“Bardzo chcę wrócić.
Do Ciebie.
Aby dokończyć naszą rozmowę.
I rozpocząć wiele innych.”
~ Janusz Leon Wiśniewski
Spoczywał na żelaznej, zdobionej ławce, wpatrując się w sklepową witrynę, za którą majaczyły ludzkie, zabiegane sylwetki. Uciekał przed nieznośnymi, gorącymi promieniami słońca, kryjąc się w cieniu drzew wiśni, posadzonych kiedyś wzdłuż szerokiego chodnika w pobliżu centrum Edogawy. Z całych sił próbował chociaż na krótki moment przestać myśleć o czymkolwiek, wsłuchując się w docierający do niego rumor ulicy, na której — tuż za jego plecami — panował tego dnia spory ruch. Ludzie mijali go, rozprawiając o swoich problemach, a te, względem jego bałaganu w sercu, głowie czy duszy, były po prostu niczym. Trwał w tym melancholijnym stanie, dopóki na kawiarnianym tarasie ktoś nie upuścił filiżanki. Porcelanowe naczynie z hukiem rozbiło się o kamienną posadzkę, sprowadzając go tym samym z powrotem na ziemię.
Od rozmowy z Grayem minął już dobry miesiąc, a on wciąż stał w martwym punkcie i nie potrafił wymyślić czegokolwiek, co pomogłoby mu porozumieć się z Lucy i resztą. Irytowało go to, że nie mógł nigdzie na nią wpaść; mignęła mu może dwa razy w centrum handlowym, znikając gdzieś w tłumie ludzi. Czuł przez to dziwny niedosyt; uciążliwy głód, którego nie potrafił w żaden sposób zaspokoić. Nie bez przyczyny nazywał ją swoją Heroine; nie kryły się pod tym żadne żartobliwe podteksty.
Ona naprawdę była dla niego jak narkotyk. Kiedy po trzech latach walki myślał, że udało mu się wyjść z tego straszliwie bolesnego nałogu — zobaczył ją. Ponownie miał styczność z wizerunkiem, który natychmiast dał mu się we znaki, przywołał wszystkie dawne uczucia i w jakiś sposób sprawił, że stały się dużo silniejsze niż przed opuszczeniem Tokio. Niczym zaawansowany narkoman, dawkował jej obecność, głos czy zapach, które jako jedyne były w stanie prawdziwie go uspokajać.
— No dobra, Lu. — Choć nie znał głosu, który pojawił się gdzieś nieopodal niego, zmęczony umysł natychmiastowo zareagował na wypowiedziany człon tego imienia. — Pewnie zaraz po ciebie przyjdzie, więc ja zmykam do mieszkania. Wylot mam jutro, o siódmej, więc muszę się spakować.
Ciemne oczy podniosły się i skierowały w stronę źródła dźwięków. Wysoka szatynka zasłaniała swoją towarzyszkę, lecz natura była po jego stronie. Ciepły wiatr rozwiewał długie, blond włosy, a te rozpoznałby dosłownie wszędzie… Jak każdy fragment jej delikatnego, smukłego ciała. Badał je przez cały okres dzieciństwa, studiując każdy, najmniejszy szczegół, i choć dziewczyna nieco zmieniła się przez te trzy lata, wciąż był pewny, że błyskawicznie by ją rozpoznał. Wszędzie. W każdych, możliwych okolicznościach.
— Dzwoń czasem, Cana. — Jej wesoły, ciepły głos sprawił, że uśmiechnął się sam do siebie. Czuł, jak jego głód powoli zostaje zaspokojony. — I przywieź mi jakąś pamiątkę!
Uściskały się mocno, po czym kobieta zaczęła oddalać się od blondynki i z promiennym uśmiechem ruszyła w sobie znanym kierunku. Mijając chłopaka, przelotnie na niego zerknęła, tracąc przy tym jakiekolwiek zadowolenie. Skrzyżowali swoje spojrzenia; doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zaczęła myśleć o czymś niezadowalającym. Nie zatrzymując się, rzuciła przez ramię ostatnie zaniepokojone spojrzenie w kierunku Heartfilii, ale blondynka grzebała w swojej niewielkiej, sportowej saszetce.
Zacisnął pięści i dźwignął się na nogi, lecz nie potrafił zrobić nawet najmniejszego kroku w żadną stronę. Nie mógł uciec, nie mógł do niej podejść. Jakaś nieznana mu siła utrzymywała go w miejscu, jakby dając ostatnią szansę na to, by zastanowił się nad swoim wyborem.
Lucy wsunęła dłonie do kieszeni spodni i rozejrzała się po twarzach ludzi, siedzących w kawiarence. Szukała kogoś wzrokiem, czekała, widocznie umówiona na jakieś spotkanie, nawet na krótki moment nie zerkając w jego kierunku.
Westchnął cicho; tamtego wieczora był cholernie zaaferowany telefonem Graya i tym, że w końcu dostał szansę ruszyć z miejsca. Dziwne emocje zatańczyły w jego umyśle, przez co zupełnie zaangażował się w układanie planu nadchodzącej rozmowy z dawnym przyjacielem. Przejął się na tyle, że nie potrafił skupić na dziewczynie swojej uwagi.
Ona wciąż cię kocha.
Głos Fullbustera nieprzyjemnie wdarł się do jego głowy, stwarzając w niej na nowo zupełny chaos. Jeżeli mówił prawdę, jakaś szansa wciąż musiała istnieć.
Piach zachrzęścił pod jego butami, gdy zrobił przed siebie kilka pewnych kroków. Im bliżej niej był, tym mocniej waliło mu serce; to straszliwie dokuczliwe dudnienie zaczęło rozsadzać mu głowę. Wpatrywał się w jej niewinną, lekko zmęczoną buzię, która powoli zwracała się ku niemu. W końcu stanął w miejscu, może jakieś pół metra od niej, rozchylając lekko usta, na dobrą sprawę nie mając pojęcia, co tak właściwie mógłby powiedzieć.
— Natsu… — wydukała, nie wykonując nawet najmniejszego ruchu.
— Cześć — szepnął jakby zblazowany, choć w jego wnętrzu panowało zupełne przeciwieństwo tego wrażenia. — Co u ciebie?
Zamrugała kilkukrotnie oczyma i chciała zwrócić ciało w jego stronę, lecz na jej twarzy pojawił się dziwny, zagadkowy wręcz grymas. Zaczęła nerwowo rozglądać się dookoła, przypominając przy tym spłoszoną sarnę.
— Nie powinno cię tu być… — wymamrotała przez zaciśnięte zęby.
Cofnął zdziwiony głowę.
— Rozumiem, gdybym sterczał pod twoim blokiem, ale jesteśmy na ulicy, w środku miasta. — Czuł lekkie poirytowanie; czy ona aby przypadkiem nie przesadzała? — Mogę tu równie dobrze pójść spać i nie powinnaś mieć o to do mnie pretensji.
— Nie o to chodzi.
Zmarszczył czoło; nie rozumiał jej. Najpierw równała go z ziemią, unikała. Potem przyszła do niego po pomoc… A teraz? Czemu mi to robisz, Lucy?
— Chciałbym się w końcu z tobą na spokojnie zobaczyć, porozmawiać — powiedział, wyciągając odruchowo rękę w jej stronę.
Miał cholerną ochotę pogładzić jej ramię zewnętrzną stroną palców; po prostu jej dotknąć, poczuć zapomniane ciepło. Ale to przecież nie wchodziło w grę. Po samych sygnałach jej ciała wnioskował, że aktualnie w ich poronionej, w sumie nieistniejącej, relacji — to ona nadała sobie prawo do wybierania momentów, kiedy mogli się do siebie zbliżyć.
— Wiem, że mimo wszystko oczekujesz ode mnie wyjaśnień — powiedział spokojnie, podciągając nerwowo rękawy bluzy — więc pozwól je sobie przedstawić.
Nim zdążyła mu odpowiedzieć, dostrzegł, jak silne, męskie ramiona owijają się dookoła jej pasa i odrywają dziewczęce ciało od ziemi. Nie drgnął, nie przesunął wzroku nawet o milimetr, czując jak w jego brzuchu pojawia się cholernie nieprzyjemny ucisk. Prawa powieka zapulsowała mu w złości, a w gardle uwiązł dziwny ból, kiedy starał się trzymać wszystkie swoje nerwy na wodzy.
Czuł, jak wzrasta w nim szał.
Czuł, jak niebezpieczne płomienie zazdrości buchają w jego wnętrzu.
— M-mest...
— Długo na mnie czekałaś?
Poderwał w końcu wzrok. Wysoki, rozentuzjazmowany brunet ucałował jej policzek, a dłonie zsunął na smukłe biodra, jednocześnie przysuwając Heartfilię do siebie. Zachłannie wpił się w jej usta, zaciskając palce na materiale zwiewnej bluzki i nagle się zaśmiał; krótko, cicho, w jakiś sposób złowieszczo.
— Co z tobą? — fuknął, odsuwając się od dziewczyny.
Natsu zebrał się na odwagę i również popatrzył na twarz Lucy. Była zmieszana, cała czerwona i mógł przysiąc, że bliska płaczu. Nie chciała oddawać pocałunków. Nie wyglądała na zadowoloną, kiedy intruz jej dotykał. Widocznie cała ta sytuacja jej przeszkadzała.
— Nic, zaskoczyłeś mnie — wydusiła z siebie, rzucając krótkie spojrzenie w stronę Dragneela. Naprawdę nie wiedziała co robić. — Chodźmy.
Brunet zwabiony jej mimiką, również zerknął w stronę Natsu. Jego uśmiech momentalnie zniknął, a dwie pary ciemnych oczu skrzyżowały swój wzrok, sprawiając, że powietrze dookoła momentalnie zgęstniało. Mest wyprostował się, wciąż trzymając blisko siebie ciało swojej partnerki, która uwolniła się z jego sideł i cofnęła o krok, w głowie kalkulując, jak najszybciej zakończyć tę chorą konfrontację. Do czasu, aż jej umysł zaczęły przejmować nieco inne myśli.
Mimowolnie zaczęła ich do siebie porównywać; szukać różnic, które rzucały się w oczy, lub kryły przed światem. Choć Gryder był od nich starszy, wzrostem byli sobie niemalże równi. Natsu wydawał się nawet wyższy o centymetr, może dwa, przez nastroszone, wiecznie potargane włosy. Miał też wyraźnie większe, silniejsze ramiona, za to Mest był całkiem barczysty i mógł się pochwalić umięśnionymi nogami po latach trenowania kolarstwa.
Zawiesiła spojrzenie na twarzy Dragneela, która miała nieco inny wyraz niż zazwyczaj w takich sytuacjach. Nie wyglądał na wściekłego, albo cholernie dobrze się z tym krył. Mimo to, rysy jego buzi były wyostrzone, a spojrzenie naprawdę cholernie groźne. Jej kochanek przybrał podobny wizerunek… I to sprawiało, że zaczęła się bać.
Wyglądali, jakby mieli skoczyć sobie do gardeł, choć tak naprawdę się nie znali i w sumie nic o sobie nie wiedzieli. Przynajmniej tak jej się wydawało.
— Kto to? — Usłyszała stonowany głos Mesta.
Nie miała pojęcia co mu odpowiedzieć.
Chłopak, którego wciąż kocham. Nie przejmuj się nim!
Westchnęła głośno, czując jak nerwy zaczynają przejmować panowanie nad zdrowym rozsądkiem. Była wręcz pewna, że gdyby miało dojść pomiędzy nimi do rękoczynów… wstawiłaby się właśnie za Natsu.
— Przyjaciel z dzieciństwa — rzucił Dragneel, widząc, jak dziewczyna walczy sama ze sobą.
Posłała mu lekko skonsternowane spojrzenie, kiedy jego oblicze zupełnie się zmieniło. Stracił na agresji, rozluźnił się i wsunął dłonie do kieszeni spodni, jakby umyślnie przyjmując lekceważącą pozycję. Odczuła coś cholernie dziwnego; miała wrażenie, że Natsu właśnie zmienił wobec niej całe swoje nastawienie. Czuła piorunującą pogardę, którą posłał jej jednym, krótkim uśmiechem.
— Ale to stare dzieje — dodał, odwracając od nich wzrok. Powiódł nim za przejeżdżającym motocyklem i przymknął na chwilę powieki. — Niektórych relacji nie da się już odbudować, co nie, Lucy?
Heartfilia miała wrażenie, że ktoś wbił w jej serce nóż, pokryty trucizną. Dosłownie zaczęły ją piec oczy, suchość w jamie ustnej stała się cholernie nieprzyjemna, a dłonie zwilgotniały.
— Ta, znam cię — mruknął Gryder, zarzucając rękę na ramiona blondynki. — Znalazłem w jej rzeczach wasze wspólne zdjęcie z gimnazjum.
— Nie — szepnęła bezgłośnie, chcąc go powstrzymać, lecz zacisnął na jej barku palce, co nie umknęło Natsu.
— Wyrzuciliśmy je, bo przypominało jej coś bolesnego — powiedział luźno i uśmiechnął się. — No ale racja. Stare dzieje to przeszłość. Nie ma się po co nimi przejmować, prawda?
— Skończ — warknęła dziewczyna, czując, że chłopak naprawdę stara się sprowokować Dragneela. — Do niczego nie jest ci to potrzebne.
— Masz racje, Lu — mruknął i złapał ją za podbródek.
Ponownie się nad nią pochylił, by ucałować dziewczęce wargi. Przesunął dłonie po jej szyi i ulokował je na rozgrzanych policzkach, wkładając w ten pocałunek więcej czułości niż kiedykolwiek, bezczelnie zerkając na Dragneela, który z niezmiennym wyrazem twarzy się w nich wpatrywał.
— Przestań. — Dziewczyna odsunęła go od siebie i odwróciła wzrok, nie chcąc spoglądać na obserwatora. — Wiesz, że nie lubię takich publicznych czułości. Chodźmy.
Gryder odwrócił się jeszcze na moment w stronę Natsu i uśmiechnął do niego, machając przyjaźnie dłonią. Dragneel nie zareagował na to nawet najmniejszym skinieniem palca. Obserwował, jak się od niego oddalają, jak znikają w tłumie. Czuł, jak pojedyncze pary oczu, które obserwowały tę dziwną sytuację, wciąż pozostają utkwione w jego ciele. Wyciągnął telefon i błyskawicznie odnalazł pożądany kontakt, by po chwili przyłożyć aparat do ucha.
— Masz jakieś dobre wieści? — Przyjazny ton głosu Graya zbił go na moment z tropu.
— Jak nazywa się chłopak Lucy?
— Hę? Natsu, nie wiem co ty chcesz zrobić, ale morderstwem nie wkupisz się w jej łaski.
— Gray. Jak on się nazywa? — powtórzył stanowczo swoje pytanie, nagle zrywając się z miejsca, w stronę parkingu, gdzie pozostawił auto. — Mów.
— Mest Gryder — odparł błyskawicznie. — Natsu, o co chodzi?
— Wiedziałem. Pamiętasz, jak mówiłeś, że nie potraficie mu zaufać? — zapytał lekko zdyszany, nawet nie wiedząc, kiedy jego marsz zamienił się w trucht. — Nie jest tym, za kogo się podaje.
— Chcesz powiedzieć, że od początku nasze przeczucia były trafne?
— Cholernie — rzucił na wydechu, wsiadając do auta. — Zadzwonię do ciebie później, muszę coś sprawdzić.
— Natsu!
Dragneel wcisnął czerwoną słuchawkę i odpalił auto, rzucając komórkę na sąsiedni fotel. Zaciskał dłonie na kierownicy, tak samo mocno jak szczęki. Gotowało się w nim, lecz czuł w sobie dziwną blokadę. Miał wrażenie, że mimo wszystko, nie będzie potrafił nic zrobić.
Nie będzie potrafił ponownie zranić Lucy.
— Halo — warknął, odbierając dopiero czwarte połączenie od Fullbustera.
— Natsu, ona się wczoraj pakowała — powiedział rozwścieczony — mówiła, że wybierają się dzisiaj do jakiegoś klubu, potem jadą do niego na noc, a jutro zabiera ją na ,,wycieczkę”.
— Do jakiego klubu?!
— Nie mam pojęcia! Będziemy musieli ją śledzić i jakoś przekonać, żeby nigdzie z nim nie jechała. Ale musisz nam pomóc, skoro tylko ty wiesz, kim on tak naprawdę jest… Nie będzie chciała nas słuchać, zbyt długo staraliśmy się ich rozdzielić.
— Jak chcesz ich, kurwa mać, śledzić, skoro nawet nie wiemy gdzie teraz są?
— Ona będzie dzisiaj, o osiemnastej, na zeb… — Urwał nagle i zamilkł. — Będzie dzisiaj w pewnym miejscu, spotkam się z nią. Będzie sama, jestem tego pewien.
— W jakim miejscu? Mów jaśniej!
— Nie mogę ci powiedzieć.
— Nadal masz zamiar robić jakieś tajemnice, kiedy jej zagraża niebezpieczeństwo?!
— Wybacz, Natsu, nie mogę nic powiedzieć. Po prostu bądź cały czas w pogotowiu, dobrze?
— Nie spierdol tego, Gray. To być może nasza ostatnia szansa.
— Co chcesz przez to powiedzieć?
— To, że Lucy może już nie wrócić.
< <> >
Zebranie w Fairy Tail dobiegło końca. Gray czuł, że powoli zaczynał tracić kontrolę nad sytuacją, kiedy Lucy zaczęła pośpiesznie kierować się w stronę wyjścia. Gdy tylko chciał za nią pobiec, został zatrzymany przez Juvię, która przejęła jego zadanie i dogoniła przyjaciółkę.
Usiadł przy stoliku i obserwował, jak Lockser rozmawia z blondynką, próbując wyciągnąć z niej jakiekolwiek wieści na temat wieczoru.
— Jeżeli Juvii się nie uda, po prostu za nią pójdę.
Erza stanęła przy nim i również posłała w stronę dziewcząt nieco zaniepokojone spojrzenie. Gdy tylko Fullbuster opowiedział jej o tym, o czym napomknął mu Natsu, zalała ją krew. Choć do tej pory starała się jak najdelikatniej przekonać Lucy, że Mest to nie jest partia dla niej… W tamtym momencie zapragnęła wyszarpać przyjaciółkę za włosy, byleby tylko cokolwiek do niej dotarło.
— Mam wrażenie, że póki nie dojdzie do jakiejś sytuacji, w której Gryder by się przed nią odsłonił, to ta dziewczyna nie otworzy oczu — dodała, siadając obok chłopaka. — Nie rozumiem jej. Gdyby była zakochana, gdyby to ta durna miłość zachwiała jej racjonalne myślenie, jeszcze bym jej odpuściła. Ale do cholery, sama nie raz powtarzała, że on coś ukrywa. Mimo to, wciąż przy nim jest…
— Gdybyś wiedziała, że trzymając się takiej osoby, dowiesz się, co knuje, możliwe, że też byś tak zrobiła.
Scarlet popatrzyła na Graya nieco zszokowana.
— Słucham? — prychnęła. — Czy to przypadkiem nie ty zawsze chciałeś mu powyrywać kończyny?
— Może i chciałem, ale zawsze brałem pod uwagę jej uczucia — mruknął, kładąc głowę na stoliku. — Jakieś dwa tygodnie temu, podczas zlecenia, powiedziała mi, że Mest w jakiś sposób odznaczył się na jej pamięci. Zaczęła chrzanić jakieś niestworzone rzeczy.
— To znaczy?
— Że nie pamięta jego wizerunku, głosu, w ogóle całej osoby… ale ma przeczucie, że mimo wszystko w jakiś sposób namieszał w jej przeszłości. — Zerknął na Juvię, która pożegnała się z blondynką i zaczęła pośpiesznie kroczyć w ich stronę. — I że to właściwie on w podejrzany sposób nie potrafi jej sobie odpuścić.
Erza pokręciła z niedowierzaniem głową. Nie wydawało jej się, by to Gray mówił w jakiś nieskładny sposób. Doskonale wiedziała, że Heartfilia ma bardzo zawiłe myślenie i ciężko je zrozumieć, jeżeli człowiek się z tym po prostu nie prześpi.
— Diamond — wtrąciła Lockser, stając przy nich.
— Gdzie to jest? — Chłopak wyprostował się i popatrzył na wbiegającą do środka Wendy.
— W dzielnicy Koto. — Erza wstała i wyciągnęła z kieszeni telefon. — Dzwonię po Jellala. Ty daj znać Natsu.
— Wciągnęłaś w to również jego? — Juvia założyła bluzę i razem, w szybkim tempie, skierowali się do wyjścia.
— Robię to teraz. Byliście tam kiedyś? — Zakochani pokręcili przecząco głowami. — To gigantyczny budynek. Ma dwa, obszerne piętra i kilkanaście barów. Przydadzą nam się dodatkowe ręce do roboty.
< <> >
Sytuacja z porannej konfrontacji z Dragneelem nie dawała jej spokoju. Wciąż błądziła myślami wokół chłopaka i jego zachowania, które nie tyle co ją zaskoczyło, a po prostu zabolało. Ilekroć próbowała sobie wmówić, że przecież nie powinno jej to wcale obchodzić — jego pogardliwa mina ponownie odtwarzała się w umyśle.
W jednym się zgadzali — oczekiwała od niego wyjaśnień. Z drugiej jednak strony, cholernie się ich bała. A może nie tyle samej opowieści, jak spotkania z chłopakiem. Do tej pory okoliczności były niesprzyjające spokojnej rozmowie. Nagłe pojawienie się pod szkołą, ścieżka rowerowa czy też jej durna eskapada po pomoc, której wciąż żałowała. Wszystko to było zupełnie nagłe, zaskakujące, przepełnione różnymi emocjami, nad którymi nie starała się panować. Zaplanowane spotkanie wyglądałoby zupełnie inaczej. Stokroć gorzej niż nieustanne milczenie w aucie, kiedy odwoził ją do domu. Już samo wyobrażenie doprowadzało ją do szału. Mieli pójść do jakiejś restauracji na obiad? A może wyskoczyć na kawę? Drinka?
— Drinka?
Przestraszona podniosła wzrok na Mesta, który siedział razem z nią przy kontuarze i rozmawiał ze znajomym barmanem. Wpatrywał się w jej buzię, kiedy próbowała odwrócić wzrok; przez chwilę pomyślała, że czytał jej w myślach.
— Poproszę — odparła cicho, zupełnie zapominając, że znajdowała się w gigantycznym klubie, gdzie tłumy ludzi bawiły się przy głośnej muzyce.
Gryder odczytał jednak jej zgodę po skinieniu głową i rzucił pracownikowi konkretną nazwę trunku. Odwrócił się przodem do dziewczyny i lekko przechylił głowę, chcąc złapać z nią kontakt wzrokowy.
— Co jest z tobą? — zapytał, kładąc dłoń na jej kolanie. — Jesteś dziś okropnie nieswoja albo bujasz w obłokach. Ten dupek z rana cię tak męczy? Powiedział ci coś?
— Nie! — sparowała, kręcąc energicznie głową. Owszem, jej stan był spowodowany spotkaniem Dragneela, ale przecież nie mogła mu tego powiedzieć. — Mam gorszy dzień.
— Wypijesz jeszcze kilka drinków... — mruknął, pochylając się nad nią. Odgarnął z dziewczęcej szyi pasma jasnych włosów i musnął jej obojczyk ustami, po czym przysunął je do ucha. — Potem pojedziemy do mnie i zrobię wszystko, by przynajmniej noc była fajna.
Uśmiechnęła się mimowolnie. Może Mest miał swoje wady, ale w łóżku nie posiadał żadnej. Cieszyła się, kiedy opowiedział jej o planach na weekend. O tym, że zabierze ją do Osaki, że odpoczną, że znalazł tam kilka ciekawych atrakcji. Już od jakiegoś czasu marzyła o takiej krótkiej wycieczce, która nie była męczącym zleceniem. Mimo to, odczuwała dziwny niepokój. Z każdym dniem Gryder zachowywał się coraz dziwniej. Napierał na nią, był cholernie sprośny i zupełnie nie zwracał uwagi na to, że jej to nie odpowiadało. Jego publiczne czułości przemieniały się w namiętności, zbyt pewne, zbyt natarczywe.
Odwróciła głowę i prześlizgnęła się wzrokiem po roztańczonym tłumie, by po chwili wstrzymać oddech. Gdzieś pomiędzy tymi wszystkimi sylwetkami mignęła jej wiśniowa czupryna, co zupełnie wybiło ją z resztek spokoju.
Przesadzasz, Lucy. Masz halucynacje. Napij się i ochłoń.
Zgodnie z myślami, chwyciła szklankę i wzięła dużego łyka. Wówczas gdy chciała już odstawić naczynie, z tłumu wyłoniły się dwie sylwetki, które prędko do niej doskoczyły, dając dodatkowo znać o swojej obecności gromkim śmiechem.
— Lucy!
— Erza? Juvia? — Otworzyła szeroko oczy i zerknęła na Mesta, który przewrócił lakonicznie oczyma, niezadowolony z takiego przebiegu zdarzeń. Uśmiechnął się jednak do dziewczyn i udawał zainteresowanie sytuacją. — Co wy tutaj robicie?
Heartfilia popatrzyła znacząco na Lockser; przed samym wyjściem z siedziby powiedziała jej, gdzie wybiera się z chłopakiem, więc to, że dziewczęta się tam znalazły, nie mogło być żadnym przypadkiem.
— Jellal i Gray chcieli gdzieś dzisiaj wspólnie wyskoczyć — zaczęła nieśmiało Juvia — no i jakoś to miejsce przyciągnęło naszą uwagę.
Blondynka ściągnęła w zastanowieniu brwi. Wiedziała, że coś było na rzeczy, bo jej przyjaciółka nawet nie próbowała się specjalnie tłumaczyć, a za to mówiła co jej ślina na język przyniosła.
— Gray też tu jest? — zapytała, wyglądając ponad ich głowami. — Ostatnio kiepsko się z nim dogaduję. Strasznie mnie unika…
Podparła głowę na dłoni, a łokieć na blacie baru i westchnęła głośno, dopijając resztę drinka. Zerknęła na Mesta, który zagadał się z barmanem, a po chwili wyłapała kątem oka, jak Erza odczytuje jakiegoś SMS-a. Podniosła nagle wzrok na Lockser i skinęła jej głową, po czym obie przeniosły spojrzenie na blondynkę.
— Mmm… — Usłyszała obok. Gryder miał dziwną minę, kiedy rozmawiał przez telefon; wyglądał na poirytowanego i zblazowanego, a w jego oczach pojawił się całkiem niebezpieczny błysk. Odkręcił się na obrotowym krzesełku i popatrzył w kierunku schodów, prowadzących na niższe piętro lokalu. — Zaraz tam będę. — Odłożył telefon i zszedł na ziemię, po czym spojrzał na barmana. — Miej oko na moją kobietę.
— Gdzie idziesz? — Lucy wyprostowała się jak struna, zaniepokojona jego zachowaniem.
— Moi znajomi… — Zatrzymał się i rzucił jej krótkie spojrzenie przez ramię. — Przyjechali moi znajomi, pójdę po nich. Nie ruszaj się stąd.
Zmarszczyła czoło i zacisnęła zęby, wstrzymując oddech. Nie miała pojęcia, co się dzieje, ale to jak popatrzył na Juvię i Erzę, momentalnie ją oprzytomniło. Wyglądał, jakby chciał je zabić.
— Chodź, szybko!
Juvia złapała blondynkę za rękę i dosłownie porwała z siedzenia, a Scarlet powiedziała zaaferowanemu barmanowi, że idą do łazienki i za chwilę wrócą.
— Co wy wyprawiacie?! — huknęła, gdy wbiegły do wyciszonego pomieszczenia. Tytania popatrzyła nieprzychylnie na jakąś pijaną pannę, która nieudolnie myła ręce, by jak najszybciej ją stamtąd spłoszyć. — Co się do cholery dzieje?
— Ten skurwiel nie jest tym, za kogo się podaje — warknęła Juvia, uderzając dłonią o ścianę, tuż przy głowie blondynki — on chce cię skrzywdzić!
— Ile razy jeszcze będziemy to przerabiać? — Heartfilia w ogóle nie przejęła się atakiem przyjaciółki, lecz czując na sobie karcący wzrok Scarlet, nawet przez moment nie miała ochoty podnieść głosu. — Uprawianie ze mną seksu, to robienie mi krzywdy?
— Nie rozumiesz, co przed chwilą powiedziałam? — Lockser zacisnęła zęby i cofnęła się o krok. — Mest. On nie jest tym, za kogo się podaje. Mest nie jest zasranym Mestem.
Mina Lucy świadczyła o tym, że dziewczyna zaczęła trawić przyjęte słowa. W końcu głośno westchnęła i rozluźniła mięśnie; ku zaskoczeniu dziewcząt, nie wyglądała na wytrąconą z równowagi.
— Mest nie jest złym człowiekiem — wyszeptała, przecierając dłońmi zmęczoną twarz. — Od początku jednak nie rozumiałam, dlaczego ukrywał swoją prawdziwą tożsamość.
— Wiedziałaś o tym? — Erza założyła ramiona na piersi.
— Miesiąc temu zorientowałam się, że jego paszport, dowód i prawo jazdy są fałszywe — odparła, wbijając wzrok w czarne kafelki. — Mimo to, czułam, że nigdy nie próbował mnie skrzywdzić. Wiedziałam, że w innych kwestiach był wobec mnie szczery.
— Skąd? — parsknęła Juvia. — Bo intuicja ci tak mówiła? Kurna, Lucy! Pomyśl teraz o tych wszystkich ludziach ze zleceń. Tych, którzy zaufali tobie, bo potrafisz świetnie grać. Skąd wiesz, czy on nie robi dokładnie tego samego, co robisz ty?!
— Lucy, to już nie jest gdybanie. Mamy dowody na to, że Mest coś planuje. — Scarlet wyciągnęła komórkę i zaczęła wykonywać jakieś połączenie. — Stań chociaż raz po naszej, a nie jego stronie.
— Jakie dowody?
Juvia jej nie odpowiedziała. Nasłuchiwała rozmowy Erzy, z wielką uwagą wpatrując się w jej oblicze.
— Czekają na nas przy schodach — oznajmiła, wrzucając aparat do kieszeni. — To ostatnia szansa, by się stąd wydostać. Ludzie Mesta zauważyli, że się tu kręcimy, a barman pewnie dał znać, że zabrałyśmy Lucy.
— Jakie dowody? — powtórzyła blondynka. — Jacy, cholera jasna, ludzie Mesta?
— Idziesz z nami, czy dasz się zabić?
Głos Juvii stał się obrzydliwie chłodny, a cała jej postawa świadczyła o tym, że to naprawdę ostatnia szansa na ucieczkę przed jej nienawiścią. Heartfilia przez moment się zawahała. Już miała zamiar im odmówić, kiedy zrozumiała pewną bardzo ważną rzecz.
Komu powinna wierzyć?
Mężczyźnie, który nagle pojawił się w jej życiu, otoczył swoją bliskością i uczuciami? A przy okazji ukrywając przed nią swoją prawdziwą tożsamość? Czy przyjaciołom; ludziom szczerym, chroniącym jej dobro, stawiającym je ponad wszystko. Towarzyszom, którzy byli z nią na dobre i na złe; kompanom, którzy nigdy jej nie okłamali.
— Lucy — szepnęła Erza, niemo dając jej znać, by podjęła decyzję.
Szczerość czy obłuda? To przecież logiczne.
— Chodźmy, zanim zacznie mnie szukać.
Wzięła głęboki wdech, wiedząc, że może wybrać tylko jedną stronę, bezprecedensowo przekreślając drugi wariant. Mogła ratować siebie, zrywając toksyczny związek lub oddać mu się bez reszty, przy okazji marnie kończąc swój żywot. Wiele razy zastanawiała się, co tak naprawdę ukrywał przed nią Mest, ale mimo to nie potrafiła przekonać się do ucieczki. Chociaż przyjaciele nie raz przekonywali ją, że coś w tym wszystkim było nie tak, dopiero w tamtej chwili, widząc powagę dziewczyn, pojęła, jak bardzo w tym wszystkim zabłądziła.
— Wynośmy się stąd! — Usłyszała Juvię, która nagle zatrzymała się tuż przed jej nosem.
Dostrzegła zdyszanych chłopaków; Gray spoglądał na nią niepewnie, wciąż otulając się płaszczem tajemnicy, jaką przed nią skrywał, a Jellal rozglądał się dookoła, gotów do wytargania ich wszystkich stamtąd za nogi.
— Zgubiliśmy go… — syknął Fullbuster, rzucając blondynce kolejne, krótkie spojrzenie. — Nie mogę go znaleźć, nie odbiera.
— Cholera jasna. — Erza potrząsnęła komórką. — Ode mnie też.
— Co teraz? — Lockser złapała Heartfilię za nadgarstek, nawet się za siebie nie odwracając
— Nie mamy wyjścia. — Fernandes pchnął Scarlet w stronę schodów, prowadzących na niższe piętro, gdzie znajdowała się ich jedyna droga ucieczki. — Mówiliśmy mu, żeby się od nas nie oddalał, ale to zrobił. Nie możemy was narażać.
— O kim wy mówicie?! — Lucy wydała z siebie dziki okrzyk niezrozumienia, kiedy jej przyjaciółka ciągnęła ją po stromych stopniach. — Hej! Mówię do was!
— Nie, nie mogę — wrzasnął Gray, kiedy zbiegli już na dół. Czuli na sobie pełno par oczu, które niespokojnie obserwowało ich dziwne zachowanie. — Nie zostawię go tutaj!
Czekoladowe oczy błądziły po ich twarzach. Dostrzegła zniecierpliwioną minę Jellala i to, jak ścisnął mocniej ramię Erzy, która sama wyglądała na zagubioną.
— Zabierz je do samochodu Graya i zmywajcie się stąd — warknął, żądając od bruneta kluczy. — Poszukamy go i się zdzwonimy. Nie dajcie się złapać!
Dziewczęta skinęły głowami i prędko ruszyły w kierunku roztańczonego tłumu. Przeciskały się przez gorące, spocone ciała, prąc ile sił w nogach do wyjścia. Choć Lucy wciąż nie potrafiła ogarnąć umysłem tego wszystkiego, co się działo, podświadomie pragnęła się stamtąd wydostać i schronić w bezpiecznym miejscu, z dala od wszelkiego zła, jakie deptało jej po piętach.
Dysząc głośno, biegła za Juvią, wciąż obserwując jej plecy. Zeskoczyły z parkietu i dosłownie na plączących się nogach, wbiegły w szeroki, oświetlony krwistą czerwienią korytarz, na końcu którego znajdowało się upragnione wyjście.
— Na pewno już kogoś tam postawili! — wrzasnęła Scarlet, odskakując na boki, by tylko omijać pijanych ludzi. — W razie czego załatwimy to szybko i po prostu wybiegniemy!
Heartfilia zacisnęła mocno powieki, pod którymi powoli zbierały się łzy. Nie wiedziała, dlaczego właściwie chciało jej się płakać; jej organizm przejęło pełno dziwnych emocji, których nie potrafiła stłumić. Czuła, jak każdy jej krok stawał się coraz cięższy, a przez umysł przebiegało pełno nieznośnych retrospekcji.
Naprawdę od niego uciekam.
Naprawdę porzucam Mesta.
Gwałtownie się zatrzymała, wstrzymując przy tym powietrze. Podeszwy jej butów zapiszczały, kiedy uderzyła nimi o wilgotną posadzkę. Jakby w jakimś slow motion odwróciła głowę i z otwartymi ustami wpatrywała się w otwarte skrzydło drzwi. Nie była pewna, czy mózg zaczynał płatać jej figle, ale… nie potrafiła obojętnie biec dalej.
Czując, jak dudniąca muzyka i dziwny szum w głowie, zaczynają powoli ją ogłuszać, zaczęła się cofać. Włosy z długiego kucyka lepiły się do jej mokrych policzków, barki unosiły się przez głębokie wdechy, a w oczach w końcu zawitało nieopisane przerażenie, gdy stanęła w progu szatni.
Stał tam, prężył się, dyszał głośno i bluźnił pod nosem, pochylając się nad swoją ofiarą, zupełnie wyeliminowaną z dalszej walki. Gdzieś w głębi pomieszczenia było jeszcze trzech mężczyzn, na których nawet nie próbowała spojrzeć. To co przykuło jej uwagę jako pierwsze, przeistoczyło się w siłę napędową do dalszych poczynań.
Czuła, jak jej serce zabiło mocniej, jak całe ciało przebiegły okropne, nieprzyjemne dreszcze, a w ustach momentalnie jej zaschło, kiedy pięść Grydera wbiła się w silnie skatowaną twarz Dragneela, leżącego na podłodze, ubroczonego juchą i posiniaczonego, zupełnie niezdolnego do jakiejkolwiek obrony, nie mówiąc o kontratakach.
— Mest! Mest, co ty wyprawiasz?! — pisnęła, lecz brunet nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi. Dostrzegła, jak Natsu rzucił jej krótkie spojrzenie, kiedy krew dosłownie wypływała z jego nosa, ust; ciętych ran, które doprowadziły ją do białej gorączki. — Koniec, kurwa!
Nie myślała. Nawet nie chciała próbować wykrzesać z siebie jakichś racjonalnych działań. Bez chwili zastanowienia odbiła się od podłogi, nabrała odpowiedniego pędu i przypominając sobie wszystkie nieczyste zagrywki, których uczył ją Laxus, z całych swoich sił kopnęła pochylonego Mesta w twarz. Mężczyzna zatoczył się do tyłu, trzymając dłonie tuż przy obolałej buzi, a krew ze złamanego nosa wydostała się z pomiędzy palców.
Nigdy nie chciała zrobić mu krzywdy, ale po tym, co zobaczyła; po tym, jak bezkarnie znęcał się nad człowiekiem, którego nawet nie znał, którego wciąż darzyła tak cholernie silnymi uczuciami — nie potrafiła być, do jasnej cholery, obojętna.
Nim zdążyła wykonać jakikolwiek ruch, dwie, silne męskie dłonie zacisnęły się na jej skórzanej kurtce, wywołując tym samym ból w dziewczęcych ramionach. Z uporem maniaka wpatrywała się w zszokowaną, zabrudzoną twarz kochanka, który przyglądał jej się z niedowierzaniem. Jego oczy zaszły łzami, widocznie wywołanymi przez silny ból.
— Puśćcie ją. — Usłyszała i popatrzyła na Natsu, który podniósł się żwawo z ziemi.
Choć wyglądał na cholernie oszołomionego i obolałego, miała wrażenie, że całkiem dobrze się trzymał. Nie rozumiała, dlaczego dał się tak załatwić, to nie było w jego stylu, choćby miał przed sobą kilku przeciwników. Podłożył się? Zadała sobie to pytanie już trzeci raz, gdy w końcu zaczęła zastanawiać się nad tym, czy to przypadkiem nie on był osobą, o której wspominała reszta jej paczki.
— Lucy, coś ty zrobiła? — Mest odwrócił się w stronę lustrzanej ściany i nie mógł uwierzyć w to, że taka mała, krucha, niepozorna Heartfilia, roztrzaskała mu bez najmniejszych oporów twarz. — Rozum ci dziewczyno odjęło?
Zacisnęła zęby, usłyszawszy za sobą wrzask Erzy. Gwałtownie przeniosła ciężar ciała na prawą stronę, by zmniejszyć dystans między sobą a jednym z napastników. W ten sposób mogła boleśnie uderzyć łokciem w jego żebra, a ten ,zwiedziony bólem, prędko rozluźnił uścisk. Wyrwała ramię i rozharatała paznokciami jego twarz; ułamek sekundy później rąbnęła pięścią drugiego chłystka prosto w nos.
— Lu! Co ty wyprawiasz?! — Rozwścieczony głos Graya, dosłownie ją na moment spłoszył. Chłopak stanął tuż za nią i rozejrzał się dookoła, otwierając szerzej oczy. — Jezu, znowu to zrobiłaś!
— Prawie zdążyłam ci zaufać — wycedziła jadowicie przez zaciśnięte zęby, wpatrując się w poważną twarz Mesta. Wówczas z pomieszczenia obok wyszło trzech kolejnych ludzi, którzy na pewno nie byli po jej stronie. — Dobrze, że w ostatniej chwili się opamiętałam.
Erza i Jellal wbiegli do środka i od razu przeszli do ataku, gdy pachołki Grydera chciały rzucić się na blondynkę. Dziewczyna mierzyła się wzrokiem z brunetem, nie potrafiąc nawet ubrać w słowa swoich uczuć, które uporczywie chciały wydostać się na zewnątrz i go po prostu zabić.
— Juvia, do samochodu! — Fullbuster pchnął ją w stronę wyjścia i popatrzył na Heartfilię. — Zabieraj go stąd, zaraz się widzimy.
Skinęła zgodnie głową i doskoczyła do podpierającego się o ścianę Dragneela. Chłopak przyglądał jej się w dziwny sposób, jakby w ogóle nie przejmując się swoimi obrażeniami; w jego oczach dostrzec można było nutę dziwnej, niezrozumiałej dla niej nostalgii. Domniemywając, że chłopak mógł iść, a nawet biec zupełnie sam, chwyciła go za nadgarstek i pognała w stronę korytarza, słysząc, że za ich plecami robi się coraz goręcej.
— Dlaczego się nie broniłeś, idioto?! — wrzasnęła, gdy wypadli na parking.
Nim zorientowała się, w którą stronę pobiegła Juvia, z budynku wypadła również reszta jej załogi. Dobiegli do nich, a Gray uporczywie wszystkich pospieszał, wiedząc, że wrogowie siedzieli im na ogonie.
— Nie podniósłbym ręki na kogoś, kogo kochasz… — wyszeptał chrapliwie.
— Co?!
— Później sobie porozmawiacie — ryknęła Tytania, szarpiąc za kaptur blondynki — to naprawdę nie jest odpowiedni moment!
— Ty chyba nie wiesz, o czym mówisz! — kontynuowała Lucy, wciąż kurczowo trzymając przegub Natsu. — Kopnąłbyś w pysk kogoś, kogo kochasz?! Jaka jest twoja definicja miłości, psychopato?!
— Ach — prychnął głośno — po tym kopniaku to wolałem się po prostu nie wtrącać.
Uchyliła usta i rzuciła mu zdegustowane spojrzenie, ściągając przy tym zabawnie brwi.
— Zabieram Erzę i jadę do Fairy Tail od wschodu — oznajmił Jellal — jedźcie zachodnią trasą i dzwońcie, gdy dojedziecie na miejsce!
Lucy zauważyła zdziwienie na twarzy Dragneela, kiedy Fernandes wypowiedział głośno nazwę ich organizacji. Do tej pory była niemalże pewna, że chłopak nie mógł mieć o nich pojęcia, ale w tamtym momencie coś jej nie odpowiadało. Mimo to wskoczyła na tylne siedzenia auta i pośpiesznie zapięła pas, kiedy Lockser zaczęła w całkiem gwałtowny sposób próbować ich wydostać z parkingu.
— Myślicie, że za nami pojadą? — Kierowca poruszył się niespokojnie na fotelu, gdy wyjechali na główną ulicę.
Gray popatrzył na jej rozedrgane dłonie, a potem na twarz. Nie wiedział, czy jego ukochana była wściekła, czy przestraszona.
— Nie wydaje mi się — odparł, zastanawiając się, czy powinien ją jakoś uspokoić, lecz miał wrażenie, że próba jakiegokolwiek fizycznego kontaktu, mogła się w tamtym momencie zakończyć utratą ręki.
— Dranie — warknęła, wrzucając kierunek — cholerne, kurna, dranie. No ja nie mogę!
— Uspokój się, bo nas zabijesz.
— Ale mi się to w głowie, kurna, nie mieści! — Lockser spojrzała w lusterku na Dragneela, który siedział zwrócony przodem do Lucy, ta zaś na zmianę zaciskała i prostowała palce. — Natsu, jesteś cały?
— Trochę mnie ponacinali, nadaję się na grilla — rzucił, wyciągając rękę do blondynki, jakby była jakimś ciekawym przedmiotem, który chciałby obejrzeć.
— Nie dotykaj mnie! — wrzasnęła, przez co Juvia lekko szarpnęła autem. — Nie dotykaj, bo autentycznie zakończę twój żywot. — Poderwała wzrok na Fullbustera, który odwrócił się w ich stronę. — Na co się gapisz, pajacu?! Kiedy wyjaśnicie mi, co ten recydywista tutaj robi?!
— To trochę zagmatwana sytuacja — odparł brunet, jednocześnie wskazując Lockser, którędy ma jechać. — W sumie to Natsu powinien ci to wyjaśnić.
— Nie będę z nim rozmawiać! — wrzasnęła i w końcu zwróciła swoje oblicze w stronę Dragneela.
Ich wzrok się spotkał, a dziwne milczenie na kilka chwil wypełniło auto. Uśmiechał się w ten dziwny, urzekający ją sposób. Miał lekko przechyloną głowę, zmrużone powieki, zamglone spojrzenie, skupione tylko i wyłącznie na niej.
— Dureń — fuknęła, krzyżując ramiona na piersiach. Odwróciła głowę w stronę okna i starała się skupić na mijanych budynkach. Milczała, bo w sumie nie miała pojęcia co mówić, co myśleć… W jej głowie panował istny chaos; nie mogła wyciągnąć z niej wizerunku Mesta. — Nie potrzebujesz wizyty w szpitalu?
— Patrz, mimo wszystko się o niego martwi — zadrwił Gray, na co Juvia nie dała rady powstrzymać chichotu.
— Nie — odparł chłopak, w końcu opierając się plecami o fotel. — Jest w porządku.
W duchu odetchnęła. Przecież, mimo wszystko… nie chciała, by działa mu się jakaś krzywda.
— Natsu, gdzie cię wyrzucić?
Juvia rozglądała się po pustych ulicach, nie chcąc, by policja zatrzymała ich nawet na rutynową kontrolę, bo stan Natsu od razu wzbudziłby jakieś podejrzenia, tak samo jak poobijany Gray. Zaparkowała auto tuż pod blokiem Heartfilii, po przeciwnej stronie ulicy.
— Gdziekolwiek — odparł, potrząsając głową, kiedy zmęczenie powoli próbowało odprawić go do krainy Morfeusza. — Trafię do mieszkania.
— Lucy, może pojedziesz dzisiaj do nas? — Gray zerknął na przyjaciółkę. — Nie sądzę, by siedzenie samej było bezpieczne. Do tego w miejscu, w którym Mest może cię szybko znaleźć.
— Nie będzie mnie szukać — szepnęła, otwierając drzwi. — Nie jest głupi.
— Co chcesz przez to powiedzieć? — mruknęła poirytowana Lockser. — Nawet teraz mu ufasz?
— Nie. — Blondynka westchnęła, stawiając stopy na chodniku. — Po prostu go dobrze znam. Jeszcze raz za wszystko dziękuję… — Zerknęła po raz ostatni na Dragneela. — Wracaj do zdrowia.
Nim którekolwiek z nich zdążyło jeszcze coś powiedzieć, drzwi się zatrzasnęły.
— Kiedy przestanie być taka uparta? — Fullbuster powiódł wzrokiem za przyjaciółką, która przedostała się prędko na drugą stronę ulicy. — Co teraz?
— Mieszka sama? — Natsu zwrócił na siebie ich uwagę.
— Od kiedy Jude wyjechał z Tokio — oznajmiła Lockser — nie chciała wynajmować mieszkania z kimś obcym.
— A co z jej przybranym ojcem?
Juvia popatrzyła na Graya, nie kryjąc swojej frustracji.
— Nie powiedziałeś mu ciut za dużo?
— Tylko tyle, by sprawić, żeby sumienie go doszczętnie zniszczyło — odparł i zwrócił się do chłopaka. — Tata numer dwa mieszka na drugim końcu Edogawy i lepiej, żeby się na razie o tym wszystkim nie dowiedział.
— Jedźcie, beze mnie — Dragneel błyskawicznie otworzył drzwi.
— Zostaniesz z nią? — zapytała Juvia; w jej głosie kryło się więcej nadziei na ten wybór niż czystego zainteresowania.
— A jak myślicie? — mruknął i wysiadł, zamykając za sobą, po czym pochylił się nad otwartym oknem Graya. — Dzięki za wszystko. Zebrałem wszelkie potrzebne informacje i wiem na czym mniej więcej stoimy. Trochę mi to uwłacza, że Lucy uważa się teraz za moją wybawczynię, ale cóż… cel uświęca środki.
— Daj jej się tym trochę nacieszyć — mruknął Fullbuster, odpalając papierosa. — Chcesz szlugę na odchodne?
— Nie palę — odparł, kręcąc głową. — Tamten wieczór to była chwila słabości. Mało się wtedy nie zrzygałem.
— Natsu… — Chłopcy popatrzyli na Juvię, która molestowała niepewnym wzrokiem kierownicę. W końcu podniosła go i wbiła prosto w zaciekawione oczy chłopaka. — Mam nadzieję, że oddajemy Lucy na powrót w dobre ręce… Przysięgnij, że jej więcej nie skrzywdzisz.
— Skrzywdziłabyś świadomie kogoś, bez kogo nie wyobrażasz sobie reszty życia? — zaśmiał się krótko i klepnął dłonią w dach auta, zwracając się ku odpowiedniej klatce, za której drzwiami właśnie znikała Heartfilia. — Dobrej nocy, kochani.
Zmusił się do truchtu i prędko dotarł pod drzwi, które na całe szczęście przez wzgląd na swoje zużycie, nie domykały się, jeżeli przechodzący przez nie człowiek nie pomógł im nieco swoją siłą. Gdy dziewczyna weszła do windy, błyskawicznie do niej doskoczył i zablokował zamykające się skrzydła, sprawiając sobie przy tym sporo bólu, a samą Lucy wprawiając w osłupienie.
— Co ty wyprawiasz?! — warknęła, gdy wejście się zamknęło, na kilka chwil odcinając tę dwójkę od całego świata. — Natsu, do jasnej cholery…
— Nie wmówisz mi już, że nie chcesz ze mną porozmawiać — mruknął, robiąc w jej stronę jeden, duży krok. Uderzył dłońmi o metalową ścianę, po obu stronach głowy i nachylił się nad dziewczyną zupełnie jak kiedyś, udowadniając taką postawą, że ma nad nią nieporównywalną przewagę. — Sądzę, że lepszej okazji nie będzie, Heroine.
— Przyznaj po prostu, że się o mnie martwisz… — wyszeptała, chcąc zabrzmieć na zupełnie niewzruszoną jego zachowaniem, choć w jej brzuchu pojawił się przyjemny skurcz, gdy znalazł się tak blisko niej.
— Jeżeli właśnie to chcesz usłyszeć… — mruknął, na co poderwała zdenerwowane spojrzenie. — To tak właśnie jest.
Mierzyli sie nieustępliwymi spojrzeniami, zachowując przy tym grobowe milczenie. Ciszę w windzie zakłócały tylko dźwięki pracującej maszyny, która jak na złość cholernie się wlekła, co przeszkadzało złapanej w pułapkę dziewczynie. Odwróciła w końcu przegrany wzrok, nie potrafiąc dłużej znieść naporu chłopaka.
— Co ty sobie wyobrażasz — wyszeptała, a w jej głosie dało się wyłapać nutę żalu wymieszanego z gniewem i bezradnością. — Po tym wszystkim wciąż uparcie próbujesz się wybielić... Czego ty właściwie ode mnie chcesz?
Nie odpowiedział jej, wciąż nie zmieniając swojej pozycji. Gdy winda w końcu zakończyła swój bieg na odpowiednim piętrze, a wejście się otworzyło, uciekła spomiędzy chłopaka i ściany, po czym prędkim krokiem ruszyła w stronę mieszkania. Nie słysząc, by za nią ruszył, wyciągnęła z torebki klucze i zaczęła mocować się z drzwiami. Dostała się do środka i zamknęła za sobą, gniewnie ściągając buty, którymi cisnęła w kąt przedpokoju. Warknęła pod nosem coś niezrozumiałego, gdy usłyszała pukanie i z impetem otworzyła skrzydło.
— Naprawdę chcesz mnie zostawić samego na tym zimnym korytarzu? — zapytał, chwytając jedną dłonią za framugę drzwi.
Miała w głowie mętlik. Najpierw wyglądał jak zdezelowane zwłoki, potem odzyskał siły, a następnie ponownie oddawał się czemuś podobnemu do agonii.
— To zależy, czy udajesz, czy naprawdę potrzebujesz pierwszej pomocy — wycedziła z cynicznym uśmiechem.
— Zrobisz mi sztuczne oddychanie? Preferuję tylko usta-usta.
Otworzyła szerzej oczy, czując jak jej twarz spowija okropny rumieniec. Wszystkie jej mięśnie się napięły; przez całe życie ich relacja była naprawdę popaprana, ale do tej pory nigdy nie mówił takich rzeczy w otwarty sposób.
— Nie jesteś aż tak cierpiący, kolego — fuknęła, cofając się w głąb lokum, by mógł swobodnie dostać się do środka. Miała dziwną blokadę, coś sprawiało, że nie chciała być przez niego dotykana. Podświadomie bała się, że będzie pragnąć tego jeszcze więcej, a to było wręcz niedopuszczalne. — Przejdź do kuchni, zaraz do ciebie przyjdę.
Chłopak zsunął buty i zgodnie z poleceniem zaczął rozglądać się za wskazanym pomieszczeniem. Wszedł do środka i uśmiechnął się pod nosem, widząc wszędzie pedantyczny wręcz porządek. Podszedł do okna, by z czystej ciekawości zapoznać się z widokiem, a następnie głośno westchnął i wskoczył na blat, nie mając ochoty na zajęcie któregoś z czterech krzeseł.
— Nie mogłeś usiąść przy stole? — burknęła, stawiając na wspomnianym meblu ciemną butelkę.
— Co tam masz? — spytał, wyglądając na szklany przedmiot.
— Nic dla ciebie.
Mimo tych słów, ściągnęła z suszarki dwie szklanki i napełniła je do połowy krwisto-czerwonym płynem, którego woń szybko rozpłynęła się po pomieszczeniu. Podała naczynie chłopakowi i ponownie zaczęła eksplorować wnętrza kuchennych szafek, z których wydobyła dwie, pokaźne świecie i spory, wiklinowy koszyczek, który prawdopodobnie służył jej za apteczkę.
— Tworzysz nam nastrój? — mruknął, obserwując jak odpala knoty.
— Nie bądź taki pewny siebie, bo to nie w twoim stylu — sparowała, na co prychnął rozbawiony. — W mieszkaniach na tym piętrze odcięli na noc dopływ prądu, ze względu na konserwację. Dlatego nie miałam tutaj dzisiaj wracać…
No i tyle z dobrego humoru, pomyślał, zasysając policzki.
Upił kilka łyków alkoholu, obserwując jak dziewczyna wlewa w siebie całą zawartość szklanki. Nie śmiał jednak zwrócić jej kolejnej, kąśliwej uwagi, zdając sobie sprawę, że znalazła się tej nocy w epicentrum niebezpiecznej sytuacji, której właściwie była powodem. Przyglądał się jej ruchom, czasem nerwowym, czasem ospałym; badał wzrokiem jej mimikę, gesty, spojrzenia. Wsłuchiwał się w płytkie oddechy, zmęczone westchnienia. Wchłaniał jej obecność i marzył o tym, by już zawsze móc spędzać z nią czas sam na sam.
Gdy stanęła przed nim ze zmoczonym ręcznikiem w ręku, przez moment nie wiedział co zrobić. Jej wyczekująca mina dołożyła mu stresu, lecz w końcu zdecydował się na zdjęcie koszulki, zaskakując dziewczynę do reszty.
— Rany nie są głębokie — wyszeptała, ocierając zwilżonym materiałem zasychającą powoli krew. Doliczyła sześciu cięć, nie rozumiejąc, dlaczego go tak załatwili. Gdyby chcieli się go pozbyć, pocięliby go jak mięso, tymczasem wyglądało to na jakąś sadystyczną zabawę jego oponenta. — Mest ci to zrobił?
— Doranbolt… — odparł równie cicho.
Zatrzymała rękę i wyprostowała się, odsuwając o krok. Wbiła spojrzenie w jego oczy i znieruchomiała, kalkulując w głowie pewne sprawy. Imię które wypowiedział usłyszała w życiu tylko kilka razy. Pewien znajomy zwracał się w ten sposób do Grydera, co bardzo rozdrażniało jej partnera i sprawiało, że stawał się nerwowy.
— Więc to ty… — Westchnęła, spuszczając głowę. — To ty kazałeś im po mnie przyjechać… To ty przedstawiłeś te dowody, o których mówiła Juvia.
Milczenie.
— Skąd znasz jego prawdziwie imię?
Milczenie.
— Skąd wiedziałeś, że był kimś niebezpiecznym?
Milczenie.
— Dlaczego dałeś się tak załatwić?! Natsu!
Cholerne milczenie.
Uniosła rękę, gotowa do tego, by desperacko uderzyć pięścią w jego klatkę piersiową, ale chwycił mocno jej nadgarstek, rozsunął uda i przyciągnął drobne ciało do siebie, by po chwili oplątać je nogami i nie pozwolić dziewczynie na żadną ucieczkę. Wolną ręką uniósł lekko jej głowę i zmusił do tego, by na niego popatrzyła.
— Ja również mam prawo mieć pewne tajemnice — wyszeptał, błądząc wzrokiem po zmęczonej twarzy. — Umówmy się, że z biegiem czasu, im więcej dowiem się o twoich sekretach, tym więcej ty dowiesz się o moich.
Tym razem ona postanowiła zamknąć buzię na kłódkę.
Puścił jej rękę, ale nie pozwolił się od siebie odsunąć. Ułożył dłonie na blacie i obserwował, jak skupia uwagę na ranie brzucha. Gdy dotknęła jego skóry palcami, dopadły go okropne dreszcze, które przebiegły chyba przez każdy, najmniejszy fragment jego ciała, finalnie zdobiąc całą jego powierzchnie gęsią skórką. Choć wiedział, że bez względu na wszystko musiał nad sobą panować, powoli odczuwał jak jego zdrowy rozsądek i racjonalne myślenie zostają przesunięte na dalszy plan, kiedy umysł zaczęły przejmować wszystkie wspomnienia, które przez lata swojej nieobecności pielęgnował. Tak bardzo nie chciał stracić tej dziewczyny ani tego, co z nią przeżył.
Była piękna, była jedyna, była tylko jego, choć nigdy nie potrafił jej tego uzmysłowić w odpowiedni sposób. Uwielbiał zachodzić ją znienacka, najczęściej gdy wpatrywała się w jakiś martwy punkt przed sobą, odpływając jednocześnie myślami. Stawała się wtedy strasznie niewinna i pociągająca, wręcz zagadkowa, enigmatyczna. Czasem siadał tuż za nią, wciągał pomiędzy nogi, dociskał swój tors do jej łopatek, oplatając ją w pasie. Krył nos w jasnych włosach, narkotyzując się dziewczęcym zapachem; przesuwał ustami po skroniach do policzka, smakował go ustami, zawsze bardzo wolno zbliżając je do delikatnej twarzyczki, jakby chcąc budować i wzmacniać to przyjemne napięcie, które oboje uwielbiali. Muskał nosem uszy, czoło; badał placami jej ramiona, plecy, brzuch. Całował zamknięte powieki, wargami pieścił długą szyję i kark. Budował dziwną, intymną więź, która wystarczała im obojgu, a szczególnie Lucy. Sądziła, że nigdy nie będzie mogła nazywać go w pełni swoim Natsu, ale jeśli poświęcał jej swoją uwagę i robił te wszystkie czułe, wręcz podniecające gesty, była w stanie przystać na taką relację. Nawet gdyby ich usta nie miały się nigdy ze sobą zetknąć, a ciała całkowicie połączyć, stworzyć jedności — póki uważał ją za swoją własność, chronił, okazywał szacunek, zmartwienie czy zazdrość, nie chciała tego za nic w świecie zmieniać.
— Heroine — szepnął, gdy delikatnie ścierała resztki juchy z jego torsu, wprawiając go w coraz gorszy obłęd — czekałaś na mnie?
— Przez jakiś czas na pewno — odparła, prawie bezgłośnie, odkładając brudny ręcznik na blat. — Potem próbowałam zniszczyć wszystkie wspomnienia, jakie mi pozostały.
— Mówiłem ci już, że kłamstwo nadal ci nie wychodzi...
— Nie kłamię — sparowała natychmiast, spoglądając na niego z cierpkim uśmiechem. Płomienie świec tańczyły kołysane prądami powietrza i rzucały na ich oblicza przeróżne cienie, nadając całej tej sytuacji dziwnego, mrocznego i tajemniczego charakteru. — Tylko głupiec nie zorientowałby się, jak bardzo cię kochałam — wyszeptała, zdobywając się na odwagę. Czuła, że i tak nie miała już nic do stracenia. — Nie zdawałam sobie sprawy, że miłość może obrócić się w jej zupełne przeciwieństwo.
Wzięła do ręki szklankę, którą powtórnie napełniła winem i upiła kilka większych łyków, czując, jak Dragneel świdruje ją spojrzeniem. Odstawiła naczynie i chwyciła nożyczki, by móc zacząć zakładać poszczególne opatrunki.
— Ja kocham cię wciąż tak samo mocno — powiedział stanowczo, korzystając z chwil szczerości — a nawet jeszcze bardziej niż kiedyś.
Zachłysnęła się powietrzem i upuściła dzierżone w dłoniach przedmioty, czując, jak jej nogi odmawiają posłuszeństwa. Nigdy nie była w stanie sobie nawet wyobrazić, że Natsu obarczy ją takim wyznaniem; przez całe dotychczasowe życie ta myśl wydawała się zbyt odrealniona. Jakkolwiek się wobec niej nie zachowywał, temat miłości pomiędzy ich dwójką był tematem tabu, którego za nic w świecie nie miała odwagi poruszyć, dlatego też żyła ze swoimi uczuciami w ukryciu, nie chcąc niczego zepsuć. Czasami uważała siebie za swego rodzaju odskocznię; coś, co Dragneel wykorzystywał do odreagowania, nabrania nowych sił. Miała wrażenie, że naprawdę zrobił z niej swój narkotyk, którym nie chciał się z nikim dzielić; że traktował ją w nieco przedmiotowy sposób, ale niekoniecznie taki, który mógłby sprawiać jej przykrość.
Wróć!
Przykrość? On ranił ją tym wszystkim na każdym kroku, zabierając po małej cząsteczce jej duszy, dając w zamian wiele przyjemnych chwil i pieszczot, które tworzyły w jej wnętrzu istny chaos! Po prostu nigdy nie chciała tego przed sobą przyznać.
— Śmiesz po tym wszystkim stroić sobie takie żar…
— Kocham cię, Lucy — przerwał jej, lekko pochylając ciało. Chwycił rozgrzane policzki w ciepłe dłonie i na moment zacisnął zęby, co nadało mu dodatkowej powagi. — Prawdopodobnie darzyłem i darzę cię dużo silniejszymi uczuciami, niż ty kiedykolwiek mnie. Ty potrafiłaś nauczyć się beze mnie żyć, ja natomiast staczałem się na dno, ilekroć przypominałem sobie, że nie ma cię obok… że nie mogę cię dotknąć, poczuć, posłuchać.
— Błagam cię, przestań — wyszeptała, łamiącym się głosem, próbując się od niego odepchnąć, kiedy tak naprawdę jej ciało działało wbrew konieczności ucieczki.
— Jesteś wszystkim, co, do jasnej cholery, mam… Jesteś jedynym powodem, dla którego tu jestem, dla którego wciąż żyję, dla którego nawet przez chwilę się próbowałem się poddać — szeptał, przyciągając ją do siebie coraz mocniej. — Popełniłem błąd, zwabiony chęcią zemsty. Uciekłem, bo bałem się, że wciągnę cię w swoje problemy, a nie mógłbym tego znieść, bo twoje bezpieczeństwo jest dla mnie jedynym priorytetem, jaki obrałem w życiu.
Nachylił się nad nią i delikatnie musnął wargami kącik jej ust, przez co już całkowicie mu się poddała.
— Przestań — wydusiła z siebie, zaciskając palce na jego udach.
— Byłaś, jesteś i będziesz, tylko i wyłącznie moja, Lucy. Nigdy z ciebie nie zrezygnowałem — kontynuował, zamykając na moment powieki. — Nie ukryjesz się przede mną, bo już do końca swoich dni będę kroczyć tuż za tobą, by nigdy więcej nie dosięgło cię piekło, przez jakie musiałaś przejść. To pokuta za mój grzech. Za ucieczkę i pozostawienie cię bez opieki. Za krzywdę, jaką ci wyrządziłem.
— Po co mi to wszystko mówisz?! — załkała, kiedy poczuł na dłoniach jej pierwsze łzy. — Po co próbujesz mnie jeszcze bardziej zniszczyć?! Nie chcę tego słyszeć… Nie chcę… Kurwa mać! — zawyła, tracąc resztki sił. — To kłamstwa! To podłe kłamstwa!
— Podaj mi chociaż jeden powód, dla którego miałbym cię okłamać! — Podniósł głos, jednocześnie lekko potrząsając jej ciałem. — Chociaż jeden! Jeżeli taki znajdziesz, odejdę. Więcej nie pokażę ci się na oczy, przysięgam! Ale podaj mi ten pieprzony powód…
— Dlaczego nigdy nie pocałowałeś mnie w usta… — wyszeptała chrapliwie, wyrzucając z siebie w tamtym momencie cały żal i ból, które w sobie kumulowała. Zanosiła się płaczem, wprawiając go w potworne poczucie winy, kiedy powoli docierało do niego, jak bardzo miała mu to za złe. — Zawsze je omijałeś… Zawsze dawałeś mi nadzieję i uciekałeś ode mnie, rozrzynając moje serce… Zawsze!
— Spójrz na mnie… — warknął, dociskając dłonie mocniej do jej skóry. — No spójrz! — Ponownie zmusił ją, by swoimi załzawionymi oczyma popatrzyła prosto na niego. — Czym według ciebie byłby mój pocałunek? Powiedz mi, Lucy… — Jego głos nagle przybrał delikatną, łamiącą się barwę, która wzbudzała w niej kolejne salwy niekontrolowanego płaczu. — Czym by dla ciebie był, gdybym ci go podarował…
— Deklaracją… — jęknęła przeciągle, krztusząc się przy tym.
— Dokładnie, Lucy… — wyszeptał, opierając czoło o jej głowę. — A ja nie byłem w stanie ci niczego deklarować, nie chciałem. Jeszcze wtedy nie miałem pojęcia, jak potoczą się nasze losy. Jeszcze wtedy bałem się, czy na pewno będę w stanie być przy tobie. Rozumiesz?
Nim zdążyła mu odpowiedzieć, gwałtownie przywarł do jej ust, spełniając ich wspólną, nieosiągalną potrzebę bliskości, z którą zmagali się tyle lat. Jego gorący oddech przebiegł po dziewczęcym policzku, kiedy dłonie zaczęły przesuwać się na długą szyję.
— Natsu… — szepnęła, gdy na moment się od niej oderwał.
— To moja deklaracja, Heroine — mruknął, zsuwając się z blatu. — Zniknę z twojego życia dopiero wtedy, gdy ktoś pozbawi mnie mojego.
Zaczął stawiać niewielkie kroki, aż w końcu dziewczyna uderzyła pośladkami o stół. Przyległ do niej całym ciałem, łapczywie wydobywając z niej powietrze. Jej skóra pulsowała w każdym miejscu, które miało styczność z jego dotykiem. Sposób w jaki układał palce na rozgrzanym karku, kiedy mocno trzymał jej głowę, nie pozwalał jej na żaden ruch. Kontrolował ją jak lalkę; pociągał za sznurki, które owinął sobie wokół knykci, nie mając zamiaru wypuścić jej ze swoich sideł.
Nienawidzili samych siebie za to, że byli wstanie wzajemnie pozwolić drugiemu na tak potworny upadek. Przelewali pomiędzy sobą wszystkie uczucia, które skrzętnie tłumili przed całym światem przez tak długi czas. Miłość i zawód. Wytęsknienie i ból. Szczęście i żal. Pożądanie i chciwość. Wszystkie te emocje równoważyły się ze sobą i tworzyły więzy oplatające ich ciała. Rośli w siłę, której jeszcze nie byli w stanie pojąć. Scalali się ze sobą doszczętnie, niwelując wszelkie dzielące ich przeszkody.
— Nienawidzę cię… — wydusiła z siebie, gdy w końcu pozwolił im złapać oddech.
— Ja siebie też — odparł, chwytając ją pod kolanami. Posadził dziewczynę na stole; zgarnął pasmo jasnych włosów za drobne ucho, głośno dysząc. Był pewny, że ich serca zaraz wyskoczą. — Mimo to, nie potrafię sobie ciebie odpuścić.
Nachylił się nad nią i zaczął składać czułe pocałunki na jej szyi, zaciskając palce na dziewczęcych biodrach.
Drżał. Napinał ciało. Płakał.
W końcu pękł.
— Powiedz mi coś jeszcze Natsu, błagam… — wyszeptała, kładąc dłonie na jego napiętych bicepsach. — Powiedz cokolwiek, żebym tylko nie myślała, że to kolejny beznadziejny sen, po którym znowu nie będę mogła zebrać się do kupy…
— Jestem tu, rozumiesz? — powiedział głośno i stanowczo, błyskawicznie chwytając w dłonie jej palce. — Będę już za każdym razem, gdy się obudzisz. Już nigdy nie pozwolę sobie odsunąć się od ciebie dalej, niż na wyciągnięcie ręki.
Od Mayako: NO I CO?
Udało mi się to NaLu, czy nie? Tę końcową scenę pisałam chyba dwadzieścia razy i tyle samo ją usuwałam, chcąc jakoś doprowadzić to do porządku. Mam nadzieję, że na tej linii nie zawiodłam i udało mi się zadowolić fanatyków tego paringu, bo… Ja samą siebie chyba zadowoliłam. :D
Mest nie znika. Będzie w tej historii do samego końca i jeszcze sporo namiesza, możecie być tego pewni. Na asku pojawiło się pytanie o Stinga; no proooszę. Gdybym w tym opowiadaniu nie wtrąciła mojego mężulka jeszcze przynajmniej raz, to chyba miałabym moralniaka do końca życia. :D Więcej wam nie zdradzę. Wciąż zastanawiam się, czy zamknąć Demona w dziesięciu rozdziałach, czy nieco tę fabułę rozbudować i pociągnąć do… piętnastu? Muszę to sobie dobrze przemyśleć.
A na koniec… Chciałabym z całego serducha podziękować Kayo! Ta kochana osóbka zgodziła się zostać pełnoprawną betą tego bloga, za co jestem jej dozgonnie wdzięczna! To naprawdę spostrzegawcza dziewczyna, która nie boi się zwrócić uwagi na moje gafy. Jest solidna i szczera, do tego jej komentarze rozkładają mnie na łopatki. xD Znalazła dla mnie czas pomimo egzaminów, co jeszcze bardziej wzmacnia moje zawstydzenie, bo naprawdę nie wiem jak się jej odwdzięczę! :3
A teraz spadam uczyć się na jutrzejsze kolokwium.
Sayonara, kochani! Do następnego!
Rozdział jest... genialny, świetny, cudo.
OdpowiedzUsuńCzytając nie raz wracałem do początku lub danego fragmentu, by wrócić do tych emocji w nich zawartych, nie raz podniosło mi się ciśnienie lub bicie serca.
Naprawdę wyszedł ci genialny rozdział.
Zastanawia mnie co Mest zamierzał zrobić Lucy i czym się zajmuję.
Cieszę się że Natsu postanowił szybko działać i że przekonał do tego reszte.
Zastanawia mnie także czym zajmuję się dokladnie Natsu, bo tego dokladnie jeszcze nie wiemy.
Bardzo mnie to ciekawi.
Więc jak Mest jeszcze się pojawi, mam nadzieję że Natsu nie pozwoli mu zbliżyć sie do Lucy lub ją skrzywdzić.
Co do momentu miedzy Natsu i Lucy... było genialne. Jestem zadowolony z takiego obrotu i nie mam zażaleń. Jedynie jeszcze bardziej ciekawi mnie jak rozwinie sie między Natsu i Lucy ich relacje jak i pozostałych.
Co do długości rozdziałów... ja bym był szczęśliwy jak opowiadanie ciągnęło się do 15 a nawet wiecej rozdziałów hehe.
Naprawdę świetna robota... gratuluję ci a także "Kayo" w pomocy. Trzymam kciuki za następny rozdział.
Ps: już dawno nie napisałem tak długiego komentarza hehe
Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next (oby jak najszybciej hehe) oczywiście pez presji... warto czekac
Brak mi słów, żeby opisać to cudo. Dawno nie płakałam czytając jakiś rozdział. Czekam na następny. Pozdrawiam i życzę weny :D
OdpowiedzUsuńWstawiłaś, a ja jeszcze nie przeczytałam! O.o
OdpowiedzUsuńNieważne.
Rozdział... na początku mi się dłużył. Przestał jakoś tak po telefonie Natsu do Graya. Potem wszystko było pięknie, cudownie i z górki. No i w końcu Fairy Tail przesatało boczyć się na Natsu, a nawet mu w jakiś tam sposób zaufało!! Widzę progres xD
Dalej... O, scena w barze. Na pocztku okropnie mnie denerwowała prawie ślepa wiara Lucy. Miałam ochotę wykrzyczeć „Ty masz klapki na oczach, czy oślepłaś?!“. Ale tego nie zrobiłam... a może i szkoda, hmm. Potem było tak dużo akcji, że nie wiem, co napisać. Może... Och, mam pusto w głowie!! Następnym razem nie robię tylu komentarzy przy sprawdzaniu, to ci jej tutaj wstawię. ;) Wiem! JAK TY MOGŁAŚ POZWOLIĆ, ŻEBY TEN CHAM (o Meście mówię) POBIŁ NATSU??! I nie rozumiem, dlaczego niby Dragneel się specjalnie NIE bronił. To wykracza poza mój rozum...
Scena ucieczki w samochodzie - to przy niej, szczerze mówiąc, śmiałam się najwięcej. Uwielbiam Graya i Juvię <3 <3 Ta ich relacja jest powalająca, a zachowanie... cóż, też. Tylko ta Lucynka w stosunku do Natsu jest taka „tak, ale nie“. „Boję się o ciebie, martwię się, czy coś ci się stało, ale nazywam cię dupkiem (czy co tam było) i będę krzyczeć, jak mnie dotkniesz“. Załamuję ręce.
I teraz przechodzimy do... Nalu!! Ten Natsu to jakiś odważny się zrobił, wcześniej, gdy zadzwonił do dziewczyny przez telefon, nie mógł słowa wydusić. A teraz... no. Jest, co jest. xD
Ale mimo wszystko, wiesz co? Czasami, gdy czytam książkę, mam takie wrażenie, że tekst znika mi sprzed oczu i widzę tylko rozgrywającą się akcję; bohaterowie poruszają się jak żywi, a ja to obserwuję, chociaż tak naprawdę wciąż przerzucam kolejne kartki powieści. Uwielbiam to :D Gdy czytałam tę sytuację na balkonie, tarsie czy w mieszkaniu (wyleciało mi z głowy, wybacz) odniosłam podobne wrażenie. Tyle, że tutaj tekst był jakby w tle. Widziałam go, ale na drugim planie. Może dlatego ta scena mnie tak zachwyciła...
Kurde, teraz, gdy przeczytałam, to, co przed chwilą napisałam, strasznie to poetycko wygląda. xD Ale napisałam, i nie mam ochoty zmieniać.
Tak!!!!! WYZNAJĄ SOBIE MIŁOŚĆ!!! I nasza heroine pozbywa się kompleksów! Świat się raduje, trzeba ogłosić święto i wolne od pracy xD
A końcówka taka urocza... Miałam nadzieję, że będę płakać,ale mi się nie udało. Cóż, może następnym razem :)
I jest o mnie w przypisie! Kurde, nie musiałaś. A taka spostrzegawcza to ja nie jestem i pewnie opuściłam multum błędów... A właśnie! Chciałam to napisać wieczorem, ale nie miałam już siły:
„— Hę? Natsu, nie wiem co ty chcesz zrobić, ale morderstwem nie wkupisz się w jej łaski.“ - po nie wiem przecinek. Tak btw to jeden z moich ulubionych tekstów <3 <3
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział! I... Wyleciało mi z głowy, co przed chwilą chciałam napisać xD
I mam nadzieję, że ten komentarz będzie tak długi, jak mam nadzieję, że jest.
Wiedziała, że coś było na rzeczy, bo jej przyjaciółka nawet nie próbowała się specjalnie tłumaczyć, a za to mówiła co jej ślina na język przyniosła. Przecinek przed co.
UsuńZeskoczyły z parkietu i dosłownie na plączących się nogach, wbiegły w szeroki, oświetlony krwistą czerwienią korytarz, na końcu którego znajdowało się upragnione wyjście. Przecinek przed dosłownie.
— Błagam cię, przestań — wyszeptała, łamiącym się głosem, próbując się od niego odepchnąć, kiedy tak naprawdę jej ciało działało wbrew konieczności ucieczki. Brak przecinka przed łamiącym.
Jesteś jedynym powodem, dla którego tu jestem, dla którego wciąż żyję, dla którego nawet przez chwilę się próbowałem się poddać — szeptał, przyciągając ją do siebie coraz mocniej.
— Byłaś, jesteś i będziesz, tylko i wyłącznie moja, Lucy. Brak przecinka przed tylko.
Mest odwrócił się w stronę lustrzanej ściany i nie mógł uwierzyć w to, że taka mała, krucha, niepozorna Heartfilia, roztrzaskała mu bez najmniejszych oporów twarz. — Rozum ci dziewczyno odjęło? Przecinki przed i po dziewczyno.
W ten sposób mogła boleśnie uderzyć łokciem w jego żebra, a ten ,zwiedziony bólem, prędko rozluźnił uścisk. Usuń spację po a ten i dodaj po przecinku.
Przeczytałam tylko fragmenty, bo miałam ból dupy, że nie ma tu co najmniej dwóch moich komentarzy :D
Matko jedyna! <3 <3 <3 Myślałam, że nie zakocham się w tym blogu bardziej, niż do tej pory, ale zmieniłam zdanie! To jest bezprecedensowo najlepszy FF o NaLu, jaki kiedykolwiek czytałam!
OdpowiedzUsuńMasz moc budowania tak ekstra podniecających scen, że mogę się przy Tobie schować, jako pisząca do szufladki. Ale od początku!
Ten początek, kiedy Natsu siedział sobie spokojnie na ławce, sam w sobie był taki... No kurka, nie wiem jak to opisać. Człowiek się wczuł i sam siedział na takiej ławeczce. :D Nie spodziewałam się tego, że spotka przypadkowo Lucy i Canę, która swoją drogą chyba musiała znać sytuację, skoro zaniepokoiła się wizerunkiem Natsu. Może Lucy napomknęła jej kiedyś jak chłopak mniej więcej wyglądał? W każdym razie wyczułam, że zjawi sie tam Mest, gdy tylko Heartfilia zaczęła się dziwinie zachowywać no i w sumie po słowach Cany. Choć przyznaję, że na początku pomyślałam, iż chłopak będzie świadkiem jakiegoś zlecenia. xD (Brakuje mi zleceń! Skarżę się!). Trochę się zlękłam gdy doszło do konfrontacji, miałam wrażenie, że Gryder zaatakuje, ale ograniczył się tylko do podpuszczania i chamskich zagrywek. No te emocje, kiedy zadzwonił do Graya i zaczął biec do samochodu, czułam tę dynamikę sytuacji. :D
Przyznaję, że jednak nie mogę się tak do końca przyzwyczaić do takiej postawy Juvii. W sensie Twojej kreacji Lockser. Nie, żeby była zła! Bo jest naprawdę fajna, ale to NIE mówienie o sobie w trzeciej osobie jest takie no ten. xD
Jeeeny, Lucy ma takie momenty pustogłowia, serio. xD Jak ona głupia mogła się jeszcze zastanawiać nad pozostaniem przy Meście, kiedy on Mest... Nie jest zasranym Mestem. xD W każdym razie akcja w klubie była bardzo ciekawa, dynamiczna... Nie mówiąc już o sytuacji w szatni. W życiu bym się nie spodziewała, że zobaczymy Lucy's kick w Twoi wydaniu. Tak łatwo sobie to wyobraziłam i zacisnęłam zęby z radości. I byłam zaskoczona, że tym razem zrobiłas z Natsu kogoś na przegranej pozycji (okej, wiem, że się podłożył xD). Rozbawił mnie ich dialog w biegu i zachowanie w samochodzie. To się miało tak blisko kanonicznego NaLu, że aż mnie takie nostalgiczne uczucie ścisnęło za serce, kiedy przypomniałam sobie, że już nie ma co oglądać, a w mandze raczej się czegoś takiego już nie doczekamy. :(
A dalej... Nawet nie wiem co mówić, naprawdę. Każde słowo tej dwójki było epickie, wzbudzało dreszcze, robiło papkę z mózgu, no jaaaaa. Zakochałam się w Natsu na nowo, wręcz się nim u Ciebie jaram. Uwielbiam takich facetów no... To jak do niej mówił te wszystkie cudowne słowa, sprawiło, że prawie zrobiłam pod siebie ze szczęścia. Chciałabym być na miejscu Luśki, serio. :3 To było PIĘKNE!
No i teraz się zastanawiam... Ok, dogadali się. Co będzie dalej? Coś czuję, że zgotujesz im piekło z życia. I osobiście wcale nie narzekam na to, że Mest się jeszcze pojawi, bo go lubię, nie ważne w jakiej postaci. :3
Pozdrawiam Cię Mayako i Kayo również! Mam nadzieję, że wasza współpraca będzie owocna.
Życzę weny!
ALE TEN NATSU JEST SEKSOWNY! *________________*
OdpowiedzUsuńidę czytać, zaraz wrócę xDD
chyba skłamałam xD nie mam nic do dodania :D JEST ZAJEBIŚCIE :D
UsuńJa tej anime jakoś nigdy nie skubnęłam i w sumie mnie do tego nie ciągnęło ... Natomiast, natomiast, natomiazzdddd.... No muszę Ci powiedzieć, żeee ... No fajnie, hahahah ( ja to umiem pisać komentarze ). Lucyyy trochę mi tutaj przypominała Hinatę, zwłaszcza w tej ostatniej scenie - nie wiem why, ale takie mialam odczucie. Też w tej z początku, jak ten jej fałszywy typ ją macał. Bardzo wyniosły i romantyczny rozdział, kurka. I muszę to powtórzyć: czekam na hentaica, ziom. Ty je musisz pisać. MUSISZ, MUSISZ, MUSISZ. NO MUSISZ NO. MUSISZ, TAK SAMO JAK LUDZIE W MIEJSCACH PUBLICZNYCH MUSZĄ WALIĆ KUPSKIEM.
OdpowiedzUsuńTak więc oczekuję kolejnego rozdziału i oczekuję hentaica <3
Mua !
No ja nie mogę... końcówka mnie naprawdę powaliła. Wow. Czekam na kolejny rozdział i tylko tyle potrafię z siebie wydukać. Weny oraz bezpieczeństwa życzy PhantomPL.
OdpowiedzUsuńCudowne zakończenie! Potrafisz w bardzo przyjemny sposób budować intymną atmosferę pomiędzy dwójką bohaterów. :)
OdpowiedzUsuńHey, wróciłam, aby po raz drugi zostawić na tym blogu jakiś swój ślad. Nie różni się on zbytnio od poprzedniego - wciąż jestem zachwycona i przez te dwa dni, gdy nadrabiałam wszystkie te pięć rozdziałów (pozwoliłam sobie je skopiować i przerobić na pdf) i chodziłam w każdej wolnej chwili z czytnikiem, mówiłam wszystkim jak to Mayako świetnie pisze, jak kocham jej styl i stała się moim kolejnym pisarskim guru, kimś kim chciałabym się stać. Powtórzę się, ale piszesz genialnie. Jestem całkowicie zauroczona. Potrafisz w tak niesamowicie plastyczny sposób oddać każdą emocje, każdy gest. Wzrok sunie po zdaniu, w którym zawarte jest wszystko. W niczym nie czuć niedosytu. Wszystko podajesz w odpowiedniej ilości w odpowiednim czasie - powoli budujesz historie, namnażasz pytań, potem na kilka dajesz odpowiedzi, ale i pojawiają się nowe, a stare wciąż krążą gdzieś w myślach czytelnika. C U D O.
OdpowiedzUsuńSama historia - początkowo ta jawna nienawiść i żal Lucy do Natsu wydawały mi się trochę przedramatyzowane, wciśnięte na siłę, bo chłopak tylko raz w taki sposób ją zawiódł, a Luśka nie mogła ruszyć głową i pomyśleć, że nigdy przecież bez powodu by nie odszedł. Potem jednak bliżej przedstawiłaś tę historię z Lokim i momentalnie moje podejście do jej uczuć się zmieniły - całkowicie zrozumiałam jej reakcje. Cieszę się też, że kilka rzeczy pozmieniałaś - to, że Loki był Lucy bratem, to, że Laxus jest przywódcą Fairy Tail (o ile w mandze się coś nie pozmieniało; swoją przygodę z mangą skończyłam zaraz po turnieju). Bardzo mi się też podoba sposób w jaki prowadzisz Lucy. Ja ją osobiście bardzo w mandze lubiłam, więc cieszę się, że potrafisz oddać jej Luśkowaty charakter - to, że jest urocza, potrzebuje wsparcia, ale potrafi też sb dać sama radę (to jak kopnęła Mesta w twarz!) No i Mest! Tak się cieszę, że pojawił się w opowiadaniu i ma dosyć istotną w nim rolę! Uwielbiałam go z Wendy xD Do samego NaLu - ostatnia scenka wyszła ci genialnie. Sama nawet poczułam taki czytelniczy dreszczyk podniecenia, gdy czytałam ten moment(a jak już wcześniej wspominałam NaLu lubię tylko w relacjach przyjacielskich, bom fanka LoLu i NaLi xD). Supersupersuper.Mogłabym pisać i pisać w nieskończoność, ale zwyczajnie brak mi słów. Jestem zachwycona. I cieszę się, że wstrzymałam się z czytaniem, bo nadrabianie tych rozdziałów było czystą przyjemnością, a teraz muszę czekać, jak pozostali czytelnicy. smuteczek xD A co do rozdziałów - im więcej, tym lepiej :3
Teraz pędzę nadrabiać duszyczki!
Pozdrawiam!
Jak zwykle z opóźnieniem, ale miałam tyle zaliczeń po drodze, że co wieczór odkładałam czytanie "na jutro". Komentarz też może być nieskładny bo godzina jest dla mnie zabójcza, ale jak teraz nic nie napiszę to mi wyleci z głowy i o.
OdpowiedzUsuńRozdział cudo :) Bardzo mi się podoba to, że był tak nastawiony na Natsu. Jak do tej pory Mest był mi całkowicie obojętny, tak po tej popisówie przy Natsu raczej mocno mnie zirytował. No nie ma to jak zaznaczanie swojego terenu, brawo -,- ciekawi mnie, co takiego chciał zrobić Lucy, skąd Dragneel go zna i dlaczego dziewczyna miałaby już nie wrócić z tej wycieczki. Znając Ciebie zbyt szybko tego nie wyjaśnisz ;P
Urocza końcówka :) mam nadzieję, że teraz Natsu i Lucy wyjaśnią sobie, stopniowo, wszystko co im leży na wątrobach. Dużo weny, pisz szybko i powodzenia z zaliczeniami :)
Bardzo podoba mi się twoje opowiadania <3 cieszę się że rozdziały są takie długie i mam nadzieje że nie skończysz opowiadania w TAKIM momencie! :))Nie mogę się doczekać nexta Duuużo weny życzę i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy ;)
OdpowiedzUsuńPS. Mam nadzieje że kolokwium poszło dobrze
I.D.E.A.L.N.E.
OdpowiedzUsuńOpłacało się pisać z 20 razy od nowa, bo jest genialnie! Cały ten rozdział jest chyba moim ulubionym na tym blogu. Czytałam i czytałam, żeby w końcu akcja potoczyła się w taką stronę. Ten moment NaLu był cudowny. Nie wiem jakim sposobem udało ci się napisać coś tak genialnego, brawo. Czytałam chyba ze 3 razy!
Poprzedni rozdział i ten są super. Nie chodzi mi tylko o NaLu, ale ogólnie o rozwój fabuły. Masz świetne pomysły na tego bloga i oby wena się nie kończyła :) Z rozdziału na rozdział zakochuję się jeszcze bardziej. Będzie tylko 15 rozdziałów? Błagam, niech będzie więcej. Tzn, że I seria 15 rozdziałów, a potem pisz dalej!
Nie oderwę się od tego bloga i jak skończą się rozdziały to chyba umrę. :) A i muszę to napisać jeszcze raz - szablon bloga jest cudowny.
Ślę dużo weny i pozdrawiam.
Po ostatnim rozdziale byłam pewna, ze kolejny wątek NaLu pojawi się dopiero za 2-3 rozdziały. A tutaj taka niespodzianka. Choć z początku byłam pewna, że to Lucy i jej życie grają główna role, teraz widzę, że akcja kręci się od początku wokół tajemnic Natsu. W sumie to cieszę się, ze nadrabiam dopiero Teraz, nie muszę czekać na rozdział: 3
OdpowiedzUsuńCasinos in Las Vegas (USA) | GIUSICC.COM
OdpowiedzUsuńLas 원벳먹튀 Vegas Casino is located near the Las Vegas 윌리엄힐 Strip 네온 벳 in Downtown 룰렛프로그램 Las Vegas. The hotel offers 3,044 rooms and suites, 1xbet korean 2,144 guest rooms and