sobota, 19 listopada 2016

IX. Łańcuchy

“Jedyne co poczuli to jebana bezsilność.
I widmo porażki spoglądało im w twarze.
Czuli na sobie jego wzrok co rozbierał ich z marzeń.
Trzymali się kurczowo i choć już nie mieli siły,
nadziei nie porzucili choć nigdy głupi nie byli.
Może mieli pecha nie wiedzieli co ich czeka.”
~ Eripe


Lucy siedziała niespokojnie w kącie gabinetu Laxusa i ze złością obserwowała jego przemęczoną twarz jak i tę należącą do biologicznego ojca, stojącego obok Dreyara. Niespełna kilka godzin wcześniej rozmawiała z rodzicem na temat jego przyjazdu i była pewna, że owy pojawi się w Tokio w przeciągu tygodnia. Jak się okazało, Jude okłamał ją z przezorności, wiedząc, o takich możliwościach jak chociażby podsłuch.
— Możecie nam łaskawie wyjaśnić, jakim cudem Mavis żyje? — warknęła rozwścieczona Erza, ledwo mogąc wysiedzieć na miejscu, od momentu w którym Lucy i Natsu podnieśli raban na ten temat. — Umarła na naszych oczach! To, co teraz próbujecie nam wmówić, jest po prostu niedorzeczne!
— Kochani, widzieliście jak jej ciało spada do rzeki i zostaje porwane przez prąd — oznajmił cicho Jude, unikając wzroku córki. — To nie jest jednoznaczne ze śmiercią.
— Ale ona spadała tam już martwa! — Scarlet aż złapała się za głowę.
— Nie — wtrąciła Cana, która starała się wytrzeźwieć. Siedziała obok Heartfilii; nieustannie bawiła się jej dłonią i przebierała palcami. Denerwowała się, kiedy Natsu na nią spoglądał i miała wrażenie, że przy Lucy była bezpieczniejsza. — Byliście naprawdę młodzi. Za młodzi, by wiedzieć, co robiła wasza starsza koleżanka. Mimo to, starała się podzielić swój czas pomiędzy wami, a obowiązkami jako członkini Fairy Tail. — Zamilkła, dosłownie czując, jak aura jej kompanów staje się niewyobrażalnie mroczna. — Do czasu, aż spadło na nią brzemię gry w podwójnego agenta. Wiedziała, że musiała zniknąć z waszego życia. Zrobić coś… cokolwiek, byście jej nie szukali, aby jej misja nie została w żaden sposób zakłócona. Sama wymyśliła ten okrutny plan upozorowania swojej śmierci na waszych oczach. To Jellal wtedy do niej strzelił… — Schyliła głowę, chcąc uniknąć przerażonego wzroku Erzy.
Scarlet poruszyła ustami, obserwując Alberonę i po chwili podniosła swój załzawiony wzrok na Laxusa. Nie potrafiła uwierzyć w to, że Fernandez okłamywał ją przez tak wiele lat. Choć zdawała sobie sprawę z tego, że zrobił to prawdopodobnie w słusznej sprawie, miała wrażenie, że jej serce pękło. Wszystko, co łączyło ją z Jellalem i sprawiało, że budowali dzięki temu swoje wzajemne zaufanie, właśnie zaczęło się walić.
— Mavis oberwała ślepakiem i runęła z mostu prosto do rzeki. Na dole czekało kilkoro ludzi, którzy mieli ją stamtąd szybko wyłowić. Myśleliśmy, że wszystko pójdzie zgodnie z planem... Obserwowałam was i nie mogłam wyjść z podziwu, kiedy wszyscy, bez większego namysłu, rzuciliście się za nią, uniemożliwiając nam akcję ratunkową. — Objęła się ramionami, odwracając nieco głowę od Lucy. — Byliście tacy młodzi… tacy zdeterminowani i silni. Mimo że was jeszcze wtedy nie znałam, miałam wrażenie, że moje serce zostaje rozerwane przez poczucie winy. Słyszałam, jak rozpaczliwie wołaliście jej imię. Jak walczyliście z tym silnym prądem, ryzykując własnymi życiami… Mavis też nie mogła się z tym pogodzić. Do samego końca, nawet do teraz… wciąż powtarza, że nie będzie już chyba nigdy w stanie spojrzeć wam w oczy.
Gray, Erza, Lucy i Natsu popatrzyli na siebie wzajemnie, jakby słuchali opowieści o duchach. W życiu, nawet przez krótki moment nie podejrzewaliby, że ich starsza przyjaciółka była członkiem organizacji. Widok jej śmierci nawiedzał ich w koszmarach przez naprawdę długie lata, tak samo jak poczucie winy.
— To są jakieś jaja? — warknął Fullbuster, najwidoczniej wcale niezadowolony z otrzymanych informacji. Podwinął rękawy swojej czarnej bluzy i przyłożył pięść do ust; czuł jak drży ze złości. — Nie wierzę wam, kurwa.
— Myślicie, że Jellal zauważył was dopiero, gdy wzięliście odwet za przyjaciela? — kontynuowała Alberona, której głos nagle spoważniał. — Od dawna byliście na naszym oku; wiedzieliśmy, że macie potencjał. Mavis dużo nam o was mówiła, a to, co zrobiliście tamtej nocy, tylko utwierdziło nas w naszych przekonaniach.
— Wiedziałeś? — mruknęła Lucy, zerkając na Laxusa, który pokręcił przecząco głową. — A ty? — Spojrzała na ojca.
— Nie — odparł — o wszystkim dowiedziałem się po fakcie. Po tym, jak dołączyłaś do Fairy Tail.
Mężczyzna przez krótki moment wpatrywał się w podłogę, dokładnie ważąc swoje myśli. Była jeszcze jedna, bardzo ważna rzecz, o której musiał w końcu powiedzieć córce. Powoli nabierał pewności, że zaraz po tym, jego ukochane, jedyne dziecko wykrzyczy mu w twarz, jak bardzo go nienawidzi. Mimo to, chciał być z nią w końcu w stu procentach szczery.
— Lucy, posłuchaj… Twój brat — wyszeptał, krzyżując z dziewczyną swoje spojrzenia. Jej czekoladowe oczy wpatrywały się w niego w tak straszliwie pretensjonalny sposób, że nie potrafił wykrztusić słowa. Ona już wiedziała, co chciał powiedzieć. Był tego pewny, choć miał wrażenie, że próbowała nie dopuścić do siebie tej myśli. — Loki też należał do Fairy Tail.
Lucy poczuła, jak zaparło jej dech. Nie mogła uwierzyć, że wszystkie te informacje były przed nią zatajone; że jej ukochany, jedyny brat i ojciec ukrywali przed nią całą prawdę. Wspomnienia tego, jak bardzo zżyta była z Lokim zostały kompletnie zamazane. Wierzyła, że ich relacja była naprawdę szczera, zwłaszcza po tym, jak zmarła ich mama. Uczucie zaciskających się więzi było wręcz namacalne…
A teraz? Teraz wiem, że to wszystko było na pokaz. Miało uśpić moją czujność, sprawić bym wierzyła, że wszystko jest w porządku.
— Loki zginął, ponieważ zalazł Zerefowi za skórę — wychrypiał, uciekając przed wzrokiem córki. — Poznał się na starszym z synów Igneela dużo wcześniej, niż my wszyscy. Zawsze wyprzedzał go o tej jeden mały kroczek, co doprowadziło do tragedii.
Natsu poderwał się z krzesła i wyglądał, jakby miał zaraz komuś uszkodzić twarz.
— Co jeszcze? — syknął, zaciskając pięści. — Co jeszcze przed nami ukrywacie?
Mężczyźni popatrzyli na siebie niepewnie. Przez dłuższy czas zastanawiali się, czy w końcu nadeszła odpowiednia pora, by powiedzieć im wszystkim prawdę. Przy okazji zyskali również okazję do tego, by przekazać kilka informacji Natsu, którego w końcu mieli okazję widzieć po raz pierwszy, od śmierci Igneela. Mimo to, zdawali sobie sprawę, że ostatnie wydarzenia związane z działaniami Zerefa wprowadziły dostateczny zamęt i strach pomiędzy tymi młodymi ludźmi.
— Sądzę, że zasługują na prawdę jak nikt inny. — Miękki głos Mirajane zakłócił panującą w gabinecie ciszę. — Zwłaszcza teraz, kiedy przyjdzie im zmierzyć się ze wspólnym wrogiem, Laxus.
Dreyar przytaknął jej krótkim skinieniem i zerknął kontrolnie na ojca Lucy. Ten usiadł na fotelu i przetarł zmęczoną, pokrytą licznymi zmarszczkami twarz. Podkrążone oczy świadczyły jedynie o tym, że naprawdę od dawna nie zaznał chwili spokoju. Może ta spowiedź miała pomóc również im?
— Ja, Jude i Igneel byliśmy przyjaciółmi — zaczął Laxus, siadając za biurkiem. — Poznaliśmy się na studiach i już tam powoli nasiąkaliśmy przestępczym światem, w który weszliście również wy. Zaczęło się bardzo podobnie. Zamordowano naszego przyjaciela, a my za wszelką cenę pragnęliśmy go pomścić. Nikt jednak nie chciał nam pomóc, więc postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Stworzyliśmy Fairy Tail, które macie okazję podziwiać po dzień dzisiejszy.
— Zaraz — mruknął Natsu, który najwyraźniej czuł się w obowiązku dopilnowania tego, czy na pewno mówili im wszystko szczerze. — Rogue z Sabertooth powiedział mi, że wróżki rozpoczęły swoją działalność całkiem niedawno.
— Nie, Natsu. — Jude popatrzył na niego, ospale kręcąc głową. — Wróżki działają od prawie dwóch dekad. Istnieliśmy jako tajna organizacja, która przez długi okres czasu była nieuchwytna. Nikt nie wiedział, gdzie i kiedy się zjawimy, jak postąpimy, kto jest członkiem a kto przeciwnikiem.
— Braliśmy całkiem czynny udział w tym przestępczym półświatku. Wspólnie udawało nam się zyskać naprawdę dobre miejsce pośród hierarchii, ale nie jako Fairy Tail, a anonimowe stowarzyszenie, do którego ludzie mogli wstąpić i od którego mogli odstąpić, kiedy tylko chcieli. Czas jednak biegł do przodu… — Laxus wbił spojrzenie w Lucy, która zaczepiła na nim swój wzrok. — Kiedy Lucy przyszła na świat, Jude postanowił od nas jak najszybciej odejść, by w razie jakiegoś wypadku nigdy nie zostać skojarzonym z Fairy Tail. Chciał za wszelką cenę chronić Laylę i Lucy, trzymać jak najdalej od tego piekła. I żadne z nas nie miało mu tego za złe.
Heartfila popatrzyła na ojca i bezwiednie kręciła głową, czując jak oczy zachodzą jej łzami. Nie wierzyła, że Jude ukrywał przed nią takie fakty, nawet kiedy sama przystąpiła do szeregów wróżek. W tamtej chwili miała wrażenie, że w ogóle nie znała swojego ojca.
— Zostaliśmy więc ja i Igneel oraz reszta załogi, w której od niemalże początku znajdowała się Mirajane oraz Silver.
Gray zdębiał, słysząc o swoim ojcu. Rozchylił usta i otworzył szeroko oczy, by po chwili zaśmiać się jak wariat.
— Ten stary pryk, mój ojciec, należy do Fairy Tail?!
— Tak i jest jednym z najlepszych weteranów, jakich posiadamy — zauważył Laxus, uśmiechając się do chłopaka. — Takiego informatora ze świecą szukać.
Fullbuster podszedł do ściany i oparł o nią głowę, chcąc przetrawić to, co właśnie usłyszał. Był pewny, że jak wróci do domu, to złapie w ręce dubeltówkę i odstrzeli swojemu tatuśkowi jaja.
— Jaki udział w tym wszystkim miał mój ojciec? — odezwał się Dragneel, który nieustannie krążył po pomieszczeniu.
— Od kiedy Jude od nas odszedł, Igneel prowadził to wszystko ze mną. Gdy ja nie byłem dyspozycyjny, on przejmował pałeczkę i odwrotnie. Nie bał się niczego, dlatego też kiedy się urodziłeś, wciąż pozostawał z nami, chroniąc ciebie i starając się pogodzić ze śmiercią twojej matki.
— Chcesz mi powiedzieć, że tak naprawdę nie zmarła przy porodzie, tylko ktoś ją odstrzelił? — wycedził, zaciskając dłonie na oparciu fotela Erzy.
— Nie, nie, Natsu — mruknął Jude. — Twoja mama była naprawdę ciężko chora. Przez cały czas wszyscy bali się, że nie zdoła donosić cię w brzuchu. Uparła się jednak, a przed porodem powiedziała, że jeżeli będą musieli kogoś ratować, to właśnie ciebie. Jej jedynym marzeniem stało się twoje przetrwanie..
— Była wspaniałą kobietą, o wielkim sercu. Mam wrażenie, że to ty odziedziczyłeś większość jej cech. Twój brat natomiast był przeciwieństwem wszystkich członków rodziny. Stał się czarną owcą. — Laxus spojrzał w stronę okna, za którym zbierało się na deszcz. — Gdy twoja mama zmarła, zaczął sprawiać problemy wychowawcze; stał się zamknięty, buntowniczy, aż w końcu agresywny. Nie miało się wrażenia, że po prostu zbłądził. Ludzie bali się patrzeć w jego oczy; niejednokrotnie słyszałem pogłoski, że piekliło się w nich najczystsze zło... Najgorsze w tym wszystkim było to, że Igneel wiedział, co nastąpi.
Wszyscy z zaciekawieniem popatrzyli na Dreyara.
— Przyszedł do mnie pewnej nocy i powiedział coś, co przez długie tygodnie spędzało mi sen z powiek. Oznajmił, że wie, iż jego dni są policzone i że nie zostało mu wiele czasu. Błagał, bym chronił ciebie i Lucy.
Natsu popatrzył na zaskoczoną Heartfilię, która zmarszczyła czoło.
— Co ja miałam do tego?
— Igneel wychowywał Natsu sam — wtrącił Jude. — Musiał zastępować mu matkę, więc instynktownie był w stanie przejrzeć syna na wiele sposobów. Już wtedy wiedział, jak mocno byliście do siebie przywiązani… Już wtedy wiedział, że Zeref to wykorzysta, a Igneel za nic w świecie nie chciał, by przez jego syna, córka jego przyjaciela musiała cierpieć.
Natsu skulił się nieco, czując coś niesamowicie dziwnego. Jego serce zabiło mocniej na wspomnienia o matce i ojcu, ale w życiu nie zdawał sobie sprawy z tego, że Igneel w jakiś sposób będzie ingerował w jego przyszłość, nawet będąc martwym. Popatrzył na Lucy, która spuściła głowę i zacisnął zęby, nie wierząc w to, że przez jego poronione, rodzinne intrygi, ona musiała cholernie cierpieć. Dlaczego?
— Tak jak mówiłem — kontynuował Dreyar — Igneel czuł, że Zeref coś zrobi. Znikał z domu na długie tygodnie, nie próbował nawet udawać dobrego syna. Wiedział, że go zabije, kiedy najmniej będzie się tego spodziewał. I tak się niestety stało...
— Lucy, pamiętasz jak policja nie mogła dojść, kto jako ostatni skontaktował się telefonicznie z Lokim? — zapytał Heartfilia. Dziewczyna skinęła głową, nawet na niego nie patrząc. — To ostatnie połączenie… ten numer należał do Igneela. Chciał go ostrzec. Prawdopodobnie dzwonił do niego, już konając, kiedy Zeref powiedział mu, że idzie się rozprawić z twoim bratem. Loki był jednym z najlepszych szpiegów w Fairy Tail i to jego zadaniem było zbierać informacje o Zerefie, o czym Dragneel zaczął zdawać sobie sprawę. Dlatego zamordował również jego.
Lucy objęła się mocniej ramionami. Z całych sił pragnęła nie dopuszczać do siebie tego, co mówili. Nie chciała wierzyć w to, że jej brat zginął z tak błahego powodu i przez takiego człowieka. Płomienie nienawiści zaczęły buchać w jej ciele, a spojrzenie utkwione zostało w Natsu. Zaczęła szukać w nim jakichkolwiek podobieństw do starszego brata; przez krótki moment poczuła nieopisaną złość na ukochanego, ale szybko się zreflektowała.
To przecież nie była jego wina.
— Jednego nie rozumiem. — Usta Natsu rozchyliły się delikatnie, na co zwróciła uwagę. Jego głos sprowadził ją na ziemię, lecz wściekły wyraz twarzy wzbudził w dziewczynie dreszcze. — Po tym wszystkim, po stracie brata… Dlaczego ją, kurwa mać, zostawiłeś? Dlaczego uciekłeś od własnej córki, oddałeś ją w ręce człowieka, z którym nie miała nic wspólnego? Co z ciebie za ojciec?!
Nie mogła uwierzyć w to, że Natsu zwracał się właśnie do jej taty. Gdy drgnęła i chciała go powstrzymać, Gray zatrzymał ją w miejscu. Wpatrywał się w przyjaciela, a zarówno jego mina, jak i Erzy świadczyły o jednomyślności z Dragneelem.
— Okropny, prawda? — zapytał ze skruchą Heartfilia. Zaśmiał się cierpko, a jego córka doskonale wiedziała, że był bliski płaczu. — Chłopcze, choć ta decyzja może wydawać ci się straszna, może przypominać tchórzostwo… to była jedną z najlepszych w moim żałosnym życiu.
— Nie wierzę! — Natsu wyrzucił w górę ramiona. Wszystko wskazywało na to, że powoli nabierał ochoty na to, by strzelić mężczyznę w twarz.
— Ja nie byłbym w stanie jej chronić… — Jude mówił tak cicho, że reszta wstrzymywała oddechy, by nie zakłócić przekazu informacji. — Zawsze byłem słaby. Ledwo radziłem sobie sam ze sobą po stracie żony, a śmierć Lokiego mnie jedynie dobiła. Nie wyobrażałem sobie tego, by trzymać przy sobie Lucy, nie mając sposobności, by ją ratować. Nie byłem w stanie zapewnić jej nawet krzty bezpieczeństwa. Natomiast Laxus… On ma siłę, ma wiarę. Ma wszystko, by móc ją chronić.
— Słuchajcie, to chyba nie pora na takie wywody — szepnęła Erza, widząc, że jej przyjaciółka coraz bardziej dygocze. — Pozostawcie tę rozmowę na inny okres, proszę was.
— Erza ma rację — przytaknął Laxus, podwijając rękawy koszuli. — Wróćmy na chwilę do Igneela. — Popatrzył znacząco na Natsu, który wpatrywał się w Lucy. Chłopak był wściekły; Dreyar wiedział, że wahał się przy tym, czy wybuchnąć ze złości, czy po prostu do niej podejść i przytulić. — Próbował się skontaktować z Lokim, by ten szybko zabrał Lucy z miasta, ale niestety Lolki nie odbierał. Niedługo po tym Zeref zabił go własnymi rękoma, a następnie chciał się zabrać za Lu, by wpakować jeszcze nóż w plecy Natsu. Pojechał po nią pod szkołę, ale tamtego dnia, gdy wracała z dodatkowych zajęć, zmieniła trasę, ze względu na to, że Natsu z nimi nie wracał.
Gray i Lucy się wzdrygnęli. Dziewczyna bardzo dobrze pamiętała ten straszliwy dzień; to, że właśnie wtedy Dragneel z nimi nie poszedł. Fullbuster również nie potrafił wyrzucić tego z pamięci, zwłaszcza, że to on niósł swoją przyjaciółkę na rękach, martwiąc się, że już nigdy nie zobaczy jej uśmiechu, a całe ich dotychczasowe, stosunkowo szczęśliwe życie, się rozpadnie.
— Lu po odnalezieniu Lokiego, pobiegła pod mieszkanie Natsu, a to uratowało jej życie — ciągnął Dreyar. — Zeref zawrócił wtedy spod szkoły i pojechał z powrotem do Heartfiliów. Był pewny, że ją zastanie, ale plan nie poszedł po jego myśli, ponieważ Lu w tym czasie...
Zamilkł, zdając sobie sprawę, iż każdy doskonale wiedział, co się wtedy wydarzyło. Dziewczyna wciąż chowała twarz pod jasnymi włosami, a Natsu miał wrażenie, że poczucie winy zaraz go zabije.
— Mavis straciła wtedy z nami jakikolwiek kontakt, bo jedynie Loki był w stanie porozumiewać się z nią tak, by Zeref tego nie odkrył — powiedziała szybko Cana, chcąc uciąć temat Lucy. — Przez długi okres czasu nie wymieniała z nami żadnych informacji. Dopiero od pół roku kontakt ponownie się wznowił, tylko i wyłącznie dzięki pomocy Jellala, który ją odnalazł.
— Stąd też wiemy, co nas czeka — oznajmił Laxus.
— To znaczy?
— Zeref planuje wytępić Fairy Tail przez wzgląd na to, iż jego ojciec był współzałożycielem. Doszedł do wniosku, że musi zniszczyć wszystko, co ma związek z Igneelem, W tym swojego młodszego brata, jego przyjaciół i ukochaną.
— Czyli naprawdę to wszystko przewidział — syknął Natsu. — Wiedział, że wrócę. Wiedział, że będę chciał was odnaleźć, a wtedy będzie mógł nas wszystkich pozabijać… To moja wina, przeze mnie wszyscy jesteście w niebezpieczeństwie.
— To nie do końca tak — zaprzeczyła Alberona. — Twój przyjazd właściwie jest jedyną rzeczą, która daje nam szansę do walki. Gdybyś się tu nie pojawił i tak by nas powybijał, żeby ściągnąć cię tutaj. Takie błędne koło. Tymczasem jesteś z nami i jako jedyny wiesz, jak można z nim walczyć.
— I ty i Lucy jesteście wysoce wykwalifikowani w obarczaniu siebie winą za krzywdy innych — zauważyła Erza. — Naprawdę uważacie, że wszystko, co się dzieje, jest spowodowane przez was? Nie jesteście pępkiem świata, za to na pewno naszymi przyjaciółmi. A my was z niczym samych nie zostawimy.
— Zeref rzucił wyzwanie nam wszystkim, a nie tylko wam. Więc chcąc nie chcąc, tę wojnę stoczymy razem. Jak za dawnych czasów. — Gray wystawił w stronę Natsu zaciśniętą pięść i czekał, aż Dragneel przybije mu żółwika.
Nim ulga zdążyła pojawić się na ich twarzach, zaczęli słyszeć straszny hałas z wnętrza siedziby. Ktoś podniósł głos, ktoś krzyknął, kilka krzeseł przewróciło się na ziemię, ale dopiero gdy drzwi prowadzące na korytarz charakterystycznie zaskrzypiały, wiedzieli, że ktoś kieruje się w ich stronę.
— Nie możecie tam, kurwa, wchodzić! — ryknął Droy, kiedy drzwi gabinetu otworzyły się zamaszyście.
W progu stał zdyszany Sting, który aż drżał ze wściekłości, a zaraz za nim pojawił się blady jak ściana Rogue. Lucy i Natsu od razu spostrzegli, że Eucliffe płakał i byli pewni, że to, co zaraz usłyszą, będzie krzyżem na ich zbiorowej mogile.
— Zabił ją! — wrzasnął blondyn, zaciskając dłonie na framugach przejścia. — Ten skurwiel poderżnął jej gardło i rzucił na ziemię jak śmiecia!
Wszyscy w osłupieniu wpatrywali się w jego sylwetkę i spływające po policzkach łzy. Gdy tylko runął na kolana, Heartfilia i Dragneel bezzwłocznie zerwali się z miejsc i do niego podbiegli, kiedy reszta wciąż nie wiedziała, jak w ogóle zareagować.
— Nagrał to… — odezwał się Rogue, zakrywając dłonią oczy. — Nagrał i nam wysłał…

< <> >

Szła całkiem żwawo w stronę parku; z daleka dostrzegała w bramie Levy, która zaczęła jej w pewnym momencie machać.
Wzięła głęboki wdech, zaciskając palce na pasku torebki, i popatrzyła na przechodzącą obok niej staruszkę. Coś chwyciło ją za serce i miała wrażenie, że jest to swego rodzaju zazdrość. Ci wszyscy ludzie, którzy mijali ją na ulicy, uważali ją za młodą, uśmiechniętą nastolatkę, która po prostu chodziła do szkoły i nic innego nie męczyło jej życia. Czasem miała ochotę stanąć na dachu jakiegoś wieżowca i wykrzyczeć im wszystkim, kim jest naprawdę. Pragnęła wypisać tę informację na niebie; tak, by każdy ją codziennie widział i był w stanie zapamiętać, że Lucy Heartfilia w ten skromny sposób stara się sprawiać, by byli bezpieczniejsi. Wiedziała jednak, że było to równoznaczne z podpisaniem na siebie wyroku śmierci.
Stanęła na pasach i zawiesiła wzrok na sygnalizacji świetlnej znajdującej się po przeciwnej stronie. Samochody licznie przecinały jej drogę, a parking wzdłuż parku był wypchany po brzegi.
Wyczuła, że jej telefon wibruje i leniwie po niego sięgnęła.
— C-co? — szepnęła, wpatrując się w wyświetlacz.
Od kiedy Natsu pozbawił ją starej komórki, w nowej trzymała jedynie najpotrzebniejsze kontakty. Ten numer nie miał przypisanego właściciela w jej urządzeniu, jednakże znała go cholernie dobrze. Był wyryty w jej pamięci i w tamtej chwili sprawił, że zrobiło jej się okropnie słabo.
Mest Gryder, ten sam, który powoli niszczył jej życie, a poprzedniego ranka rozbił je na tysiące kawałków, właśnie do niej dzwonił. Jednocześnie poczuła mdłości ze strachu i niewyobrażalne gorąco, spowodowane wściekłością.
Sygnalizacja zmieniła kolor na zielony. Wszyscy przechodnie jak na zawołanie ruszyli przed siebie, ale nie ona. Wciąż stała w miejscu, z trwogą wpatrując się w aparat. Trwało to dobrą chwilę. Ludzie zdążyli rozejść się w swoich kierunkach, pozostawiając ją tam samą. Słyszała, jak Levy coś do niej krzyczy, ale jej głos został zupełnie zagłuszony przez pisk opon jakiegoś samochodu.
Odwróciła się w kierunku źródła tego straszliwie drażniącego dźwięku i jedynie obserwowała dalszy przebieg zdarzeń, nie podejrzewając ich o taki obrót.

< <> >

— Proszę bardzo — powiedziała grzecznie Wendy, stawiając przed Kaguyą butelkę z sokiem pomarańczowym, którą dziewczyna niemalże natychmiast chwyciła w dłonie.
— Dzięki, mała — odparła, biorąc łyka napoju. Popatrzyła uważnie na obserwującą ją Erzę. — W życiu nie pomyślałabym, że sprawy nabiorą takiego obrotu. Nagle jesteśmy tak blisko końca.
— Jednocześnie przed nami najcięższa część tego wszystkiego… — Scarlet westchnęła, wiodąc wzrokiem za Lisanną, która nosiła piwa spragnionym gościom. — Cieszę się jednak, że wszyscy tu jesteście.
Fairy Tail wypełniało się po brzegi ludźmi z pięciu różnych organizacji. Mira była zmuszona do zatrudnienia chłopców, by przynieśli z piwnicy dodatkowe stoły i ławy, bo najzwyczajniej w świecie zaczynało brakować miejsca.
Laxus stał przy barze z Ichiyą oraz Jurą i rozprawiał na temat planu działania, który wciąż wyglądał na tyle chaotycznie, że nijak nie szło go wprowadzić w ich życie. Dreyar był jednak niebywale zdumiony, że wszyscy znaleźli między sobą wspólny język i z wielką chęcią wymieniali się zebranymi informacjami, a ich ludzie, jak gdyby nigdy nic, pili ze sobą piwo i starali się jeszcze nie myśleć o nadchodzącej bitwie.
Sting spoczywał w kącie sali i wpatrywał się nieustannie w ścianę, nie odsuwając od ust pięści. Rogue doskonale widział, jak drżały mu usta; wiedział, że jego kuzyn był naprawdę bliski rozpadu na części pierwsze. Nie mógł wyjść z podziwu, że mimo wszystko siedział tam i czekał na jakiekolwiek wieści. Był pewny, że władzę nad jego decyzjami przejęła zwykła chęć zemsty.
— Cholernie mi przykro, stary… — szepnął Gray, siedzący naprzeciwko blondyna. Natsu opierał głowę na dłoniach, kryjąc w nich twarz.
Eucliffe gwałtownie utkwił w Fullbusterze swój groźny wzrok, przyprawiający ofiarę o dreszcze. Sting wiedział, że nie mówił tego w złej wierze, ale za każdym razem, kiedy ktokolwiek wspominał Anayę, krew w nim wrzała. Dla niego jej śmierć nie była jeszcze końcem. Była początkiem końca, którym miał zamiar się zająć.
— W porządku, nie myśl o tym — odparł cicho, nie chcąc pozostać biernym. Gdyby nie ich natychmiastowa pomoc kilka dni wcześniej w biurze Laxusa, prawdopodobnie sam odebrałby sobie życie przez słoną rozpacz. — Czasu nie cofnę.
Fullbuster poruszył ustami, ale słowa ugrzęzły mu w gardle. Nim zdążył je wykrztusić, drzwi siedziby otworzyły się z łoskotem, a w progu pubu pojawiła się Levy. Zziajana, zapłakana i przerażona; zwiastunka nadchodzącej bitwy.
— Porwali Lucy! — ryknęła, opadając na filar. — Zabrali ją!
Sting i Gray poderwali się jednocześnie na nogi, z niedowierzaniem wpatrując się w przybysza. Fullbuster bez chwili namysłu wystartował w stronę Laxusa, który zaczął znikać za powstającym z ław tłumem.
— Mówiłem ci, kurwa… — rzekł Sting, drżąc przez bliżej nieokreślone uczucia. Odwrócił mechanicznie głowę w stronę Natsu, a Rogue był gotowy zatrzymać kuzyna przed ewentualną napaścią. — Mówiłem, żebyś jej pil…
Jego słowa przerwał trzask. Zmiażdżona w dłoni Natsu szklanka rozsypała się gęsto po ziemi, a na drewnianą płytę stołu obficie sączyła się krew chłopaka, którego twarz przybrała wyraz obłąkanej. Oddychał przez mocno zaciśnięte zęby, dygocząc, jakby z niewyobrażalnego zimna.
— Zabiję… — wycharczał, podnosząc się z siedziska. — Zabiję każdego, kto wejdzie mi w drogę…
— Natsu... — Sting miał wrażenie, że sama aura jego przyjaciela zaraz pochłonie ofiary.
— Laxus! — ryknął Dragneel groźnie, zwracając na siebie spojrzenia wszystkich obecnych w siedzibie.
Strwożona Erza wpatrywała się w oczy przyjaciela i mogła przysiąc, że dostrzegła w nich żywe płomienie.
— Lucy, trzymaj się — wyszeptała, zaciskając pięści.

< <> >

Otworzyła ociężałe powieki, słysząc własny, świszczący oddech. Było jej niedobrze, kręciło się w głowie, a na domiar wszystkiego najzwyczajniej w świecie drżała z zimna. Wokół niej panowały grobowe ciemności, w których nie mogła dostrzec zupełnie nic, póki jej wzrok się nie przyzwyczaił. Spuściła głowę i kontrolnie poruszyła każdą kończyną, by nabrać pewności o komplementarności jej ciała.
Wzięła wdech i spróbowała zebrać do kupy myśli, które w popłochu obijały się w jej umyśle. Jedyne, co była w stanie przywołać do siebie pamięcią, to czarna beta i jakichś dwóch mężczyzn, którzy z niej wysiedli i pobiegli w jej stronę. Nim zdążyła się dobrze rozpędzić, runęła na ziemię; poczuła specyficzny zapach, a potem film jej się urwał.
— Chloroform… — wyszeptała, kiedy jej głowa kiwała się bezwiednie na boki.
Cała czuła się niebywale otępiała.
Chciała podkurczyć nogi, by usiąść nieco wygodniej. Powoli zaczęła dostrzegać kształty i pociemniałe kolory. Na pewno znajdowała się w opustoszałej piwnicy. Na pewno miała związane ręce. Na pewno ktoś przypiął jej nogę starym, ciężkim, zardzewiałym łańcuchem do rur, ciągnących się nad podłogą wzdłuż ścian. Na pewno siedziała na zniszczonym materacu i na pewno taki sam znajdował się pod przeciwległą ścianą.
Ktoś na nim leżał.
Wzięła kolejny głęboki wdech. Zastanawiała się, czy ta osoba skończyła podobnie do niej, czy może towarzyszył jej czyjś trup.
— Hej… — mruknęła zachrypniętym głosem. Szarpnęła kilka razy nogą, chcąc by dźwięczący łańcuch nieco pomógł jej w ocuceniu towarzysza. — Hej, ty!
Przez długi czas nie otrzymywała żadnej reakcji. Oparła potylicę o zimną ścianę i zamknęła powieki, dochodząc do wniosku, że to po prostu nie miało już sensu.
Nawet nie zastanawiała się nad tym, gdzie właściwie była. To, że Zeref stał za jej uprowadzeniem, było właściwie jasne, więc wolała kalkulować, jakie w ogóle miała szanse na ucieczkę. Była pewna, że Levy widziała, co wydarzyło się pod parkiem, dlatego też nietrudno było się domyślić, że pewnie już jej szukali. Jakie to miało jednak znaczenie, skoro zabić mogli ją właściwie w każdej chwili?
Zabolało ją serce. Czy naprawdę miała zniknąć z tego świata, nie żegnając się z nikim?
Potok desperackich myśli przerwał dziwny szelest. Wstrzymała oddech i wpiła wzrok w ciało leżące na wprost niej. Poruszyło się; widziała, jak ten ktoś podniósł głowę. Chwilę potem przewrócił się na plecy, a jeszcze później uniósł do siadu i prawdopodobnie przeżywał w tamtej chwili to samo, co ona na początku.
— Ja żyję?
Delikatny, dziewczęcy głos sprawił, że Lucy poczuła się trochę lepiej.
— Tak… — odparła Heartfilia, mimowolnie się uśmiechając. — Cieszę się, że nie muszę tu siedzieć z trupem.
Dziewczyna przez chwilę milczała, w bezruchu wpatrując się w Lucy.
— Kim jesteś? — zapytała nieśmiało, stwarzając własnymi łańcuchami nieprzyjemny, irytujący wręcz hałas.
— Lucy Hartfilia, o ile ci się to do czegoś przyda — odparła, rozluźniając ciało. — Wiesz gdzie jesteśmy?
— W piwnicy Zerefa. Ten gigantyczny budynek to jego kryjówka.
— Gigantyczny, mówisz? Nie miałam okazji zwiedzać… — zaśmiała się nerwowo, kiedy dziewczyna potwierdziłą jej najgorsze oczekiwania.
— Lucy… jesteś dziewczyną Natsu Dragneela?
Heartfilia poczuła dziwne gorąco. Skąd jej nowa towarzyszka mogła to wiedzieć?
— Ja… ja słyszałam o tobie od Stinga — kontynuowała cicho, zdezorientowana milczeniem Lucy. — Opowiadał mi o tobie, zanim go… zabito.
— Anaya? — wydukała przerażona i dotknięta jej słowami. — Ty jesteś Anaya?
— Tak...
— To ty miałaś być martwa!
Lucy z całych sił pragnęła, by pomieszczenie w końcu zostało dotknięte chociaż minimalną ilością światła. Niepewnie przeniosła się na kolana i na tyle na ile mogła, zbliżyła się do dziewczyny.
— Sting żyje — powiedziała całkiem żywotnie — ma się dobrze. To znaczy, prawie dobrze… Jest przekonany, że to ty nie żyjesz. Zeref podobno wysłał mu film, jak podrzynają ci gardło.
Dziewczyna załkała, opierając czoło o własne kolano. Heartfilia zastanawiała się, czy to była oznaka radości czy przerażenia.
— Faktycznie — szepnęła drżącym, gardłowym głosem — nagrał film, kiedy miał to zamiar zrobić. Ale mówił, że wyśle go do moich rodziców. Nawet nie miałam pojęcia, że to była tylko pozorowana gierka. Wmawiał mi przez te wszystkie dni, że zamordował Stinga chwilę po moim porwaniu. Wpoił mi to na tyle, bym mu uwierzyła…
— Anaya, on naprawdę żyje. Nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie jego radości, kiedy tylko cię dorwie, wiesz? — Uśmiechnęła się, pragnąc nieco pocieszyć swoją towarzyszkę. — Niedługo go zobaczysz!
— Jak to? — Heartfilia miała wrażenie, że oczy dziewczyny zabłysnęły w ciemnościach. — Zobacz w jakiej znajdujemy się sytuacji…
— Wiem… ale nigdy nie tracę nadziei, jeżeli chodzi o moje drogie Fairy Tail.
— Ty…
Strzał. Zaraz po nim rozległ się stłumiony łomot. Anaya zadrżała, ale nie wydała z siebie najmniejszego dźwięku. Lucy miała wrażenie, że zaczyna robić się naprawdę gorąco. Miała jednego asa w rękawie, i to dosłownie. Była nauczona wielu sztuczek, dlatego w trakcie ucieczki udało jej się schować telefon. Gdy upadła na ziemię, w błyskawiczny sposób wcisnęła aparat do trampka i dziękowała sobie w duchu za to, że wyciszyła go przed wyjściem z domu.
Nie była jednak w stanie się do niego dostać, by wykonać jakiekolwiek połączenie, więc żyła nadzieją, że inni pomyśleli o tym samym co ona.

< <> >

— Natsu, opanuj się! — ryknął Gray, stojąc naprzeciwko wściekłego Dragneela.
Od kiedy rozbił o ścianę trzy kufle piwa i przewrócił dwa gigantyczne stoły, zarówno Fullbuster, jak i Jellal zagonili go na korytarz, gdzie nie miał już czym ciskać na boki.
— Chłopaku, nic nie wskórasz takim zachowaniem — wycedził Jellal, który w końcu jakoś zaszedł go od tyłu i brutalnie unieruchomił, zderzając twarz Natsu z zimną ścianą. — Zachowaj swoje siły na akcję, dobrze?
— Zamknij pysk, gnoju — wycedził szorstko chłopak. Jellal przyjrzał mu się uważniej. — Powinieneś dostać wpierdol za Erzę.
Gray nie miał pojęcia, do czego właściwie zaczął dążyć Natsu. Był pewny, o czym powie, ale nie mógł ustalić żadnego powodu, dla którego Dragneel właśnie próbował go sprowokować.
— Możesz sprecyzować swój problem? — zapytał spokojnie Fernandez.
— Oszukałeś ją… Ufała ci, a ty przez te wszystkie lata ukrywałeś przed nią, że Mavis żyła — wycedził, widząc Scarlet, stojącą na korytarzu; przyglądającą im się z uwagą. Jellal nie był w stanie tego dostrzec. — Może i robiłeś to w dobrej wierze, ale skoro byłeś zmuszony do trzymania tego sekretu w tajemnicy, to nigdy nie powinieneś się do niej zbliżyć…
— Natsu, to brnie za daleko — mruknął Gray, podchodząc bliżej.
Odsunął otępiałego Jellala od chłopaka i stanął między nimi, poruszony łzami Erzy, która wciąż w milczeniu wszystko obserwowała. Dał Dragneelowi do zrozumienia jednym spojrzeniem, że jeżeli się odezwie, albo spróbuje zwiać, to go zabije i popatrzył na Jellala.
— Natsu ma trochę racji… — przytaknął cicho. — Wiedziałeś, kim dla nas była. Mogłeś się również domyślić, że kiedyś wasza tajemnica się wyda, bo było to wręcz nieuniknione. Vermilion, choć była nam jak siostra, to dla Erzy była kimś więcej… Kimś na wzór matki. To ona wyciągnęła ją z domu dziecka i pozwoliła schronić się we własnym mieszkaniu. Ona nauczyła ją życia, radości. Ona sprawiła, że Erza jest teraz tak wspaniałą, dumną osobą. A ty, na swój nieświadomy sposób, odebrałeś jej ją…
— Dosyć, Gray.
Fernandez napiął całe ciało, słysząc głos Scarlet. Odwrócił się i utkwił wzrok w jej czerwonych, załzawionych oczach.
— Erza… — wyszeptał, obserwując ukochaną.
Fullbuster poczuł, jak ktoś chwyta go za kaptur. Wściekły Natsu w milczeniu przeciągnął go przez cały korytarz i wepchnął do pubu, pozostawiając Jellala i Scarlet samych.
— Po co to zrobiłeś? — syknął Gray, poprawiając bluzę.
— Sam by jej tego nie powiedział… Ona również nie zaczęłaby tej rozmowy, wiesz jaka jest — warknął, siadając na krześle. Cały czas drżał. — Gdyby nie porozmawiali, wszystko by się im posypało. Teraz mają szansę się dogadać.
Chłopak nie mógł wyjść z podziwu, że Dragneel był w stanie myśleć o innych w takiej chwili. Choć był pewny, że w głowie Natsu zamiast mózgu znajdował się teraz jedynie czerwony, neonowy napis gdzie jest Lucy? — poczuł przed nim niebywały respekt.
— Mamy ją! — Głos Laxusa rozbrzmiał głośno nad głowami wszystkich zebranych.
Sting i Rogue wpatrywali się w ekran laptopa. Natsu nie miał pojęcia, jak odwdzięczyć się tej dwójce. Porzucili własne problemy i wciągnęli w tę wojnę swoich ludzi, tylko dlatego, że się przyjaźnili. Widział ich determinację, czuł chęć zemsty. Mimo to, ufał im bezgranicznie.
— Namierzyliśmy jej komórkę — zakomunikował Eucliffe — prawdopodobnie zdążyła ją ukryć. — Od godziny nie zmieniła położenia, znajduje się na obrzeżach Tokio, w zachodnich lasach Setagayi.
Juvia, która niespełna kwadrans wcześniej weszła do siedziby, zakryła dłonią usta. Ta informacja wcale jej nie pocieszyła, a jedynie sprowadziła do głowy różne czarne scenariusze.
— Nie ma na co czekać! — krzyknęła Kaguya, zrywając się z barowego krzesełka. — Jest nas tak wiele… Nie ma szans na to, by Zeref miał więcej ludzi od nas!
— Bo nie ma — zakomunikował ponuro Natsu, a spojrzenia wszystkich zebranych utkwiły właśnie w nim. — Ale ma przewagę w rozpoznaniu terenu. Jest cwany i skupiony na własnych celach. To nie jest zabawa. To nie będzie zwykła walka na kije. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, w jak trudnej sytuacji się znajdujemy. Proszę was o to… byście jeszcze raz przemyśleli, czy chcecie w to wejść…
— Dragneel! — krzyknął Lyon z drugiego końca sali. — Wiemy, że Lucy jest jedną z Fairy Tail i ta walka głównie należy do was… Ale Zeref pozbawił bliskich nas wszystkich. Mamy własne powody do tego, by go zniszczyć, więc nawet nie próbuj ostudzić naszego zapału!
Natsu patrzył zaskoczony na chłopaka.
— Jedźcie do swoich siedzib — powiedział szorstko Sting, wychodząc prędko zza baru i zarzucając na siebie skórzaną kurtkę — przygotujcie się najlepiej jak możecie. Każda chwila się liczy, ale nie możemy tam iść z pustymi rękoma. Zaraz roześlę wam dane dotyczące położenia Lucy. Za godzinę wyruszamy, nie spóźnijcie się!
I tak, w mgnieniu oka, siedziba opustoszała. Przy zapełnionych pustymi naczyniami stołach zostały jedynie wróżki, które z otępieniem wpatrywały się w jakieś punkty przed sobą i nieustannie milczały.
— Wiecie, co teraz? — zapytał w końcu Laxus, ściągając na siebie ich uwagę. — Właśnie w tej chwili, po raz drugi w trakcie istnienia Fairy Tail, wprowadzamy protokół duchów. Przestajemy istnieć. Jesteście zwykłymi ludźmi, którzy nigdy nie mieli ze sobą nic wspólnego. To miejsca znika. Znikam ja. Gdy tylko odbijemy Lucy, na jakiś czas musicie zapomnieć o naszej wspólnej… przygodzie. Musicie zapomnieć o Fairy Tail.
— Szefie — szepnął z niedowierzaniem Jellal, który stał tuż za nim, kryjąc w swoim cieniu Erzę.
— Nie ma gadania. Moja córka na nas czeka, a ja nie mam zamiaru jej zawieść.
Natsu wpatrywał się w postawę Dreyara, z uznaniem przyjmując do siebie to, co teraz powiedział. Powoli zaczynał rozumieć, dlaczego Jude zdecydował się na to, by oddać Lucy właśnie w jego ręce.

< <> >

— Anaya… — szepnęła Heartfilia, beznamiętnie wpatrując się w sufit.
— Znowu kogoś zabili — wyszeptała dziewczyna. — Trzy, cztery razy dziennie… Przestało mnie to ruszać. Robią to w pokoju nad nami; czekam, aż krew zacznie kapać nam na głowy.
Lucy popatrzyła w jej kierunku, przestraszona chłodnym tonem. Nie miała pojęcia, czego w życiu doświadczyła partnerka Stinga, ale było w niej coś naprawdę dziwnego, intrygującego.
— Jedyną osobą, która nie sprawiała wrażenia chcącej odebrać mi życie, jest tutaj Mavis… — wyszeptała, nie mając szansy dostrzec, jak oczy Lucy szeroko się otwierają. — Potrafiła uspokoić Zerefa; sprawić, by mi odpuścił.
— Mavis… — syknęła Heartfilia, śmiejąc się nagle. — Zupełnie zapomniałam o Mavis…
— Znasz ją?
— Można tak powiedzieć — odparła, chcąc wrócić na swój materac.
Siedzenie na betonie nie było zbyt przyjemne, a i tak spoczywanie bliżej nowej znajomej, na wiele się nie zdawało w takim mroku. Usiadła wygodniej i zaczęła się zastanawiać, jak będzie wyglądać ich spotkanie. Przecież nie mogła w żaden sposób pokazać Zerefowi, że znała Vermilion, ponieważ zabiłby je na miejscu.
— Kładź się! — syknęła Anaya, opadając na materac.
Lucy, nie wiedząc, o co chodzi, poszła w jej ślady i runęła w dół.
— Coś się dzieje?! — zapytała przestraszona, mając wrażenie, że serce zaraz ucieknie jej z piersi. — Anaya!
— Ktoś idzie! Udawaj, że śpisz… wtedy może dadzą nam spokój!
Nic więcej nie powiedziała. Lucy z trwogą wsłuchiwała się w coraz głośniejsze, przyspieszone kroki. Zerkała kątem oka w stronę, z której nadchodziły dźwięki; ktoś zapalił światło na korytarzu. Widziała czyjś cień przez szparę pod drzwiami, których zamek szczęknął groźnie. Skrzydło powoli się uchyliło w towarzystwie drażliwego skrzypnięcia, a w progu pojawiła się czyjaś postawna sylwetka. Heartfilia zamknęła powieki, starając się ich nie zaciskać. Chciała wyglądać naturalnie. Tak, jakby wciąż działał na nią chloroform.
W miarę kiedy intruz się do nich zbliżał, robiło się coraz jaśniej. Niósł ze sobą jakąś lampę, czuła zapach nafty. Chciała płakać, kiedy zrozumiała, że ten człowiek kucnął tuż przed nią. Wiedziała, że długo nie wytrzyma tej szopki, a kiedy ciepła, duża dłoń dotknęła jej policzka, zadrżała.
Była spalona, lecz nie to najbardziej ją poruszyło.
Doskonale pamiętała zapach tych nietypowych perfum.


Od autorki: Autorka nie ma o czym dzisiaj gadać. ;__;
A nie, zaraz. Będzie jednak 11 rozdziałów, bo dziesiąty wyszedł mi kosmicznie długi i jeszcze go nie skończyłam. Heheszky.
Wymyśliłam już również, komu i czemu dokładnie poświęcę one-shoty związane z Demonem.
Powstanie Fairy Tail, czyli Laxus, Igneel i Jude w rolach głównych.
Gray i Juvia — lubię ich, a tak mało treści o nich zawarłam. Na pewno znajdzie się w tej partówce odniesienie do słów Graya, które skieruje do Juvi w przyszłym rozdziale.
Erza i Mavis + mały fanpack z Jerzą, heheszky.

Możlliwe, że jeszcze dwie inne sytuacje, ale to muszę dobrze ogarnąć.


12 komentarzy:

  1. Hehe, mogłam to sprawdzić tydzień temu, ale stwierdziałam, że mi się nie chce.
    W każdym razie początek... w miarę. Tak wszystko wszystkim wyjaśniali I WYSZŁO, ŻE LAXUS POZNAŁ JUDA I IGNEELA PRZY PIWIE xD Ja liczę, że to cudownie opiszesz w Powstaniu. I że Mira będzie używać kremów xD Zaskoczyło mnie, że to Jellal zabił Mavis, bo do tej pory większej roli nie odgrywał, a i w anime związany z Mavis szczególnie nie był. Szczególnie spodobało mi się te rozczarowanie Erzy w stosunku do Jellala. Miła odmiana od tej wszechobecnej tru lof (chociaż to też jest tru lof, ale nie wnikajmy). Relacja Graya z ojcem <3 xD Pośmiałam się trochę, ale to był jednej z nielicznych, jeżeli nie jedyny weselszy moment w tym rozdziale.
    Lucy została porwana. Aha. Gdyby policzyć, który to już jej się coś przytrafia, to wyszłoby (wait, liczę...) co najmniej sześć lub siedem. Czyli mniej więcej co rozdział. Właśnie tak mnie naszło: ile dni szkoły oni już opuścili? Bo na początku pisałaś, że są w liceum, a teraz to tak trochę te liceum się przewija tylko w jakichś wspominkach (np. śmierć Lokiego). No i mam wrażenie, że ich frekwencja dawno spadła ponieżej 50%.
    W ogóle tym razem miała farta, że się umówiła z Levi, bo inaczej pewnie by jej zaczęli szukać kilka godzin później.
    STING <3333 U ciebie on jest taki MEGA, taki CUDOWNY, taki... MARZENIE. No Boże, kocham scenę, gdy wpada do Fairy Tail, krzycząc, że Anaya została zabita. Swoją drogą, jak oni zmontowali ten film, że wyglądała, jakby ją zabili, nie zabijając jej? No i kocham też moment, gdy ogarnia wszystko, gdy się okazuje, że Lucy została porwana.
    Opis rozwalonej szklanki... NATSU PRZEBIJA NAWET SINGA, SORRY.
    A Erza i Jellal podczas gdy wszyscy są zajęci szukaniem Lucy, rozwiązują swoje problemy xD Lepszego momentu nie było.
    Polubiłam Anayę. Jest taka przyjazna i w ogóle. I ten tekst Cieszę się, że nie muszę tu siedzieć z trupem XD Czyli jednak było więcej śmiesznych momentów :D
    Zeref to chuj. Ale musi być bardzo przekonywujący, skoro uwierzyła, że Sting nie żyje. I zastanawiam się, jaka jest Mavis pod względem charakteru (wiesz, że ona też jest w takim razie stara? Bo to nie anime, gdzie mamy jakieś duchy itp. XD). I gdzie się podział Gajeel z Juvią. No bo nie zauważyłam, żeby tu występowali, ale Gray się jakoś o dziewczynę nie martwił so... nie wiem, co o tym myśleć.
    Jestem bardzo ciekawa, kto tam przyszedł. Obstawiam Mesta, Lokiego lub jeszcze kogoś innego, ale chyba najbardziej Mesta, chociaż nie pamiętam, żebyś wspominała o jego perfumach w poprzednich rozdziałach.
    No to czekam! Jeszcze dwa rozdziały + epilog! (I ja teraz się ogarnę i będę sprawdzać co ok. 2 tygodnie. A przynajmniej taki mam plan, bo do 28 listopada tykać się nie będę niczego). Ja liczę na partówkę z Gruvią. I jeżeli coś schrzanisz, to osobiście dopilnuję, że będziesz pisać to do momentu, w którym będę zadowolona, heheh.
    Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. BOŻE, ten moment kiedy próbuję sobie przez Ciebie wyobrazić starą Mavis. ;___;

      Usuń
  2. Wstawiam teraz komentarz bo w nocy ledwo kontaktowałam, ale całą treść mam nadzieję zrozumiałam (to nic, że po kilka razy wracałam do jakiegoś momentu bo nie skapowałam o co chodzi).
    Jeżeli to nie były moje omamy to w niektórych momentach skradły się literówki, które nie przeszkadzają w odpowiednim odbiorze.

    Jeny... nie wiesz jak długo czekałam na nowe rozdziały. Moja niecierpliwa część się odezwała i niemal kazała mi przeczytać to od nowa (co zresztą zrobiłam, ale cii~).
    Co do rozdziału. Nawet nie wiem co napisać, ale powiem jedno. JENY KOCHAM CIĘ! <3 Już dawno nie czytałam tak dobrego opowiadania (a ostatnimi czasy czytam tego więcej niż książek czy mang). Piszesz taki genialne opisy sytuacji, przemyśleń, uczuć, że potrafię się wczuć w bohatera jak mało kiedy.
    Niby rozdział miał być dość smutny(przynajmniej ja tak to odebrałam), ale jednak kilka razy się zaśmiałam (choć nie można tego było nazwać śmiechem a raczej duszeniem się w poduszkę...).
    Także, czekam na następne i już nie mogę się ich doczekać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko, ile ja przeszłam, żeby napisać ten komentarz xD. Zacznijmy od tego, że ekran laptopa odwrócił mi się do góry nogami i musiałam w takiej pozycji szukać na necie, jak to odkręcić. Poza tym pewnie, jak zwykle będzie mega chaotycznie ;). Moje myśli wciąż krążą wokół konstytucji marcowej i Piłsudskiego.
    Zawsze, jak wchodzę na tego bloga mam okropnie mieszane uczucia, co do całej treści. Chyba za bardzo przywykłam do Zamkniętych Dusz i teraz za każdym razem czytając, tylko czekam aż wbijesz komuś nóż w plecy albo napiszesz, że ktoś miał cholernie trudne dzieciństwo i to główny powód jego postępowania. Dziwnie mi, gdy widzę bohaterów Fairy Tail - tak wesołego anime - w tak okropnej sytuacji, jakim jest wojna “gangów”. Z drugiej strony idealnie pasują mi do prezentowanego przez ciebie poczucia humoru oraz zadań, jakimi się zajmują. Także za to, wielki plusik! ;).
    Trochę szkoda, że nie rozwinąłeś tutaj Gruvii. Jednak wiem, że ciężko jest ogarnąć kilka wątków jednocześnie, gdy ma się już zarysowaną fabułę, krążącą wokół dwóch, kluczowych postaci, jakimi są Natsu i Lucy. Dlatego wybaczam i już szykuję się na jedopartówkę z udziałem Graya. Narobiłaś mi strasznego smaczku na to i kolejny rozdział Demona, kiedy napisałaś, że pojawi się rozmowa Juvii z Grayem, wyczuwam, iż będzie nieco ckliwa, może nawet urocza, haha xD.
    Stawiasz na Demonie całkiem sporo zagadek. Najpierw współczuję Stingowi z powodu jego dziewczyny, potem, gdy oznajmia, że ją zabito, prawie rozrywam zeszyt od historii, a na koniec szczerzę się, jak głupia, bo ona wciąż żyje. Co za pokręcone, ale za to jakie wspaniałe kółeczko <3.
    Zawsze byłam słaba w pisaniu komentarzy ;(. Dlatego nawet nie wiem, jak ładnie to zakończyć, bo jak widzę, ile inni są w stanie napisać o jednym rozdziale, tak jak w życiu bym się tyle nie rozpisała na temat c a ł e g o bloga, haha xD.
    W każdym bądź razie ściskam cieplutko i daje ci kopa w dupsko na rozruch i zachętę xD.
    Mam nadzieję, że na ten komentarz odpowiesz…. Nie, jak na Zamkniętych…. -.- xD.
    Pozdereczki, ziomeczku <3.
    Yakiimo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. GDZIIEEEE, CZEGO KŁAMIESZ. ODPISAŁAM CI NA ZD. XD

      Rozmowa w następnym rozdziale będzie dosyć krótka, ale kluczowa dla tego one-shota, który pojawi się po zakończeniu Demona. Już mam go rozpisanego, nawet chciałabym zacząć pisać, ale muszę ogarnąć kilka rzeczy no i pierwszy w kolejności pojawi się ten, o założeniu FT. Potem wjedzie Gruvia. :D

      Usuń
  4. Ale się akcja szykuje! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Skoro Mavis żyje, to coś czuję, że niedługo się zobaczą. :3 Tylko się zastanawiam, czy Zeref rzeczywiście uważa ją za sojusznika. ;-;
    W każdym razie, choć początek rozdziału, a właściwie jego połowa, była pozbawiona większej akcji (dopóki Sting i Rogue nie wparowali do środka) to sporo rzeczy się wyjaśniło, a to jest dużo bardziej istotne od tłuczenia się po japach. Byłam bardzo zaskoczona Lokim w FT i że odgrywał tak ważną rolę ale fajna idea. Rozbawił mnie Gray i jego tekst o jajkach ojca - cóż, miał prawo sie wkurzyć. xd
    ZGadzam się z Kayo, fragment w którym wściekły Natsu miezdzy szklanke w dłoni sprawil, ze az mnie dreszczyk przeszedł. ;) A Sting jest taką chodzącą seksbombą idealna hihi. :D Dobrze, że jego Anaya żyje, bo nie chciałabym, by był cały czas taka przygnębioną postacią. I również jestem ciekawa, kto to tam do dziewczyn na koniec zaszedł. Wydaje mi się, że Mest i wcale bym się nie obraziła, bo chciałabym jeszcze o nim poczytać.

    Czekam również na te partóweczki! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się z Anonem. Wyczuwam akcję, odbicie i zemstę. Mhmmm.

    OdpowiedzUsuń
  7. To NaLu jest cudowne, nawet kiedy nie ma w nim typowego NaLu!

    Cały rozdział wygrały słowa Laxusa o tym, że jego córka na niego czeka. To było strasznie słodkie i chwyciło za serce! I ten Protokół Duchów, mmm. <3 Czyli na wojnę nie pójdą jako Fairy Tail... Czyżby to była osobista zemsta? ;>

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem czemu nadal to czytam skoro wiem, że umrę XD

    OdpowiedzUsuń