jestem co do niego w miarę naturalna.
    Ja chcę więdzej Jellala. I już.
    Fajnie, że Cana miała większą rolę i dobrze, że tak wszystko cierpliwie tłumaczyła, bo w końcu mogłam sobie wszystko ładnie w głowie poukładać xD (Ja z tego najlepsza nie jestem – właśnie dyskutowałam z siostrą o tym, jak to pięciu przyjaciół zmarło przez utonięcie i moja teoria brzmiała, że zobaczyli kaczkę nad wodą XDDDDDDDD).
    Ale tą Mavis to mnie rozwaliłaś. Zastanawiałam się, czy jej nie używiłaś, jak (niemal) to zrobił Mashima, a ty tu dowalasz tekst „Przecież Mavis była martwa“. I co ja, kurna, mam teraz zrobić????
    No taki z tego one-shot. Tyle że pewnie gdybyś to naoisała w formie partówki, mało komu by się chciało czytać całość. A tak mamy już ósmy rozdział. O CHOLERA, JESZCZE DWA I KONIEC.
    Zapomniałam cię zapytać o tego bloga. Weź mi o nim przypomnij, bo mi to ciągle gdzieś ucieka.
    Prak niezapomniany. Szczególnie, że wtedy za nic nie wiedziałam, o co ci chodziło xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co to tego zwrócenia się o pomoc do Tygrysów to mam wrażenie, że chodzi tutaj o samego Natsu. Jego powrót o Tokio nie tylko napędził całą fabułę związaną z Zerefem ale też w jakiś sposób popchnął innych do myślenia. Wcześniej Fairy Tail wolałoby poradzić sobie samo, ale Natsu wiedział, że Sting i Rouge to jego kumple i że może na nich liczyć etc. No i może wydawało im się, że te wcześniejsze zajścia to nie będzie oś na tak wielką skalę. Teraz pojęli, że problem dotyczy wszystkih pbo powoązali fakty i dlatego doszli do wniosku, że czas zrobić cokolwiek razem. tak ja to rozumiem. xd

      Usuń
    2. O cholera. Dzięki, Kora, właśnie zwróciłam na to uwagę, wcześniej mi umknęło. MAJA, ON NIE JEST ROUGE TYLKO ROGUE. Nie wiem, jakim cudem tego nie zauważyłam...

      Ten powrót na pewno wpłynął na to, że wydarzenia potoczyły się szybciej, niż myśleli, ale skoro zdawali sobie sprawę z wagi problemu i mieli sojusze z innymi gildiami, późno wzięli się za przekonywanie Sabertooth, przynajmniej według mnie. Przecież już po zdarzeniach na imprezie mogli się domyślić, że chodzi o coś więcej, szczególnie, że wcześniej jeszcze był wypadek z Levi. Więc, moim zdaniem, już wtedy (po imprezie) powinni zacząć „interweniować“.

      Usuń
    3. I jednak trzy, pamiętaj Kayo. xD

      Usuń
  2. Mega rozdział, serio. Początek wzbudzał dreszczyk i tak jak napisała Kayo, łatwo było sobie to wszystko wyobrazić, a potem złość Natsu. Mnie osobiście rozbawiłą scena, kiedy wpadli do Sabertooth i Sting się przestraszył Laxusa. xD no potem już nie było tak wesoło, ale mimo wszystko bardzo lubię Twojego Rouga i Stinga, bo w mandze to tak średnio. Podoba mi się to, że oni są tak wpleceni dosyć intensywnie w historię, ze względu na tę Anayę, ale zastanawia mnie dlaczego Sting tak bardzo stawia się za Lucy. Mimo tego zastanawiania, to również mi się podoba. :3
    Potem znowu śmiałam się na scenie z Gajeelem i Juvią szczególnie przy tym tekście o fikuśnej palemce. No tak łątwo było mi sobie wybrazić tego Redfoxa jako przyczajonego tygrysa, którego wszyscy widzą. xD A i znowu wielki powrót Mesta. Tzn. innym może się wydawać, że niewielki, ale ja NADAL MAM WRAŻENIE, ŻE ON JESZCZE MOCNO NAMIESZA.
    Podobała mi się również końcowa akcja. Fajnie, że Cana wszystko wyjaśniła i podobało mi się to wplatanie jej zachowań co do upijania Lucy i ta scena z paierosem. Potrafisz wszystko tak urzeczywistnić. <3
    Mavis, Mavis, Mavis. To żyje, czy nie żyje?

    OdpowiedzUsuń
  3. NAJBARDZIEJ KOZACKIE NALU W BLOGOSFERZE! NIE WIERZĘ, ŻE TYLKO 10 ROZDZIAŁÓW! IDŹ W DIABŁY, MAYAKO!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wczoraj doszłam do wniosku, że jednak 11. :D

      Usuń