wtorek, 7 lutego 2017

Epilog

“Czego się boję?
Ciebie.
To znaczy siebie bez Ciebie.”
~ Mathias Malzieu

— Myślę, że możemy się zbierać.
Gray podniósł zmęczone spojrzenie znad paczki papierosów i wbił je w zaspane oczy Scarlet. Głowa opierającej się o niego Juvii niemiłosiernie wbijała mu się w bark, ale nie miał serca jej budzić. Za każdym razem kiedy ją sobie przypominał, walczącą pod willą, miał ochotę zrobić dla niej dosłownie wszystko. A nawet musiał. Bo koniec końców, swoim wynikiem w walce pobiła go na głowę. Myślał, że przez pół życia miał ją za swój ideał, ale widok tak zdeterminowanej i silnej kobiety sprawił, że bezapelacyjnie oszalał na jej punkcie.
— Co ze Stingiem i Rogue’em? — Jellal stanął tuż za Erzą i popatrzył wyczekująco w stronę Fullbustera.
Gray westchnął cicho i zaczął delikatnie potrząsać ciałem Lockser, by wybudzić ją z drzemki. Gdy tylko uchyliła powieki, skupiła swój zamglony wzrok na Laxusie i Mirze, którzy również zjawili się przy stoliku.
— Dzwonili, by przekazać, że będą czekać pod wschodnią bramą — odparł Dreyar, poprawiając kaptur kurtki.
W siedzibie panowała martwa cisza, zupełnie nienaturalna dla tego pubu. Zazwyczaj przeludnione członkami organizacji miejsce świeciło pustkami. Protokół duchów wciąż trwał; młodzi ludzie siedzieli w domach i czekali nieubłaganie na jedną, choćby najmniejszą wiadomość o tym, że mogą wrócić do swojej pracy. Laxus uważał jednak, że jeszcze przez jakiś czas będzie to zupełnie niemożliwe. Policja wciąż szukała sprawców zamieszania, które odbyło się w tokijskim lesie.
— Chyba nie mamy już na co czekać. — Mavis wyszła zza baru w towarzystwie Levy i Gajeela. — W końcu dziś miałby urodziny.
Fullbuster zamknął powieki i westchnął głośno. Juvia ścisnęła mocniej jego chłodną dłoń, zwracając na siebie uwagę chłopaka. Posłała mu przyjazny uśmiech, chcąc, by nieco się orzeźwił.
Zebrali się w ciszy i ospale ruszyli w kierunku wyjścia. Poczekali, aż Mirajane zamknie lokal i rozeszli się po samochodach.
— Niepotrzebnie jesteś taki przygnębiony — wyszeptała Lockser. Z parkingu wyjeżdżali ostatni, tuż za autem Laxusa. — Uśmiechnij się. Dla nich.
— Nie masz czasem wrażenia, że jesteśmy na to wszystko za młodzi? — zapytał, po kilku minutach nieprzyjemnej ciszy, która wypełniała auto. Od dawna zadawał sobie to pytanie, jednak brakowało mu jakiejś odmiennej opinii. — Na te wszystkie akcje, na tę robotę? Na te tragedie, rozterki?
— Gray… — szepnęła niepewnie, siadając wygodniej. Przez krótką chwilę milczała; miała wrażenie, że zupełnie nagle słowa uwięzły jej w gardle i nie chciały się stamtąd wydostać. — Też się nad tym ostatnio zastanawiałam... Jednak dotarło do mnie w końcu, że zanim dołączyliśmy do Fairy Tail, już zostaliśmy pokrzywdzeni przez życie. — Zerknęła niepewnie na chłopaka, jakby bojąc się, że każda wypowiedziana przez nią głoska, mogła otworzyć jakieś stare rany. — Musieliśmy dojrzeć w ekspresowym tempie, jakby śmierć nas do tego poganiała. Gdyby nie to… moglibyśmy sobie niejednokrotnie nie poradzić. Upaść na dno. Zginąć. A dzięki Fairy Tail, możemy być razem. Wszyscy razem, Gray.
Nic nie powiedział. Przyjął jej słowa do samego serca. Miała dużo racji; gdyby nie to, że weszli w szeregi organizacji, bardzo możliwe, że byliby już martwi. Mieli tendencje do pakowania się w najróżniejsze kłopoty i ściągania na siebie uwagi złych ludzi. Fairy Tail… Laxus, Mirajane. Oni ich zdyscyplinowali. Nauczyli tego, jak postępować, by przeżyć. Jak walczyć o swoje i zawsze wygrywać.
— Obiecasz mi coś? — zapytał, kiedy wtaczali się powoli na wzgórze. Popatrzyła na niego, czekając na dalsze słowa. — Wiem, że nawet gdybyśmy spróbowali od tego uciec, to nam się po prostu nie uda… Więc odświeżam swoją prośbę, Juvia. Nie daj się nigdy zabić, dobrze?
— Obiecuję, że spróbuję — mruknęła, opierając potylicę o zagłówek. Uśmiechnęła się słabo, zamykając powieki. — Kiedy Laxus przerwie w końcu protokół, do gry wrócisz solo. Wydaje mi się, że po tym, co pokazałam podczas tego starcia, szef pozwoli mi się sprawdzić w nowej roli. Może uda nam się stworzyć tak samo dobry duet...
Gray głośno westchnął, zaciskając palce na kierownicy. Pomysł Lockser wcale nie był taki zły. W końcu mógłby mieć na nią oko podczas zleceń… Jednak czy na pewno był w stanie zmierzyć się z jej rolą jako uwodzicielki?
Zatrzymał samochód na parkingu, pomiędzy murem a autem Jellala. Kiedy tylko wysiedli, dostrzegli, że reszta na nich czeka. Pozostawiając niedopowiedziane kwestie na później, ruszyli w ich stronę, po czym razem przekroczyli bramy skrytego w cieniu drzew cmentarza.
— Co ze Stingiem? — zapytała Erza, poprawiając rękaw koszuli.
— Napisali, że musieli iść dalej i że spotkamy się na miejscu.
Większość nagrobków była popękana, co świadczyło o wiekowości tamtego miejsca. Kamienne płyty uległy korozji, niektóre porastał mech, a jeszcze inne wyglądały, jakby liście przykrywały je od lat i nie były nigdy, przez nikogo ruszane. Wiatr powoli przepływał pomiędzy nimi, wywołując gęsią skórkę i lekki niepokój.
I to wszystko tworzyłoby bardzo enigmatyczny klimat, gdyby nie sytuacja w centrum tamtego miejsca. Ich oczy zwrócone były w kierunku, z którego dobiegały kolejne wrzaski, coraz to głośniejsze i bardziej siarczyste. Obcy ludzie kierowali się do bram, by jak najszybciej uniknąć rykoszetów z awantury, która nabierała na sile z zawrotną prędkością.
— Już rozumiem, dlaczego Sting i Rogue na nas nie poczekali — wyszeptał zblazowany Gajeel.
Eucliffe blokował ramiona rozjuszonego chłopaka, którego zabandażowana głowa kiwała się na wszystkie strony, a zagipsowana, lewa ręka zataczała w powietrzu coraz większe koła. Natomiast Anaya oplotła w pasie dziewczynę, wymachującą kulami ortopedycznymi, bez których za nic nie mogła utrzymać pionu. Rogue jedynie stał obok i krył twarz w dłoniach, zażenowany tym, że grabarz już kilkukrotnie zwrócił im uwagę, lecz ci nic sobie z tego nie robili.
— Musisz mnie denerwować od samego rana?! — ryknął chłopak, który miał ochotę pogryźć Stinga za krępowanie jego ruchów. Wpatrywał się w blondynkę, szarpiącą się jakiś metr przed nim, a po chwili próbował odwrócić się do blokującego go Eucliffe’a. — Puść mnie, pajacu! Muszę ją tu gdzieś zakopać!
— Lucy, proszę! — pisnęła Anaya. — Lekarz kategorycznie zabronił ci przeciążać nogi. Chcesz skończyć na wózku?!
— Najpierw zabiję Natsu! Potem niech się dzieje, co chce! — ryknęła, wymierzając cios jedną z kul.
Pech chciał, że trafiła w twarz Eucliffe’a, który runął prosto w krzaki dzikiej róży. Jego wrzask, spowodowany bólem od wbijających się igieł, dotarł chyba do okolicznych wiosek i przebudził połowę cmentarnych nieboszczyków.
— Zamknij mordę, ty parszywcu — warknął Dragneel, z trudem się do niego odwracając. — Nie musi cię słyszeć całe Tokio!
Mina pokrzywdzonego i jego kuzyna była bezcenna. Natsu schylił się do reklamówki i wyciągnął z niej gigantyczny lampion. Uważnie odwrócił się z powrotem i postawił go na płycie wyczyszczonego grobu. Obrzucił Lucy obrażonym spojrzeniem, siląc się na łagodny wyraz twarzy.
— Proszę, kaleko — mruknął, odwracając wzrok, kiedy odebrała od niego zapałki. — Tylko sobie znowu krzywdy nie zrób.
Błyskawiczne i przerażające spojrzenie Heartfilii sprawiło, że cofnął się o kilka kroków, by nie być w zasięgu jej ręki. Albo dodatkowej nogi. Anaya westchnęła z ulgą i podeszła do Cheneya, chcąc zrobić miejsce dla przybyłych, którzy właściwie nie byli zaskoczeni tym, co tam zastali.
— Widzę, że czujecie się świetnie — warknął Laxus, przytrzymując swojej przyszywanej córce kulę. — Niepotrzebnie się o was martwimy.
— Ledwo chodzę, nie wiem, o czym mówisz — wymamrotała, nakładając na odpaloną świecę pokrywkę.
Przesunęła ją na środek grobu i wyprostowała się z ponurym wyrazem twarzy. Wpatrywała się w wygrawerowane litery i zassała policzki. Od śmierci Lokiego minęły prawie cztery lata. Przez cały ten czas było jej cholernie ciężko się z tym pogodzić. Dodatkowe wydarzenia w postaci zniknięcia Natsu czy upozorowanej śmierci Mavis, wcale nie pomogły jej przez to przebrnąć. Te kilka lat było dla niej najcięższym okresem w życiu, do którego nie chciała nigdy więcej wracać. Uważała, że widocznie los tak chciał. Próbował ją złamać i sprawdzał, jak bardzo była wytrzymała, jak wiele potrafiła znieść. Nie dała się złamać, wytrwale walcząc o kolejne dni, podczas których mogła dostrzegać te dobre aspekty życia. Rodzinę, przyjaciół, miłość. Tego ostatniego potrzebowała najbardziej.
Zamknęła na moment powieki, by odpędzić słone łzy.
Natsu zacisnął zęby. Nieważne, że to Zeref zabił tych wszystkich ludzi, łącznie z Lokim. Wszystko to robił z nienawiści do niego, do młodszego brata. Dlatego też ten młodszy brat czuł się nieustannie winny. Nie mógł znaleźć sposobu na to, by jakoś oddzielić się od grzechów starszego syna Igneela. Nie mógł przestać czuć odpowiedzialności za te wszystkie tragedie, spowodowane jego obłąkaniem.
Za cierpienie Heroine…
Lucy otworzyła powieki, dopiero wtedy, gdy Mavis położyła dłoń na jej ramieniu. Popatrzyły sobie w oczy, wymieniając przy tym słabe uśmiechy, które samoistnie zjawiły się na ich buziach. Choć żadne z nich, nigdy nie powiedziało o tym głośno, tę dwójkę łączyło coś więcej, niż przyjaźń. Od kiedy dowiedziała się, że Vermillion i Loki byli w dosyć zażyłych stosunkach, zrozumiała, że Mavis też musiało brakować jej brata. Właściwie, im wszystkim. Loki odegrał bardzo dużą rolę w życiu tej dziewczyny. W życiu Natsu, Graya, Juvii, Erzy, Levy. Prowadził ich. Był autorytetem. Nauczył wielu rzeczy. A potem tak nagle im go zabrano.
— Które by to były? — mruknął Gray, kiedy wszyscy przesiąknęli nieprzyjemną ciszą.
— Dwudzieste — odparła Heartfilia, wycierając nos. — Byłby starym, denerwującym mnie studenciakiem.
— Ej! — oburzył się Eucliffe.
Laxus poczuł w sercu nieprzyjemne ukłucie. Widział, że się uśmiechała, ale dostrzegał ten sam ból, jak każdego roku, kiedy tu przyjeżdżali. Śmierć nigdy nie była czymś, z czym można się tak łatwo pogodzić. Szczególnie ta nieuzasadniona. Nagła.
— Dobra! — krzyknęła Hartfilia, odbierając od Anayi kulę. — Muszę odwiedzić jeszcze jeden grób i możemy wracać.
— No to idziemy… — szepnęła Erza, jednak widząc, jak Lucy patrzy prosto w jej oczy, zrozumiała, że tym razem miało być inaczej. — Na parking. Zaczekamy na ciebie na parkingu — dodała, lekko zdezorientowana.
Heartfilia popatrzyła na nią z ulgą. Przewiesiła reklamówkę z drugim lampionem przez przedramię i powoli pokuśtykała w przeciwnym kierunku niż reszta. Natsu wiedział gdzie i po co szła, ale uważał, że był tam zupełnie niepotrzebny. Spuścił głowę i popchnięty lekko przez Anayę, ruszył za resztą.
Lucy musiała dostać się na sam koniec cmentarza, pod dwie okazałe sosny. Przychodziła tu niejednokrotnie w towarzystwie Mesta i zawsze w milczeniu obserwowała, jak stawiał świece na płycie. Nigdy nie przypuszczałaby, że pojawi się tam sama. I zrobi to za niego. Dla niego.
Była zszokowana, kiedy Laxus odezwał się do niej kilka dni po całej tej wojnie. Powiedział, że nie mógł już znaleźć nikogo z rodziny Doranbolta Grydera, prócz jego ciotki, mieszkającej gdzieś na drugim końcu Japonii. Nie było jej stać na sfinansowanie pogrzebu, a to nieco przybiło Lucy. Dreyar jednak pamiętał, jak przyszywana córka, zalana łzami i walcząca z bólem, opowiadała o tym, co zaszło na najwyższym piętrze willi. Postanowił więc go uhonorować. Fairy Tail przynosiło zyski i tylko dzięki temu miał taką możliwość.
Jude był pierwszą osobą, z którą skontaktował się w tej sprawie. Nie wiedział, czy było to odpowiednie, jednak z tyłu głowy, kołatała się myśl o słuszności jego decyzji. Heartfilia zaaprobował ten gest i razem z Dreyarem udał się do córki, by ją o tym powiadomić. Mest poświęcił własne życie, by ją uratować, choć tak naprawdę mógł stamtąd uciec i skryć się przed nimi wszystkimi. Ten czyn nie powinien zostać zakwestionowany.
Pamiętała jak zaczęła wyć w salonie mieszkania Natsu. Dragneel stał pod drzwiami balkonu i milczał. Nie był zły. Uważał tylko, że nie miał nic do powiedzenia w tej sprawie. Mógł ją jedynie wspierać swoją obecnością i próbować powoli wymazać z jej głowy te wszystkie wspomnienia, samemu starając się zapomnieć o tym, że przez początkową trwogę, to nie on mógł ją uratować jak bohater.
W duchu jednak był naprawdę zadowolony z tego, że udało się wykupić dodatkowe miejsce w grobowcu rodziców Doranbolta, które czekało wiele lat na jego babcię. Koniec końców staruszka została pochowana gdzieś indziej, a Gryder mógł spocząć przy rodzicach.
— Udało się — wyszeptała Lucy, odpalając główkę zapałki o draskę. — Powinieneś być wdzięczny, wiesz?
Mimo wszystko miałaby serce z kamienia, gdyby między nią a Gryderem nie pojawiła się żadna więź. W jakiś sposób ją skrzywdził. Czuła w swojej zszarganej psychice, że przyczynił się do jej upadku. Mimo to, wiedziała, że nie chciał jej tego zrobić. Kochał ją, zrozumiała to. Próbował ratować, na swój sposób.
Wieść o jego czynie rozeszła się pomiędzy zaprzyjaźnionymi organizacjami. Dzięki temu, podczas pogrzebu, grobowiec otaczało wielu ludzi, którzy przyszli oddać mu hołd za tak odważny gest. Kiedy ziemia powoli uderzała o powierzchnię trumny, uświadomiła sobie jedną, bardzo ważną rzecz. Gdyby tamtego wieczoru została z Mestem, zamiast potraktować jego twarz silnym kopniakiem, prawdopodobnie byłaby już daleko od Tokio. W innym miejscu. Oddalonym od jej dotychczasowego życia. Wyłącznie z nim. Żywym.
Zadrżała, zamykając na chwilę powieki.
Kocham cię, Lucy. Kochałem i będę kochać, nawet tam, po drugiej stronie. Niech ten dupek… zasrany złodziej. Niech się tobą zajmie. Wiem, że jesteś przy nim szczęśliwa. A tylko na twoim szczęściu zależało mi najbardziej.
— I na co ci to było? — mruknęła, pociągając nosem. Poprawiła kwiaty w wielkiej donicy, którą przyniosła tydzień wcześniej razem z Jude’em. — Trzeba było uciekać beze mnie.
— Gdyby uciekł sam, ciebie mogłoby już dawno nie być. — Wzdrygnęła się, słysząc znajomy głos. — Będąc tu i wciąż próbując, w jakiś sposób był w stanie separować cię od Zerefa.
— Czemu tu przyszedłeś? — zapytała, wiodąc wzrokiem na blond czupryną, w której dostrzegała płatek róż. Momentami Sting ją przerażał.
A czasami rozbawiał do łez. Zwłaszcza, gdy cały jego sweter ozdobiony był drobnymi igłami krzewu.
— Rozmawiałem z Mavis — odparł cicho, dotykając dłonią grobu. — Powiedziała dokładnie to samo, co ja przed chwilą.
Wpatrywał się w świeżo wyryte imię i nazwisko. Wykrzywił usta, dostrzegając wiek. Dwadzieścia lat. Tylko dwadzieścia lat.
— Czułem, że muszę mu oddać hołd, jak reszta. Nie mogłem przyjechać na pogrzeb. Zmarł przy mnie, udowadniając mi wcześniej, że nie był zwykłym tchórzem — mruknął i zerknął na dziewczynę, uśmiechając się. — Myślę, że jego winy zostaną przebaczone. Koniec końców, odkupił je w dosyć… radykalny sposób.
— Nie pomagasz mi… — wyszeptała.
— Wiem — odparł, wzruszając ramionami. — Ale przecież nie powiem ci, że się z tym pogodzisz. Miał tyle lat, ile miałby teraz twój brat. Ile mam ja. Oboje wiemy, że zmarł za młodo.
Zassała policzki i ściągnęła brwi. Zastanawiała się, czy dało się to z niej tak dobrze wyczytać, czy Sting był wysoce wykwalifikowanym obserwatorem.
Stanęli przodem do grobowca i umilkli.
— Chodź — szepnął, kiedy odmówili modlitwę. Zabrał jedną z kul i pozwolił się wesprzeć na ramieniu, by było jej nieco lżej. — Lucy, ta krótka i tragiczna przygoda otworzyła mi oczy.
— Na ludzką tragedię? — szepnęła, cierpko się uśmiechając.
— Nie… raczej na siłę i moc, z jaką działają na człowieka uczucia. — Popatrzył w czyste niebo i westchnął głośno. — Widząc to wszystko, co działo się na tym zasranym poddaszu, zrozumiałem znaczenie więzi. Widziałem twoje przerażenie, ale też determinację i ból. Widziałem walkę Natsu zarówno ze swoim bratem, jak i z samym sobą. Widziałem moją Anayę, która była w stanie się w to wszystko wpierniczyć, byleby nam pomóc. Widziałem Graya, który dba o ciebie, jak o młodszą, nierozważną siostrę. Widziałem Mesta, który oddał swoje życie, by dać szansę tobie. Przez chwilę poczułem się zazdrosny o tę przyjaźń. O miłość. Postanowiłem pójść w wasze ślady. Pielęgnować to, co mam.
— To miłe, że w tym całym nieszczęściu znalazły się jakieś pozytywy.
— To prawda — zaśmiał się mrukliwie, kiedy znajdowali się już tylko kilka metrów przed bramą. — Widziałem tę chwilę twojego zwątpienia w Natsu. Ja też zwątpiłem, wiesz? Ale potem tego żałowałem. Wciąż mam wyrzuty sumienia.
Ściągnęła brwi, kiedy zatrzymał się za bramą. Reszta stała przy samochodach i rozmawiała, ale Lucy doskonale czuła, że Natsu odwrócił się w ich kierunku i obserwował co robili.
— Pamiętasz, kiedy opowiadałem ci o mojej bliźnie? — Stanął naprzeciwko niej i dotknął palcem owej skazy. — Na pewno już się domyśliłaś, kto mi ją zrobił.
Lucy zerknęła przez ramię na Natsu, który stał i zabawnie mrużył powieki z przechyloną na bok głową. Chyba się irytował, co wydawało się strasznie zabawne. Za to Anaya doskonale wiedziała, gdzie i po co zniknął jej chłopak, bo zaczęła zagadywać Dragneela, chcąc jeszcze przez kilka chwil odwracać jego uwagę.
— Natsu?
— Dwa lata temu bardzo pokłóciłem się z Aną. To były początki naszego związku. Poszedłem do klubu zachlać mordę, a tam zaczęła dostawiać się do mnie pewna panna. Pijany, bez wyrzutów, powtarzając sobie, że mi się należy, prawie wyszedłem z nią z tego klubu. — Uśmiechnął się zadziornie i westchnął. — Wtedy do środka wszedł Natsu. Widziałem, że był wściekły i zaspany. W dresie, bluzie, z potarganymi włosami i podkrążonymi oczyma. Pomyślałem, że Anaya się z nim skontaktowała. Niewiele myśląc, zawołałem go do siebie, a gdy nasze spojrzenie się spotkało, wiedziałem, że to był błąd. Znalazł się przy mnie w chwilę, a ja tylko zdołałem zobaczyć jego pięść. Tak mnie sukinsyn lutnął, że straciłem przytomność.
Heartfilia zaśmiała się, wyobrażając sobie całą tę scenę.
— Ocknąłem się dopiero po jakimś czasie w jego samochodzie. Wiesz, co robił? Spał. — Lucy przy każdym kolejnym słowie śmiała się coraz głośniej. — Staliśmy na jakimś parkingu. Chciałem mu uciec, ale się obudził, gdy tylko klamka szczęknęła. Złapał mnie za bluzę i wciągnął z powrotem do środka. Z ręką na sercu, myślałem, że to mój koniec. — Spoważniał, a Heartfilia próbowała stłumić śmiech. Jego spojrzenie stało się dziwnie przenikliwe. — Świeciły mu się oczy. Słyszałem, jak materiał ciuchów chrzęści mu między palcami. Nie wierzyłem, że był aż tak bardzo wściekły tylko przez to, że ktoś go obudził.
— Możecie szybciej?! — krzyknął Gray, na co Eucliffe uniósł tylko porozumiewawczo rękę, dając sygnał, że zajmie im to jeszcze tylko chwilę.
— Zaczął płakać. Krzyczał na mnie, jak wstrętnym dupkiem jestem i jak żałośnie się zachowałem. Miałem kobietę, która kochała… i wciąż mnie kocha, mimo wszystkich wad. I chciałem ją odpuścić. Stracić. — Sting pochylił się nieco nad Lucy, patrząc jej prosto w oczy. — Mówił, że musiał kogoś zostawić. Że nie może sobie tego wybaczyć. Krzyczał, że jego Heroine jest daleko od niego, a on może tylko o niej myśleć i wyobrażać sobie, że jest obok. Skomlał jak pies, mówiąc o tym, jak bardzo ją kocha i jak bardzo nienawidzi siebie. Bełkotał o dwóch próbach samobójczych, o tym, jak stracił wszelką nadzieję. — Lucy westchnęła, ściągając brwi. Nie spodziewała się takiego przebiegu rozmowy. — Miał ochotę mnie zabić z zazdrości o to, co posiadałem, a czego on nie mógł mieć. Rozumiesz, co chcę powiedzieć? On kocha cię całym sobą. Nie przeżyłby, gdyby nieodwracalnie cię stracił. Jesteś dla niego wszystkim, więc Lucy… Proszę, uratuj go. Tak jak on uratował mnie. Nie pozwól mu stracić miłości, bo czasem tylko ona utrzymuje nas przy życiu.
Lucy obserwowała go jedynie z uchylonymi ustami i ściągniętymi brwiami. Jego słowa podziałały na nią jak kubeł lodowatej wody. W życiu nie podejrzewałaby Stinga o taką emocjonalność. To, że Natsu rzeczywiście jest dla niego aż tak istotną osobą.
— Dziękuję — wyszeptała w końcu, uśmiechając się lekko. — Obiecuję, że…
Między nimi pojawiła się otoczona gipsem ręka, która zawisła w powietrzu mniej więcej na wysokości twarzy Lucy. Heartfilia aż czuła wściekłość, bijącą od intruza.
— Wiesz, gdzie jest twoja dziewczyna? — warknął Natsu, patrząc na chłopaka. — O tam! Zajmij się nią, dobrze? Ta jest zajęta, więc spadaj.
Sting spoglądał na niego z głupawym wyrazem twarzy, aż w końcu się roześmiał. Uniósł dłonie w pokojowym geście i zrobił krok w tył, ostatni raz zerkając na Lucy.
— Wierzę ci — mruknął i puścił jej oczko, po czym wyminął parę i ruszył w stronę reszty.
— Czego chciał ten głupi kobieciarz? — zapytał, odprowadzając go złowrogim wzrokiem. — Kiedyś rozwalę mu twarz.
— Nic konkretnego, Natsu — mruknęła, niezapowiedzianie opierając głowę o obojczyk chłopaka. Zaskoczony, uniósł ramiona i patrzył na czubek jej głowy, by ostatecznie objąć ją zdrową ręką. — Pomógł mi poukładać w głowie.
— Jezu, nie! — krzyknął nagle, odsuwając ją od siebie. — Tylko nie to! Przecież on się do tego zupełnie nie nadaje! Nie masz jeszcze gorączki? — Dotknął jej czoła, jakby rzeczywiście sprawdzał temperaturę.
— Kocham cię, Natsu — wyszeptała, spoglądając na niego spod męskiej dłoni.
— Lucy…
— Mam do ciebie tylko jedną prośbę — wyszeptała, robiąc w tył dwa kroki. — Kiedy następnym razem zatrzymasz gdzieś samochód, ty zasrany kierowco na pół gwizdka, to znajdź pobocze, a nie środek pieprzonej drogi, gdzie rozjedzie nas kolejna ciężarówka!
— Znowu zaczynasz?! Przecież przeprosiłem!
— Są dla siebie stworzeni — zaszczebiotała Mirajane, okalając własne policzki dłońmi. — Tacy zakochani!
— Czy to nie przypomina wam starych czasów? — mruknęła Juvia, opierając głowę o ramię Erzy.
— Przypomina. Aż za bardzo. — Scarlet popatrzyła na Levy, która przyglądała się kłócącym z delikatnym uśmiechem. — Levy… przebaczyłaś mu, prawda?
— Już wtedy — odparła cicho — kiedy pierwszy raz się do niego uśmiechnęła.

< <> >

Wychodzimy.
Natsu otworzył zmęczone powieki, słysząc głos Juvii. Kolorowe, klubowe światła i duchota zaczynały go już powoli irytować, kiedy musiał skupić wzrok w jednym miejscu. Cały ten motłoch działał na niego tego dnia jak płachta na byka. Zacisnął dłoń w pięść, po chwili prostując palce i westchnął znudzony, kierując spojrzenie w stronę Graya. Fullbuster podniósł się z krzesełka i dopił swojego drinka jednym haustem, zerkając porozumiewawczo na Jellala.
Dragneel zsunął się ospale z siedziska. Odszedł spokojnie od kontuaru baru, odprowadzony rozleniwionym wzrokiem Stinga i Rogue’a — dwóch niepozornych barmanów, w milczeniu obsługujących swoich klientów. Jakby w zwolnionym tempie mijał zupełnie nieświadomych, tańczących ludzi, utrzymując swój wzrok na plecach dziewczyny idącej pomiędzy dwójką wysokich mężczyzn.
— Lucy… — mruknął do słuchawki. Widział, to. Jej ciało delikatnie zadrżało, kiedy głos chłopaka do niej dotarł. Zachowała jednak profesjonalną postawę i niczego po sobie nie zdradziła. — Nie radzę ci się za bardzo rozkręcać, bo będę musiał ich pozabijać.
Mówiłem, że on się do tego nie nadaje. — Fullbuster szedł może pięć metrów za nim. — Nawet nie potrafi zapanować nad swoim zazdrosnym fiutem.
Możecie się skupić? — warknął Jellal.
Wszyscy mordy w kubeł. — Groźny głos Erzy rozbrzmiał w słuchawkach, ustawiając tym samym wszystkich do prawowitego pionu. Scarlet czekała na nich razem z Laxusem i Gajeelem za rogiem budynku, w ciemnym zaułku. To oni mieli tym razem zwieńczyć dzieło. Tego wieczora, ich ofiary nie były zwykłymi ludźmi. — Niewiele wam brakuje.
Chłopcy szli spokojnie za Juvią i Lucy, które prowadziły aż czwórkę ludzi, odpowiedzialnych za handel dziećmi. Słodkie uśmiechy i mrukliwe szepty dziewcząt, działały na mężczyzn jak magnes. Wpatrywali się w nie z nieopisaną żądzą, nie szczędząc sobie sprośnych komplementów. Natsu zadrżał z wściekłości, widząc, jak jeden z nich pewnie obejmuje Heartfilie i zjeżdża ręką na jej biodra, a następnie pośladek.
Tylko silne ramiona Graya i Jellala powstrzymały go od ataku. Rozwścieczony do granic możliwości obserwował, jak weszli za dziewczynami w zaułek. Potem dotarło do nich kilka siarczystych bluźnierstw, jakiś szum, huk, urwany krzyk. Gdy chcieli w spokoju dojść do reszty, jedna z ich ofiar w przerażeniu wybiegła z ciemności w stronę parku.
Natsu natychmiast rozpoznał w nim tego, który odważył się dotykać jego Lucy.
Gońcie skurwiela! — Wrzask Erzy prawie rozerwał im bębenki.
Nawet tego nie rozważał. Rzucił się w szaleńczą pogoń, gotów dorwać swoją ofiarę i rozszarpać ją na strzępy. Nie spuszczał z niego wzroku, wciąż zaciskając zęby i pięści. Pokonywał kolejne przeszkody; wymijał słupy, przeskakiwał niskie ogrodzenia. Widząc, że może skrócić sobie drogę, w mgnieniu oka pokonywał wyższe płoty jak kot.
Musiał go złapać.
Musiał.
Musiał.
M u s i a ł.
W parku miał go na wyciągnięcie ręki. Odbił się od ziemi i rzucił na ofiarę, mocno zaciskając palce na ubraniach, by tylko nie spróbował mu uciec. Przeturlali się kilka metrów i zatrzymali pod jednym z drzew. Natsu w mgnieniu oka zjawił się nad nim. Lewą dłoń zacisnął wokół szyi mężczyzny. Kolano wciskał w jego splot słoneczny, chcąc zminimalizować próby wierzgania się. Prawą ręką wymierzył uderzenie prosto we wrogą mordę, szatańsko się przy tym uśmiechając.
— Łapy z dala od mojej Heroine, skurwysynu.

Nie tylko krew wypełnia moje serce.
Jest tam jeszcze czyjeś imię, miłość i nadzieja.
~ Keith Donohue

Od Mayako: BUUU!
NIE ZABIŁA BYM ICH, NIE MIAŁABYM SERCA!
Wiecie co? Powiem to teraz naprawdę szczerze. Close to demon miało być blogiem dla odreagowania. Miało być luźną opowiastką, dosyć humorystyczną, w ogóle nie braną przeze mnie na poważnie. Sądziłam, że napiszę to w pół roku, tymczasem ostatnio minęły jego urodziny, a mi w tej chwili jest naprawdę epicko źle z powodu końca. Myślałam, że nie wciągnę się tak bardzo w Fairy Tail, a jednak… stało się. :) Strasznie się w to wszystko wczułam i jest mi z jednej strony całkiem smutno, że to już finish, a z drugiej się cieszę!
Już od jakiś czas chodzi mi po głowie naprawdę epicki, imo, pomysł na kolejne FT, ale to prawdziwe. W świecie magii, z rodowitymi Dragon Slayerami. Bardzo chciałabym już zacząć to publikować, jednak chcę ogarnąć to moje Save Me i najpierw napisać Protokół: Nieumarli, który już zaczęłam publikować. Adres widnieje już na moim facebooku: White salvation o które byłam pytana przez wiele osób. Nie chciałam się przyznać co to takiego, ale już dłużej nie mogę. Po samym tytule chyba możecie się domyślić, komu w głównej mierze zostanie ten blog poświęcony. Będzie OC, NaLu i Gruvii nie zabraknie, to pewniak. :)
Ale wracając do Demona. To kolejny blog, do którego pozostanie mi wielki sentyment. Halley przypomniała mi wczoraj, że początkowo twierdziłam, iż wcale tak tego NaLu nie lubię. I w sumie sporo o tym myślałam. Oglądanie/czytanie FT i pisanie tego fan ficka sprawiło, że jednak wszystko się zmieniło. Zaczęłam ich uwielbiać. Mest, który miał być nikim w tej historii, stał się bardzo istotną postacią, nie tylko tu, ale i w oryginalnej serii. Zdaję sobie również sprawę, że Demon był skupiony głównie na Lucy i Natsu, a reszta została nieco pominięta, więc daję słowo, że trzy partóweczki do tego FF jeszcze się pojawią. A może cztery - jeszcze rozmyślam. Także czekajcie!
Chciałabym również bardzo, ale to bardzo podziękować Kayo za poświęcony mi czas. Za poprawianie tych gaf, za śmieszkowanie i przede wszystkim za to, że sporo się dzięki niej nauczyłam! To naprawdę wspaniała beta, jak i osoba w życiu prywatnym. <3
Ichirei! Tobie też dziękuję! Uratowałaś mnie, ponieważ po sprawdzeniu epilogu przez Kayo, sporo tam namieszałam i nadopisywałam. Sama widziałaś, jak to wyglądało. I to zdjęcie. <3 Niezmiernie się cieszę, kiedy coś, co piszę, wzbudza w czytelnikach prawdziwe, żywe emocje.
No właśnie, moi CZYTELNICY! Wam dziękuję przede wszystkim! Jak zawsze NIEZAWODNI! Byliście, komentowaliście, wspieraliście, pospieszaliście, NO JAAA! Dobrze wiecie, że bez Was naprawdę nic bym nie pisała. Cieszę się, że Was mam. Że niektórych zaraziłam tym Fairy Tail po tym, jak czytali głównie Naruto. RAZEM POSZERZAMY HORYZONTY! <3 Kocham, kocham, kocham WAAASSSS. <3

A teraz co… No, idę posprzątać pokój i wezmę się za Protokół. :) Nie żegnam was, bo jeszcze nigdzie nie znikam. Nie do końca również żegnam się z tym blogiem, bo partówki są w fazie przygotowań. Także, do zobaczenia!



16 komentarzy:

  1. Czułam, że ich nie zabijesz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, napisałam to tylko po to, by zaklepać sobie honorowe, pierwsze miejsce pod epilogiem. xd
      Ale naprawdę to czułam! Chociaż jak Mavis wspomniała o tym, że "dziś miałby urodziny" to mnie tknęło, że może chodzić o tego nieszczęsnego Natsu. Potem to, jak Juvia powiedziała, że Gray został pozbawiony partnerki wydawało mi isę takie podejrzane. No i jak wchodzili na cemntarz to czułam, że to wszystko jest zbyt poważne. xd Dlatego uśmiałam się przy tych grobach.
      Ten moment dla Stinga był fajny. Podobało mi się, że przywołuąc historię własnej głupoty, wskazał jakieś wartości i w ogóle.
      No i ta końcówka, mmm <3 Jak marzenie! Takie finalne podkreślenie całości!



      To my Ci dziękujemy za kolejnego, wspaniałego bloga. Jako czytelnik nie zdawalam sobie sprawy, ze podchodziłas do tego bloga tak luxno, serio. To była kolejna taka Twoja historia o ludziach, którzy troche pogubili się w życiu i miłości. Zauważyłam, że to wiąże Twoje blogi. Takie szukanie złotego środka, by zniwelować wszystkie przeszkody u w końcu szczerze powiedzieć sobie tak.
      Dzięki Tobie ównież bardzo pokochałam NaLu. Nie mogę się doczekać tego Twojego nowego bloga, ale jako fanka #1 Save me, czekam przede wszystkim na jego kontynuację.

      Buziaki Maja! Czekam również na [artówki! Mam nadzieję, że szybko się z tym uwiniesz. Bajbaj Demonie!!!! <3

      Usuń
    2. NAJWIERNIEJSZA. <3
      Co do partówek, postaram się jak najszybciej! <3

      Usuń
  2. A widzisz! Miała być środa a tu taka niespodzianeczka!
    Rozpiszę się jak mamusia odda mi laptopa a teraz powiem ci, że wszyscy domownicy chcieli wysłać mnie do psychiatry ze względu na śmianie się do telefonu jak głupia.

    OdpowiedzUsuń
  3. AJ STIL ŁEJT FOR GRUWIA.
    TERAZ IDĘ CZYTAĆ EPILOG.XDDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Tyle błędów już za nami, tyle śmiech tu przeżyte, ale jedno jest niezmienne. Jakże wielka miłość do Mayako za jej twórczości wielkie pole nieprzebyte. Czyżby był dzień bez zajrzenia na blogspota, by upewnić się, że nowy rozdział na demona jeszcze wstawiony nie jest. A cóż teraz biedny Tasak będzie robił? Chyba pozostaje mu siedzieć i ślęczeć czekając na partóweczki (Gruvia forever <3). Och życie kochane co się z Tasakiem dzieje, że pisze takim jakże poetyckim stylem? Zaraz wzorami na wapień palony zacznie rzucać, a potem tym wapnem palonym w autorkę Demona za ostatni rozdział.

    Dobra Klaudia. Skończ bo to nudne. XD
    A więc przechodząc do rzeczy. W głębi duszy liczyłam na to, że ich nie uśmiercisz, ale coś jednak w mojej stukniętej główce mówiło: Nie chwal dnia przed zachodem słońca bo Mayako coś jeszcze odbije i będzie kaszana. Tak naprawdę jedynymi osobami, które wiedziały co się stanie to osóbki mające wgląd do epilogu przed publikacją. Kayo, zazdroszczę ci takiej możliwości. Przez ten czas między Nożem a Epilogiem chodziłam z kijem w czterech literach i wymyślałam milion scenariuszy co tam mogło się trafić. Koniec końców wylądowałam z uśmiechem na pół mordki i śmiechem, który przeszkadzał mamie w oglądaniu M jak miłość. Dużo chyba nie straciła, nie?
    Ech… Trudno mi się pożegnać z głównym Close to demon. To właśnie od tego opowiadania zaczęła się moja przygoda z całym uniwersum Fairy Tail. Dzięki temu blogowi zakochałam się w całym Fairy Tail. Dzięki postaciom z Demona zaczęłam inaczej patrzeć na postacie. Dzięki twoim shipom zwracam inaczej uwagę na zachowanie danych bohaterów w anime (na mangę przyjdzie czas).


    Aż uroniłam łezkę na myśl, że właśnie dzisiaj żegnamy się z kolejnym twoim dzieciem. No fakt… jeszcze trzy, w porywach do czterech, partówki, ale… Nie no. W sumie nie ma ale. Będą partówki, czyli więcej popapranych sytuacji a tym razem skupionych tylko na określonych postaciach! Dawaj mi tu Gruvie!

    Wiesz co… aż przykro się robi, że nie byłam przy tym blogu od początku. Za późno się zorientowałam, że nie trzeba zbytnio znać FT by się orientować. ;_: No, ale na kolejne czekam i masz moje słowo, że na bieżąco będę lecieć i komentować (nie obędzie się bez wypatrzenia błędów bo chyba kocham to robić. XD).

    No i przejdźmy do podsumowania. Błędów nie widziałam, ale mogłam być ślepa. Kayo się postarała. GRATULACJE DLA BETY, ŻE WYTRZYMAŁA Z MAYAKO PRZEZ ROK CZASU.

    Z całego serduszka dziękuję. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem raczej fanem brutalnych końcówek - tęsknie drogie Zamknięte Dusze - ale tak naprawdę to i mi nie pasowało to, by oni po tym wszystkim umarli. To byłoby całkiem dramatyczne, patrząc na fakt, że w końcu mieli okazję normalnie ze sobą żyć, ale jednak... no nie. Nie pasowało. Dlatego szanuję ten śmieszkowy epilog. Mam nadzieję, że na partówki nie będę musiał długo czekać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu, nie wierzę, że to już koniec. Aż się przykro robi, serio. Bardzo polubiłam tę historię i dzięki niej zaczęlam oglądać Fairy Tail, które również pokochałam. Cieszę się, że ich nie zabiłaś, bo w sumie to byłabym strasznie niezadowolona z zakończenia! :)
    Nie mogę się doczekać partówek i White Salvation. Myślę, że chodzi o Stinga, ale kto wie. W końcu go ostatnio uwielbiasz, hehe. :D I tu, na Demonie, też miał ważną rolę. :)

    Pozdrawiam! :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Holaholahola!
    Czy epilog nie miał być 9-tego lutego?!
    Jeśli to miał być spontan, to mnie rozgniewałaś! I to bardzo!
    *Pięć minut później*
    No dobra, nie mam już focha, ale na przyszłość tak nie rób, okej? :)
    Co do epilogu, to czytałam i czytałam (nie tak długo jak ostatni rozdział, na całe szczęście xD)i jak doszłam do "Dzisiaj miałby urodziny", to przez głowę przeszła mi taka myśl: "A jednak ich zabiła... A jednak ich, kurwa mać, zabiła!" Chyba nie muszę mówić, że chodzi o Lucy i Natsu, nie? Ale napiszę dla formalności, iż rozchodzi mi się o nasze NaLu. Rozmowa Juvii i Gray'a była dołująca... W ogóle cały początek epilogu był STRASZNIE *Caps Lock użyty celowo; chciałam podkreślić jak bardzo mnie zdołował początek epilogu* dołujący :( Do czasu, aż na cmentarz nie wparowało nasze NaLu xDDD Matko, jak się uśmiałam przy tej scenie, to Ty sobie, Mayako, nawet nie wyobrażasz xDD Ale najpierw było takie "WTF?!!! Po co ferajna poszła na groby, skoro Natsu i Lucy żyją?", a potem zaciesz, iż przeżyli spotkanie z ciężarówką xDD Biedny Rouge * Swoją drogą, ja też bym zakrywała rękami twarz w takiej sytuacji* Nie, zwracam honor, to Sting jest/ był biedny :D Nie dość, że dostał w pysk kulą od "kalekiej" DZIEWCZYNY, to jeszcze wylądował w krzakach dzikiej róży xDDD Ciekawe, ile czasu zajmie mu wyciąganie kolców z ciała? Hmmmm, jakby darcie mordy naszego blondyna by obudziło połowę - czy tam ponad połowę, nie pamiętam dokładnie xD - nieboszczyków, to by naszej ferajny już by na tym świecie nie było *Za dużo filmów/seriali o zombie* No i tyle ze śmiesznych momentów - nie licząc opieprzu za postawienie auta na środku drogi nie na poboczu *Szczerze mówiąc, to nawet ja bym tego nie zrobiła, a przecież nie grzeszę rozumem... Za tą akcję z autem, to Dragnell powinien dostać nagrodę dla największego dekla na świecie, ale to swoją drogą* Smutno, smutno, smutno... Do końca epilogu było mi bardzo smutno, naprawdę bardzo smutno. Nie, no dobra, byłam zaskoczona, że Sting walnął "filozoficzną" gadkę Lucy, tego to się po nim nie spodziewałam :) No, ale z reguły ci, co zachowują się jak skończeni idioci, mają coś mądrego do powiedzenia* Oh, zapomniałam - postawienie zniczy na grobach Loki'ego oraz Mesta było bardzo pięknym gestem ze strony ferajny :) Naprawdę pięknym... Końcówka dość śmieszna, lecz nie tak jak kłótnie NaLu xD Mam jedno "ale" - Czy Natsu nie jest zbyt mocno zazdrosny o swoją Heroine? Czy tylko ja odniosłam takie wrażenie? Cóż, to koniec... Dziękuję z całego serducha za możliwość czytania Twojego bloga *Cholernie żałuję, że nie robiłam tego od początku, ale co było, a nie jest, niestety, nie piszę się w rejestr* i z niecierpliwością czekam na Twoje kolejne twory - zwłaszcza na ten z własną postacią *Ja lubię czytać opowiadaniach o własnych postaciach, w przeciwieństwie do wielu ludzi; to samo dotyczy się opowiadań ze zmienionymi charakterami kanonicznych postaci - ja posiadam dwie definicje skrótu OC, a że nie wiem co kombinujesz, to postanowiłam Ci je przedstawić ^^''* Ale się rozpisałam! ^^'' *pisałam, że się postaram, lecz chyba nieco przegięłam xD* Pozdrawiam serdecznie oraz życzę sporo weny! :*
    PS. Tym razem godzinę zajęło mi pisanie komentarza, brawo ja :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że zmieniony charakter kanonicznych postaci to OOC (Out Of Character), prawda? :P

      Usuń
  8. No wiesz ty co? Ja tu sobie spokojnie czekam na ten epilog, bo miał być jutro, ale z nudów wchodzę na bloga, żeby sobie odświeżyć rozdziały i co widzę? No epilog widzę, ot co. I pierwsza moja myśl: "To dzisiaj w końcu jest ósmy, czy dziewiąty?" i w dodatku taka głupia mina XD
    No dobra, to co by tu napisać... Hmmmmm... Nie no, ja wiedziałam, że oni przeżyją, to było aż nazbyt oczywiste; w końcu ich uwielbiasz. Teraz to zastanawiam się, czy tylko ja jestem taką świruską, że jeśli komuś ma się przytrafić coś złego, to tylko moim ulubionym postaciom. Taka sadystka (no i masochistka), torturuję ulubieńców czytelników :P
    Dobra, odbiegam od tematu, pardon. Na czym ja to...? A no tak, NaLu żyje. I jest na cmentarzu... I drą się na siebie o nie wiadomo co XD Nie no, prawie spadłam z krzesła, tak się śmiałam :P A najbardziej z tego, jak Lucy przywaliła Stingowi (wybacz, Stingusiątko, life is brutal) XDD A potem ta scena przy grobie Mesta. Natsu, wielbię cię :P Tak oficjalnie. Te sceny zazdrości są po prostu przekomiczne XD I jeszcze to opowiadanie Stinga, jak to mu Natsu trochę poprzestawiał na twarzy XD
    A potem jeszcze większy zaciesz przy końcówce. A szczególnie ostatnie zdanie. To było zajebiste. No i kurczę, szkoda, że to już koniec. Co prawda zostały jeszcze te partówki, ale i tak smutam... Zżyłam się z tą historią... O bosh, i teraz się szykować na przeczytanie tego jeszcze z dziesięć razy, jak nie więcej... No trudno, jakoś przeżyję (żeby nie było, nie czytam z przymusu; mam tylko zwyczaj czytania w kółko moich ulubionych opowiadań).
    No dobra, już NIC nie wymyślę, po prostu NIC. Padam na twarz, nie napisałam dzisiaj ani słowa i jestem zawiedziona swym istnieniem T.T Może jutro będzie lepiej... Czwartki jakimś cudem są dniem, kiedy pisze mi się najlepiej, większość rozdziałów skończyłam pisać w czwartek (jeśli mi pamięć nie nawala). No dobra, już nie przedłużam, jedynie czekam na te partówki i kolejne opowiadania.

    Pozdro!
    ~ Halley S.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oh, podziękowała mi. Oficjalnie. Na forum. Czuję się jak za starych dobrych czasów, kiedy byłyśmy dla siebie zawsze cukrem. XD
    Chociaż za ostatni rozdział miałam ochotę Cię zamordować, co z resztą widać było po moim komentarzu to epilog... Zakochałam się. Zaczęłam czytać z niepewnością. Jaki cmentarz? CO? JAK TO? Ale kiedy tylko zarejestrowałam obecność Lucy i Natsu, odetchnęłam z ulgą.
    Z początku nie lubiłam Mesta. Kiedy czytałam pierwszy rozdział, miałam obawy co do Natsu. W końcu to on nawalił i nie wiedziałam czego się spodziewać. Może też dlatego, że nie do końca ogarniałam wszelkie korelacje zachodzące w kanonie FT. Jednak cały czas coś mi nie pasowało w Meście. Był taki... Rozbity. Kiedy zdradził Lucy, miałam moment, kiedy całkowicie straciłam w niego wiarę, ale jego pokuta chwyciła mnie za serce, jak ręka za penisa. Koniec końców, niekiedy najlepszy przyjaciel nie byłby gotów na takie poświęcenie. Mest okazał się tak naprawdę bohaterem tego opowiadania.
    Zdecydowanie za mało Grejusia, ale pamiętam co obiecałaś pod jednym z rozdziałów >>>partóweczka grejusiowa<<<. Powiem Ci, że to zdecydowanie jeden z moich ulubionych epilogów. Choć mam ogromny sentyment do ZD, jednak Demon chyba pobił swojego poprzednika. Klimat ZD był bardziej w moim stylu, ale natłok tajemnic i komplikacji przybijał czytelnika, robiło się smutno. Od czasu do czasu szczęśliwe zakończenia są dobre, a nawet właściwe i odpowiednie do sytuacji i klimatu.
    Tak wiem, komentarz bez ładu, ale no mam natłok myśli. XDD

    OdpowiedzUsuń
  10. Znalazłam ten blog drogą Spisów i pochłonęłam go w jedną noc! Dawno nie trafiłam na tak dobrze pisanego ff z Fairy Tail. Masz taki lekki, luźny sposób pisania dzięki któremu tak łatwo mogłam się wczuć w to wszystko, co przeżywała Lucy. Ta dziwna relacja NaLu sprawiała mi tyle dziwnej radości, że nawet nie jesteś w stanie sobie tego wyobrazić. I ten Mest niby zły, a jednak na koniec podniósł swój honor z ziemi i zakurwił nim w ryj Zerefowi. Dobrze mu tak! I choć byłam zła na Natsu, że przez całą tę sytuację nie mógł drgnąć, to zrozumiałam, co chciałaś przez to przekazać. Ludzie działają przeróżnie w różnych sytuacjach. Kto wie, może ktoś inny w ogóle by stamtąd uciekł? Albo zemdlał? Po tym wszystkim co przeżył młodszy Dragneel, miał prawo do pewnych fiksacji.

    Piękne opowiadanie. Choć krótkie i w klimacie kryminalnym, to jednak bardzo takie... hmm. Uczuciowe?
    Pozdrawiam Cię serdecznie moja nowa, ulubiona autorko. Spadam na inne Twoje blogi i czekam na te partówki jak i na White Salvation.

    PS. Też uwielbiam Stinga. <3

    Liss.

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj. Przeczytałam to opowiadanie w jeden dzień, naprawdę mnie wciągnęło! Zakończenie piękne, tak samo jak poprzednie rozdziały. "Heronie"... Naprawdę genialny pomysł! Mam nadzieję, że naprawdę będziesz kontunowała przygodę z pisaniem, ponieważ świetnie ci to wychodzi!
    Luna

    OdpowiedzUsuń
  12. KOCHAM CIĘ ZA OSTATNIE ZDANIE, USTAWIĘ TO SOBIE NA TAPECIE, mogę? <3333
    No to w końcu, po trzech tygodniach lenistwa, skomentuję ten epilog. Chociaż nie wybaczę ci, że zgodziłaś się opublikować to siódmego, a nie dziewiątego xD
    Pamiętam, że kiedy po raz pierwszy to czytałam, to na początku modliłam si, żebyś mie zabiła Natsu. Uwielbiam go całą duszą i sercem, i nie wybaczyłbym ci p, gdybyś mi go zabiła. Po Zamkniętych mam dość smutnych (lub otwartych, jeśli wolisz) zakończeń, więc gdybyś stwierdziła, że uśmierciła tu kogoś ważnego, to sama bym cię ukatrupiła. A tak dostaliśmy przyjemną scenę kłótni na cmentarzu xD Nie No, cudna była, tak samo jak rozmowa Stinga z Lucy. Chociaż zazwyczaj nie lubię OC (a wręcz nie znoszę tego, że ktoś wprowadza swoje własne postacie), to do Anayi czuję wielką sympatię. Może dlatego, że jej imię po części przypomina mi moje xDDD Muszę przyznać, Sting wypadł chujowo-kochanie, bo od samego "chujowo" uratował go Natsu; zdecydowanie ma u niego dług za uwięzienie w aucie. Gdyby wtedy wyszedł z tego baru z dziewczyną... po prostu nie wiem, co by się stało, bo nie wyobrażam go sobie bez Anayi. Patrz, co ze mną zrobiłaś xD

    Teraz może trochę ogólnie o Demonie.
    Trafiłam tu przez Katalog Fairy Tail, 31 stycznia 2016 roku, niedługo po opublikowaniu prologu, i muszę przyznać, że od razu się w tym blogu zakochałam - chodzi mi głównie o pomysł, bo w samym prologu wielkiego pola do popisu nie miałaś według mnie.
    Teraz, jak patrzę ten rok do tyłu, to mogę stwierdzić, że wprowadził on do mojego życia sporo zmian. Może nie kolosalnych, raczej małych, ale zdecydowanie na lepsze. No i widocznie się starzeję, bo już minął ponad rok z Demonem, a ja mam wrażenie, że niedawno był sierpień i oczekiwanie na twój powrót z Belgii (to Belgia była? Bo już nie pamiętam xD) :D
    Jestem na serio szczęśliwa, że poznałam kogoś takiego jak ty – taką fajną, ciekawą, zabawną osobę, do której w normalnym świecie za nic bym się nie zbliżyła. Może to brzmi tak nieco górnolotnie (Boże, sam ten wstęp zdania tak brzmi xD), ale na serio wielu rzeczy się dzięki tobie nauczyłam. Podkreślam, dzięki tobie, nie od ciebie xD
    I zanim zapomnę – dzięki ci wielkie, bo przez tego bloga dotarłam do wielu naprawdę ciekawych opowiadań narutowskich. Wcześniej ich nie ruszłam, bo jak to, osoba, która obejrzała zaledwie sto odcinków, miałaby się orientować w czymś takim? Na szczęście sto odcinków wystarczyło i teraz mam co robić w pociągu. No i jeszcze mogę dorzucić do tego to, że dzięki funkcji bety (hehehehehe, nadal uważam to za żart xD), większą uwagę zaczęłam zwracać na to, co sama piszę, na to, JAK piszę. Także znowu: wielkie dzięki! <3

    Łał, przekroczyłam limit znaków xD
    Reszta za sekundę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłabym tu omówić wszystkie postaci, ale wezmę dwie, a rzesztę uznam za szarą, bezimienną masę. No, z małymi wyjątkami.

      LUCY. Na początku jak dla mnie zapowiadała się trochę miałkowato. Niby jest i działa w tej organizacji, ale miałam wrażenie, że w relacjach z Natsu będzie taka strachliwa i... jak to powiedzieć... Bałam się, że będzie nieśmiałą ciepłą kluchą, której nie znoszę. Cóż, wyszło nieco inaczej, bo Heroina ma charakter i to nie byle jaki. W dodatku te relacje miałkowate nie są. No i miałam pisać o Lucy, piszę o czym innym, więc przejdźmy dalej xD

      NATSU. On tu się musiał pojawić jako postać, którą od początku kochałam, którą kocham i którą kochać będę po wieki wieków. Nie wiem, co musiałabyś zrobić, żebym się do niego zniechęciła. TO NIE JEST ZACHĘTA, NIE RÓB TEGO, TO TAK JAKBYM JA CIEBIE MIAŁA ZRAZIĆ DO STINGA XDDD U ciebie Natsu jest taki uczuciowy, wrażliwy i jednocześnie brutalny, że aż miło go sobie powypbrażać. I jest debilem, który parkuje na środku drogi, ale to już inna sprawa xD Szczerze mówiąc, gdy czytałam ten i poprzednie rozdziały, sama nasuwała mi się myśl, że chciałabym takiego Natsu. Więc jeżeli ktoś znajdzie, to chętnie przygarnę xD

      SZARA MASA PLUS WYJĄTKI. Szara masa jak to szara masa, nie będę się na jej temat wypowiadać. Natomiast wyjątki, czyli to, o co mam do ciebie żal. Po pierwsze, za to, że mało rozwinęłaś postaci poboczne. Ja rozumiem, że to planowo miała być jednopratówka i w ogóle, ale Cana i Jellal, i wiele bohaterów, których teraz mi się nie chce wymieniać, swojego czasu antenowego mieli zdecydowanie za mało. Canę pamiętam tylko z galerii handlowej i tłumaczenia o Mavis, Jellala z akcji na imprezie, epilogu i chęci dowalenia Mestowi w poprzednim rozdziale. Nie sądzisz, że to trochę mało? Oni nie mieli szansy się wykazać, nie dałaś im tej możliwości. Tak samo jest z Gruvią. Ale chyba narzekam na darmo, bo widzę, że o tym wiesz i planujesz te trzy albo cztery partówki. Czekam niecierpliwie w takim razie ^^

      Widzimy się na White salvation! Albo na partówkach, zobaczymy, co będzie pierwsze xD
      Idę czytać Protocol
      Bye bye

      Usuń